Ze świata nieruchomości - strona 105

Właściciel może stracić ziemię na rzecz sąsiada

Rozgraniczanie działek wymaga ostrożnego postępowania ich właścicieli – ostrzegają prawnicy. W trakcie rozprawy granicznej może dojść do ustalenia nowych granic sąsiadujących gruntów. Niestawienie się jednego z właścicieli działek na rozprawę utrudni udowodnienie stanu posiadania.

Właściciele nieruchomości mogą je stracić bez postępowania wywłaszczeniowego i odszkodowania. Nawet, jeżeli są one zabudowane. Wystarczy, że sąsiad będzie chciał na nowo rozgraniczyć działki, a właściciel nie stawi się na rozprawę graniczną na działce. W praktyce sytuacje takie zdarzają się dość często, bo właściciele nieruchomości nie znają przepisów rządzących procedurą rozgraniczania nieruchomości.

– Nigdy nie przypuszczałam, że jedno zaniechanie może spowodować tak dotkliwe skutki. Dwa lata temu zlekceważyłam wezwanie do udziału w rozprawie granicznej. Dziś ponoszę koszty pomocy prawnej, tracę czas i nerwy, a moja działka letniskowa jest kilkadziesiąt metrów mniejsza. Zajęli ją sąsiedzi – skarży się Zuzanna Kwiatkowska z Radomia.

Dodaje, że właśnie wniosła do sądu pozew o przywrócenie posiadania.

Czynności geodety

Wszystkie czynności ustalania przebiegu między sąsiadującymi działkami granic – na wniosek jednego z właścicieli lub gminy – wykonuje geodeta. Postępowanie rozgraniczeniowe prowadzone przez niego ma na celu ustalenie przebiegu granic nieruchomości przez określenie położenia punktów i linii granicznych, utrwalenie ich znakami granicznymi na gruncie oraz sporządzenie odpowiednich dokumentów.

Zanim to się stanie, geodeta wysyła do wszystkich stron listami poleconymi wezwania do stawienia się na gruncie na tak zwaną rozprawę graniczną. Informuje też o skutkach niestawiennictwa. Przebieg granicy ustala się na podstawie zgodnego oświadczenia stron lub jednej z nich, gdy druga w toku postępowania nie składa oświadczenia i nie kwestionuje przebiegu granicy. W razie sporu geodeta nakłania do ugody. Ma ona moc ugody sądowej.

– Niestety, nieusprawiedliwione niestawiennictwo stron nie wstrzymuje czynności geodety, zaś usprawiedliwiona nieobecność strony może wstrzymać czynności, nie dłużej jednak niż na okres miesiąca – tłumaczy Anna Prigan, radca prawny z TGC Corporate Lawyers.

Podkreśla ona, że właściciel nieruchomości, której granice są sporne – swoim brakiem reakcji na wezwanie może doprowadzić do sytuacji, w której zostanie pozbawiony własności części swojej nieruchomości.

– Nieuczestniczący w postępowaniu właściciel może pozostawać w przekonaniu, że nie ma sporu co do przebiegu linii granicznych, gdy tymczasem właściciel działki sąsiadującej może wysuwać tezy przeciwne – mówi Anna Prigan.

W takiej sytuacji jest ryzyko utraty części gruntu.

Nieobecność właściciela

Ratunkiem dla właścicieli, którzy bez wiedzy stracili część swojej nieruchomości, jest postępowanie administracyjne dotyczące rozgraniczenia działek. Mają oni wówczas jeszcze szansę, aby zakwestionować ustalenia protokołu granicznego. Gorzej jest, gdy sprawa trafi od razu do sądu, np. w związku z działem spadku dokonywanym przez współwłaścicieli sąsiedniej nieruchomości. O takiej sprawie można nigdy się nie dowiedzieć, gdyż zainteresowany sąsiad nie zostanie o niej powiadomiony, a sąd w postępowaniu o dział spadku zatwierdzi protokół graniczny, który powstał bez udziału sąsiadującego ze spadkobiercami właściciela działki. Rezultatem może być przesunięcie przez sąsiadów płotu, który istniał od lat.

Pokrzywdzonemu właścicielowi pozostanie wówczas wniesienie do sądu pozwu o naruszenie posiadania, ewentualnie zasiedzenie części użytkowanej w przeszłości działki. Oznacza to koszty i walkę w sądzie o przywrócenie stanu sprzed postawienia przez sąsiada nowego ogrodzenia.

Postępowanie sądowe

W przypadku gdy do ustalenia przebiegu granicy dojdzie na podstawie dowodów lub oświadczenia stron, wówczas wójt (burmistrz, prezydent miasta) wydaje decyzję o rozgraniczeniu nieruchomości. Strona niezadowolona z ustalenia przebiegu granicy może wówczas żądać, w terminie 14 dni od doręczenia jej decyzji, przekazania sprawy sądowi.

W razie sporu co do przebiegu linii granicznych nie ma szansy na zawarcie ugody, jak również nie ma możliwości wydania decyzji rozgraniczeniowej. W takiej sytuacji upoważniony geodeta tymczasowo utrwala punkty graniczne według ostatniego stanu spokojnego posiadania, dokumentów i wskazań stron, oznacza je na szkicu granicznym, sporządza opinię i całość dokumentacji przekazuje właściwemu wójtowi (burmistrzowi, prezydentowi miasta). Organ ten następnie umarza postępowanie administracyjne i przekazuje sprawę z urzędu do rozpatrzenia sądowi.

– Jeżeli zaistniał spór co do przebiegu linii granicznej i nie doszło do zawarcia ugody, jak również w przypadku gdy decyzja rozgraniczeniowa nie została wydana z braku podstaw merytorycznych, a także w przypadku gdy strona nie zgadza się z wydaną decyzją, organ administracyjny przekazuje sprawę do sądu, który dokonuje rozgraniczenia w trybie postępowaniu nieprocesowego – wyjaśnia Anna Oleksiewicz z kancelarii Stopczyk & Mikulski.

Zasiedzenie działki

Ustalenie granic działki nie oznacza, że w przyszłości nie powstanie spór co do przebiegu granicy nieruchomości.

– Wiele zdarzeń o charakterze faktycznym może sprawić, że stan władania gruntami różni się od tytułu prawnego do tego władania – wyjaśnia Artur Kołcz, wspólnik w kancelarii Nowakowski i Wspólnicy.

Przykładem może być długotrwałe faktyczne władanie przygranicznym pasem gruntu, mające cechy posiadania samoistnego. Może ono bowiem prowadzić do zasiedzenia części działki. Rezultatem będzie zmiana granicy.

– Choć przepisy pozwalają na skuteczne ustalenie granicy nieruchomości, to jednak nie mogą stanowić gwarancji, iż ustalony stan nie będzie możliwy do wzruszenia – mówi Artur Kołcz. Tak może się stać w przypadku wystąpienia nowych okoliczności w przyszłości, mających wpływ na inny przebieg granic.

 

Źródło: Dziennik Gazeta Prawna

Właściciel może stracić ziemię na rzecz sąsiada

Rozgraniczanie działek wymaga ostrożnego postępowania ich właścicieli – ostrzegają prawnicy. W trakcie rozprawy granicznej może dojść do ustalenia nowych granic sąsiadujących gruntów. Niestawienie się jednego z właścicieli działek na rozprawę utrudni udowodnienie stanu posiadania.

Właściciele nieruchomości mogą je stracić bez postępowania wywłaszczeniowego i odszkodowania. Nawet, jeżeli są one zabudowane. Wystarczy, że sąsiad będzie chciał na nowo rozgraniczyć działki, a właściciel nie stawi się na rozprawę graniczną na działce. W praktyce sytuacje takie zdarzają się dość często, bo właściciele nieruchomości nie znają przepisów rządzących procedurą rozgraniczania nieruchomości.

– Nigdy nie przypuszczałam, że jedno zaniechanie może spowodować tak dotkliwe skutki. Dwa lata temu zlekceważyłam wezwanie do udziału w rozprawie granicznej. Dziś ponoszę koszty pomocy prawnej, tracę czas i nerwy, a moja działka letniskowa jest kilkadziesiąt metrów mniejsza. Zajęli ją sąsiedzi – skarży się Zuzanna Kwiatkowska z Radomia.

Dodaje, że właśnie wniosła do sądu pozew o przywrócenie posiadania.

Czynności geodety

Wszystkie czynności ustalania przebiegu między sąsiadującymi działkami granic – na wniosek jednego z właścicieli lub gminy – wykonuje geodeta. Postępowanie rozgraniczeniowe prowadzone przez niego ma na celu ustalenie przebiegu granic nieruchomości przez określenie położenia punktów i linii granicznych, utrwalenie ich znakami granicznymi na gruncie oraz sporządzenie odpowiednich dokumentów.

Zanim to się stanie, geodeta wysyła do wszystkich stron listami poleconymi wezwania do stawienia się na gruncie na tak zwaną rozprawę graniczną. Informuje też o skutkach niestawiennictwa. Przebieg granicy ustala się na podstawie zgodnego oświadczenia stron lub jednej z nich, gdy druga w toku postępowania nie składa oświadczenia i nie kwestionuje przebiegu granicy. W razie sporu geodeta nakłania do ugody. Ma ona moc ugody sądowej.

– Niestety, nieusprawiedliwione niestawiennictwo stron nie wstrzymuje czynności geodety, zaś usprawiedliwiona nieobecność strony może wstrzymać czynności, nie dłużej jednak niż na okres miesiąca – tłumaczy Anna Prigan, radca prawny z TGC Corporate Lawyers.

Podkreśla ona, że właściciel nieruchomości, której granice są sporne – swoim brakiem reakcji na wezwanie może doprowadzić do sytuacji, w której zostanie pozbawiony własności części swojej nieruchomości.

– Nieuczestniczący w postępowaniu właściciel może pozostawać w przekonaniu, że nie ma sporu co do przebiegu linii granicznych, gdy tymczasem właściciel działki sąsiadującej może wysuwać tezy przeciwne – mówi Anna Prigan.

W takiej sytuacji jest ryzyko utraty części gruntu.

Nieobecność właściciela

Ratunkiem dla właścicieli, którzy bez wiedzy stracili część swojej nieruchomości, jest postępowanie administracyjne dotyczące rozgraniczenia działek. Mają oni wówczas jeszcze szansę, aby zakwestionować ustalenia protokołu granicznego. Gorzej jest, gdy sprawa trafi od razu do sądu, np. w związku z działem spadku dokonywanym przez współwłaścicieli sąsiedniej nieruchomości. O takiej sprawie można nigdy się nie dowiedzieć, gdyż zainteresowany sąsiad nie zostanie o niej powiadomiony, a sąd w postępowaniu o dział spadku zatwierdzi protokół graniczny, który powstał bez udziału sąsiadującego ze spadkobiercami właściciela działki. Rezultatem może być przesunięcie przez sąsiadów płotu, który istniał od lat.

Pokrzywdzonemu właścicielowi pozostanie wówczas wniesienie do sądu pozwu o naruszenie posiadania, ewentualnie zasiedzenie części użytkowanej w przeszłości działki. Oznacza to koszty i walkę w sądzie o przywrócenie stanu sprzed postawienia przez sąsiada nowego ogrodzenia.

Postępowanie sądowe

W przypadku gdy do ustalenia przebiegu granicy dojdzie na podstawie dowodów lub oświadczenia stron, wówczas wójt (burmistrz, prezydent miasta) wydaje decyzję o rozgraniczeniu nieruchomości. Strona niezadowolona z ustalenia przebiegu granicy może wówczas żądać, w terminie 14 dni od doręczenia jej decyzji, przekazania sprawy sądowi.

W razie sporu co do przebiegu linii granicznych nie ma szansy na zawarcie ugody, jak również nie ma możliwości wydania decyzji rozgraniczeniowej. W takiej sytuacji upoważniony geodeta tymczasowo utrwala punkty graniczne według ostatniego stanu spokojnego posiadania, dokumentów i wskazań stron, oznacza je na szkicu granicznym, sporządza opinię i całość dokumentacji przekazuje właściwemu wójtowi (burmistrzowi, prezydentowi miasta). Organ ten następnie umarza postępowanie administracyjne i przekazuje sprawę z urzędu do rozpatrzenia sądowi.

– Jeżeli zaistniał spór co do przebiegu linii granicznej i nie doszło do zawarcia ugody, jak również w przypadku gdy decyzja rozgraniczeniowa nie została wydana z braku podstaw merytorycznych, a także w przypadku gdy strona nie zgadza się z wydaną decyzją, organ administracyjny przekazuje sprawę do sądu, który dokonuje rozgraniczenia w trybie postępowaniu nieprocesowego – wyjaśnia Anna Oleksiewicz z kancelarii Stopczyk & Mikulski.

Zasiedzenie działki

Ustalenie granic działki nie oznacza, że w przyszłości nie powstanie spór co do przebiegu granicy nieruchomości.

– Wiele zdarzeń o charakterze faktycznym może sprawić, że stan władania gruntami różni się od tytułu prawnego do tego władania – wyjaśnia Artur Kołcz, wspólnik w kancelarii Nowakowski i Wspólnicy.

Przykładem może być długotrwałe faktyczne władanie przygranicznym pasem gruntu, mające cechy posiadania samoistnego. Może ono bowiem prowadzić do zasiedzenia części działki. Rezultatem będzie zmiana granicy.

– Choć przepisy pozwalają na skuteczne ustalenie granicy nieruchomości, to jednak nie mogą stanowić gwarancji, iż ustalony stan nie będzie możliwy do wzruszenia – mówi Artur Kołcz. Tak może się stać w przypadku wystąpienia nowych okoliczności w przyszłości, mających wpływ na inny przebieg granic.

 

Źródło: Dziennik Gazeta Prawna

Tani wykup mieszkań tylko do końca roku

Z końcem roku tracą moc przepisy o tzw. wykupie lokali za symboliczną złotówkę. O wysokości opłat za przekształcenie mieszkań lokatorskich zadecyduje później większość spółdzielców.
Lokatorzy, którzy do tej pory nie nabyli prawa własności do lokali, muszą się śpieszyć. Mają jeszcze kilka miesięcy na złożenie wniosków o uwłaszczenie na dotychczasowych zasadach. 30 grudnia 2009 r. mają wejść w życie przepisy, które pozwolą spółdzielniom na nakładanie dodatkowych opłat za kosztujące dzisiaj średnio kilkadziesiąt złotych przekształcenie mieszkania lokatorskiego we własność hipoteczną.

Wniosek do spółdzielni

Przekształcenie mieszkania spółdzielczego w odrębną własność można podzielić na trzy etapy. W pierwszej kolejności trzeba napisać i złożyć wniosek o przeniesienie własności lokalu siedzibie spółdzielni. Wtedy zarząd spółdzielni musi podjąć (najczęściej już to zrobił) uchwałę określającą przedmiot odrębnej własności w nieruchomości, w której mieszka wnioskodawca. Procedura uwłaszczenia kończy się podpisaniem aktu notarialnego i wpisem nowego właściciela do księgi wieczystej nieruchomości. Spółdzielnia musi to wszystko zrobić w ciągu trzech miesięcy.

Pisemne żądanie lokatora zobowiązuje zarząd do wyliczenia kosztów przekształcenia, a po ich wpłacie – do notarialnego podpisania umowy o wyodrębnienie prawa własności zamiast dotychczasowego prawa lokatorskiego. Jeżeli lokatorskie prawo do mieszkania należy również do współmałżonka, który jest członkiem spółdzielni mieszkaniowej, wniosek o przekształcenie musi być podpisany przez obydwoje małżonków. Spółdzielnia może zastrzec, że nawet jeżeli współmałżonek nie jest jej członkiem, to na wniosku musi on i tak wyrazić zgodę na to przekształcenie.

Ile trzeba zapłacić

Kwota, którą trzeba zapłacić za przekształcenie mieszkania lokatorskiego w odrębną własność, zależy od indywidualnej sytuacji lokatora. Mieszkanie lokatorskie za kilkadziesiąt złotych mogą przekształcić jedynie ci, którzy spłacili zadłużenie związane z budową (uzupełnili wkład budowlany). Do wyodrębnienia konieczna jest także spłata zadłużenia z tytułu bieżących opłat czynszowych. Do nich są zaliczane wszystkie wydatki związane z eksploatacją i utrzymaniem nieruchomości w częściach przypadających na ich lokale, jak również eksploatacją i utrzymaniem nieruchomości stanowiących mienie spółdzielni z innych tytułów (np. dzierżawy gruntu od gminy).

Uwłaszczenie jest warunkowane także zwrotem zobowiązań wobec budżetu państwa w postaci tzw. nominału umorzeń (o ile spółdzielnia korzystała z takich ulg w spłacie kredytu w okresie PRL). W zależności od okresu, kiedy udzielony został taki kredyt, kwota potrzebna do spłaty może mieć różną wysokość. Jeśli miało to miejsce w pierwszej połowie lat 80., może być to kwota rzędu kilkudziesięciu złotych.

Więcej będzie musiało zapłacić około 100 tys. lokatorów, którzy zostali obciążeni kredytem zaciągniętym pomiędzy 1 stycznia 1990 r. a 31 maja 1992 r. Był to okres szalejącej inflacji i PKO BP, u którego większość spółdzielni zaciągnęła kredyty budowlane, podniósł odsetki z kilku procent do blisko 90 proc. w skali roku.

Opłaty w rękach walnych

Zgodnie z wytycznymi Trybunału Konstytucyjnego zawartymi w wyroku z 17 grudnia 2008 r. już niebawem koszty przenoszenia własności lokali spółdzielczych będą zależały od decyzji członków. Przyjęty przez rząd 18 sierpnia 2009 r. projekt nowelizacji ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych przewiduje, że od 30 grudnia 2009 r. walne zgromadzenia będą uprawnione do wprowadzania dodatkowych opłat przy wyodrębnianiu własności mieszkań lokatorskich.

Ustalone przez członków koszty nie będą mogły jednak być dowolne. Ich wysokość nie będzie mogła przekraczać różnicy pomiędzy wartością rynkową lokalu, a zwaloryzowaną wartością wkładu mieszkaniowego lub jego części. Różnica ta miałaby podlegać zmniejszeniu o 50 proc. pomocy uzyskanej ze środków publicznych lub z innych środków, zwaloryzowanej proporcjonalnie do aktualnej wartości mieszkania. Tym samym lokatorzy, którzy w przyszłym roku zdecydują się na przekształcenie mieszkania lokatorskiego w odrębną własność, po wejściu w życie uchwał walnego zgromadzenia będą musieli zapłacić dodatkowo nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych. Z kolei ci, którzy złożą wnioski wcześniej, dostaną własność lokalu, zwracając spółdzielni koszty jego budowy, nominalną kwotę umorzenia państwowego kredytu (od kilku do kilkudziesięciu złotych) i spłacając bieżące zadłużenie czynszowe.

Poparcie 2/3 członków

Uchwała przewidująca dodatkowe opłaty za wykup mieszkań lokatorskich będzie musiała uzyskać poparcie 2/3 członków obecnych na walnym zgromadzeniu. Dokument będzie musiał określać także cele, na jakie będą przeznaczone uzyskane w ten sposób środki – np. fundusz remontowy.

Ostatnim etapem przekształcenia mieszkania spółdzielczego we własność hipoteczną jest podpisanie umowy cywilnoprawnej przed notariuszem. Opłaty notarialne przy przekształceniu wynoszą 1/4 minimalnego wynagrodzenia za pracę. Jest to obecnie 319 zł + 22 proc. VAT (319+70,18 zł) plus koszty odpisów, które zależą od cennika kancelarii. Nowego właściciela czeka także opłata sądowa za założenie księgi wieczystej i wpisanie do niej ustanowionego prawa (260 zł).

Ile może kosztować przekształcenie w 2010 roku

Rynkowa wartość mieszkania lokatorskiego: 270 tys. zł (60 mkw. po cenie 4,5 tys. za mkw.)

Kwota umorzonego kredytu (zwaloryzowana do wartości rynkowej) – 30 proc.

Pełny wkład mieszkaniowy – kolejne 50 proc.*

Dodatkowa opłata, której może zażądać walne zgromadzenie**

– 270 tys. zł x 0,3 x 0,5 = 40, 5 tys zł.

* Jeśli wkład mieszkaniowy nie został w pełni wniesiony, to opłata wzrośnie o 50 proc. niewniesionej, zwaloryzowanej części wkładu.

** Dodatkowa opłata nie dotyczy przekształceń dokonywanych na podstawie ustawy o pomocy państwa (...) przy jednorazowej spłacie kredytu.

Podstawa prawna

Ustawa z 15 grudnia 2000 r. o spółdzielniach mieszkaniowych (Dz.U. z 2003 r. nr 119, poz. 1116 z późn. zm.).

Ustawa z 14 czerwca 2007 r. o zmianie ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych oraz o zmianie niektórych innych ustaw (Dz.U. nr 125, poz. 873).

DGP RADZI

Czy wykupię mieszkanie zakładowe po kosztach

Wynajmowane przeze mnie mieszkanie zostało wybudowane ze środków mojego dawnego zakładu pracy. Po jego likwidacji w 1991 nieodpłatnie nabyła je spółdzielnia. Czy mogę jeszcze złożyć wniosek o jego wykup po kosztach?

Nie Od 27 lipca 2009 r. obowiązuje wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 15 lipca 2009 r. sygn. akt K 64/07 (Dz.U. z 2009 r. nr 117, poz. 988), w którym przepis pozwalający na tańsze nabycie prawa własności spółdzielcom wynajmującym lokale wybudowane niegdyś przez ich zakłady pracy został uznany za niezgodny z prawem. Chodzi o art. 48 ust. 3 ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych. Stanowił on, że jeśli spółdzielnia mieszkaniowa otrzymała takie mieszkanie nieodpłatnie, to wnioskujący o przeniesienie prawa własności najemca powinien pokryć jedynie koszty dokonanych przez spółdzielnię nakładów koniecznych przeznaczonych na utrzymanie budynku, w którym znajduje się ten lokal. Oprócz tego musiał ewentualnie spłacić zadłużenie z tytułu świadczeń wynikających z umowy najmu lokalu.

Czy mogę przekształcić na własnościowe

Chcę przekształcić mieszkanie lokatorskie, jednak nie chcę nabywać odrębnej własności. Czy możliwe jest ustanawianie spółdzielczego własnościowego prawa do lokalu?

Tak Lokatorzy noszący się z zamiarem zmiany statusu prawnego swojego lokalu muszą jednak pamiętać o tym, że od 31 lipca 2007 r. spółdzielnie mogą żądać ustanowienia spółdzielczego własnościowego prawa do lokalu tylko na drodze wyjątku. Mogą to robić z uwagi na nieuregulowaną sytuację prawną gruntu, na którym znajduje się blok z przekształcanym lokalem. Będzie tak, gdy spółdzielnia nie jest właścicielem lub użytkownikiem wieczystym działki albo też nie można ustalić osoby, której przysługują uprawnienia do gruntu. Takiego rodzaju przekształcenie jest możliwe w myśl obowiązujących przepisów do końca 2010 roku, natomiast przygotowana przez rząd nowelizacja ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych proponuje przedłużenie tego okresu do końca 2012 roku.

Podstawa prawna

Ustawa z 15 grudnia 2000 r. o spółdzielniach mieszkaniowych (Dz. U. z 2003 r. nr 119, poz. 1116 z późn. zm.).

Źródło: Dziennik Gazeta Prawna

Tani wykup mieszkań tylko do końca roku

Z końcem roku tracą moc przepisy o tzw. wykupie lokali za symboliczną złotówkę. O wysokości opłat za przekształcenie mieszkań lokatorskich zadecyduje później większość spółdzielców.
Lokatorzy, którzy do tej pory nie nabyli prawa własności do lokali, muszą się śpieszyć. Mają jeszcze kilka miesięcy na złożenie wniosków o uwłaszczenie na dotychczasowych zasadach. 30 grudnia 2009 r. mają wejść w życie przepisy, które pozwolą spółdzielniom na nakładanie dodatkowych opłat za kosztujące dzisiaj średnio kilkadziesiąt złotych przekształcenie mieszkania lokatorskiego we własność hipoteczną.

Wniosek do spółdzielni

Przekształcenie mieszkania spółdzielczego w odrębną własność można podzielić na trzy etapy. W pierwszej kolejności trzeba napisać i złożyć wniosek o przeniesienie własności lokalu siedzibie spółdzielni. Wtedy zarząd spółdzielni musi podjąć (najczęściej już to zrobił) uchwałę określającą przedmiot odrębnej własności w nieruchomości, w której mieszka wnioskodawca. Procedura uwłaszczenia kończy się podpisaniem aktu notarialnego i wpisem nowego właściciela do księgi wieczystej nieruchomości. Spółdzielnia musi to wszystko zrobić w ciągu trzech miesięcy.

Pisemne żądanie lokatora zobowiązuje zarząd do wyliczenia kosztów przekształcenia, a po ich wpłacie – do notarialnego podpisania umowy o wyodrębnienie prawa własności zamiast dotychczasowego prawa lokatorskiego. Jeżeli lokatorskie prawo do mieszkania należy również do współmałżonka, który jest członkiem spółdzielni mieszkaniowej, wniosek o przekształcenie musi być podpisany przez obydwoje małżonków. Spółdzielnia może zastrzec, że nawet jeżeli współmałżonek nie jest jej członkiem, to na wniosku musi on i tak wyrazić zgodę na to przekształcenie.

Ile trzeba zapłacić

Kwota, którą trzeba zapłacić za przekształcenie mieszkania lokatorskiego w odrębną własność, zależy od indywidualnej sytuacji lokatora. Mieszkanie lokatorskie za kilkadziesiąt złotych mogą przekształcić jedynie ci, którzy spłacili zadłużenie związane z budową (uzupełnili wkład budowlany). Do wyodrębnienia konieczna jest także spłata zadłużenia z tytułu bieżących opłat czynszowych. Do nich są zaliczane wszystkie wydatki związane z eksploatacją i utrzymaniem nieruchomości w częściach przypadających na ich lokale, jak również eksploatacją i utrzymaniem nieruchomości stanowiących mienie spółdzielni z innych tytułów (np. dzierżawy gruntu od gminy).

Uwłaszczenie jest warunkowane także zwrotem zobowiązań wobec budżetu państwa w postaci tzw. nominału umorzeń (o ile spółdzielnia korzystała z takich ulg w spłacie kredytu w okresie PRL). W zależności od okresu, kiedy udzielony został taki kredyt, kwota potrzebna do spłaty może mieć różną wysokość. Jeśli miało to miejsce w pierwszej połowie lat 80., może być to kwota rzędu kilkudziesięciu złotych.

Więcej będzie musiało zapłacić około 100 tys. lokatorów, którzy zostali obciążeni kredytem zaciągniętym pomiędzy 1 stycznia 1990 r. a 31 maja 1992 r. Był to okres szalejącej inflacji i PKO BP, u którego większość spółdzielni zaciągnęła kredyty budowlane, podniósł odsetki z kilku procent do blisko 90 proc. w skali roku.

Opłaty w rękach walnych

Zgodnie z wytycznymi Trybunału Konstytucyjnego zawartymi w wyroku z 17 grudnia 2008 r. już niebawem koszty przenoszenia własności lokali spółdzielczych będą zależały od decyzji członków. Przyjęty przez rząd 18 sierpnia 2009 r. projekt nowelizacji ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych przewiduje, że od 30 grudnia 2009 r. walne zgromadzenia będą uprawnione do wprowadzania dodatkowych opłat przy wyodrębnianiu własności mieszkań lokatorskich.

Ustalone przez członków koszty nie będą mogły jednak być dowolne. Ich wysokość nie będzie mogła przekraczać różnicy pomiędzy wartością rynkową lokalu, a zwaloryzowaną wartością wkładu mieszkaniowego lub jego części. Różnica ta miałaby podlegać zmniejszeniu o 50 proc. pomocy uzyskanej ze środków publicznych lub z innych środków, zwaloryzowanej proporcjonalnie do aktualnej wartości mieszkania. Tym samym lokatorzy, którzy w przyszłym roku zdecydują się na przekształcenie mieszkania lokatorskiego w odrębną własność, po wejściu w życie uchwał walnego zgromadzenia będą musieli zapłacić dodatkowo nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych. Z kolei ci, którzy złożą wnioski wcześniej, dostaną własność lokalu, zwracając spółdzielni koszty jego budowy, nominalną kwotę umorzenia państwowego kredytu (od kilku do kilkudziesięciu złotych) i spłacając bieżące zadłużenie czynszowe.

Poparcie 2/3 członków

Uchwała przewidująca dodatkowe opłaty za wykup mieszkań lokatorskich będzie musiała uzyskać poparcie 2/3 członków obecnych na walnym zgromadzeniu. Dokument będzie musiał określać także cele, na jakie będą przeznaczone uzyskane w ten sposób środki – np. fundusz remontowy.

Ostatnim etapem przekształcenia mieszkania spółdzielczego we własność hipoteczną jest podpisanie umowy cywilnoprawnej przed notariuszem. Opłaty notarialne przy przekształceniu wynoszą 1/4 minimalnego wynagrodzenia za pracę. Jest to obecnie 319 zł + 22 proc. VAT (319+70,18 zł) plus koszty odpisów, które zależą od cennika kancelarii. Nowego właściciela czeka także opłata sądowa za założenie księgi wieczystej i wpisanie do niej ustanowionego prawa (260 zł).

Ile może kosztować przekształcenie w 2010 roku

Rynkowa wartość mieszkania lokatorskiego: 270 tys. zł (60 mkw. po cenie 4,5 tys. za mkw.)

Kwota umorzonego kredytu (zwaloryzowana do wartości rynkowej) – 30 proc.

Pełny wkład mieszkaniowy – kolejne 50 proc.*

Dodatkowa opłata, której może zażądać walne zgromadzenie**

– 270 tys. zł x 0,3 x 0,5 = 40, 5 tys zł.

* Jeśli wkład mieszkaniowy nie został w pełni wniesiony, to opłata wzrośnie o 50 proc. niewniesionej, zwaloryzowanej części wkładu.

** Dodatkowa opłata nie dotyczy przekształceń dokonywanych na podstawie ustawy o pomocy państwa (...) przy jednorazowej spłacie kredytu.

Podstawa prawna

Ustawa z 15 grudnia 2000 r. o spółdzielniach mieszkaniowych (Dz.U. z 2003 r. nr 119, poz. 1116 z późn. zm.).

Ustawa z 14 czerwca 2007 r. o zmianie ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych oraz o zmianie niektórych innych ustaw (Dz.U. nr 125, poz. 873).

DGP RADZI

Czy wykupię mieszkanie zakładowe po kosztach

Wynajmowane przeze mnie mieszkanie zostało wybudowane ze środków mojego dawnego zakładu pracy. Po jego likwidacji w 1991 nieodpłatnie nabyła je spółdzielnia. Czy mogę jeszcze złożyć wniosek o jego wykup po kosztach?

Nie Od 27 lipca 2009 r. obowiązuje wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 15 lipca 2009 r. sygn. akt K 64/07 (Dz.U. z 2009 r. nr 117, poz. 988), w którym przepis pozwalający na tańsze nabycie prawa własności spółdzielcom wynajmującym lokale wybudowane niegdyś przez ich zakłady pracy został uznany za niezgodny z prawem. Chodzi o art. 48 ust. 3 ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych. Stanowił on, że jeśli spółdzielnia mieszkaniowa otrzymała takie mieszkanie nieodpłatnie, to wnioskujący o przeniesienie prawa własności najemca powinien pokryć jedynie koszty dokonanych przez spółdzielnię nakładów koniecznych przeznaczonych na utrzymanie budynku, w którym znajduje się ten lokal. Oprócz tego musiał ewentualnie spłacić zadłużenie z tytułu świadczeń wynikających z umowy najmu lokalu.

Czy mogę przekształcić na własnościowe

Chcę przekształcić mieszkanie lokatorskie, jednak nie chcę nabywać odrębnej własności. Czy możliwe jest ustanawianie spółdzielczego własnościowego prawa do lokalu?

Tak Lokatorzy noszący się z zamiarem zmiany statusu prawnego swojego lokalu muszą jednak pamiętać o tym, że od 31 lipca 2007 r. spółdzielnie mogą żądać ustanowienia spółdzielczego własnościowego prawa do lokalu tylko na drodze wyjątku. Mogą to robić z uwagi na nieuregulowaną sytuację prawną gruntu, na którym znajduje się blok z przekształcanym lokalem. Będzie tak, gdy spółdzielnia nie jest właścicielem lub użytkownikiem wieczystym działki albo też nie można ustalić osoby, której przysługują uprawnienia do gruntu. Takiego rodzaju przekształcenie jest możliwe w myśl obowiązujących przepisów do końca 2010 roku, natomiast przygotowana przez rząd nowelizacja ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych proponuje przedłużenie tego okresu do końca 2012 roku.

Podstawa prawna

Ustawa z 15 grudnia 2000 r. o spółdzielniach mieszkaniowych (Dz. U. z 2003 r. nr 119, poz. 1116 z późn. zm.).

Źródło: Dziennik Gazeta Prawna

Nieruchomości: Banki powracają do gry?

Z najnowszej analizy ankiet przeprowadzonych przez Narodowy Bank Polski wśród 30 banków wynika, że w III kwartale banki po raz kolejny zaostrzyły kryteria udzielania kredytów, choć skala zaostrzeń była mniejsza niż w poprzednich kwartałach. Być może to znak, że po okresie silnego ograniczenia akcji kredytowej banki powoli zaczynają powracać do gry. Czekają na to zarówno przedsiębiorcy, jak i klienci indywidualni.
W II połowie 2008 roku utrudnienia na rynku kredytowym, spowodowane zamieszaniem na globalnym rynku finansowym, w znacznej mierze ograniczyły możliwość zakupu mieszkania. Dość gwałtownie wprowadzony wymóg kapitału własnego oraz wnikliwa ocena zdolności kredytowej potencjalnych kredytobiorców odbiły się również na branży deweloperskiej i innych firmach związanych z budownictwem mieszkaniowym.

W 2009 roku banki nadal zachowywały dużą ostrożność w udzielaniu kredytów. Z kwartalnych ankiet NBP wynika, że głównym powodem niechęci rozwoju akcji kredytowej jest niepewność co do przyszłej sytuacji gospodarczej kraju. Jeśli jednak banki, będące podstawowym elementem systemu finansowego, w znacznym stopniu utrudniają dostęp do pieniądza poprzez udzielanie kredytów, to gospodarka nie będzie się intensywniej rozwijała. W szczególności na poprawę klimatu czekają przedsiębiorcy oraz osoby planujące zakup mieszkania.

Jak wynika z ankiety NBP w III kwartale polityka kredytowa została zaostrzona również w przypadku kredytów mieszkaniowych Warto jednak podkreślić, że systematycznie obniża się liczba banków, które zaostrzają warunki przyznawania kredytów mieszkaniowych. Dodatkowo, po raz pierwszy od czterech kwartałów, niektóre banki zdecydowały się na złagodzenie polityki kredytowej.

Coraz więcej banków na nowo zaczyna promować kredyty mieszkaniowe. Starają się przyciągnąć klientów obniżeniem, a nawet zniesieniem prowizji, udzielaniem kredytu na 100% wartości nieruchomości czy dość długim okresem karencji. Banki, po dość długiej przerwie, ponownie zaczynają więc otwierać się na klientów. Nie należy jednak oczekiwać gwałtownego ożywienia w zakresie udzielania kredytów mieszkaniowych, bo nie tak łatwo odejdą w niepamięć niedawne zawirowania na globalnym rynku finansowym. Optymistyczne jest jednak to, że coś w tym segmencie zaczyna się dziać.

Być może w ciągu najbliższych miesięcy będziemy świadkami konkurencyjnej, lecz utrzymanej w granicach rozsądku, walki o klienta. Mijający rok chyba wszystkim kojarzyć się będzie z niezwykłą popularnością kredytów udzielanych w ramach programu rządowego "Rodzina na swoim". Z informacji BGK wynika, że w tym roku udzielono ponad 25,4 tys. kredytów na kwotę ponad 4 mld 377 mln zł, a od początku funkcjonowania programu (styczeń 2007 r.) przyznano ich już ponad 35,6 tys. na łączną kwotę przekraczającą 5 mld 665 mln zł. Może najbliższe miesiące zmienią tę sytuację.

Małgorzata Kędzierska-Urbaniak, analityk rynku nieruchomości

Wynajem.pl

Nieruchomości: Banki powracają do gry?

Z najnowszej analizy ankiet przeprowadzonych przez Narodowy Bank Polski wśród 30 banków wynika, że w III kwartale banki po raz kolejny zaostrzyły kryteria udzielania kredytów, choć skala zaostrzeń była mniejsza niż w poprzednich kwartałach. Być może to znak, że po okresie silnego ograniczenia akcji kredytowej banki powoli zaczynają powracać do gry. Czekają na to zarówno przedsiębiorcy, jak i klienci indywidualni.
W II połowie 2008 roku utrudnienia na rynku kredytowym, spowodowane zamieszaniem na globalnym rynku finansowym, w znacznej mierze ograniczyły możliwość zakupu mieszkania. Dość gwałtownie wprowadzony wymóg kapitału własnego oraz wnikliwa ocena zdolności kredytowej potencjalnych kredytobiorców odbiły się również na branży deweloperskiej i innych firmach związanych z budownictwem mieszkaniowym.

W 2009 roku banki nadal zachowywały dużą ostrożność w udzielaniu kredytów. Z kwartalnych ankiet NBP wynika, że głównym powodem niechęci rozwoju akcji kredytowej jest niepewność co do przyszłej sytuacji gospodarczej kraju. Jeśli jednak banki, będące podstawowym elementem systemu finansowego, w znacznym stopniu utrudniają dostęp do pieniądza poprzez udzielanie kredytów, to gospodarka nie będzie się intensywniej rozwijała. W szczególności na poprawę klimatu czekają przedsiębiorcy oraz osoby planujące zakup mieszkania.

Jak wynika z ankiety NBP w III kwartale polityka kredytowa została zaostrzona również w przypadku kredytów mieszkaniowych Warto jednak podkreślić, że systematycznie obniża się liczba banków, które zaostrzają warunki przyznawania kredytów mieszkaniowych. Dodatkowo, po raz pierwszy od czterech kwartałów, niektóre banki zdecydowały się na złagodzenie polityki kredytowej.

Coraz więcej banków na nowo zaczyna promować kredyty mieszkaniowe. Starają się przyciągnąć klientów obniżeniem, a nawet zniesieniem prowizji, udzielaniem kredytu na 100% wartości nieruchomości czy dość długim okresem karencji. Banki, po dość długiej przerwie, ponownie zaczynają więc otwierać się na klientów. Nie należy jednak oczekiwać gwałtownego ożywienia w zakresie udzielania kredytów mieszkaniowych, bo nie tak łatwo odejdą w niepamięć niedawne zawirowania na globalnym rynku finansowym. Optymistyczne jest jednak to, że coś w tym segmencie zaczyna się dziać.

Być może w ciągu najbliższych miesięcy będziemy świadkami konkurencyjnej, lecz utrzymanej w granicach rozsądku, walki o klienta. Mijający rok chyba wszystkim kojarzyć się będzie z niezwykłą popularnością kredytów udzielanych w ramach programu rządowego "Rodzina na swoim". Z informacji BGK wynika, że w tym roku udzielono ponad 25,4 tys. kredytów na kwotę ponad 4 mld 377 mln zł, a od początku funkcjonowania programu (styczeń 2007 r.) przyznano ich już ponad 35,6 tys. na łączną kwotę przekraczającą 5 mld 665 mln zł. Może najbliższe miesiące zmienią tę sytuację.

Małgorzata Kędzierska-Urbaniak, analityk rynku nieruchomości

Wynajem.pl

Zmiany w opodatkowaniu najmu mieszkań

Ministerstwo Infrastruktury przygotowało projekt wprowadzający konstrukcję najmu okazjonalnego, co pozwoli na szereg usprawnień dla rynku najmu mieszkań – pisze „Rzeczpospolita”.
Jak czytamy dalej, projekt ustawy wprowadza między innymi zmiany w opodatkowaniu najmu lokali mieszkalnych. Dziś właściciel wynajmujący mieszkanie ma do wyboru dwa rodzaje opodatkowania. Może wybrać ryczałt lub rozliczać się według skali. Jeśli zdecyduje się na ryczałt, będzie musiał odprowadzać 8,5 proc. podatku od przychodów. Tak opodatkować może tylko równowartość pierwszych 4 tys. euro w roku podatkowym. Jeśli zarobi więcej, musi odprowadzić 20 proc. podatku od nadwyżki.

Po zmianach przepisów sytuacja ma być dużo prostsza. Ujednoliceniu ulegnie ryczałtowa stawka 8,5 proc. od przychodów, niezależnie od tego, ile zarobimy. Płaska stawka będzie obowiązywała nie tylko tych, którzy zdecydują się na zastosowanie konstrukcji najmu okazjonalnego, ale wszystkich, którzy wynajmują mieszkania w dowolnej formie i do 20 stycznia (lub do dnia uzyskania pierwszego przychodu, jeśli najem rozpoczyna się w trakcie roku) zgłoszą do urzędu skarbowego wybór takiej formy – dodaje dziennik.

 

Źródło: „Rzeczpospolita” 9.11.2009,   12.11.2009

Zmiany w opodatkowaniu najmu mieszkań

Ministerstwo Infrastruktury przygotowało projekt wprowadzający konstrukcję najmu okazjonalnego, co pozwoli na szereg usprawnień dla rynku najmu mieszkań – pisze „Rzeczpospolita”.
Jak czytamy dalej, projekt ustawy wprowadza między innymi zmiany w opodatkowaniu najmu lokali mieszkalnych. Dziś właściciel wynajmujący mieszkanie ma do wyboru dwa rodzaje opodatkowania. Może wybrać ryczałt lub rozliczać się według skali. Jeśli zdecyduje się na ryczałt, będzie musiał odprowadzać 8,5 proc. podatku od przychodów. Tak opodatkować może tylko równowartość pierwszych 4 tys. euro w roku podatkowym. Jeśli zarobi więcej, musi odprowadzić 20 proc. podatku od nadwyżki.

Po zmianach przepisów sytuacja ma być dużo prostsza. Ujednoliceniu ulegnie ryczałtowa stawka 8,5 proc. od przychodów, niezależnie od tego, ile zarobimy. Płaska stawka będzie obowiązywała nie tylko tych, którzy zdecydują się na zastosowanie konstrukcji najmu okazjonalnego, ale wszystkich, którzy wynajmują mieszkania w dowolnej formie i do 20 stycznia (lub do dnia uzyskania pierwszego przychodu, jeśli najem rozpoczyna się w trakcie roku) zgłoszą do urzędu skarbowego wybór takiej formy – dodaje dziennik.

 

Źródło: „Rzeczpospolita” 9.11.2009,   12.11.2009

Nieruchomości: Najwyższy miesięczny spadek stóp kapitalizacji w Wielkiej Brytanii

Wzrost rywalizacji wśród inwestorów o ograniczone zasoby nieruchomości komercyjnych najwyższej jakości w Londynie wywarł znaczną presję na stopy kapitalizacji, które w efekcie odnotowały w październiku największy przynajmniej od 1993 r. miesięczny spadek o 35 punktów bazowych.
Jak podaje firma Cushman & Wakefield w listopadowym raporcie Business Briefing dotyczącym rynku inwestycji w nieruchomości w Wielkiej Brytanii średnie stopy kapitalizacji we wszystkich sektorach wynoszą obecnie 6,58% (o 83 pb mniej niż w marcu). Z 25 głównych segmentów rynku objętych badaniem 21 wykazało tendencję spadkową.

Wśród  inwestorów krajowych i zagranicznych panuje pełna zgodność co do tego, że obecnie rynek nieruchomości komercyjnych w Wielkiej Brytanii w ujęciu historycznym oferuje dobrą wartość, choć pozyskanie najlepszych nieruchomości po dobrej cenie na tym najbardziej ustabilizowanym i najlepiej rozwiniętym rynku w Europie, może napotkać na spore trudności.

Brak zasobów jednak negatywnie wpływa na poziom aktywności i jest raczej mało prawdopodobne, żeby na rynku w krótkim terminie nastąpił wyraźny wzrost podaży.

Od początku drugiej połowy roku rynek nieruchomości przemysłowych i magazynowych odnotowuje najsilniejszą kompresję stóp kapitalizacji w ujęciu ogólnym (spadek średniej wyjściowej stopy kapitalizacji o 123 pb). Jednak to sektor handlowy zajmuje najmocniejszą pozycję, szczególnie w segmencie magazynów handlowych, gdzie na skutek ostrej konkurencji tylko w samym październiku stopy spadły o 85 pb. Na rynku handlowym ogółem w październiku zaobserwowano spadek o 48 pb, co oznacza łączny spadek od najwyższego poziomu z marca o 108 pb – dla wartości kapitału oznacza to wzrost o 16%. Stopy kapitalizacji za powierzchnie biurowe w tym samym okresie spadły o 44 pb, w tym w październiku o 15 pb. 

David Erwin, szef grupy rynków kapitałowych firmy Cushman & Wakefield, powiedział: „Wygląda na to, że inwestorzy skłonni są postrzegać rok 2009 jako okres najniższych w ujęciu historycznym cen. Nie należy się więc dziwić wzmożonej aktywności kupujących, którzy chcą mieć pewność, że nie przegapili korzystnych okazji kupna. Jednak, biorąc pod uwagę realny niedobór zasobów dobrej jakości, niektórzy komentatorzy zaczynają wyrażać swoje obawy, że takie podejście może doprowadzić do powstania kolejnej bańki spekulacyjnej.  Nie pozostaje nam jednak nic innego, jak czekać na rozwój wypadków. Choć trudno zaprzeczyć, że dla sprzedających, zdających sobie sprawę, że obecna sytuacja nie potrwa długo, nadszedł najlepszy czas na przetestowanie rynku. Jeśli podaż nieruchomości nie wzrośnie, nie ma co liczyć na powrót równowagi rynkowej – sytuację może zmienić decyzja banków o otwarciu swoich zasobów”.

David Hutchings, szef europejskiego działu badań firmy Cushman & Wakefield, powiedział: „Dla nabywców kapitałowych poziom stóp kapitalizacji, nawet przy ich dalszym spadku, nadal będzie postrzegany jako atrakcyjny w porównaniu do stopy zwrotu z obligacji. Należy jednak zauważyć, że jest to możliwe jedynie w sytuacji pewnego dochodu lub gdy wartość nieruchomości w średnim okresie stwarza możliwość stabilnego wzrostu.    Największe zagrożenie nie leży więc w zbyt szybkiej zmianie cen za najlepsze nieruchomości, ale w znacznym poszerzaniu granic tolerancji na ryzyko oraz zbyt optymistycznym podejściu do możliwości powrotu ożywienia na rynek najmu”.

Cushman & Wakefield

gk

 
inwestycje.pl

Nieruchomości: Najwyższy miesięczny spadek stóp kapitalizacji w Wielkiej Brytanii

Wzrost rywalizacji wśród inwestorów o ograniczone zasoby nieruchomości komercyjnych najwyższej jakości w Londynie wywarł znaczną presję na stopy kapitalizacji, które w efekcie odnotowały w październiku największy przynajmniej od 1993 r. miesięczny spadek o 35 punktów bazowych.
Jak podaje firma Cushman & Wakefield w listopadowym raporcie Business Briefing dotyczącym rynku inwestycji w nieruchomości w Wielkiej Brytanii średnie stopy kapitalizacji we wszystkich sektorach wynoszą obecnie 6,58% (o 83 pb mniej niż w marcu). Z 25 głównych segmentów rynku objętych badaniem 21 wykazało tendencję spadkową.

Wśród  inwestorów krajowych i zagranicznych panuje pełna zgodność co do tego, że obecnie rynek nieruchomości komercyjnych w Wielkiej Brytanii w ujęciu historycznym oferuje dobrą wartość, choć pozyskanie najlepszych nieruchomości po dobrej cenie na tym najbardziej ustabilizowanym i najlepiej rozwiniętym rynku w Europie, może napotkać na spore trudności.

Brak zasobów jednak negatywnie wpływa na poziom aktywności i jest raczej mało prawdopodobne, żeby na rynku w krótkim terminie nastąpił wyraźny wzrost podaży.

Od początku drugiej połowy roku rynek nieruchomości przemysłowych i magazynowych odnotowuje najsilniejszą kompresję stóp kapitalizacji w ujęciu ogólnym (spadek średniej wyjściowej stopy kapitalizacji o 123 pb). Jednak to sektor handlowy zajmuje najmocniejszą pozycję, szczególnie w segmencie magazynów handlowych, gdzie na skutek ostrej konkurencji tylko w samym październiku stopy spadły o 85 pb. Na rynku handlowym ogółem w październiku zaobserwowano spadek o 48 pb, co oznacza łączny spadek od najwyższego poziomu z marca o 108 pb – dla wartości kapitału oznacza to wzrost o 16%. Stopy kapitalizacji za powierzchnie biurowe w tym samym okresie spadły o 44 pb, w tym w październiku o 15 pb. 

David Erwin, szef grupy rynków kapitałowych firmy Cushman & Wakefield, powiedział: „Wygląda na to, że inwestorzy skłonni są postrzegać rok 2009 jako okres najniższych w ujęciu historycznym cen. Nie należy się więc dziwić wzmożonej aktywności kupujących, którzy chcą mieć pewność, że nie przegapili korzystnych okazji kupna. Jednak, biorąc pod uwagę realny niedobór zasobów dobrej jakości, niektórzy komentatorzy zaczynają wyrażać swoje obawy, że takie podejście może doprowadzić do powstania kolejnej bańki spekulacyjnej.  Nie pozostaje nam jednak nic innego, jak czekać na rozwój wypadków. Choć trudno zaprzeczyć, że dla sprzedających, zdających sobie sprawę, że obecna sytuacja nie potrwa długo, nadszedł najlepszy czas na przetestowanie rynku. Jeśli podaż nieruchomości nie wzrośnie, nie ma co liczyć na powrót równowagi rynkowej – sytuację może zmienić decyzja banków o otwarciu swoich zasobów”.

David Hutchings, szef europejskiego działu badań firmy Cushman & Wakefield, powiedział: „Dla nabywców kapitałowych poziom stóp kapitalizacji, nawet przy ich dalszym spadku, nadal będzie postrzegany jako atrakcyjny w porównaniu do stopy zwrotu z obligacji. Należy jednak zauważyć, że jest to możliwe jedynie w sytuacji pewnego dochodu lub gdy wartość nieruchomości w średnim okresie stwarza możliwość stabilnego wzrostu.    Największe zagrożenie nie leży więc w zbyt szybkiej zmianie cen za najlepsze nieruchomości, ale w znacznym poszerzaniu granic tolerancji na ryzyko oraz zbyt optymistycznym podejściu do możliwości powrotu ożywienia na rynek najmu”.

Cushman & Wakefield

gk

 
inwestycje.pl

Rentowność najmu taka jak obligacji

Ponieważ oprocentowanie lokat i obligacji detalicznych spadało w ostatnim czasie, zakup mieszkania pod wynajem zaczyna prezentować się jako bardziej opłacalna inwestycja.
O ile już przed miesiącem informowaliśmy – na podstawie dokonanych porównań – że zakup mieszkania za gotówkę i jego wynajem może przynieść wyższe dochody niż inwestycja w lokatę bankową, to analizując dane z października można wskazać także na przewagę tego typu inwestycji nad zakupem 10-letnich (a więc najwyżej oprocentowanych) obligacji skarbowych.

Przypomnijmy, że do naszych wyliczeń bierzemy pod uwagę medianę cen transakcyjnych w największych miastach Polski (uzyskane na podstawie transakcji dokonanych przez klientów Open Finance, Home Brokera i Dom Banku) oraz średnie stawki na rynku najmu mieszkań w tych miastach (uzyskanych z serwisu Oferty.net), przy czym uzyskaną średnią obniżyliśmy o 5 proc. (zakładając, że przeciętnie tyle udaje się zbić w procesie negocjacji najemcom). Oto efekty tych obliczeń:
 

W porównaniu do poprzedniego miesiąca wyraźnie wzrosły średnie stawki najmu w Gdańsku i Gdyni, co może być efektem wejścia na ten rynek większej liczby lokali o wyższym standardzie lub wycofania oferty przeznaczonej dla studentów. Jednak w większości pozostałych miast zakończenie „okresu studenckiego” nie spowodowało tym razem wzrostu stawek lecz ich spadek. Niewynajęte mieszkania szukają najemców kusząc ich niższymi cenami.

Ze względu na wskazanie znacznego wzrostu rentowności wynajmu w Trójmieście, średnia jest znacząco podniesiona. Bez udziału Gdańska byłoby to odpowiednio 5,47 i 4,93 proc. Rentowność najmu na tle inwestycji w lokaty i obligacje prezentujemy poniżej (właśnie z pominięciem wpływu Gdańska na średnią).
 

Łatwo się zorientować, że ze względu na różnice w opodatkowaniu (zyski z lokat i obligacji oprocentowane są podatkiem ryczałtowym 19 proc., a przychody z najmu podatkiem ryczałtowym 8,5 proc. od 2010 r.), mimo porównywalnej rentowności brutto, po odliczeniu podatku to inwestycja w mieszkanie pod wynajem przynosi wyższy dochód niż lokata. Jednak co ważniejsze, w niektórych miastach jest to też rentowność wyższa niż z 10-letniej obligacji skarbowej, co jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się niemożliwe do osiągnięcia. Warto jednak odnotować, że od listopada oferta Ministerstwa Finansów w kwestii oprocentowania obligacji skarbowych uległa pogorszeniu (w okresie dłuższym niż pierwszego roku), stąd też wyraźna zmiana w porównaniu rentowności obydwu inwestycji.

Naturalnie należy też pamiętać, że na rentowność inwestycji w mieszkania wpływają też inne czynniki, a w szczególności zmiana wartości nieruchomości, okresy przestoju czy konieczność przeprowadzania okresowych remontów, a przedstawione wyliczenia mają charakter statystyczny. W rzeczywistości rentowność najmu może być zarówno wyższa, jak i niższa od przedstawionej powyżej średniej.

Emil Szweda, Open Finance

jn

Źródło: inwestycje.pl

Rentowność najmu taka jak obligacji

Ponieważ oprocentowanie lokat i obligacji detalicznych spadało w ostatnim czasie, zakup mieszkania pod wynajem zaczyna prezentować się jako bardziej opłacalna inwestycja.
O ile już przed miesiącem informowaliśmy – na podstawie dokonanych porównań – że zakup mieszkania za gotówkę i jego wynajem może przynieść wyższe dochody niż inwestycja w lokatę bankową, to analizując dane z października można wskazać także na przewagę tego typu inwestycji nad zakupem 10-letnich (a więc najwyżej oprocentowanych) obligacji skarbowych.

Przypomnijmy, że do naszych wyliczeń bierzemy pod uwagę medianę cen transakcyjnych w największych miastach Polski (uzyskane na podstawie transakcji dokonanych przez klientów Open Finance, Home Brokera i Dom Banku) oraz średnie stawki na rynku najmu mieszkań w tych miastach (uzyskanych z serwisu Oferty.net), przy czym uzyskaną średnią obniżyliśmy o 5 proc. (zakładając, że przeciętnie tyle udaje się zbić w procesie negocjacji najemcom). Oto efekty tych obliczeń:
 

W porównaniu do poprzedniego miesiąca wyraźnie wzrosły średnie stawki najmu w Gdańsku i Gdyni, co może być efektem wejścia na ten rynek większej liczby lokali o wyższym standardzie lub wycofania oferty przeznaczonej dla studentów. Jednak w większości pozostałych miast zakończenie „okresu studenckiego” nie spowodowało tym razem wzrostu stawek lecz ich spadek. Niewynajęte mieszkania szukają najemców kusząc ich niższymi cenami.

Ze względu na wskazanie znacznego wzrostu rentowności wynajmu w Trójmieście, średnia jest znacząco podniesiona. Bez udziału Gdańska byłoby to odpowiednio 5,47 i 4,93 proc. Rentowność najmu na tle inwestycji w lokaty i obligacje prezentujemy poniżej (właśnie z pominięciem wpływu Gdańska na średnią).
 

Łatwo się zorientować, że ze względu na różnice w opodatkowaniu (zyski z lokat i obligacji oprocentowane są podatkiem ryczałtowym 19 proc., a przychody z najmu podatkiem ryczałtowym 8,5 proc. od 2010 r.), mimo porównywalnej rentowności brutto, po odliczeniu podatku to inwestycja w mieszkanie pod wynajem przynosi wyższy dochód niż lokata. Jednak co ważniejsze, w niektórych miastach jest to też rentowność wyższa niż z 10-letniej obligacji skarbowej, co jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się niemożliwe do osiągnięcia. Warto jednak odnotować, że od listopada oferta Ministerstwa Finansów w kwestii oprocentowania obligacji skarbowych uległa pogorszeniu (w okresie dłuższym niż pierwszego roku), stąd też wyraźna zmiana w porównaniu rentowności obydwu inwestycji.

Naturalnie należy też pamiętać, że na rentowność inwestycji w mieszkania wpływają też inne czynniki, a w szczególności zmiana wartości nieruchomości, okresy przestoju czy konieczność przeprowadzania okresowych remontów, a przedstawione wyliczenia mają charakter statystyczny. W rzeczywistości rentowność najmu może być zarówno wyższa, jak i niższa od przedstawionej powyżej średniej.

Emil Szweda, Open Finance

jn

Źródło: inwestycje.pl

Rynek logistyczny Anno Domini 2009

Osławiony kryzys na rynku nieruchomości nie oszczędził też w tym roku sektora logistycznego. Wielcy operatorzy ku zadowoleniu wszystkich od 2-3 lat realizowali profesjonalne parki magazynowe, w co raz to lepszych lokalizacjach. Wszystkim wydawało się, że nic nie zakłóci tego procesu. Nawet opieszałe inwestycje infrastruktury drogowej nie stanowiły tu zagrożenia. Inwestycje w logistykę to przecież projekty wieloletnie nastawione nie tylko na obsługę rynku krajowego.
Jednak kryzys gospodarczy dotknął i ten sektor, przykro jest patrzeć jadąc przez Polskę na liczne bilbordy zapraszające do wynajęcia powierzchni magazynowej w nowo wybudowanych obiektach. Jest ich, co raz więcej i to nawet u światowych potentatów tego rynku. Wielu z inwestorów wystawiło też tereny oraz gotowe obiekty na sprzedaż, niestety i tu rynek na razie nie znalazł odbiorców na takie nieruchomości.

W skrytości ducha wierzyłem, że recesja, która ogarnęła rynek mieszkaniowy nie przeszkodzi w rozwoju segmentu komercyjnego. Niestety ucierpiały nie tylko projekty mieszkaniowe czy logistyczne. Galerie handlowe ledwo wiążą koniec z końcem czekając niecierpliwie na przedświąteczny szał zakupów, który choć trochę poprawi rentowność. Nie najlepiej wygląda też sektor produkcyjny projekty powstawały głównie w strefach ekonomicznych ze względu na możliwe do uzyskania oszczędności. Przedsiębiorcy głownie nastawili się w tym roku na przetrwanie, redukcje kosztów i optymalizacje zatrudnienia.

Od lat twierdzę, że rynek nieruchomości jest zwierciadłem gospodarki. Niestety mijający rok potwierdza tylko tą tezę i obawiam się, że w 2010 r. gospodarka ciągle będzie w trendzie spadkowym mimo optymistycznych prognoz politycznych.
Tomasz  Błeszyński
Doradca Rynku Nieruchomości

an
Źródło: inwestycje.pl

Rynek logistyczny Anno Domini 2009

Osławiony kryzys na rynku nieruchomości nie oszczędził też w tym roku sektora logistycznego. Wielcy operatorzy ku zadowoleniu wszystkich od 2-3 lat realizowali profesjonalne parki magazynowe, w co raz to lepszych lokalizacjach. Wszystkim wydawało się, że nic nie zakłóci tego procesu. Nawet opieszałe inwestycje infrastruktury drogowej nie stanowiły tu zagrożenia. Inwestycje w logistykę to przecież projekty wieloletnie nastawione nie tylko na obsługę rynku krajowego.
Jednak kryzys gospodarczy dotknął i ten sektor, przykro jest patrzeć jadąc przez Polskę na liczne bilbordy zapraszające do wynajęcia powierzchni magazynowej w nowo wybudowanych obiektach. Jest ich, co raz więcej i to nawet u światowych potentatów tego rynku. Wielu z inwestorów wystawiło też tereny oraz gotowe obiekty na sprzedaż, niestety i tu rynek na razie nie znalazł odbiorców na takie nieruchomości.

W skrytości ducha wierzyłem, że recesja, która ogarnęła rynek mieszkaniowy nie przeszkodzi w rozwoju segmentu komercyjnego. Niestety ucierpiały nie tylko projekty mieszkaniowe czy logistyczne. Galerie handlowe ledwo wiążą koniec z końcem czekając niecierpliwie na przedświąteczny szał zakupów, który choć trochę poprawi rentowność. Nie najlepiej wygląda też sektor produkcyjny projekty powstawały głównie w strefach ekonomicznych ze względu na możliwe do uzyskania oszczędności. Przedsiębiorcy głownie nastawili się w tym roku na przetrwanie, redukcje kosztów i optymalizacje zatrudnienia.

Od lat twierdzę, że rynek nieruchomości jest zwierciadłem gospodarki. Niestety mijający rok potwierdza tylko tą tezę i obawiam się, że w 2010 r. gospodarka ciągle będzie w trendzie spadkowym mimo optymistycznych prognoz politycznych.
Tomasz  Błeszyński
Doradca Rynku Nieruchomości

an
Źródło: inwestycje.pl

Rewolucja w mieszkaniówce?

Domy budowane na zamówienie są tańsze, ponieważ nie obciążone są kosztami promocji, a także kosztami długiej budowy. Z tego typu rozwiązań od lat korzysta amerykański rynek nieruchomości.
Klienci, także ci ceniący sobie jakość i dobrą architekturę, coraz częściej poszukują alternatyw dla domów i mieszkań wystawionych na rynku pierwotnym. Jednym z rozwiązań, które zyskuje na popularności jest budowanie domów i mieszkań na zamówienie o jakości porównywalnej z ofertami na rynku pierwotnym, z przystępną ceną jak z rynku wtórnego. Dziś dostępne nad Wisłą technologie budowy na zamówienie – m.in. technologia stalowa pozwalają na budowę apartamentu nawet w 3 miesiące, zmniejszając koszty nawet o połowę. Jak zapewniają przedstawiciele firm specjalizujących się w tego typu realizacjach – w najbliższych miesiącach czeka nas prawdziwa rewolucja w mieszkaniówce.



Ekonomiczna inwestycja


W Mikołowie w województwie Śląskim już wkrótce stanie budynek mieszkalny o łącznej powierzchni 160 metrów kw. Całość będzie składać się z 2 apartamentów: na parterze i na I piętrze, każdy o powierzchni 80 metrów kw. plus ponad 100 metrowe ogrody. Każde z mieszkań posiada 2 miejsca parkingowe. Mieszkańcy na własne życzenie będą mogli także zdecydować się na garaż.

Podobne inwestycje powstaną w Mysłowicach i Katowicach. Każda z nich zostanie zrealizowana w niecałe 4 miesiące, w 100% w nowoczesnej, energooszczędnej technologii Sunday system.  Ceny tych lokali, budowanych w tempie ekspresowym mają zaczynać się już od 3100 zł za m2 za apartament w stanie  deweloperskim. To nawet kilka razy mniej niż dotychczas za apartament na rynku pierwotnym. Skąd te różnice w cenie i czasie realizacji?

Jak tłumaczy Michał Bacia - właściciel firmy Pozytywnie Zbudowany - to wszystko zasługa ekonomicznej technologii oraz sposobu podejścia do budowy. - Każdy z projektowanych domów  budowany jest w 100% na zamówienie klienta i za jego pieniądze. To klient wybiera projekt, wskazuje także działkę, na której chce, aby powstało jego M, sam podejmuje decyzje dotyczące zastosowanych materiałów, dobieranych także do budżetu.



Dlaczego płacimy mniej?

Niską cenę mieszkań uzyskano dzięki rezygnacji z długofalowej promocji i kampanii reklamowej, minimalizacji kosztów finansowania inwestycji, oraz krótkiemu czasowi realizacji, co ogranicza koszty stałe inwestycji. Pozostają tylko koszty budowy i ziemi. To nowatorskie podejście do inwestycji deweloperskich oznacza znaczne oszczędności dla klientów i pozwala zachować wysoką jakość wykonania budynków. Swoim standardem - jak podkreślają przedstawiciele firmy Pozytywnie Zbudowany - domy takie nie odbiegają w niczym od inwestycji deweloperskich. – Wszystko zależy od zasobności portfela klienta. To do jego możliwości dostosowywana jest jakość materiałów, projekt, niestandardowe rozwiązania architektoniczne – mówi Bacia. 

To, co wyróżnia te domy pod względem standardu to ich energooszczędność. Na życzenie klienta dom taki może spełniać nawet wymagania budynku pasywnego, co oznacza przynajmniej czterokrotnie niższe zużycie energii niż w budownictwie standardowym.

Domy dla tych co płacą z kredytu

 -– wyjaśnia Bacia. Przystępne cenowo mieszkanie, na przykład z ogrodem jest propozycją głównie dla rodzin z małymi dziećmi. Drugą największą grupą klientów są osoby, które z różnych względów zamieniają swój duży dom na mniejsze lokum i nie chcą tracić komfortu jaki daje własny kawałek ziemi. To  przede wszystkim propozycją dla osób, które cenią sobie jakość, wiedzą czego chcą, a jednocześnie chcą racjonalnie podejść do kosztów swojej inwestycji

Nie bez znaczenia jest także czas realizacji inwestycji oraz praktycznie całkowity brak ryzyka.  Ważne jest to zwłaszcza dla rodzin i młodych małżeństwo o ograniczonym budżecie. – Domy w technologii Sunday system powstają nawet w 3 miesiące. Jest to komfortowe rozwiązanie zwłaszcza dla osób, które finansują zakup domu z kredytu, bo mogą szybko wprowadzić się do zakupionej inwestycji – wyjaśnia Bacia. –  Dodatkowo wybór domu budowanego w tej technologii chroni nas także przed wzrostem kosztów w trakcie realizacji inwestycji. Tutaj mamy przewidywalną budowę oraz z góry zaplanowane koszty, które klient zna doskonale – dodaje.

Czy to już rewolucja?

- Podobno jedna jaskółka wiosny nie czyni, widać jednak, że okres dekoniunktury zmusił deweloperów do zmiany strategii realizacji projektów mieszkaniowych. Najważniejsze przestały być wizje architektów czy wymogi rentowności inwestycji stawiane przez banki. Na pierwszym miejscu stawiane są  wreszcie wymagania klientów, takie jak zasobność ich portfeli czy komfort i ekonomia codziennej eksploatacji – ocenia Bacia.

Źródło: Pozytywnie Zbudowany

an

Rewolucja w mieszkaniówce?

Domy budowane na zamówienie są tańsze, ponieważ nie obciążone są kosztami promocji, a także kosztami długiej budowy. Z tego typu rozwiązań od lat korzysta amerykański rynek nieruchomości.
Klienci, także ci ceniący sobie jakość i dobrą architekturę, coraz częściej poszukują alternatyw dla domów i mieszkań wystawionych na rynku pierwotnym. Jednym z rozwiązań, które zyskuje na popularności jest budowanie domów i mieszkań na zamówienie o jakości porównywalnej z ofertami na rynku pierwotnym, z przystępną ceną jak z rynku wtórnego. Dziś dostępne nad Wisłą technologie budowy na zamówienie – m.in. technologia stalowa pozwalają na budowę apartamentu nawet w 3 miesiące, zmniejszając koszty nawet o połowę. Jak zapewniają przedstawiciele firm specjalizujących się w tego typu realizacjach – w najbliższych miesiącach czeka nas prawdziwa rewolucja w mieszkaniówce.



Ekonomiczna inwestycja


W Mikołowie w województwie Śląskim już wkrótce stanie budynek mieszkalny o łącznej powierzchni 160 metrów kw. Całość będzie składać się z 2 apartamentów: na parterze i na I piętrze, każdy o powierzchni 80 metrów kw. plus ponad 100 metrowe ogrody. Każde z mieszkań posiada 2 miejsca parkingowe. Mieszkańcy na własne życzenie będą mogli także zdecydować się na garaż.

Podobne inwestycje powstaną w Mysłowicach i Katowicach. Każda z nich zostanie zrealizowana w niecałe 4 miesiące, w 100% w nowoczesnej, energooszczędnej technologii Sunday system.  Ceny tych lokali, budowanych w tempie ekspresowym mają zaczynać się już od 3100 zł za m2 za apartament w stanie  deweloperskim. To nawet kilka razy mniej niż dotychczas za apartament na rynku pierwotnym. Skąd te różnice w cenie i czasie realizacji?

Jak tłumaczy Michał Bacia - właściciel firmy Pozytywnie Zbudowany - to wszystko zasługa ekonomicznej technologii oraz sposobu podejścia do budowy. - Każdy z projektowanych domów  budowany jest w 100% na zamówienie klienta i za jego pieniądze. To klient wybiera projekt, wskazuje także działkę, na której chce, aby powstało jego M, sam podejmuje decyzje dotyczące zastosowanych materiałów, dobieranych także do budżetu.



Dlaczego płacimy mniej?

Niską cenę mieszkań uzyskano dzięki rezygnacji z długofalowej promocji i kampanii reklamowej, minimalizacji kosztów finansowania inwestycji, oraz krótkiemu czasowi realizacji, co ogranicza koszty stałe inwestycji. Pozostają tylko koszty budowy i ziemi. To nowatorskie podejście do inwestycji deweloperskich oznacza znaczne oszczędności dla klientów i pozwala zachować wysoką jakość wykonania budynków. Swoim standardem - jak podkreślają przedstawiciele firmy Pozytywnie Zbudowany - domy takie nie odbiegają w niczym od inwestycji deweloperskich. – Wszystko zależy od zasobności portfela klienta. To do jego możliwości dostosowywana jest jakość materiałów, projekt, niestandardowe rozwiązania architektoniczne – mówi Bacia. 

To, co wyróżnia te domy pod względem standardu to ich energooszczędność. Na życzenie klienta dom taki może spełniać nawet wymagania budynku pasywnego, co oznacza przynajmniej czterokrotnie niższe zużycie energii niż w budownictwie standardowym.

Domy dla tych co płacą z kredytu

 -– wyjaśnia Bacia. Przystępne cenowo mieszkanie, na przykład z ogrodem jest propozycją głównie dla rodzin z małymi dziećmi. Drugą największą grupą klientów są osoby, które z różnych względów zamieniają swój duży dom na mniejsze lokum i nie chcą tracić komfortu jaki daje własny kawałek ziemi. To  przede wszystkim propozycją dla osób, które cenią sobie jakość, wiedzą czego chcą, a jednocześnie chcą racjonalnie podejść do kosztów swojej inwestycji

Nie bez znaczenia jest także czas realizacji inwestycji oraz praktycznie całkowity brak ryzyka.  Ważne jest to zwłaszcza dla rodzin i młodych małżeństwo o ograniczonym budżecie. – Domy w technologii Sunday system powstają nawet w 3 miesiące. Jest to komfortowe rozwiązanie zwłaszcza dla osób, które finansują zakup domu z kredytu, bo mogą szybko wprowadzić się do zakupionej inwestycji – wyjaśnia Bacia. –  Dodatkowo wybór domu budowanego w tej technologii chroni nas także przed wzrostem kosztów w trakcie realizacji inwestycji. Tutaj mamy przewidywalną budowę oraz z góry zaplanowane koszty, które klient zna doskonale – dodaje.

Czy to już rewolucja?

- Podobno jedna jaskółka wiosny nie czyni, widać jednak, że okres dekoniunktury zmusił deweloperów do zmiany strategii realizacji projektów mieszkaniowych. Najważniejsze przestały być wizje architektów czy wymogi rentowności inwestycji stawiane przez banki. Na pierwszym miejscu stawiane są  wreszcie wymagania klientów, takie jak zasobność ich portfeli czy komfort i ekonomia codziennej eksploatacji – ocenia Bacia.

Źródło: Pozytywnie Zbudowany

an

Rozbudowa biblioteki Raczyńskich coraz bliżej

Biblioteka Raczyńskich rozstrzygnęła przetarg na inwestora zastępczego dla realizacji projektu rozbudowy gmachu biblioteki przy Al. Marcinkowskiego.
Funkcję tą będzie pełniło konsorcjum, którego liderem jest firma Grontmij Polska z siedzibą w Poznaniu. Przetarg na generalnego wykonawcę ma zostać ogłoszony w styczniu 2010 r. Nowy gmach o powierzchni użytkowej wynoszącej 12 tys mkw. został zaprojektowany przez warszawską pracownię JEMS Architekci. Koszty budowy wyniosą 106 mln zł z czego 42 mln zł będą pochodzić z unijnego dofinansowania.

Źródło: money.pl

Rozbudowa biblioteki Raczyńskich coraz bliżej

Biblioteka Raczyńskich rozstrzygnęła przetarg na inwestora zastępczego dla realizacji projektu rozbudowy gmachu biblioteki przy Al. Marcinkowskiego.
Funkcję tą będzie pełniło konsorcjum, którego liderem jest firma Grontmij Polska z siedzibą w Poznaniu. Przetarg na generalnego wykonawcę ma zostać ogłoszony w styczniu 2010 r. Nowy gmach o powierzchni użytkowej wynoszącej 12 tys mkw. został zaprojektowany przez warszawską pracownię JEMS Architekci. Koszty budowy wyniosą 106 mln zł z czego 42 mln zł będą pochodzić z unijnego dofinansowania.

Źródło: money.pl

Orbis chce sprzedać siedem hoteli

Dwa pierwsze obiekty mogą zmienić właściciela jeszcze w tym roku.
- Czekamy na dobrą okazję - podkreślają prezes zarządu Jean-Philippe Savoye oraz wiceprezes Ireneusz Węgłowski.

Orbis nie planuje otwarcia nowych hoteli w 2010 r. Ponadto kilka inwestycji zostało obecnie wstrzymanych - są to hotele klasy ekonomicznej m.in. w Warszawie, Krakowie, Łodzi i w Toruniu.

Prezes Orbisu podkreśla, że spółce udało się wykorzystać ożywienie w sezonie letnim m.in. dzięki promocjom, natomiast poprawy w branży hotelowej należy się spodziewać nie wcześniej niż w połowie przyszłego roku.

Prognoza wyniku EBITDA dla grupy zakłada uzyskanie 180 mln zł na koniec 2009 roku. Spółka szacuje, że oszczędności, które rozpoczęła w IV kw. ub.r., przyniosą około 20 mln zł na koniec bieżącego roku.

Grupa nie wyklucza także możliwość sprzedaży biura podróży Orbis Travel, w którym trwa obecnie proces restrukturyzacji.

 

Źródło: money.pl


Orbis chce sprzedać siedem hoteli

Dwa pierwsze obiekty mogą zmienić właściciela jeszcze w tym roku.
- Czekamy na dobrą okazję - podkreślają prezes zarządu Jean-Philippe Savoye oraz wiceprezes Ireneusz Węgłowski.

Orbis nie planuje otwarcia nowych hoteli w 2010 r. Ponadto kilka inwestycji zostało obecnie wstrzymanych - są to hotele klasy ekonomicznej m.in. w Warszawie, Krakowie, Łodzi i w Toruniu.

Prezes Orbisu podkreśla, że spółce udało się wykorzystać ożywienie w sezonie letnim m.in. dzięki promocjom, natomiast poprawy w branży hotelowej należy się spodziewać nie wcześniej niż w połowie przyszłego roku.

Prognoza wyniku EBITDA dla grupy zakłada uzyskanie 180 mln zł na koniec 2009 roku. Spółka szacuje, że oszczędności, które rozpoczęła w IV kw. ub.r., przyniosą około 20 mln zł na koniec bieżącego roku.

Grupa nie wyklucza także możliwość sprzedaży biura podróży Orbis Travel, w którym trwa obecnie proces restrukturyzacji.

 

Źródło: money.pl


PROGNOZY: Zyskasz kilkaset procent

Od prognoz na rynku obrotu ziemią może rozboleć głowa, zwłaszcza jeśli jednego dnia w gazecie przeczytamy, że grunty rolne drożeją, a następnego z innej dowiemy się, że ceny gruntów inwestycyjnych spadły w ciągu ostatniego roku nawet do 50 procent. Ogólna tendencja jest taka, że grunty rolne drożeją, a budowlane tanieją.

Zarobić na roli

Grunty rolne traktowane jako inwestycja są nadal niedoceniane, a mają wielokrotnie większy potencjał do wzrostu ceny niż grunty budowlane lub z warunkami zabudowy. Ziemię rolną można w ciągu kilku lat przekwalifikować na budowlaną (oczywiście nie wszędzie i nie wszystko), wymaga to jednak dobrego rozeznania w terenie, cierpliwości przy tworzeniu planu miejscowego lub ubiegania się o warunki zabudowy. Jednak po kilku latach nagrodą jest zwrot z zainwestowanego kapitału na poziomie kilkuset procent.

Jako główna przyczyna spadku cen działek budowlanych wymieniany jest kryzys kredytowy. Zaostrzenie wymagań przez banki dla zaciągających kredyty hipoteczne spowodowało reakcję łańcuchową - mniej kredytów - to mniej sprzedanych mieszkań - to mniej sprzedanych gruntów pod nowe inwestycje. A co zazwyczaj robi sprzedawca, jeśli klienci nie kupują jego towaru? Na przykład ogłasza obniżkę cen od kilku do nawet 50 proc.

Warto podkreślić, że nie wszyscy właściciele działek podążają za owczym pędem i obniżają ceny. W Polsce, według szacunków Instytutu Gospodarki Nieruchomościami, nadal brakuje 1,8 mln mieszkań. Należy się więc spodziewać, że kiedy banki spojrzą łaskawym okiem na kredytobiorców, znowu ruszy z kopyta sprzedaż i budowa nowych mieszkań, a zainteresowanie gruntami inwestycyjnymi i ceny wrócą co najmniej do poprzedniego poziomu. Mimo dużego spadku cen gruntów, inwestorzy nadal wstrzymują się z decyzją o ich zakupie, licząc na dalsze obniżenie cen. Według raportu firmy Colliers International, ceny powinny osiągnąć minimum na przełomie 2009/2010.

Niebezpieczeństwo i okazja

Jeżeli jesteśmy na dnie kryzysu, ceny gruntów inwestycyjnych osiągną minimum zimą tego roku. Pierwsza pozytywna jaskółka to informacja z GUS, że branża budowlano-montażowa zanotowała w okresie wrzesień do września 2008/2009 wzrost produkcji na poziomie 6,1 procent. Słowo "kryzys" w języku chińskim oznacza jednocześnie niebezpieczeństwo i okazję. To definicja, która dobrze odzwierciedla sytuację na rynku ziemi.

Mimo że największe firmy deweloperskie informują, że mają zapas gruntów inwestycyjnych na kilka kolejnych lat, kiedy nastąpi ożywienie w budownictwie mieszkaniowym, zaczną dokonywać kolejnych zakupów, a mniejsze firmy pójdą ich śladem. Z informacji zawartych w raporcie wynika, że po raz pierwszy mamy do czynienia z sytuacją, gdzie na rynku jest tak duża przewaga podaży nad popytem.

Jeśli chodzi o sprzedaż gruntów inwestycyjnych z punktu widzenia urzędu miasta czy gminy, to nie ma żadnej sprzedaży. Na przetargach nie występuje zainteresowanie działkami, bo są to albo trzecie, albo czwarte przetargi, a operaty szacunkowe (wycena) były robione rok temu.

Z punktu widzenia pośrednika ruch w zasadniczy sposób nie obiega natomiast od ruchu w latach poprzednich, oczywiście jeśli chodzi o małe i tanie działki. Większe grunty inwestycyjne nie znajdują nabywców ze względu na problemy z uzyskaniem kredytu. Równie istotnym czynnikiem, mającym wpływ na obniżenie popytu na grunty inwestycyjne, było pęknięcie inwestycyjnej bańki mieszkaniowej z lat 2002-2007, kiedy kupno mieszkania było sposobem na realizację zysku rocznego w wysokości nawet kilkudziesięciu procent. Obecna korekta cen gruntów inwestycyjnych w dół nastąpiła niewątpliwie w wyniku skorygowania cen mieszkań, a trzeba zauważyć, że ceny gruntów inwestycyjnych zawsze reagują z pewnym opóźnieniem.

Mimo że deweloperzy informują o zauważalnym wzroście sprzedaży mieszkań i stabilizacji cen, nowych inwestycji jest ciągle mało. Kiedy banki ponownie uruchomią finansowanie inwestycji deweloperów, ceny gruntów inwestycyjnych się ustabilizują, a następnie będą rosły proporcjonalnie do cen mieszkań.

Źródło: Bartek Jankowski, doradca obrotu ziemią Banku Ziemi

PROGNOZY: Zyskasz kilkaset procent

Od prognoz na rynku obrotu ziemią może rozboleć głowa, zwłaszcza jeśli jednego dnia w gazecie przeczytamy, że grunty rolne drożeją, a następnego z innej dowiemy się, że ceny gruntów inwestycyjnych spadły w ciągu ostatniego roku nawet do 50 procent. Ogólna tendencja jest taka, że grunty rolne drożeją, a budowlane tanieją.

Zarobić na roli

Grunty rolne traktowane jako inwestycja są nadal niedoceniane, a mają wielokrotnie większy potencjał do wzrostu ceny niż grunty budowlane lub z warunkami zabudowy. Ziemię rolną można w ciągu kilku lat przekwalifikować na budowlaną (oczywiście nie wszędzie i nie wszystko), wymaga to jednak dobrego rozeznania w terenie, cierpliwości przy tworzeniu planu miejscowego lub ubiegania się o warunki zabudowy. Jednak po kilku latach nagrodą jest zwrot z zainwestowanego kapitału na poziomie kilkuset procent.

Jako główna przyczyna spadku cen działek budowlanych wymieniany jest kryzys kredytowy. Zaostrzenie wymagań przez banki dla zaciągających kredyty hipoteczne spowodowało reakcję łańcuchową - mniej kredytów - to mniej sprzedanych mieszkań - to mniej sprzedanych gruntów pod nowe inwestycje. A co zazwyczaj robi sprzedawca, jeśli klienci nie kupują jego towaru? Na przykład ogłasza obniżkę cen od kilku do nawet 50 proc.

Warto podkreślić, że nie wszyscy właściciele działek podążają za owczym pędem i obniżają ceny. W Polsce, według szacunków Instytutu Gospodarki Nieruchomościami, nadal brakuje 1,8 mln mieszkań. Należy się więc spodziewać, że kiedy banki spojrzą łaskawym okiem na kredytobiorców, znowu ruszy z kopyta sprzedaż i budowa nowych mieszkań, a zainteresowanie gruntami inwestycyjnymi i ceny wrócą co najmniej do poprzedniego poziomu. Mimo dużego spadku cen gruntów, inwestorzy nadal wstrzymują się z decyzją o ich zakupie, licząc na dalsze obniżenie cen. Według raportu firmy Colliers International, ceny powinny osiągnąć minimum na przełomie 2009/2010.

Niebezpieczeństwo i okazja

Jeżeli jesteśmy na dnie kryzysu, ceny gruntów inwestycyjnych osiągną minimum zimą tego roku. Pierwsza pozytywna jaskółka to informacja z GUS, że branża budowlano-montażowa zanotowała w okresie wrzesień do września 2008/2009 wzrost produkcji na poziomie 6,1 procent. Słowo "kryzys" w języku chińskim oznacza jednocześnie niebezpieczeństwo i okazję. To definicja, która dobrze odzwierciedla sytuację na rynku ziemi.

Mimo że największe firmy deweloperskie informują, że mają zapas gruntów inwestycyjnych na kilka kolejnych lat, kiedy nastąpi ożywienie w budownictwie mieszkaniowym, zaczną dokonywać kolejnych zakupów, a mniejsze firmy pójdą ich śladem. Z informacji zawartych w raporcie wynika, że po raz pierwszy mamy do czynienia z sytuacją, gdzie na rynku jest tak duża przewaga podaży nad popytem.

Jeśli chodzi o sprzedaż gruntów inwestycyjnych z punktu widzenia urzędu miasta czy gminy, to nie ma żadnej sprzedaży. Na przetargach nie występuje zainteresowanie działkami, bo są to albo trzecie, albo czwarte przetargi, a operaty szacunkowe (wycena) były robione rok temu.

Z punktu widzenia pośrednika ruch w zasadniczy sposób nie obiega natomiast od ruchu w latach poprzednich, oczywiście jeśli chodzi o małe i tanie działki. Większe grunty inwestycyjne nie znajdują nabywców ze względu na problemy z uzyskaniem kredytu. Równie istotnym czynnikiem, mającym wpływ na obniżenie popytu na grunty inwestycyjne, było pęknięcie inwestycyjnej bańki mieszkaniowej z lat 2002-2007, kiedy kupno mieszkania było sposobem na realizację zysku rocznego w wysokości nawet kilkudziesięciu procent. Obecna korekta cen gruntów inwestycyjnych w dół nastąpiła niewątpliwie w wyniku skorygowania cen mieszkań, a trzeba zauważyć, że ceny gruntów inwestycyjnych zawsze reagują z pewnym opóźnieniem.

Mimo że deweloperzy informują o zauważalnym wzroście sprzedaży mieszkań i stabilizacji cen, nowych inwestycji jest ciągle mało. Kiedy banki ponownie uruchomią finansowanie inwestycji deweloperów, ceny gruntów inwestycyjnych się ustabilizują, a następnie będą rosły proporcjonalnie do cen mieszkań.

Źródło: Bartek Jankowski, doradca obrotu ziemią Banku Ziemi

1/4 najemców nie płaci!

W ramach "Programu Komunalnego Budownictwa Mieszkaniowego m.st. Warszawy", w latach 2008-2012 powstać ma w stolicy ok. 4 tys. lokali, w tym ok. 2,5 tys. mieszkań komunalnych. Na koniec grudnia 2008 r. z opłatami dłużej niż 3 miesiące zalegało blisko 24 tys. najemców mieszkań komunalnych, czyli ok. 1/4 wszystkich.

Ponad 870 mieszkań komunalnych ma zostać oddanych do użytku w Warszawie od 2007 r. do końca tego roku. Jak powiedział w poniedziałek wiceprezydent Warszawy Andrzej Jakubiak, intencją władz miasta jest, by rocznie do 2013 roku oddawano 400 lokali.

"Nigdy wcześniej nie wydawano tyle na budownictwo komunalne" - podkreślił Jakubiak podczas spotkania z dziennikarzami w nowo wybudowanym budynku na warszawskiej Woli.

W 2007 r. oddano w Warszawie 68 mieszkań komunalnych, rok później - 315, a w tym toku ma ich być 489. W trakcie budowy lub przygotowania jest 1387 mieszkań w 15 dzielnicach miasta. Zdaniem stołecznego Ratusza to znaczne przyspieszenie w porównaniu do lat poprzednich - między 2003 a 2006 r. wybudowano tylko 308 nowych mieszkań. Mimo to, według przyjętego przez Radę Warszawy w październiku ub.r. wieloletniego programu gospodarowania mieszkaniowym zasobem miasta, do 2012 r. skurczy się on o 12 proc.

W ramach "Programu Komunalnego Budownictwa Mieszkaniowego m.st. Warszawy", w latach 2008-2012 powstać ma w stolicy ok. 4 tys. lokali, w tym ok. 2,5 tys. mieszkań komunalnych. Na realizację planu przeznaczono blisko 0,5 mld zł. Budynki komunalne mają powstać m.in. na Bielanach, Bemowie, Białołęce, Mokotowie, Ursynowie, Żoliborzu, Pradze Północ i Woli.

Ok. 300 nowych lokali rocznie powstawać ma w budynkach budowanych przez Towarzystwa Budownictwa Społecznego (TBS). Obecnie do Banku Gospodarstwa Krajowego spółki miejskie złożyły 11 wniosków na zadania, w ramach których do końca 2012 r. powstać ma ponad 900 lokali. Stopniowo remontowane i modernizowane mają być też mieszkania już istniejące. W latach 2007-2009 wyremontowano ich 3,4 tys., za łączną kwotę 78 mln zł.

Do zasobu mieszkaniowego stolicy należy obecnie ok. 96 tys. lokali mieszkalnych, w tym ok. 3 tys. lokali socjalnych, przyznawanych osobom o najniższych dochodach. Najwięcej mieszkań komunalnych znajduje się w Śródmieściu, na Woli, Mokotowie, a także na Pradze Północ i Południe. Większość budynków, w których się mieszczą, wybudowana została przed II wojną światową i wymaga poprawy stanu sanitarnego i kapitalnego remontu.

Wieloletni program gospodarowania mieszkaniowym zasobem miasta zakłada, że do 2012 r. zmniejszy się on o 12 proc., ale liczba lokali socjalnych zwiększy się w tym czasie blisko dwukrotnie. Przeciwko polityce lokalowej miasta stale protestują mieszkańcy lokali komunalnych. Pojawiają się m.in. na sesjach rady miasta, domagając się obniżki czynszów - od stycznia br. podstawowa stawka wynosi ok. 6 zł za m kw. (poprzednio było to 2 zł).

Choć wysokość czynszu może zostać obniżona (m.in. ze względu na niski standard lokalu - brak kanalizacji czy bieżącej wody), a najemcom o niskich dochodach przysługują ulgi sięgające nawet 60 proc., wielu najemców zalega z opłatami czynszowymi.

Na koniec grudnia 2008 r. z opłatami dłużej niż 3 miesiące zalegało blisko 24 tys. najemców mieszkań komunalnych, czyli ok. 1/4 wszystkich. Na koniec 2008 r. łączne zadłużenie wszystkich mieszkań komunalnych w stolicy sięgało 160 mln zł.

INTERIA.PL/PAP

1/4 najemców nie płaci!

W ramach "Programu Komunalnego Budownictwa Mieszkaniowego m.st. Warszawy", w latach 2008-2012 powstać ma w stolicy ok. 4 tys. lokali, w tym ok. 2,5 tys. mieszkań komunalnych. Na koniec grudnia 2008 r. z opłatami dłużej niż 3 miesiące zalegało blisko 24 tys. najemców mieszkań komunalnych, czyli ok. 1/4 wszystkich.

Ponad 870 mieszkań komunalnych ma zostać oddanych do użytku w Warszawie od 2007 r. do końca tego roku. Jak powiedział w poniedziałek wiceprezydent Warszawy Andrzej Jakubiak, intencją władz miasta jest, by rocznie do 2013 roku oddawano 400 lokali.

"Nigdy wcześniej nie wydawano tyle na budownictwo komunalne" - podkreślił Jakubiak podczas spotkania z dziennikarzami w nowo wybudowanym budynku na warszawskiej Woli.

W 2007 r. oddano w Warszawie 68 mieszkań komunalnych, rok później - 315, a w tym toku ma ich być 489. W trakcie budowy lub przygotowania jest 1387 mieszkań w 15 dzielnicach miasta. Zdaniem stołecznego Ratusza to znaczne przyspieszenie w porównaniu do lat poprzednich - między 2003 a 2006 r. wybudowano tylko 308 nowych mieszkań. Mimo to, według przyjętego przez Radę Warszawy w październiku ub.r. wieloletniego programu gospodarowania mieszkaniowym zasobem miasta, do 2012 r. skurczy się on o 12 proc.

W ramach "Programu Komunalnego Budownictwa Mieszkaniowego m.st. Warszawy", w latach 2008-2012 powstać ma w stolicy ok. 4 tys. lokali, w tym ok. 2,5 tys. mieszkań komunalnych. Na realizację planu przeznaczono blisko 0,5 mld zł. Budynki komunalne mają powstać m.in. na Bielanach, Bemowie, Białołęce, Mokotowie, Ursynowie, Żoliborzu, Pradze Północ i Woli.

Ok. 300 nowych lokali rocznie powstawać ma w budynkach budowanych przez Towarzystwa Budownictwa Społecznego (TBS). Obecnie do Banku Gospodarstwa Krajowego spółki miejskie złożyły 11 wniosków na zadania, w ramach których do końca 2012 r. powstać ma ponad 900 lokali. Stopniowo remontowane i modernizowane mają być też mieszkania już istniejące. W latach 2007-2009 wyremontowano ich 3,4 tys., za łączną kwotę 78 mln zł.

Do zasobu mieszkaniowego stolicy należy obecnie ok. 96 tys. lokali mieszkalnych, w tym ok. 3 tys. lokali socjalnych, przyznawanych osobom o najniższych dochodach. Najwięcej mieszkań komunalnych znajduje się w Śródmieściu, na Woli, Mokotowie, a także na Pradze Północ i Południe. Większość budynków, w których się mieszczą, wybudowana została przed II wojną światową i wymaga poprawy stanu sanitarnego i kapitalnego remontu.

Wieloletni program gospodarowania mieszkaniowym zasobem miasta zakłada, że do 2012 r. zmniejszy się on o 12 proc., ale liczba lokali socjalnych zwiększy się w tym czasie blisko dwukrotnie. Przeciwko polityce lokalowej miasta stale protestują mieszkańcy lokali komunalnych. Pojawiają się m.in. na sesjach rady miasta, domagając się obniżki czynszów - od stycznia br. podstawowa stawka wynosi ok. 6 zł za m kw. (poprzednio było to 2 zł).

Choć wysokość czynszu może zostać obniżona (m.in. ze względu na niski standard lokalu - brak kanalizacji czy bieżącej wody), a najemcom o niskich dochodach przysługują ulgi sięgające nawet 60 proc., wielu najemców zalega z opłatami czynszowymi.

Na koniec grudnia 2008 r. z opłatami dłużej niż 3 miesiące zalegało blisko 24 tys. najemców mieszkań komunalnych, czyli ok. 1/4 wszystkich. Na koniec 2008 r. łączne zadłużenie wszystkich mieszkań komunalnych w stolicy sięgało 160 mln zł.

INTERIA.PL/PAP

JWC: Za wcześnie na rynki wschodnie

W pierwszych dwóch kwartałach 2010 roku J.W. Construction planuje rozpocząć inwestycje mieszkaniowe liczące łącznie około 1.500 mieszkań - poinformował w wywiadzie dla PAP Józef Wojciechowski, przewodniczący rady nadzorczej JW Construction.

"W Warszawie mamy około 1.000 mieszkań, które planujemy rozpocząć w 2010 roku, tak aby mieć gotowe mieszkania na lata 2011-2012. Będą to między innymi dwie inwestycje na Białołęce (ul. Światowida i Zdziarska) oraz jedna na Mokotowie (ul. Antoniewska)" - powiedział PAP Wojciechowski. Deweloper planuje również rozpoczęcie kilku inwestycji poza Warszawą. "Dotychczas byliśmy w kilku miastach poza Warszawą, projekty cieszyły się popularnością, więc postanowiliśmy wejść na kolejne rynki" - stwierdził. "W Łodzi mamy działkę, na której planujemy w przyszłym roku rozpocząć realizację niedużego projektu na 120 mieszkań.

Mamy też teren w Katowicach, gdzie rozważamy inwestycję o podobnej wielkości" - dodał. JW Construction planuje też rozpocząć inwestycje na 100-200 mieszkań w Poznaniu i Krakowie. "Chcemy kupić działki w Poznaniu i Krakowie pod niewielkie inwestycje na 100-200 mieszkań" - powiedział Wojciechowski.

Do końca bieżącego roku spółka planuje zakończyć wszystkie prowadzone w tej chwili inwestycje mieszkaniowe. "W tym roku prawdopodobnie nie rozpoczniemy już żadnej nowej inwestycji mieszkaniowej. Bieżący rok rozpoczęliśmy z budową około 5.500 mieszkań i do końca roku planujemy skończyć realizację wszystkich inwestycji" - poinformował.

W najbliższym czasie nie wystartują nowe inwestycje na rynkach wschodnich

"W Rosji budownictwo trochę odżyło, ale nie na tyle, abyśmy startowali z nowymi projektami. Nie mam jednak wątpliwości, że budownictwo w Rosji odbije. Chcemy być na to przygotowani, ponieważ są to inwestycje o bardzo wysokiej rentowności" - poinformował. "Myślę, że przyszły rok to jeszcze za wcześnie, aby rozpoczynać nowe inwestycje w Rosji" - dodał. Zaznaczył, że jest również za wcześnie na inwestycje na rynku ukraińskim.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

JWC: Za wcześnie na rynki wschodnie

W pierwszych dwóch kwartałach 2010 roku J.W. Construction planuje rozpocząć inwestycje mieszkaniowe liczące łącznie około 1.500 mieszkań - poinformował w wywiadzie dla PAP Józef Wojciechowski, przewodniczący rady nadzorczej JW Construction.

"W Warszawie mamy około 1.000 mieszkań, które planujemy rozpocząć w 2010 roku, tak aby mieć gotowe mieszkania na lata 2011-2012. Będą to między innymi dwie inwestycje na Białołęce (ul. Światowida i Zdziarska) oraz jedna na Mokotowie (ul. Antoniewska)" - powiedział PAP Wojciechowski. Deweloper planuje również rozpoczęcie kilku inwestycji poza Warszawą. "Dotychczas byliśmy w kilku miastach poza Warszawą, projekty cieszyły się popularnością, więc postanowiliśmy wejść na kolejne rynki" - stwierdził. "W Łodzi mamy działkę, na której planujemy w przyszłym roku rozpocząć realizację niedużego projektu na 120 mieszkań.

Mamy też teren w Katowicach, gdzie rozważamy inwestycję o podobnej wielkości" - dodał. JW Construction planuje też rozpocząć inwestycje na 100-200 mieszkań w Poznaniu i Krakowie. "Chcemy kupić działki w Poznaniu i Krakowie pod niewielkie inwestycje na 100-200 mieszkań" - powiedział Wojciechowski.

Do końca bieżącego roku spółka planuje zakończyć wszystkie prowadzone w tej chwili inwestycje mieszkaniowe. "W tym roku prawdopodobnie nie rozpoczniemy już żadnej nowej inwestycji mieszkaniowej. Bieżący rok rozpoczęliśmy z budową około 5.500 mieszkań i do końca roku planujemy skończyć realizację wszystkich inwestycji" - poinformował.

W najbliższym czasie nie wystartują nowe inwestycje na rynkach wschodnich

"W Rosji budownictwo trochę odżyło, ale nie na tyle, abyśmy startowali z nowymi projektami. Nie mam jednak wątpliwości, że budownictwo w Rosji odbije. Chcemy być na to przygotowani, ponieważ są to inwestycje o bardzo wysokiej rentowności" - poinformował. "Myślę, że przyszły rok to jeszcze za wcześnie, aby rozpoczynać nowe inwestycje w Rosji" - dodał. Zaznaczył, że jest również za wcześnie na inwestycje na rynku ukraińskim.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

Inwestycja w ziemię rolną może dać nawet 1000 procent zysku Wirtualna Polska

1,6 zł za mkw. działki? Czemu nie. Średnio za tyle można było kupić ziemię rolną od Agencji Nieruchomości Rolnych. Choć w ciągu 4 lat jej cena wzrosła o 100 proc. nadal jest to świetna inwestycja.
Ziemia jest i będzie, dlatego warto w nią inwestować. Choć jest to towar trudno zbywalny, a duże zyski wymagają samozaparcia i cierpliwości, warto o tym pomyśleć. Zwłaszcza teraz.

Pod względem cen gruntów rolnych powoli doganiamy kraje Unii Europejskiej - w szczególności Niemcy i Francję. jednak gwałtowny wzrost cen nieruchomości rolnych został zahamowany. Średnia cena gruntów w III kwartale br. wyniosła 16 370 zł za 1 ha - wynika z danych ANR. W porównaniu do II kw. br. to wzrost wyniósł ok. 4,8 proc.

- Inwestorzy, który jeszcze dwa lata temu kupowali wszystko, co było w zasięgu ich portfela przestali interesować się gruntami. Przyczyną był nie tylko kryzys na rynku nieruchomości, ale również to, że ceny działek rolnych osiągnęły bardzo wysoki poziom. To dlatego ich ceny spadły nawet kilkanaście procent - mówi Aleksandra Szarek-Ostrowska, specjalista rynku nieruchomości Home Broker.

Czysty zysk

Oczywiście za średnią cenę 1,6 zł za mkw. trudno znaleźć grunt w okolicach dużych miast.
- Na to, jak kształtują się ceny działek rolnych wpływ ma wiele czynników. Przede wszystkim lokalizacja - im bliżej większych aglomeracji miejskich, tym ceny działek wyższe - zaznacza Aleksandra Szarek-Ostrowska.

Nie bez znaczenia jest też klasa ziemi. - Ziemia dobrej jakości, czyli klasy I, II, III, IIIa, III b, z reguły jest droższa niż nieużytki rolne klas IV, IV a, IV b, V i VI - dodaje Aleksandra Szarek-Ostrowska.

Jednak ta zasada nie ma już tak dużego znaczenia. Na cenę bardziej wpływa lokalizacja i okolica niż jakość ziemi. Z danych Agencji Nieruchomości Rolnych wynika, że najniższe ceny gruntów są m.in. w województwie lubelskim - czyli na terenach, gdzie ziemia jest najlepsza.

- Dobrą inwestycją mogą być również działki na terenach rekreacyjnych: okolice jezior, rzek, gór, kompleksów leśnych, ze specyficznym mikroklimatem itp. - dodaje Marta Kosińska, analityk rynku nieruchomości Szybko.pl.

Ceny działek rolnych w porównaniu z działkami budowlanymi są bardzo atrakcyjne.
- Różnica w cenie między działką rolną a budowlaną jest zazwyczaj ogromna. W tej samem miejscowości działka rolna może kosztować np. 30 zł/mkw., a działka budowlana znajdująca się tuż obok będzie kosztowała 200 zł/mkw. Ta rozbieżność pokazuje jak bardzo opłacalne jest kupowanie działek rolnych w celu przekształcania ich na budowlane - mówi Aleksandra Szarek-Ostrowska.

Według Marty Kosińskiej ceny działek rolnych mogą być kilka a nawet kilkanaście razy niższe niż działek budowlanych.
Kilka przykładów: ceny działek budowlanych, w oddalonym o 40 km od Warszawy Żyrardowie, zaczynają się od 50, a kończą na 230 zł. Działki rolne można kupić już za 3 zł, a najdroższe oferty nie przekraczają 50 zł. Podobnie w podwarszawskim Nowym Dworze Mazowieckim, gdzie ceny działek budowlanych rzadko są niższe niż 50 zł za mkw., a dochodzą do 320 zł. W tej samej okolicy działkę rolną można kupić już od 5 zł za mkw.




(fot. Szybko.pl)

Sposób na inwestycję

Kupno działki rolnej można potraktować jako długoterminową inwestycję.
- Jeśli rozważamy aspekt inwestycyjny najkorzystniej jest kupić działkę rolną w pobliżu dużego miasta. Obecnie można już szukać w promieniu 50 km. Oczywiście zasadnicza pozostaje kwestia możliwości przekształcenia takiego gruntu w działkę budowlaną lub inwestycyjną. W przypadku większej odległości od aglomeracji, przy podejmowaniu decyzji konieczna jest wiedza na temat inwestycji drogowych i planów danej gminy co do danej lokalizacji. Są miejsca, które w planach zagospodarowania przestrzennego z góry są przeznaczone na działalność rolną lub mają status obszaru chronionego - tłumaczy Marta Kosińska.

Wiele osób kupuje kilka hektarów, a następnie dzieli je na mniejsze kawałki i stara się o przekształcenie w działki budowlane.
- Dwa lata temu kupiłem 3 hektary ziemi rolnej w pięknej okolicy 50 kilometrów od Warszawy. W otoczeniu lasów, blisko malowniczej rzeki Wkry, z dobrym dojazdem do stolicy. Cena - 3 zł za mkw. - mówi pan Marcin.

Następnym krokiem wykonanym przez pana Marcina był podział terenu na mniejsze działki. Przepisy pozwalają na wydzielenie działek o powierzchni minimum 3 tys. metrów. Na jednej z nich w dokumentach jest wpisane siedlisko, ułatwi to ewentualną zabudowę gruntu. Działki o takiej powierzchni w tej okolicy są obecnie warte minimum 10 zł za mkw. Pan Marcin planuje jednak dalsze przekształcenia.

- W oficjalnym piśmie poprosiłem gminę o uchwalenie planu miejscowego w miejscu, gdzie są moje działki. Zaproponowałem, by teren miał status działek rekreacyjnych, a ich powierzchnia wynosiła minimum 1000 mkw. - wyjaśnia pan Marcin.

W okolicy ziemia o takim właśnie przeznaczeniu wyceniana jest na 30-40 zł za mkw. Nawet jeśli nie uda się przekształcić działek w budowlane, i tak nie martwi się o zysk z inwestycji.
Łatwo policzyć, że nasz rozmówca liczy na zwrot z inwestycji rzędu 1000 proc. Pozostaje jedynie kwestia znalezienia kupca. A to może trochę potrwać.

Obserwacja okolic największych aglomeracji sugeruje, że pan Marcin się nie przeliczy. Jeszcze kilka-, kilkanaście lat temu w Michałowie - Grabinie, miejscowości graniczącej z Warszawą, w krajobrazie dominowały pola zbóż. Wtedy ziemia była warta kilka złotych, mało kto przewidywał w jakim kierunku pójdzie rozwój okolicy. Po przekształceniu tej ziemi w budowlaną na dawnych gruntach rolnych wyrosły osiedla domów jednorodzinnych. 4 lata temu mkw. działki warty był ok. 100 zł, dziś transakcje oscylują w granicach 400 zł. Zainteresowanie nieruchomościami pod zabudowę całoroczną lub rekreacyjną przenosi się coraz dalej od centrów miast. I właśnie tam ich cena będzie najbardziej rosnąć.

-
Dla mnie inwestycja w ziemię jest najpewniejsza. W długiej perspektywie jej cena zawsze będzie rosła. Dodatkowo jest to coś trwałego, namacalnego - nie tak jak akcje jakiejś firmy internetowej - mówi pan Marcin.

Nie tylko na sprzedaż

- Są osoby, które od kilku lat zajmują się tego typu działalnością i zarobiły na tym pokaźne pieniądze. Wiele gruntów, szczególnie na terenach atrakcyjnych turystycznie zostało zaplanowanych jako długofalowa, przynajmniej pięcioletnia, inwestycja – do odsprzedania lub z myślą o stworzeniu ośrodka z hotelem, stadniną koni, prywatnym dostępem lub wręcz prywatnym jeziorem - mówi Marta Kosińska.

Działki rolne kupują nie tylko inwestorzy zarabiający na spekulacji gruntami. Wśród zainteresowanych ziemią są rolnicy, chcący powiększyć swój areał, ayakże drobni inwestorzy kupujący małe działki rolne na własny użytek.

- Trudno powiedzieć, która z tych grup obecnie dominuje na rynku, ponieważ zarówno mali, jak i więksi inwestorzy korzystają ze spadku cen i zaczynają robić zakupy. To dopiero początek. Co ciekawe, pojawili się klienci, którzy szukają ciekawych działek pod prowadzenie działalności gospodarczej - np. ośrodki szkoleniowe, SPA - uważa Aleksandra Szarek-Ostrowska.

Przypomina także, że jeszcze kilka lat temu, często kilku zaprzyjaźnionych początkujących inwestorów kupowało dużą działkę rolną, a po jej odrolnieniu dzieliło na mniejsze i sprzedawało z ogromnym zyskiem. Taki inwestycjami zajmowali się również poważni inwestorzy, którzy odrolnione działki sprzedawali deweloperom.

- Obecnie mamy już możliwość zainwestowania w fundusze, których działalność polega na kupowaniu ziemi rolnej, przekształcaniu jej i odsprzedawaniu po kilku latach. W ten sposób możliwe jest zebranie środków pozwalających na zakup nawet kilkudziesięciu hektarów - opisuje Marta Kosińska

Według Aleksandry Szarek-Ostrowskiej teraz jest bardzo dobry moment na
inwestycje w ziemię, ponieważ ceny gruntów zarówno rolnych jak i budowlanych w ostatnich miesiącach znacznie spadły.

Uwaga na miny

Przy inwestowaniu w ziemie rolną trzeba pamiętać, że zanim będzie można coś na niej wybudować, trzeba przebrnąć przez mnóstwo formalności, które mogą trwać wiele lat. A finał wcale nie musi być szczęśliwy. Przed zakupem warto dokładnie sprawdzić, jakie jest przeznaczenie gruntów, czy na działce jest siedlisko, jaki status mają okoliczne działki.

- Wybierając grunt pod zabudowę siedliskową należy sprawdzić, czy gmina posiada plan zagospodarowania przestrzennego. Jeśli tak, to tam znajdziemy informację, jaką powierzchnię powinna mieć ziemia, by móc na niej zbudować dom. Zazwyczaj jest to hektar. Jeżeli natomiast takiego planu nie ma, pozwolenie na budowę dostaniemy bez większych problemów. Warunek: areał działki, na której chcemy się pobudować, nie może przekraczać średniej powierzchni gospodarstwa rolnego w danej gminie - tłumaczy Aleksandra Szarek-Ostrowska.

Do otrzymania warunków zabudowy niezbędne jest odrolnienie ziemi. Taka procedura może być przeprowadzona przez gminę w trakcie uchwalania nowego miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. Miejscowi włodarze wtedy właśnie decydują, które z rolniczych terenów mają stać się budowlanymi. Następnie trzeba wystąpić o wyłączenie działki z produkcji rolnej. Jeśli ziemia jest dobrej jakości - koszt takiej procedury może być wysoki.

Nawet gdy teoretycznie nie ma możliwości zabudowy na działce o przeznaczeniu rolniczym, zawsze można w odpowiedni sposób zinterpretować istniejące przepisy. Ale to już zupełnie inna historia.

Jan Kaliński
Wirtualna Polska

Inwestycja w ziemię rolną może dać nawet 1000 procent zysku Wirtualna Polska

1,6 zł za mkw. działki? Czemu nie. Średnio za tyle można było kupić ziemię rolną od Agencji Nieruchomości Rolnych. Choć w ciągu 4 lat jej cena wzrosła o 100 proc. nadal jest to świetna inwestycja.
Ziemia jest i będzie, dlatego warto w nią inwestować. Choć jest to towar trudno zbywalny, a duże zyski wymagają samozaparcia i cierpliwości, warto o tym pomyśleć. Zwłaszcza teraz.

Pod względem cen gruntów rolnych powoli doganiamy kraje Unii Europejskiej - w szczególności Niemcy i Francję. jednak gwałtowny wzrost cen nieruchomości rolnych został zahamowany. Średnia cena gruntów w III kwartale br. wyniosła 16 370 zł za 1 ha - wynika z danych ANR. W porównaniu do II kw. br. to wzrost wyniósł ok. 4,8 proc.

- Inwestorzy, który jeszcze dwa lata temu kupowali wszystko, co było w zasięgu ich portfela przestali interesować się gruntami. Przyczyną był nie tylko kryzys na rynku nieruchomości, ale również to, że ceny działek rolnych osiągnęły bardzo wysoki poziom. To dlatego ich ceny spadły nawet kilkanaście procent - mówi Aleksandra Szarek-Ostrowska, specjalista rynku nieruchomości Home Broker.

Czysty zysk

Oczywiście za średnią cenę 1,6 zł za mkw. trudno znaleźć grunt w okolicach dużych miast.
- Na to, jak kształtują się ceny działek rolnych wpływ ma wiele czynników. Przede wszystkim lokalizacja - im bliżej większych aglomeracji miejskich, tym ceny działek wyższe - zaznacza Aleksandra Szarek-Ostrowska.

Nie bez znaczenia jest też klasa ziemi. - Ziemia dobrej jakości, czyli klasy I, II, III, IIIa, III b, z reguły jest droższa niż nieużytki rolne klas IV, IV a, IV b, V i VI - dodaje Aleksandra Szarek-Ostrowska.

Jednak ta zasada nie ma już tak dużego znaczenia. Na cenę bardziej wpływa lokalizacja i okolica niż jakość ziemi. Z danych Agencji Nieruchomości Rolnych wynika, że najniższe ceny gruntów są m.in. w województwie lubelskim - czyli na terenach, gdzie ziemia jest najlepsza.

- Dobrą inwestycją mogą być również działki na terenach rekreacyjnych: okolice jezior, rzek, gór, kompleksów leśnych, ze specyficznym mikroklimatem itp. - dodaje Marta Kosińska, analityk rynku nieruchomości Szybko.pl.

Ceny działek rolnych w porównaniu z działkami budowlanymi są bardzo atrakcyjne.
- Różnica w cenie między działką rolną a budowlaną jest zazwyczaj ogromna. W tej samem miejscowości działka rolna może kosztować np. 30 zł/mkw., a działka budowlana znajdująca się tuż obok będzie kosztowała 200 zł/mkw. Ta rozbieżność pokazuje jak bardzo opłacalne jest kupowanie działek rolnych w celu przekształcania ich na budowlane - mówi Aleksandra Szarek-Ostrowska.

Według Marty Kosińskiej ceny działek rolnych mogą być kilka a nawet kilkanaście razy niższe niż działek budowlanych.
Kilka przykładów: ceny działek budowlanych, w oddalonym o 40 km od Warszawy Żyrardowie, zaczynają się od 50, a kończą na 230 zł. Działki rolne można kupić już za 3 zł, a najdroższe oferty nie przekraczają 50 zł. Podobnie w podwarszawskim Nowym Dworze Mazowieckim, gdzie ceny działek budowlanych rzadko są niższe niż 50 zł za mkw., a dochodzą do 320 zł. W tej samej okolicy działkę rolną można kupić już od 5 zł za mkw.




(fot. Szybko.pl)

Sposób na inwestycję

Kupno działki rolnej można potraktować jako długoterminową inwestycję.
- Jeśli rozważamy aspekt inwestycyjny najkorzystniej jest kupić działkę rolną w pobliżu dużego miasta. Obecnie można już szukać w promieniu 50 km. Oczywiście zasadnicza pozostaje kwestia możliwości przekształcenia takiego gruntu w działkę budowlaną lub inwestycyjną. W przypadku większej odległości od aglomeracji, przy podejmowaniu decyzji konieczna jest wiedza na temat inwestycji drogowych i planów danej gminy co do danej lokalizacji. Są miejsca, które w planach zagospodarowania przestrzennego z góry są przeznaczone na działalność rolną lub mają status obszaru chronionego - tłumaczy Marta Kosińska.

Wiele osób kupuje kilka hektarów, a następnie dzieli je na mniejsze kawałki i stara się o przekształcenie w działki budowlane.
- Dwa lata temu kupiłem 3 hektary ziemi rolnej w pięknej okolicy 50 kilometrów od Warszawy. W otoczeniu lasów, blisko malowniczej rzeki Wkry, z dobrym dojazdem do stolicy. Cena - 3 zł za mkw. - mówi pan Marcin.

Następnym krokiem wykonanym przez pana Marcina był podział terenu na mniejsze działki. Przepisy pozwalają na wydzielenie działek o powierzchni minimum 3 tys. metrów. Na jednej z nich w dokumentach jest wpisane siedlisko, ułatwi to ewentualną zabudowę gruntu. Działki o takiej powierzchni w tej okolicy są obecnie warte minimum 10 zł za mkw. Pan Marcin planuje jednak dalsze przekształcenia.

- W oficjalnym piśmie poprosiłem gminę o uchwalenie planu miejscowego w miejscu, gdzie są moje działki. Zaproponowałem, by teren miał status działek rekreacyjnych, a ich powierzchnia wynosiła minimum 1000 mkw. - wyjaśnia pan Marcin.

W okolicy ziemia o takim właśnie przeznaczeniu wyceniana jest na 30-40 zł za mkw. Nawet jeśli nie uda się przekształcić działek w budowlane, i tak nie martwi się o zysk z inwestycji.
Łatwo policzyć, że nasz rozmówca liczy na zwrot z inwestycji rzędu 1000 proc. Pozostaje jedynie kwestia znalezienia kupca. A to może trochę potrwać.

Obserwacja okolic największych aglomeracji sugeruje, że pan Marcin się nie przeliczy. Jeszcze kilka-, kilkanaście lat temu w Michałowie - Grabinie, miejscowości graniczącej z Warszawą, w krajobrazie dominowały pola zbóż. Wtedy ziemia była warta kilka złotych, mało kto przewidywał w jakim kierunku pójdzie rozwój okolicy. Po przekształceniu tej ziemi w budowlaną na dawnych gruntach rolnych wyrosły osiedla domów jednorodzinnych. 4 lata temu mkw. działki warty był ok. 100 zł, dziś transakcje oscylują w granicach 400 zł. Zainteresowanie nieruchomościami pod zabudowę całoroczną lub rekreacyjną przenosi się coraz dalej od centrów miast. I właśnie tam ich cena będzie najbardziej rosnąć.

-
Dla mnie inwestycja w ziemię jest najpewniejsza. W długiej perspektywie jej cena zawsze będzie rosła. Dodatkowo jest to coś trwałego, namacalnego - nie tak jak akcje jakiejś firmy internetowej - mówi pan Marcin.

Nie tylko na sprzedaż

- Są osoby, które od kilku lat zajmują się tego typu działalnością i zarobiły na tym pokaźne pieniądze. Wiele gruntów, szczególnie na terenach atrakcyjnych turystycznie zostało zaplanowanych jako długofalowa, przynajmniej pięcioletnia, inwestycja – do odsprzedania lub z myślą o stworzeniu ośrodka z hotelem, stadniną koni, prywatnym dostępem lub wręcz prywatnym jeziorem - mówi Marta Kosińska.

Działki rolne kupują nie tylko inwestorzy zarabiający na spekulacji gruntami. Wśród zainteresowanych ziemią są rolnicy, chcący powiększyć swój areał, ayakże drobni inwestorzy kupujący małe działki rolne na własny użytek.

- Trudno powiedzieć, która z tych grup obecnie dominuje na rynku, ponieważ zarówno mali, jak i więksi inwestorzy korzystają ze spadku cen i zaczynają robić zakupy. To dopiero początek. Co ciekawe, pojawili się klienci, którzy szukają ciekawych działek pod prowadzenie działalności gospodarczej - np. ośrodki szkoleniowe, SPA - uważa Aleksandra Szarek-Ostrowska.

Przypomina także, że jeszcze kilka lat temu, często kilku zaprzyjaźnionych początkujących inwestorów kupowało dużą działkę rolną, a po jej odrolnieniu dzieliło na mniejsze i sprzedawało z ogromnym zyskiem. Taki inwestycjami zajmowali się również poważni inwestorzy, którzy odrolnione działki sprzedawali deweloperom.

- Obecnie mamy już możliwość zainwestowania w fundusze, których działalność polega na kupowaniu ziemi rolnej, przekształcaniu jej i odsprzedawaniu po kilku latach. W ten sposób możliwe jest zebranie środków pozwalających na zakup nawet kilkudziesięciu hektarów - opisuje Marta Kosińska

Według Aleksandry Szarek-Ostrowskiej teraz jest bardzo dobry moment na
inwestycje w ziemię, ponieważ ceny gruntów zarówno rolnych jak i budowlanych w ostatnich miesiącach znacznie spadły.

Uwaga na miny

Przy inwestowaniu w ziemie rolną trzeba pamiętać, że zanim będzie można coś na niej wybudować, trzeba przebrnąć przez mnóstwo formalności, które mogą trwać wiele lat. A finał wcale nie musi być szczęśliwy. Przed zakupem warto dokładnie sprawdzić, jakie jest przeznaczenie gruntów, czy na działce jest siedlisko, jaki status mają okoliczne działki.

- Wybierając grunt pod zabudowę siedliskową należy sprawdzić, czy gmina posiada plan zagospodarowania przestrzennego. Jeśli tak, to tam znajdziemy informację, jaką powierzchnię powinna mieć ziemia, by móc na niej zbudować dom. Zazwyczaj jest to hektar. Jeżeli natomiast takiego planu nie ma, pozwolenie na budowę dostaniemy bez większych problemów. Warunek: areał działki, na której chcemy się pobudować, nie może przekraczać średniej powierzchni gospodarstwa rolnego w danej gminie - tłumaczy Aleksandra Szarek-Ostrowska.

Do otrzymania warunków zabudowy niezbędne jest odrolnienie ziemi. Taka procedura może być przeprowadzona przez gminę w trakcie uchwalania nowego miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. Miejscowi włodarze wtedy właśnie decydują, które z rolniczych terenów mają stać się budowlanymi. Następnie trzeba wystąpić o wyłączenie działki z produkcji rolnej. Jeśli ziemia jest dobrej jakości - koszt takiej procedury może być wysoki.

Nawet gdy teoretycznie nie ma możliwości zabudowy na działce o przeznaczeniu rolniczym, zawsze można w odpowiedni sposób zinterpretować istniejące przepisy. Ale to już zupełnie inna historia.

Jan Kaliński
Wirtualna Polska

Nie warto oddać mieszkania za dożywotnią rentę Gazeta Prawna | 10.11.2009 |

HIPOTEKA ODWRÓCONA Bardziej opłaca się zamienić lokal na mniejszy. Miesięczne świadczenie, jakie można uzyskać, przekazując mieszkanie w zamian za dożywotnią rentę, jest prawie o 40 proc. niższe, niż wtedy gdy emeryt zamieni mieszkanie na mniejsze i co miesiąc sam wypłaca sobie rentę z bankowej lokaty.
Coraz częściej w miejscach, gdzie można spotkać starszych ludzi, pojawiają się przedstawiciele firmy FH Dom. Ostatnio widywano ich nawet w okolicach cmentarzy. Oferują dożywotnią rentę w zamian za mieszkanie z prawem zamieszkiwania w nim do śmierci.

Trzeba skalkulować

Tymczasem z analiz Expander wynika, że zamiana mieszkania na mniejsze jest dla emerytów, którzy chcą poprawić swoją sytuację materialną, dużo lepszym rozwiązaniem.

- Starsza osoba mająca np. w Krakowie 58-metrowe mieszkanie wartości 400 tys. zł może je sprzedać i kupić mniejsze np. 40-metrowe. Jeśli zainwestuje pozostałe pieniądze na 4-proc. lokacie, to co miesiąc, nim osiągnie 80. rok życia, będzie mogła dysponować prawie 900 zł - mówi Jarosław Sadowski z Expandera.

Taka osoba nadal też pozostaje właścicielem mieszkania. Dla porównania emeryt w tym samym wieku, który zdecyduje się skorzystać z oferty FH Dom, może liczyć na miesięczne świadczenie od 529 do 676 zł mniej dostanie kobieta, więcej mężczyzna. Ta różnica wynika z różnych przewidywań co do długości życia. Świadczenie jest jednak dożywotnie.

Zgodnie z prawem, ale...

- Najwięcej kontrowersji budzi wysokość proponowanej renty w zderzeniu z wartością nieruchomości. Propagowanie takiego produktu to nie jest właściwa droga do wprowadzania w Polsce prawdziwej hipoteki odwróconej - mówi Jerzy Bańka ze Związku Banków Polskich.

Jednak emerytów, którzy chcą poprawić swoją sytuację materialną, nie brakuje.

- Mamy już podpisane umowy i od połowy roku wypłacamy renty. W tej chwili rozmawiamy z ponad setką chętnych - mówi Michał Butscher, wiceprezes FH Dom, prywatnej firmy założonej przez dwóch finansistów.

- Radzimy dobrze przemyśleć decyzję. Trzeba bardzo uważnie przeczytać umowę, a najlepiej skorzystać z pomocy rzeczników konsumentów - radzi Aneta Styrnik z Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.

Komisja Nadzoru Finansowego na razie nie zajmuje się sprawą oferty FH Dom dla emerytów.

- W Polsce nie ma jeszcze przepisów, które regulowałyby funkcjonowanie odwróconej hipoteki. Z tego powodu nie mogą go na razie oferować podmioty nadzorowane przez KNF - mówi Marta Chmielewska-Racławska z Urzędu Komisji Nadzoru Finansowego.

Stosowne przepisy, być może, pojawią się na początku przyszłego roku.

- Ministerstwo Finansów opracowało już projekt założeń ustawy o odwróconym kredycie hipotecznym. Na początku przyszłego roku ma on trafić do Rady Ministrów - mówi Agnieszka Wachnicka z Ministerstwa Finansów.

Będą inne zasady

Gdy ustawa wejdzie w życie, odwróconą hipotekę będą oferowały banki. Zasada będzie jednak zupełnie inna, bo emeryt będzie dostawał z banku kredyt w postaci comiesięcznego świadczenia.

- W odróżnieniu od umowy dożywocia kredytobiorca pozostaje właścicielem nieruchomości. Po jego śmierci spadkobiercy mogą spłacić kredyt i zachować prawo do nieruchomości, a jeżeli się na to nie zdecydują, to bank zaspokoi swoje roszczenie ze sprzedaży nieruchomości. Nadwyżkę otrzymują spadkobiercy - mówi Agnieszka Wachnicka.

W przypadku oferty FH Dom, jeśli emeryt umrze po kilku miesiącach, to fundusz przejmuje całą nieruchomość.

- Nie mogę wykluczyć, że do takich sytuacji dojdzie, ale równie dobrze klient może długo żyć i wówczas będziemy wypłacać świadczenie. Klientom mówimy otwarcie, że jest to zamiana mieszkania na pieniądze - mówi Michał Butscher.

Jesteś zainteresowany kredytem hipotecznym?
Już teraz możesz u nas porównać ofertę 25 banków. Określasz wartość mieszkania, kwotę kredytu, walutę oraz okres kredytowania a w kilka sekund otrzymujesz czytelną i dokładną analizę, z informacją o najtańszej ofercie! Finansomat.wp.pl - sprawdź! »


Roman Grzyb
Gazeta Prawna

Gazeta Prawna w internecie www.gazetaprawna.pl

Nie warto oddać mieszkania za dożywotnią rentę Gazeta Prawna | 10.11.2009 |

HIPOTEKA ODWRÓCONA Bardziej opłaca się zamienić lokal na mniejszy. Miesięczne świadczenie, jakie można uzyskać, przekazując mieszkanie w zamian za dożywotnią rentę, jest prawie o 40 proc. niższe, niż wtedy gdy emeryt zamieni mieszkanie na mniejsze i co miesiąc sam wypłaca sobie rentę z bankowej lokaty.
Coraz częściej w miejscach, gdzie można spotkać starszych ludzi, pojawiają się przedstawiciele firmy FH Dom. Ostatnio widywano ich nawet w okolicach cmentarzy. Oferują dożywotnią rentę w zamian za mieszkanie z prawem zamieszkiwania w nim do śmierci.

Trzeba skalkulować

Tymczasem z analiz Expander wynika, że zamiana mieszkania na mniejsze jest dla emerytów, którzy chcą poprawić swoją sytuację materialną, dużo lepszym rozwiązaniem.

- Starsza osoba mająca np. w Krakowie 58-metrowe mieszkanie wartości 400 tys. zł może je sprzedać i kupić mniejsze np. 40-metrowe. Jeśli zainwestuje pozostałe pieniądze na 4-proc. lokacie, to co miesiąc, nim osiągnie 80. rok życia, będzie mogła dysponować prawie 900 zł - mówi Jarosław Sadowski z Expandera.

Taka osoba nadal też pozostaje właścicielem mieszkania. Dla porównania emeryt w tym samym wieku, który zdecyduje się skorzystać z oferty FH Dom, może liczyć na miesięczne świadczenie od 529 do 676 zł mniej dostanie kobieta, więcej mężczyzna. Ta różnica wynika z różnych przewidywań co do długości życia. Świadczenie jest jednak dożywotnie.

Zgodnie z prawem, ale...

- Najwięcej kontrowersji budzi wysokość proponowanej renty w zderzeniu z wartością nieruchomości. Propagowanie takiego produktu to nie jest właściwa droga do wprowadzania w Polsce prawdziwej hipoteki odwróconej - mówi Jerzy Bańka ze Związku Banków Polskich.

Jednak emerytów, którzy chcą poprawić swoją sytuację materialną, nie brakuje.

- Mamy już podpisane umowy i od połowy roku wypłacamy renty. W tej chwili rozmawiamy z ponad setką chętnych - mówi Michał Butscher, wiceprezes FH Dom, prywatnej firmy założonej przez dwóch finansistów.

- Radzimy dobrze przemyśleć decyzję. Trzeba bardzo uważnie przeczytać umowę, a najlepiej skorzystać z pomocy rzeczników konsumentów - radzi Aneta Styrnik z Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.

Komisja Nadzoru Finansowego na razie nie zajmuje się sprawą oferty FH Dom dla emerytów.

- W Polsce nie ma jeszcze przepisów, które regulowałyby funkcjonowanie odwróconej hipoteki. Z tego powodu nie mogą go na razie oferować podmioty nadzorowane przez KNF - mówi Marta Chmielewska-Racławska z Urzędu Komisji Nadzoru Finansowego.

Stosowne przepisy, być może, pojawią się na początku przyszłego roku.

- Ministerstwo Finansów opracowało już projekt założeń ustawy o odwróconym kredycie hipotecznym. Na początku przyszłego roku ma on trafić do Rady Ministrów - mówi Agnieszka Wachnicka z Ministerstwa Finansów.

Będą inne zasady

Gdy ustawa wejdzie w życie, odwróconą hipotekę będą oferowały banki. Zasada będzie jednak zupełnie inna, bo emeryt będzie dostawał z banku kredyt w postaci comiesięcznego świadczenia.

- W odróżnieniu od umowy dożywocia kredytobiorca pozostaje właścicielem nieruchomości. Po jego śmierci spadkobiercy mogą spłacić kredyt i zachować prawo do nieruchomości, a jeżeli się na to nie zdecydują, to bank zaspokoi swoje roszczenie ze sprzedaży nieruchomości. Nadwyżkę otrzymują spadkobiercy - mówi Agnieszka Wachnicka.

W przypadku oferty FH Dom, jeśli emeryt umrze po kilku miesiącach, to fundusz przejmuje całą nieruchomość.

- Nie mogę wykluczyć, że do takich sytuacji dojdzie, ale równie dobrze klient może długo żyć i wówczas będziemy wypłacać świadczenie. Klientom mówimy otwarcie, że jest to zamiana mieszkania na pieniądze - mówi Michał Butscher.

Jesteś zainteresowany kredytem hipotecznym?
Już teraz możesz u nas porównać ofertę 25 banków. Określasz wartość mieszkania, kwotę kredytu, walutę oraz okres kredytowania a w kilka sekund otrzymujesz czytelną i dokładną analizę, z informacją o najtańszej ofercie! Finansomat.wp.pl - sprawdź! »


Roman Grzyb
Gazeta Prawna

Gazeta Prawna w internecie www.gazetaprawna.pl

Deweloperzy grają na wzrosty

Kryzys gospodarczy odbił się na kondycji polskich deweloperów. Jeszcze rok temu w branży mówiło się o zapaści. Zostały również zaostrzone warunki udzielania kredytów mieszkaniowych. Czas pokazał, którym firmom udało się do tej sytuacji odpowiednio przygotować, a którym nie.
Rynek nieruchomości w latach 2006-2007 przeżywał hossę do momentu, gdy nie dotknął go kryzys gospodarczy. Ceny za metr kwadratowy w głównych miastach Polski wzrosły w niektórych lokalizacjach niemalże trzy-czterokrotnie, a kupujący ustawiali się w kolejkach, aby nabyć wymarzone „M”. Gdy pojawiło się widmo kryzysu gospodarczego sytuacja rynkowa uległa zmianie. Zostały zaostrzone warunki udzielania kredytów mieszkaniowych, co w konsekwencji doprowadziło praktycznie do zahamowania popytu.

Będzie jeszcze taniej?
Obecnie słychać coraz więcej głosów o tym, że rynek się stabilizuje. Mimo to skutki kryzysu jeszcze długo będą odczuwalne i raczej próżno oczekiwać szalonego wyścigu cen nieruchomości z lat 2006-2007. Na rynku poradziły sobie firmy z dużym doświadczeniem i te które na rynku działają od dłuższego czasu. Mogły one dzięki zyskom z lat 2006 – 2007 przetrwać zastój. Te firmy, które weszły w branże deweloperską zbyt późno ,miały znacznie gorzej. Mimo to część mniejszych graczy, którym często wróżono czarną przyszłość, poradziła sobie z zastojem i dziś chwali się wynikami.

650 mieszkań
Jednym z deweloperów, którzy zaczynają już chwalić się wynikami za 2009 r. jest Grupa Inwestycyjna Hossa, która wykazała znaczący wzrost zysku brutto w stosunku do roku 2008. Miniony rok został zamknięty kwotą 36,3 miliona złotych, a zysk brutto za pierwsze trzy kwartały roku 2009 już wynosi 42,6 miliona złotych. - Hossa jako jeden z nielicznych deweloperów nie wstrzymała swoich inwestycji w okresie ostatniego roku, na bieżąco były uruchamiane kolejne budowy, a do oferty zostały wprowadzone cztery oferty mieszkaniowe w zupełnie nowych lokalizacjach – przekonuje Iwona Ziemianowicz, członek zarządu oraz dyrektor Centrum Marketingu Grupy Inwestycyjnej Hossa. Ten optymizm nie powinien dziwić skoro w pierwszych trzech kwartałach roku 2009 deweloper sprzedał aż 650 mieszkań. To dużo zważywszy na spadek popytu na rynku wtórnym.

Nie próżnują
Mimo to duzi gracze też nie próżnują. Polnord zamierza w przyszłym roku rozpocząć budowę 3,7 tys. mieszkań. Deweloper zamierza sfinansować ich budowę m.in. poprzez emisję obligacji o wartości 200 mln zł. Podobno są już pierwsi chętni do ich kupna. Inny potentat, choć znany głównie ze stołecznego rynku – Dom Development, już rusza z kolejną budową – tym razem na warszawskiej Pradze Południe. Nie tylko deweloperzy zaczynają grać na wzrost cen nieruchomości. Po indeksach giełdowych na warszawskim parkiecie widać, że inwestorzy już dyskontują ożywienie w branży. Indeks WIG-Deweloperzy wzrósł w ciągu ostatniego roku ponad dwukrotnie.

Artur Skoneczko

Gazeta Finansowa, 30.10.2009 r.

gk

Deweloperzy grają na wzrosty

Kryzys gospodarczy odbił się na kondycji polskich deweloperów. Jeszcze rok temu w branży mówiło się o zapaści. Zostały również zaostrzone warunki udzielania kredytów mieszkaniowych. Czas pokazał, którym firmom udało się do tej sytuacji odpowiednio przygotować, a którym nie.
Rynek nieruchomości w latach 2006-2007 przeżywał hossę do momentu, gdy nie dotknął go kryzys gospodarczy. Ceny za metr kwadratowy w głównych miastach Polski wzrosły w niektórych lokalizacjach niemalże trzy-czterokrotnie, a kupujący ustawiali się w kolejkach, aby nabyć wymarzone „M”. Gdy pojawiło się widmo kryzysu gospodarczego sytuacja rynkowa uległa zmianie. Zostały zaostrzone warunki udzielania kredytów mieszkaniowych, co w konsekwencji doprowadziło praktycznie do zahamowania popytu.

Będzie jeszcze taniej?
Obecnie słychać coraz więcej głosów o tym, że rynek się stabilizuje. Mimo to skutki kryzysu jeszcze długo będą odczuwalne i raczej próżno oczekiwać szalonego wyścigu cen nieruchomości z lat 2006-2007. Na rynku poradziły sobie firmy z dużym doświadczeniem i te które na rynku działają od dłuższego czasu. Mogły one dzięki zyskom z lat 2006 – 2007 przetrwać zastój. Te firmy, które weszły w branże deweloperską zbyt późno ,miały znacznie gorzej. Mimo to część mniejszych graczy, którym często wróżono czarną przyszłość, poradziła sobie z zastojem i dziś chwali się wynikami.

650 mieszkań
Jednym z deweloperów, którzy zaczynają już chwalić się wynikami za 2009 r. jest Grupa Inwestycyjna Hossa, która wykazała znaczący wzrost zysku brutto w stosunku do roku 2008. Miniony rok został zamknięty kwotą 36,3 miliona złotych, a zysk brutto za pierwsze trzy kwartały roku 2009 już wynosi 42,6 miliona złotych. - Hossa jako jeden z nielicznych deweloperów nie wstrzymała swoich inwestycji w okresie ostatniego roku, na bieżąco były uruchamiane kolejne budowy, a do oferty zostały wprowadzone cztery oferty mieszkaniowe w zupełnie nowych lokalizacjach – przekonuje Iwona Ziemianowicz, członek zarządu oraz dyrektor Centrum Marketingu Grupy Inwestycyjnej Hossa. Ten optymizm nie powinien dziwić skoro w pierwszych trzech kwartałach roku 2009 deweloper sprzedał aż 650 mieszkań. To dużo zważywszy na spadek popytu na rynku wtórnym.

Nie próżnują
Mimo to duzi gracze też nie próżnują. Polnord zamierza w przyszłym roku rozpocząć budowę 3,7 tys. mieszkań. Deweloper zamierza sfinansować ich budowę m.in. poprzez emisję obligacji o wartości 200 mln zł. Podobno są już pierwsi chętni do ich kupna. Inny potentat, choć znany głównie ze stołecznego rynku – Dom Development, już rusza z kolejną budową – tym razem na warszawskiej Pradze Południe. Nie tylko deweloperzy zaczynają grać na wzrost cen nieruchomości. Po indeksach giełdowych na warszawskim parkiecie widać, że inwestorzy już dyskontują ożywienie w branży. Indeks WIG-Deweloperzy wzrósł w ciągu ostatniego roku ponad dwukrotnie.

Artur Skoneczko

Gazeta Finansowa, 30.10.2009 r.

gk

Rynek nieruchomości biurowych - podsumowanie III kwartału

Po trudnym początku roku III kwartał przyniósł dalszą poprawę na rynku nieruchomości biurowych w Polsce. Spadki czynszów i zwiększenie liczby zachęt oferowanych przez wynajmujących zaowocowały lekkim wzrostem popytu. Stopy kapitalizacji utrzymują się na dotychczasowym poziomie, ze względu na brak transakcji inwestycyjnych, które potwierdziłyby ich realną wysokość.
TRENDY W POPYCIE
Łączny wolumen wszystkich transakcji najmu osiągnął w III kw. poziom 74.700 mkw., co stanowi wzrost o 15% w porównaniu z poprzednim kwartałem. Należy jednak pamiętać, że wciąż są to wartości o wiele niższe niż w roku 2008. Łączny wolumen transakcji najmu w trzech kwartałach 2009 r. wyniósł jedynie 185.000 mkw. i spadł o 52% w porównaniu z tym samym okresem roku ubiegłego. Obniżki czynszów oraz większa skala zachęt pozaczynszowych skłaniają jednak najemców do większej aktywności; uwagę zwraca duży udział renegocjacji umów.

Stosunkowo duża ilość powierzchni biurowej oferowanej na podnajem w połączeniu z nową podażą wpłynęła na wzrost współczynnika pustostanów. Ponadto deweloperzy w sytuacji wciąż słabszego niż w ubiegłych latach popytu są zmuszeni do dalszego wstrzymywania decyzji o rozpoczęciu realizacji większości planowanych inwestycji biurowych.
 

TRENDY W PODAŻY
Zauważalne są pierwsze oznaki łagodzenia polityki banków dotyczącej finansowania projektów inwestycyjnych. Instytucje te jednak nadal wymagają od deweloperów wysokiego poziomu kapitału własnego oraz wynajęcia znacznej części powierzchni w projekcie. W III kwartale na rynku biurowym nie odnotowano żadnych transakcji inwestycyjnych. Choć inwestorzy wykazują coraz większe zainteresowanie, nadal pozostają ostrożni w podejmowaniu decyzji inwestycyjnych.
 

PROGNOZA
W perspektywie krótkoterminowej współczynnik pustostanów będzie prawdopodobnie wzrastał (obecnie dla Warszawy wynosi on 7,1%) w związku z nową podażą i ze znaczną ilością powierzchni oferowanej na podnajem (obecnie ok. 58.000 mkw.). Czynsze mogą kontynuować tendencję spadkową, należy natomiast podkreślić, że dla projektów w lokalizacjach pozacentralnych, oferowanych obecnie w ramach umów pre-let, doszły już one do granicy opłacalności dla deweloperów. W przypadku budynków zrealizowanych jeszcze na zasadach spekulacyjnych, część właścicieli, chcąc uniknąć ryzyka związanego z pustostanami, obniża czynsze efektywne. Inni jednak, licząc na odbicie trendu rynkowego, spodziewanego w związku ze znacznym ograniczeniem podaży,  zdecydowali się wstrzymać obniżki czynszów.

AKTYWNOŚĆ RYNKOWA

Największe transakcje to wynajem przez firmę PORR powierzchni w Poleczki Business Park (4.100 mkw.) oraz przez spółki z grupy Fiat powierzchni w biurowcu Catalina (3.100 mkw.). Firma Bosch objęła 8.900 mkw. powierzchni zbudowanej na własne potrzeby.
 

Cushman & Wakefield

gk

Rynek nieruchomości biurowych - podsumowanie III kwartału

Po trudnym początku roku III kwartał przyniósł dalszą poprawę na rynku nieruchomości biurowych w Polsce. Spadki czynszów i zwiększenie liczby zachęt oferowanych przez wynajmujących zaowocowały lekkim wzrostem popytu. Stopy kapitalizacji utrzymują się na dotychczasowym poziomie, ze względu na brak transakcji inwestycyjnych, które potwierdziłyby ich realną wysokość.
TRENDY W POPYCIE
Łączny wolumen wszystkich transakcji najmu osiągnął w III kw. poziom 74.700 mkw., co stanowi wzrost o 15% w porównaniu z poprzednim kwartałem. Należy jednak pamiętać, że wciąż są to wartości o wiele niższe niż w roku 2008. Łączny wolumen transakcji najmu w trzech kwartałach 2009 r. wyniósł jedynie 185.000 mkw. i spadł o 52% w porównaniu z tym samym okresem roku ubiegłego. Obniżki czynszów oraz większa skala zachęt pozaczynszowych skłaniają jednak najemców do większej aktywności; uwagę zwraca duży udział renegocjacji umów.

Stosunkowo duża ilość powierzchni biurowej oferowanej na podnajem w połączeniu z nową podażą wpłynęła na wzrost współczynnika pustostanów. Ponadto deweloperzy w sytuacji wciąż słabszego niż w ubiegłych latach popytu są zmuszeni do dalszego wstrzymywania decyzji o rozpoczęciu realizacji większości planowanych inwestycji biurowych.
 

TRENDY W PODAŻY
Zauważalne są pierwsze oznaki łagodzenia polityki banków dotyczącej finansowania projektów inwestycyjnych. Instytucje te jednak nadal wymagają od deweloperów wysokiego poziomu kapitału własnego oraz wynajęcia znacznej części powierzchni w projekcie. W III kwartale na rynku biurowym nie odnotowano żadnych transakcji inwestycyjnych. Choć inwestorzy wykazują coraz większe zainteresowanie, nadal pozostają ostrożni w podejmowaniu decyzji inwestycyjnych.
 

PROGNOZA
W perspektywie krótkoterminowej współczynnik pustostanów będzie prawdopodobnie wzrastał (obecnie dla Warszawy wynosi on 7,1%) w związku z nową podażą i ze znaczną ilością powierzchni oferowanej na podnajem (obecnie ok. 58.000 mkw.). Czynsze mogą kontynuować tendencję spadkową, należy natomiast podkreślić, że dla projektów w lokalizacjach pozacentralnych, oferowanych obecnie w ramach umów pre-let, doszły już one do granicy opłacalności dla deweloperów. W przypadku budynków zrealizowanych jeszcze na zasadach spekulacyjnych, część właścicieli, chcąc uniknąć ryzyka związanego z pustostanami, obniża czynsze efektywne. Inni jednak, licząc na odbicie trendu rynkowego, spodziewanego w związku ze znacznym ograniczeniem podaży,  zdecydowali się wstrzymać obniżki czynszów.

AKTYWNOŚĆ RYNKOWA

Największe transakcje to wynajem przez firmę PORR powierzchni w Poleczki Business Park (4.100 mkw.) oraz przez spółki z grupy Fiat powierzchni w biurowcu Catalina (3.100 mkw.). Firma Bosch objęła 8.900 mkw. powierzchni zbudowanej na własne potrzeby.
 

Cushman & Wakefield

gk

Rynek biurowy się budzi

Pojawiły się pierwsze oznaki ożywienia na rynku powierzchni biurowych. Według najnowszego raportu firmy Cushman & Wakefield w drugim kwartale tego roku wynajęto o 40 proc. więcej powierzchni biurowej niż na początku roku. Trend ten potwierdzają także deweloperzy segmentu biurowego. Inwestorzy i analitycy rynku zauważają, że to najlepszy moment na podpisywanie umów najmu: stawki czynszowe utrzymują się jeszcze na niższym poziomie, a firmy poszukujące biur mogą liczyć na dodatkowe bonusy.
Najnowsze dane Cushman & Wakefield pokazują, że popyt w pierwszej połowie 2009 roku był aż o 55 proc. niższy niż w pierwszym półroczu minionego roku. W sumie w Warszawie wynajęto blisko 109.000 m2 biur. Ale  już porównanie drugiego kwartału tego roku z okresem pierwszych trzech miesięcy pokazuje ożywienie i 40 proc wzrost popytu.

Jeden z liderów rynku biurowego w Polsce, firma Ghelamco ocenia, że może to być pierwszy z sygnałów zapowiadających powolne wychodzenie tego segmentu z okresu stagnacji. „Rynek biurowy wyraźnie zareagował na recesję gospodarczą. Firmy wynajęły w ostatnim czasie dużo więcej powierzchni, niż na przełomie roku 2008/2009” – komentuje Jarosław Zagórski, Commercial and Business Development Director w Ghelamco Poland.

Firma zauważa ożywienie także w odniesieniu do własnych inwestycji. Obecnie inwestor realizuje budowę dwóch biurowców klasy A: w Warszawie na Woli powstaje biurowiec Crown Square (17.000 m2 powierzchni), a w Katowicach inwestycja Katowice Business Point (17.000 m2 powierzchni). „Rozmowy dotyczące wynajmu powierzchni trwają wprawdzie dłużej niż rok temu, ale zauważamy wzrost zapytań” – informuje Zagórski. „Takie zachowanie klientów potwierdza, że czas, gdy można było wynegocjować najkorzystniejsze od lat warunki najmu, powoli mija. Stawki czynszów są jeszcze na relatywnie niskim poziomie, ale w ciągu  najbliższych miesięcy można spodziewać się ich powolnego odbicia” – dodaje.

Obecne stawki czynszów w biurowcach położonych poza ścisłym centrum Warszawy są na dużo niższym poziomie niż w 2008 roku. Za m2 najemcy płacą ok. 16 euro miesięcznie. Zmniejszony popyt zachęca także inwestorów do negocjowania z najemcami m.in. dodatkowych bonusów takich jak okresy zwolnienia z czynszu, bezpłatne miejsca parkingowe czy aranżacja biura „pod klucz”. Analitycy Cushman & Wakefield zauważają jednak, że trend ten może zostać odwrócony ze względu na fakt, że obiekty biurowe będące w budowie są już w dużej mierze wynajęte. W okresie poprawy koniunktury, może zacząć brakować dostępnej powierzchni.

W związku z ogólnoświatową recesją i spowolnieniem na rynku nieruchomości w Polsce wielu deweloperów odłożyło w czasie lub zrezygnowało z realizacji planowanych inwestycji biurowych. Może to skutkować tym, że w perspektywie najbliższego roku czy dwóch lat powstanie „luka podażowa” na rynku biur. To z kolei przełoży się na wzrost stawek czynszowych” – potwierdza  Jarosław Zagórski.
  Ghelamco jako jedna z niewielu firm mimo spowolnienia na rynku realizuje zaplanowane inwestycje. Jako jeden z nielicznych deweloperów firma pozyskała także w ostatnim czasie finansowanie – 60 mln euro kredytu z banku Pekao SA. Firma prowadzi obecnie najem trzech budynków: oddanego do użytku z końcem maja biurowca Trinity Park III zlokalizowanego w parku biznesowym przy ul. Domaniewskiej na warszawskim Służewcu (budynek wynajęty w 85 proc.) oraz dwóch inwestycji będących w budowie, których oddanie przewidziane jest na I kwartał 2010  r.: biurowców Crown Square i Katowice Business Point.

Ghelamco Poland

kg

Rynek biurowy się budzi

Pojawiły się pierwsze oznaki ożywienia na rynku powierzchni biurowych. Według najnowszego raportu firmy Cushman & Wakefield w drugim kwartale tego roku wynajęto o 40 proc. więcej powierzchni biurowej niż na początku roku. Trend ten potwierdzają także deweloperzy segmentu biurowego. Inwestorzy i analitycy rynku zauważają, że to najlepszy moment na podpisywanie umów najmu: stawki czynszowe utrzymują się jeszcze na niższym poziomie, a firmy poszukujące biur mogą liczyć na dodatkowe bonusy.
Najnowsze dane Cushman & Wakefield pokazują, że popyt w pierwszej połowie 2009 roku był aż o 55 proc. niższy niż w pierwszym półroczu minionego roku. W sumie w Warszawie wynajęto blisko 109.000 m2 biur. Ale  już porównanie drugiego kwartału tego roku z okresem pierwszych trzech miesięcy pokazuje ożywienie i 40 proc wzrost popytu.

Jeden z liderów rynku biurowego w Polsce, firma Ghelamco ocenia, że może to być pierwszy z sygnałów zapowiadających powolne wychodzenie tego segmentu z okresu stagnacji. „Rynek biurowy wyraźnie zareagował na recesję gospodarczą. Firmy wynajęły w ostatnim czasie dużo więcej powierzchni, niż na przełomie roku 2008/2009” – komentuje Jarosław Zagórski, Commercial and Business Development Director w Ghelamco Poland.

Firma zauważa ożywienie także w odniesieniu do własnych inwestycji. Obecnie inwestor realizuje budowę dwóch biurowców klasy A: w Warszawie na Woli powstaje biurowiec Crown Square (17.000 m2 powierzchni), a w Katowicach inwestycja Katowice Business Point (17.000 m2 powierzchni). „Rozmowy dotyczące wynajmu powierzchni trwają wprawdzie dłużej niż rok temu, ale zauważamy wzrost zapytań” – informuje Zagórski. „Takie zachowanie klientów potwierdza, że czas, gdy można było wynegocjować najkorzystniejsze od lat warunki najmu, powoli mija. Stawki czynszów są jeszcze na relatywnie niskim poziomie, ale w ciągu  najbliższych miesięcy można spodziewać się ich powolnego odbicia” – dodaje.

Obecne stawki czynszów w biurowcach położonych poza ścisłym centrum Warszawy są na dużo niższym poziomie niż w 2008 roku. Za m2 najemcy płacą ok. 16 euro miesięcznie. Zmniejszony popyt zachęca także inwestorów do negocjowania z najemcami m.in. dodatkowych bonusów takich jak okresy zwolnienia z czynszu, bezpłatne miejsca parkingowe czy aranżacja biura „pod klucz”. Analitycy Cushman & Wakefield zauważają jednak, że trend ten może zostać odwrócony ze względu na fakt, że obiekty biurowe będące w budowie są już w dużej mierze wynajęte. W okresie poprawy koniunktury, może zacząć brakować dostępnej powierzchni.

W związku z ogólnoświatową recesją i spowolnieniem na rynku nieruchomości w Polsce wielu deweloperów odłożyło w czasie lub zrezygnowało z realizacji planowanych inwestycji biurowych. Może to skutkować tym, że w perspektywie najbliższego roku czy dwóch lat powstanie „luka podażowa” na rynku biur. To z kolei przełoży się na wzrost stawek czynszowych” – potwierdza  Jarosław Zagórski.
  Ghelamco jako jedna z niewielu firm mimo spowolnienia na rynku realizuje zaplanowane inwestycje. Jako jeden z nielicznych deweloperów firma pozyskała także w ostatnim czasie finansowanie – 60 mln euro kredytu z banku Pekao SA. Firma prowadzi obecnie najem trzech budynków: oddanego do użytku z końcem maja biurowca Trinity Park III zlokalizowanego w parku biznesowym przy ul. Domaniewskiej na warszawskim Służewcu (budynek wynajęty w 85 proc.) oraz dwóch inwestycji będących w budowie, których oddanie przewidziane jest na I kwartał 2010  r.: biurowców Crown Square i Katowice Business Point.

Ghelamco Poland

kg

Deweloperzy różnicują zabudowę, bo klient jest różny

Coraz częściej w ofertach firm deweloperskich pojawiają się osiedla o zróżnicowanej zabudowie, dające klientowi większy wybór nie tylko typu lokalu, ale także ceny wymarzonego M. Również dla wielu firm deweloperskich, stawiających na dywersyfikację jest to szansa na przyciągnięcie większej ilości klientów. Także tych o mniej zasobnych portfelach. Przykładem takiego zróżnicowanego osiedla jest Osiedle Zagajnik, wybudowane przez MK Inwestycje w Katowicach Zarzeczu, jako jedyne na Śląsku dysponuje lokalami aż w 4 typach zabudowy.
Różnicują z powodu zróżnicowanego klienta

Wymagający singiel staje atrakcyjnym klientem dla firm deweloperskich, także tych budujących na prestiżowych przedmieściach. Dlatego też coraz częściej na rynku pojawiają się lokale podmiejskie skierowane także do tej grupy odbiorców. Popularne w ostatnim okresie stają się mieszkania dla singli na osiedlach o zróżnicowanej zabudowie.

- O ile osiedla domów jednorodzinnych czy szeregowych na przedmieściach przyciągają najczęściej rodziny i młode małżeństwa, to osiedla zróżnicowane są atrakcyjne także dla wymagających singli. Szczególnie, jeśli deweloper zdecydował się na wybudowanie na osiedlu apartamentowca lub domu wielorodzinnego ze studiami lub mieszkaniami wielopoziomowymi. Takie osiedle jest w stanie sprostać wymaganiom wielu grup, jednocześnie bez tworzenia enklaw singli, czy enklaw rodzin z dziećmi – mówi Monika Śleziońska dyrektor ds. marketingu i sprzedaży MK Inwestycje.

Elastyczny Zagajnik

Przykładem takiego elastycznego osiedla, które postanowiło dopasować się do różnych typów klienta jest Osiedle Zagajnik. Położone niecałe 13 km od centrum Katowic gotowe osiedle jest dziś jedyną na Śląsku inwestycją, która ma do zaoferowania klientom aż 4 typy zabudowy. Na osiedlu znajduję się domy w zabudowie szeregowej, bliźniaczej z jednym lub dwoma garażami, jednorodzinnej, a także jedyny w tej dzielnicy, liczący 4 piętra dom wielorodzinny z mieszkaniami dwupoziomowymi.

 – Postawiliśmy na różną zabudowę, bo klient na lokalnym rynku, także ten decydujący się na przedmieścia, jest bardzo zróżnicowany. Część osób przenoszących się na przedmieścia, decyduje się od razu na dom, wydając więcej na jego zakup. Są jednak klienci, często single, biznesmeni, młode aktywne kobiety, którzy od domu wolą kawalerkę lub mieszkanie wielopokojowe w domu wielorodzinnym. Ta grupa na lokal na przedmieściu gotowa jest wydać znacznie mniej – mówi Śleziońska. – Inna sprawa, że do tej pory na śląskim rynku panował deficyt na tego typu lokale na przedmieściach – dodaje.

To właśnie atrakcyjny dziś dla wielu firm deweloperskich singiel jest powodem, dla którego powstają zróżnicowane osiedla. – Osiedle domów na przedmieściach zawsze będzie przyciągało w pierwszej kolejności rodziny, młode małżeństwa, osoby starsze, a także rodziny wielopokoleniowe. Nam zależało na zaciekawieniu przedmieściami, także singli pracujących w wolnych zawodach, prowadzących firmy w domu, a jednocześnie szukających ciszy i spokoju do pracy. Nie jest rzadkością także wśród naszych klientów zakup domu w zabudowie niskiej dla rodziny z dziećmi i od razu mieszkania dla rodziców. Korzyści z takiego bliskiego sąsiedztwa dziadków są oczywiste – mówi Śleziońska. - Jednym ze sposobów, żeby połączyć singli i rodziny na jednym osiedlu było postawienie na Zagajniku budynku przystosowanego do budowy studiów i mieszkań wielopokojowych – dodaje.

Osiedle łatwo się dopasowuje do wahań na rynku


Jak się jednak okazuje za tego typu osiedlami przemawiają także względy ekonomiczne. Deweloper posiadający w swojej ofercie zróżnicowane osiedle, jest w stanie oferować także zróżnicowane ceny, szybko przedstawiając alternatywę w obrębie własnej oferty.

 – Często jest tak, że klient chciałby zamieszkać w domu jednorodzinnym na osiedlu, jednak go na to nie stać. Zróżnicowane osiedle jest w stanie mu taką alternatywę od razu przedstawić w postaci domu bliźniaczego, szeregowca czy nawet mieszkania. Dzięki czemu firma deweloperska nie naraża się na stratę klienta  – mówi Śleziońska.

Osiedla takie także łatwiej dopasowują się do rynkowych trendów, mód, a także sytuacji ekonomicznej. – Zainteresowanie poszczególnymi lokalami przychodzi falami. Jest okres, kiedy popularnością cieszą się kawalerki i lokale w domu wielorodzinnym. Wiosną z kolei przychodzi więcej klientów zainteresowanych domami. To pozwala dopasowywać aktualną ofertę do sytuacji na rynku  – mówi Śleziońska.

Na przedmieściach, w mieszkaniu, za ile?

Dziś w ofercie Osiedla Zagajnik znajduje się 7 lokali w domu wielorodzinnym. W tym 2 mieszkania dwupokojowe, a także jedno mieszkanie dwupoziomowe. Ceny domów jednorodzinnych zaczynają się od 740 tys. zł, szeregowych od 570 tys. zł, bliźniaczych od 580 tys. zł. Za mieszkanie o powierzchni 58,9 m. kw. zapłacimy 273 tys. zł.


MK Inwestycje

kg

Deweloperzy różnicują zabudowę, bo klient jest różny

Coraz częściej w ofertach firm deweloperskich pojawiają się osiedla o zróżnicowanej zabudowie, dające klientowi większy wybór nie tylko typu lokalu, ale także ceny wymarzonego M. Również dla wielu firm deweloperskich, stawiających na dywersyfikację jest to szansa na przyciągnięcie większej ilości klientów. Także tych o mniej zasobnych portfelach. Przykładem takiego zróżnicowanego osiedla jest Osiedle Zagajnik, wybudowane przez MK Inwestycje w Katowicach Zarzeczu, jako jedyne na Śląsku dysponuje lokalami aż w 4 typach zabudowy.
Różnicują z powodu zróżnicowanego klienta

Wymagający singiel staje atrakcyjnym klientem dla firm deweloperskich, także tych budujących na prestiżowych przedmieściach. Dlatego też coraz częściej na rynku pojawiają się lokale podmiejskie skierowane także do tej grupy odbiorców. Popularne w ostatnim okresie stają się mieszkania dla singli na osiedlach o zróżnicowanej zabudowie.

- O ile osiedla domów jednorodzinnych czy szeregowych na przedmieściach przyciągają najczęściej rodziny i młode małżeństwa, to osiedla zróżnicowane są atrakcyjne także dla wymagających singli. Szczególnie, jeśli deweloper zdecydował się na wybudowanie na osiedlu apartamentowca lub domu wielorodzinnego ze studiami lub mieszkaniami wielopoziomowymi. Takie osiedle jest w stanie sprostać wymaganiom wielu grup, jednocześnie bez tworzenia enklaw singli, czy enklaw rodzin z dziećmi – mówi Monika Śleziońska dyrektor ds. marketingu i sprzedaży MK Inwestycje.

Elastyczny Zagajnik

Przykładem takiego elastycznego osiedla, które postanowiło dopasować się do różnych typów klienta jest Osiedle Zagajnik. Położone niecałe 13 km od centrum Katowic gotowe osiedle jest dziś jedyną na Śląsku inwestycją, która ma do zaoferowania klientom aż 4 typy zabudowy. Na osiedlu znajduję się domy w zabudowie szeregowej, bliźniaczej z jednym lub dwoma garażami, jednorodzinnej, a także jedyny w tej dzielnicy, liczący 4 piętra dom wielorodzinny z mieszkaniami dwupoziomowymi.

 – Postawiliśmy na różną zabudowę, bo klient na lokalnym rynku, także ten decydujący się na przedmieścia, jest bardzo zróżnicowany. Część osób przenoszących się na przedmieścia, decyduje się od razu na dom, wydając więcej na jego zakup. Są jednak klienci, często single, biznesmeni, młode aktywne kobiety, którzy od domu wolą kawalerkę lub mieszkanie wielopokojowe w domu wielorodzinnym. Ta grupa na lokal na przedmieściu gotowa jest wydać znacznie mniej – mówi Śleziońska. – Inna sprawa, że do tej pory na śląskim rynku panował deficyt na tego typu lokale na przedmieściach – dodaje.

To właśnie atrakcyjny dziś dla wielu firm deweloperskich singiel jest powodem, dla którego powstają zróżnicowane osiedla. – Osiedle domów na przedmieściach zawsze będzie przyciągało w pierwszej kolejności rodziny, młode małżeństwa, osoby starsze, a także rodziny wielopokoleniowe. Nam zależało na zaciekawieniu przedmieściami, także singli pracujących w wolnych zawodach, prowadzących firmy w domu, a jednocześnie szukających ciszy i spokoju do pracy. Nie jest rzadkością także wśród naszych klientów zakup domu w zabudowie niskiej dla rodziny z dziećmi i od razu mieszkania dla rodziców. Korzyści z takiego bliskiego sąsiedztwa dziadków są oczywiste – mówi Śleziońska. - Jednym ze sposobów, żeby połączyć singli i rodziny na jednym osiedlu było postawienie na Zagajniku budynku przystosowanego do budowy studiów i mieszkań wielopokojowych – dodaje.

Osiedle łatwo się dopasowuje do wahań na rynku


Jak się jednak okazuje za tego typu osiedlami przemawiają także względy ekonomiczne. Deweloper posiadający w swojej ofercie zróżnicowane osiedle, jest w stanie oferować także zróżnicowane ceny, szybko przedstawiając alternatywę w obrębie własnej oferty.

 – Często jest tak, że klient chciałby zamieszkać w domu jednorodzinnym na osiedlu, jednak go na to nie stać. Zróżnicowane osiedle jest w stanie mu taką alternatywę od razu przedstawić w postaci domu bliźniaczego, szeregowca czy nawet mieszkania. Dzięki czemu firma deweloperska nie naraża się na stratę klienta  – mówi Śleziońska.

Osiedla takie także łatwiej dopasowują się do rynkowych trendów, mód, a także sytuacji ekonomicznej. – Zainteresowanie poszczególnymi lokalami przychodzi falami. Jest okres, kiedy popularnością cieszą się kawalerki i lokale w domu wielorodzinnym. Wiosną z kolei przychodzi więcej klientów zainteresowanych domami. To pozwala dopasowywać aktualną ofertę do sytuacji na rynku  – mówi Śleziońska.

Na przedmieściach, w mieszkaniu, za ile?

Dziś w ofercie Osiedla Zagajnik znajduje się 7 lokali w domu wielorodzinnym. W tym 2 mieszkania dwupokojowe, a także jedno mieszkanie dwupoziomowe. Ceny domów jednorodzinnych zaczynają się od 740 tys. zł, szeregowych od 570 tys. zł, bliźniaczych od 580 tys. zł. Za mieszkanie o powierzchni 58,9 m. kw. zapłacimy 273 tys. zł.


MK Inwestycje

kg

Około 1/4 najemców nie płaci!

W ramach "Programu Komunalnego Budownictwa Mieszkaniowego m.st. Warszawy", w latach 2008-2012 powstać ma w stolicy ok. 4 tys. lokali, w tym ok. 2,5 tys. mieszkań komunalnych. Na koniec grudnia 2008 r. z opłatami dłużej niż 3 miesiące zalegało blisko 24 tys. najemców mieszkań komunalnych, czyli ok. 1/4 wszystkich.

Ponad 870 mieszkań komunalnych ma zostać oddanych do użytku w Warszawie od 2007 r. do końca tego roku. Jak powiedział w poniedziałek wiceprezydent Warszawy Andrzej Jakubiak, intencją władz miasta jest, by rocznie do 2013 roku oddawano 400 lokali.

"Nigdy wcześniej nie wydawano tyle na budownictwo komunalne" - podkreślił Jakubiak podczas spotkania z dziennikarzami w nowo wybudowanym budynku na warszawskiej Woli.

W 2007 r. oddano w Warszawie 68 mieszkań komunalnych, rok później - 315, a w tym toku ma ich być 489. W trakcie budowy lub przygotowania jest 1387 mieszkań w 15 dzielnicach miasta. Zdaniem stołecznego Ratusza to znaczne przyspieszenie w porównaniu do lat poprzednich - między 2003 a 2006 r. wybudowano tylko 308 nowych mieszkań. Mimo to, według przyjętego przez Radę Warszawy w październiku ub.r. wieloletniego programu gospodarowania mieszkaniowym zasobem miasta, do 2012 r. skurczy się on o 12 proc.

W ramach "Programu Komunalnego Budownictwa Mieszkaniowego m.st. Warszawy", w latach 2008-2012 powstać ma w stolicy ok. 4 tys. lokali, w tym ok. 2,5 tys. mieszkań komunalnych. Na realizację planu przeznaczono blisko 0,5 mld zł. Budynki komunalne mają powstać m.in. na Bielanach, Bemowie, Białołęce, Mokotowie, Ursynowie, Żoliborzu, Pradze Północ i Woli.

Ok. 300 nowych lokali rocznie powstawać ma w budynkach budowanych przez Towarzystwa Budownictwa Społecznego (TBS). Obecnie do Banku Gospodarstwa Krajowego spółki miejskie złożyły 11 wniosków na zadania, w ramach których do końca 2012 r. powstać ma ponad 900 lokali. Stopniowo remontowane i modernizowane mają być też mieszkania już istniejące. W latach 2007-2009 wyremontowano ich 3,4 tys., za łączną kwotę 78 mln zł.

Do zasobu mieszkaniowego stolicy należy obecnie ok. 96 tys. lokali mieszkalnych, w tym ok. 3 tys. lokali socjalnych, przyznawanych osobom o najniższych dochodach. Najwięcej mieszkań komunalnych znajduje się w Śródmieściu, na Woli, Mokotowie, a także na Pradze Północ i Południe. Większość budynków, w których się mieszczą, wybudowana została przed II wojną światową i wymaga poprawy stanu sanitarnego i kapitalnego remontu.

Wieloletni program gospodarowania mieszkaniowym zasobem miasta zakłada, że do 2012 r. zmniejszy się on o 12 proc., ale liczba lokali socjalnych zwiększy się w tym czasie blisko dwukrotnie. Przeciwko polityce lokalowej miasta stale protestują mieszkańcy lokali komunalnych. Pojawiają się m.in. na sesjach rady miasta, domagając się obniżki czynszów - od stycznia br. podstawowa stawka wynosi ok. 6 zł za m kw. (poprzednio było to 2 zł).

Choć wysokość czynszu może zostać obniżona (m.in. ze względu na niski standard lokalu - brak kanalizacji czy bieżącej wody), a najemcom o niskich dochodach przysługują ulgi sięgające nawet 60 proc., wielu najemców zalega z opłatami czynszowymi.

Na koniec grudnia 2008 r. z opłatami dłużej niż 3 miesiące zalegało blisko 24 tys. najemców mieszkań komunalnych, czyli ok. 1/4 wszystkich. Na koniec 2008 r. łączne zadłużenie wszystkich mieszkań komunalnych w stolicy sięgało 160 mln zł.

 

INTERIA.PL/PAP

Około 1/4 najemców nie płaci!

W ramach "Programu Komunalnego Budownictwa Mieszkaniowego m.st. Warszawy", w latach 2008-2012 powstać ma w stolicy ok. 4 tys. lokali, w tym ok. 2,5 tys. mieszkań komunalnych. Na koniec grudnia 2008 r. z opłatami dłużej niż 3 miesiące zalegało blisko 24 tys. najemców mieszkań komunalnych, czyli ok. 1/4 wszystkich.

Ponad 870 mieszkań komunalnych ma zostać oddanych do użytku w Warszawie od 2007 r. do końca tego roku. Jak powiedział w poniedziałek wiceprezydent Warszawy Andrzej Jakubiak, intencją władz miasta jest, by rocznie do 2013 roku oddawano 400 lokali.

"Nigdy wcześniej nie wydawano tyle na budownictwo komunalne" - podkreślił Jakubiak podczas spotkania z dziennikarzami w nowo wybudowanym budynku na warszawskiej Woli.

W 2007 r. oddano w Warszawie 68 mieszkań komunalnych, rok później - 315, a w tym toku ma ich być 489. W trakcie budowy lub przygotowania jest 1387 mieszkań w 15 dzielnicach miasta. Zdaniem stołecznego Ratusza to znaczne przyspieszenie w porównaniu do lat poprzednich - między 2003 a 2006 r. wybudowano tylko 308 nowych mieszkań. Mimo to, według przyjętego przez Radę Warszawy w październiku ub.r. wieloletniego programu gospodarowania mieszkaniowym zasobem miasta, do 2012 r. skurczy się on o 12 proc.

W ramach "Programu Komunalnego Budownictwa Mieszkaniowego m.st. Warszawy", w latach 2008-2012 powstać ma w stolicy ok. 4 tys. lokali, w tym ok. 2,5 tys. mieszkań komunalnych. Na realizację planu przeznaczono blisko 0,5 mld zł. Budynki komunalne mają powstać m.in. na Bielanach, Bemowie, Białołęce, Mokotowie, Ursynowie, Żoliborzu, Pradze Północ i Woli.

Ok. 300 nowych lokali rocznie powstawać ma w budynkach budowanych przez Towarzystwa Budownictwa Społecznego (TBS). Obecnie do Banku Gospodarstwa Krajowego spółki miejskie złożyły 11 wniosków na zadania, w ramach których do końca 2012 r. powstać ma ponad 900 lokali. Stopniowo remontowane i modernizowane mają być też mieszkania już istniejące. W latach 2007-2009 wyremontowano ich 3,4 tys., za łączną kwotę 78 mln zł.

Do zasobu mieszkaniowego stolicy należy obecnie ok. 96 tys. lokali mieszkalnych, w tym ok. 3 tys. lokali socjalnych, przyznawanych osobom o najniższych dochodach. Najwięcej mieszkań komunalnych znajduje się w Śródmieściu, na Woli, Mokotowie, a także na Pradze Północ i Południe. Większość budynków, w których się mieszczą, wybudowana została przed II wojną światową i wymaga poprawy stanu sanitarnego i kapitalnego remontu.

Wieloletni program gospodarowania mieszkaniowym zasobem miasta zakłada, że do 2012 r. zmniejszy się on o 12 proc., ale liczba lokali socjalnych zwiększy się w tym czasie blisko dwukrotnie. Przeciwko polityce lokalowej miasta stale protestują mieszkańcy lokali komunalnych. Pojawiają się m.in. na sesjach rady miasta, domagając się obniżki czynszów - od stycznia br. podstawowa stawka wynosi ok. 6 zł za m kw. (poprzednio było to 2 zł).

Choć wysokość czynszu może zostać obniżona (m.in. ze względu na niski standard lokalu - brak kanalizacji czy bieżącej wody), a najemcom o niskich dochodach przysługują ulgi sięgające nawet 60 proc., wielu najemców zalega z opłatami czynszowymi.

Na koniec grudnia 2008 r. z opłatami dłużej niż 3 miesiące zalegało blisko 24 tys. najemców mieszkań komunalnych, czyli ok. 1/4 wszystkich. Na koniec 2008 r. łączne zadłużenie wszystkich mieszkań komunalnych w stolicy sięgało 160 mln zł.

 

INTERIA.PL/PAP

JWC: Stawiają na rynki Wschodnie

W pierwszych dwóch kwartałach 2010 roku J.W. Construction planuje rozpocząć inwestycje mieszkaniowe liczące łącznie około 1.500 mieszkań - poinformował w wywiadzie dla PAP Józef Wojciechowski, przewodniczący rady nadzorczej JW Construction.
"W Warszawie mamy około 1.000 mieszkań, które planujemy rozpocząć w 2010 roku, tak aby mieć gotowe mieszkania na lata 2011-2012. Będą to między innymi dwie inwestycje na Białołęce (ul. Światowida i Zdziarska) oraz jedna na Mokotowie (ul. Antoniewska)" - powiedział PAP Wojciechowski. Deweloper planuje również rozpoczęcie kilku inwestycji poza Warszawą. "Dotychczas byliśmy w kilku miastach poza Warszawą, projekty cieszyły się popularnością, więc postanowiliśmy wejść na kolejne rynki" - stwierdził. "W Łodzi mamy działkę, na której planujemy w przyszłym roku rozpocząć realizację niedużego projektu na 120 mieszkań.

Mamy też teren w Katowicach, gdzie rozważamy inwestycję o podobnej wielkości" - dodał. JW Construction planuje też rozpocząć inwestycje na 100-200 mieszkań w Poznaniu i Krakowie. "Chcemy kupić działki w Poznaniu i Krakowie pod niewielkie inwestycje na 100-200 mieszkań" - powiedział Wojciechowski.

Do końca bieżącego roku spółka planuje zakończyć wszystkie prowadzone w tej chwili inwestycje mieszkaniowe. "W tym roku prawdopodobnie nie rozpoczniemy już żadnej nowej inwestycji mieszkaniowej. Bieżący rok rozpoczęliśmy z budową około 5.500 mieszkań i do końca roku planujemy skończyć realizację wszystkich inwestycji" - poinformował.

W NAJBLIŻSZYM CZASIE NIE WYSTARTUJĄ NOWE INWESTYCJE NA RYNKACH WSCHODNICH

"W Rosji budownictwo trochę odżyło, ale nie na tyle, abyśmy startowali z nowymi projektami. Nie mam jednak wątpliwości, że budownictwo w Rosji odbije. Chcemy być na to przygotowani, ponieważ są to inwestycje o bardzo wysokiej rentowności" - poinformował. "Myślę, że przyszły rok to jeszcze za wcześnie, aby rozpoczynać nowe inwestycje w Rosji" - dodał. Zaznaczył, że jest również za wcześnie na inwestycje na rynku ukraińskim.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

JWC: Stawiają na rynki Wschodnie

W pierwszych dwóch kwartałach 2010 roku J.W. Construction planuje rozpocząć inwestycje mieszkaniowe liczące łącznie około 1.500 mieszkań - poinformował w wywiadzie dla PAP Józef Wojciechowski, przewodniczący rady nadzorczej JW Construction.
"W Warszawie mamy około 1.000 mieszkań, które planujemy rozpocząć w 2010 roku, tak aby mieć gotowe mieszkania na lata 2011-2012. Będą to między innymi dwie inwestycje na Białołęce (ul. Światowida i Zdziarska) oraz jedna na Mokotowie (ul. Antoniewska)" - powiedział PAP Wojciechowski. Deweloper planuje również rozpoczęcie kilku inwestycji poza Warszawą. "Dotychczas byliśmy w kilku miastach poza Warszawą, projekty cieszyły się popularnością, więc postanowiliśmy wejść na kolejne rynki" - stwierdził. "W Łodzi mamy działkę, na której planujemy w przyszłym roku rozpocząć realizację niedużego projektu na 120 mieszkań.

Mamy też teren w Katowicach, gdzie rozważamy inwestycję o podobnej wielkości" - dodał. JW Construction planuje też rozpocząć inwestycje na 100-200 mieszkań w Poznaniu i Krakowie. "Chcemy kupić działki w Poznaniu i Krakowie pod niewielkie inwestycje na 100-200 mieszkań" - powiedział Wojciechowski.

Do końca bieżącego roku spółka planuje zakończyć wszystkie prowadzone w tej chwili inwestycje mieszkaniowe. "W tym roku prawdopodobnie nie rozpoczniemy już żadnej nowej inwestycji mieszkaniowej. Bieżący rok rozpoczęliśmy z budową około 5.500 mieszkań i do końca roku planujemy skończyć realizację wszystkich inwestycji" - poinformował.

W NAJBLIŻSZYM CZASIE NIE WYSTARTUJĄ NOWE INWESTYCJE NA RYNKACH WSCHODNICH

"W Rosji budownictwo trochę odżyło, ale nie na tyle, abyśmy startowali z nowymi projektami. Nie mam jednak wątpliwości, że budownictwo w Rosji odbije. Chcemy być na to przygotowani, ponieważ są to inwestycje o bardzo wysokiej rentowności" - poinformował. "Myślę, że przyszły rok to jeszcze za wcześnie, aby rozpoczynać nowe inwestycje w Rosji" - dodał. Zaznaczył, że jest również za wcześnie na inwestycje na rynku ukraińskim.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

Kupić mieszkanie w kryzysie?

Jak obecnie wygląda rynek mieszkaniowy w Polsce? Opinie ekspertów różnią się diametralnie, niektórzy doradzają kupno nieruchomości jak najszybciej, inni proponują wstrzymanie się do przyszłego roku. Niezależnie od tego, kiedy zdecydujemy się kupić mieszkanie, warto poznać kilka wskazówek, które ułatwią decyzje.

Mimo tendencji spadkowej na rynku nieruchomości, można zaobserwować kilka trendów mówiących o tym, że konsumenci coraz częściej doskonale wiedzą, czego chcą i są w stanie zapłacić więcej.

O tendencjach na rynku mówi Łukasz Dołęga, wiceprezes zarządu Mermaid Properties: - Polacy chętniej decydują się na zakup lokalu w gotowym budynku. Nie chcą już czekać 2 lata na mieszkanie, które można obejrzeć tylko na wizualizacji projektu, ryzykując tym samym, że inwestycja po ukończeniu znacznie będzie odbiegać jakością i wyglądem od tego, co widzieli w folderach w biurze sprzedaży. Teraz przed zakupem mieszkania mamy szansę dokładnie je obejrzeć i sprawdzić, na co wydamy pieniądze. Warto dobrze się rozejrzeć, bo na rynku pojawiają się lokale, w których można zamieszkać od zaraz - twierdzi Dołęga.

Dodaje, że należy przy kupnie mieszkania wykończonego "pod klucz" zwrócić uwagę na jeszcze jedną kwestię: możliwość zaoszczędzenia na podatku VAT: - Polacy czerpią z wzorców zachodnich, gdzie ludzie chętnie korzystają z usług profesjonalistów. Wybierając opcję gotowego mieszkania "pod klucz" można zaoszczędzić pieniądze poprzez różnicę w kwocie podatku VAT. Podatek za zakup materiałów budowlanych wynosi 22 proc., podczas gdy usługa wykończenia przez dewelopera kosztuje 7 proc. VAT - tłumaczy Dołęga.

Na co jeszcze powinni zwracać uwagę kupujący nieruchomość? Ważnym elementem przy zakupie mieszkania jest dokładne i prawidłowe spisanie umowy przedwstępnej. Poniżej przedstawiamy, co powinna zawierać taka umowa.

1. Strony umowy: kupujący, sprzedający.

2. Oświadczenie sprzedającego, że jest jedynym właścicielem lub ma umocowanie prawne do reprezentowania wszystkich właścicieli.

3. Przedmiot umowy: mieszkanie, z dokładnym adresem i z opisem, co dodatkowo będzie przedmiotem transakcji (umeblowanie i wyposażenie, miejsce parkingowe itd.).

4. Cena oraz sposób zapłaty (w tym wysokość zadatku lub zaliczki).

5. Orientacyjny termin, w którym zwarta zostanie umowa u notariusza (zwyczajowo 4-6 tygodni).

6. Termin wydania kluczy do mieszkania (np. następnego dnia po zaksięgowaniu przelewu bankowego na koncie sprzedającego).

7. Miejsce i data zawarcia umowy.

8. Szczegółowo o umowie przedwstępnej (zawieranej z deweloperem i na rynku wtórnym piszemy w dalszej części poradnika).

Zakup nieruchomości to często decyzja, której skutki ponosimy przez całe życie. Zanim zdecydujemy się na daną ofertę, warto w celu omówienia warunków umowy skontaktować się z prawnikiem.

Tak, jak w każdym działaniu marketingowym, należy przy wyborze oferty skupić się na najważniejszym aspekcie, czyli samym produkcie, w tym przypadku kupowanemu mieszkaniu i dobranej do niego cenie. Nawet w najbardziej kryzysowym czasie można znaleźć atrakcyjne oferty.

Monika Szymańska

 

interia.pl

Kupić mieszkanie w kryzysie?

Jak obecnie wygląda rynek mieszkaniowy w Polsce? Opinie ekspertów różnią się diametralnie, niektórzy doradzają kupno nieruchomości jak najszybciej, inni proponują wstrzymanie się do przyszłego roku. Niezależnie od tego, kiedy zdecydujemy się kupić mieszkanie, warto poznać kilka wskazówek, które ułatwią decyzje.

Mimo tendencji spadkowej na rynku nieruchomości, można zaobserwować kilka trendów mówiących o tym, że konsumenci coraz częściej doskonale wiedzą, czego chcą i są w stanie zapłacić więcej.

O tendencjach na rynku mówi Łukasz Dołęga, wiceprezes zarządu Mermaid Properties: - Polacy chętniej decydują się na zakup lokalu w gotowym budynku. Nie chcą już czekać 2 lata na mieszkanie, które można obejrzeć tylko na wizualizacji projektu, ryzykując tym samym, że inwestycja po ukończeniu znacznie będzie odbiegać jakością i wyglądem od tego, co widzieli w folderach w biurze sprzedaży. Teraz przed zakupem mieszkania mamy szansę dokładnie je obejrzeć i sprawdzić, na co wydamy pieniądze. Warto dobrze się rozejrzeć, bo na rynku pojawiają się lokale, w których można zamieszkać od zaraz - twierdzi Dołęga.

Dodaje, że należy przy kupnie mieszkania wykończonego "pod klucz" zwrócić uwagę na jeszcze jedną kwestię: możliwość zaoszczędzenia na podatku VAT: - Polacy czerpią z wzorców zachodnich, gdzie ludzie chętnie korzystają z usług profesjonalistów. Wybierając opcję gotowego mieszkania "pod klucz" można zaoszczędzić pieniądze poprzez różnicę w kwocie podatku VAT. Podatek za zakup materiałów budowlanych wynosi 22 proc., podczas gdy usługa wykończenia przez dewelopera kosztuje 7 proc. VAT - tłumaczy Dołęga.

Na co jeszcze powinni zwracać uwagę kupujący nieruchomość? Ważnym elementem przy zakupie mieszkania jest dokładne i prawidłowe spisanie umowy przedwstępnej. Poniżej przedstawiamy, co powinna zawierać taka umowa.

1. Strony umowy: kupujący, sprzedający.

2. Oświadczenie sprzedającego, że jest jedynym właścicielem lub ma umocowanie prawne do reprezentowania wszystkich właścicieli.

3. Przedmiot umowy: mieszkanie, z dokładnym adresem i z opisem, co dodatkowo będzie przedmiotem transakcji (umeblowanie i wyposażenie, miejsce parkingowe itd.).

4. Cena oraz sposób zapłaty (w tym wysokość zadatku lub zaliczki).

5. Orientacyjny termin, w którym zwarta zostanie umowa u notariusza (zwyczajowo 4-6 tygodni).

6. Termin wydania kluczy do mieszkania (np. następnego dnia po zaksięgowaniu przelewu bankowego na koncie sprzedającego).

7. Miejsce i data zawarcia umowy.

8. Szczegółowo o umowie przedwstępnej (zawieranej z deweloperem i na rynku wtórnym piszemy w dalszej części poradnika).

Zakup nieruchomości to często decyzja, której skutki ponosimy przez całe życie. Zanim zdecydujemy się na daną ofertę, warto w celu omówienia warunków umowy skontaktować się z prawnikiem.

Tak, jak w każdym działaniu marketingowym, należy przy wyborze oferty skupić się na najważniejszym aspekcie, czyli samym produkcie, w tym przypadku kupowanemu mieszkaniu i dobranej do niego cenie. Nawet w najbardziej kryzysowym czasie można znaleźć atrakcyjne oferty.

Monika Szymańska

 

interia.pl

Pierwsza Aukcja Nieruchomości już wkrótce

Mieszkanie na warszawskim Żoliborzu za 4500 zł/m2 i dom w Radzyminie za niecałe 3000 zł/m2 to dwie z 29 atrakcyjnych cenowo nieruchomości, jakie zostaną wystawione na Jesiennej Aukcji Nieruchomości...

...organizowanej 22 listopada br. przez firmę Colliers International oraz domy aukcyjne Rick Levin & Associates i DESA Unicum. Jest to pierwsza w Polsce aukcja nieruchomości na żywo. Ceny wywoławcze licytowanych nieruchomości będą nawet o 40% niższe niż rynkowe.

W trakcie Jesiennej Aukcji Nieruchomości, która odbędzie w warszawskim hotelu Sheraton, licytowane będą mieszkania i domy z Warszawy i okolic, a także jeden lokal użytkowy. Na udział w tym innowacyjnym na polskim rynku nieruchomości przedsięwzięciu zdecydowali się zarówno rodzimi, jak i międzynarodowi deweloperzy: MT Development, Delpha Investments Group, Dantex, Star Investments oraz AFI/MPGA z inwestycją Wilanów One. Dzięki współpracy z firmą Unia Nieruchomości na aukcji zostaną wystawione także dwa mieszkania z rynku wtórnego.

Aukcja Nieruchomości daje możliwość kupienia nieruchomości po atrakcyjnej cenie, oferowanej zawsze poniżej ceny rynkowej, nawet do 40% taniej. Jej przebieg jest jawny – każdy kupujący widzi propozycje innych uczestników aukcji i na tej podstawie może podjąć decyzję o zakupie danej nieruchomości. Uczestnik ma też pewność, że cały proces jest bezpieczny pod względem formalno-prawnym, gdyż wcześniej otrzymuje wszystkie informacje dotyczące interesującej go nieruchomości, ma możliwość jej zobaczenia przed aukcją, a nad całością transakcji czuwa notariusz.
„Aukcja nieruchomości to także znaczna oszczędność czasu, bo w jednym miejscu kupujący może zapoznać się z różnymi ofertami; istotna jest też przejrzystość procesu. W przypadku indywidualnej rozmowy ze sprzedającym nie wiemy, czy złożona nam propozycja rzeczywiście jest dla nas najbardziej atrakcyjna. Na aukcji widzimy natomiast, za ile realnie możemy kupić interesującą nas nieruchomość. Największa korzyść dla sprzedających to fakt, że mogą szybko sprzedać nieruchomość, bez dłuższych negocjacji z kupującym.” – dodaje Paweł Hardej, dyrektor departamentu aukcji nieruchomości w Colliers International.

„Warto też wspomnieć, że uczestnictwo w aukcji nic nie kosztuje, co zdecydowanie odróżnia ją od tzw. aukcji malejących w Internecie.” – dodaje Hardej.


Osobom, które zdecydowały się licytować, ale nie wygrały licytacji, depozyt - czyli określona z góry kwota, wpłacana na konto notariusza - jest w całości zwracany. Osobom, które wygrały licytację jest on natomiast zaliczany na poczet ceny kupionej nieruchomości.
„Rynek nieruchomości w Polsce jest rynkiem coraz bardziej dojrzałym. Ludzie dokonują zakupów kolejnych nieruchomości i mają do wyboru coraz więcej zróżnicowanych ofert. Uważamy, że na rynku o takiej specyfice jest miejsce na nową formę sprzedaży, jaką są aukcje nieruchomości. Tym bardziej, że na innych rynkach, gdzie są one organizowane od lat, zainteresowanie nimi stale rośnie.” – komentuje Paweł Hardej.
Partnerami przedsięwzięcia są Colliers International, wiodąca firma doradcza na rynku nieruchomości w Polsce, dom aukcyjny Rick Levin & Associates, który ma ponad 


25-letnie doświadczenie w przeprowadzaniu aukcji nieruchomości w Stanach Zjednoczonych oraz polski dom aukcyjny DESA Unicum, który wspiera swoim know-how przebieg procesu aukcyjnego.


Za obsługę prawną przedsięwzięcia odpowiada kancelaria prawna Clifford Chance. Do współpracy zaproszono także jednego z największych brokerów produktów hipotecznych w Polsce – Dom Kredytowy Notus, a także bank HSBC oraz firmę doradztwa finansowego Xelion.


Więcej informacji o nieruchomościach wystawionych na Jesiennej Aukcji Nieruchomości można znaleźć na stronie www.KupujNaAukcji.pl.


 www.domkredytowy.pl

Pierwsza Aukcja Nieruchomości już wkrótce

Mieszkanie na warszawskim Żoliborzu za 4500 zł/m2 i dom w Radzyminie za niecałe 3000 zł/m2 to dwie z 29 atrakcyjnych cenowo nieruchomości, jakie zostaną wystawione na Jesiennej Aukcji Nieruchomości...

...organizowanej 22 listopada br. przez firmę Colliers International oraz domy aukcyjne Rick Levin & Associates i DESA Unicum. Jest to pierwsza w Polsce aukcja nieruchomości na żywo. Ceny wywoławcze licytowanych nieruchomości będą nawet o 40% niższe niż rynkowe.

W trakcie Jesiennej Aukcji Nieruchomości, która odbędzie w warszawskim hotelu Sheraton, licytowane będą mieszkania i domy z Warszawy i okolic, a także jeden lokal użytkowy. Na udział w tym innowacyjnym na polskim rynku nieruchomości przedsięwzięciu zdecydowali się zarówno rodzimi, jak i międzynarodowi deweloperzy: MT Development, Delpha Investments Group, Dantex, Star Investments oraz AFI/MPGA z inwestycją Wilanów One. Dzięki współpracy z firmą Unia Nieruchomości na aukcji zostaną wystawione także dwa mieszkania z rynku wtórnego.

Aukcja Nieruchomości daje możliwość kupienia nieruchomości po atrakcyjnej cenie, oferowanej zawsze poniżej ceny rynkowej, nawet do 40% taniej. Jej przebieg jest jawny – każdy kupujący widzi propozycje innych uczestników aukcji i na tej podstawie może podjąć decyzję o zakupie danej nieruchomości. Uczestnik ma też pewność, że cały proces jest bezpieczny pod względem formalno-prawnym, gdyż wcześniej otrzymuje wszystkie informacje dotyczące interesującej go nieruchomości, ma możliwość jej zobaczenia przed aukcją, a nad całością transakcji czuwa notariusz.
„Aukcja nieruchomości to także znaczna oszczędność czasu, bo w jednym miejscu kupujący może zapoznać się z różnymi ofertami; istotna jest też przejrzystość procesu. W przypadku indywidualnej rozmowy ze sprzedającym nie wiemy, czy złożona nam propozycja rzeczywiście jest dla nas najbardziej atrakcyjna. Na aukcji widzimy natomiast, za ile realnie możemy kupić interesującą nas nieruchomość. Największa korzyść dla sprzedających to fakt, że mogą szybko sprzedać nieruchomość, bez dłuższych negocjacji z kupującym.” – dodaje Paweł Hardej, dyrektor departamentu aukcji nieruchomości w Colliers International.

„Warto też wspomnieć, że uczestnictwo w aukcji nic nie kosztuje, co zdecydowanie odróżnia ją od tzw. aukcji malejących w Internecie.” – dodaje Hardej.


Osobom, które zdecydowały się licytować, ale nie wygrały licytacji, depozyt - czyli określona z góry kwota, wpłacana na konto notariusza - jest w całości zwracany. Osobom, które wygrały licytację jest on natomiast zaliczany na poczet ceny kupionej nieruchomości.
„Rynek nieruchomości w Polsce jest rynkiem coraz bardziej dojrzałym. Ludzie dokonują zakupów kolejnych nieruchomości i mają do wyboru coraz więcej zróżnicowanych ofert. Uważamy, że na rynku o takiej specyfice jest miejsce na nową formę sprzedaży, jaką są aukcje nieruchomości. Tym bardziej, że na innych rynkach, gdzie są one organizowane od lat, zainteresowanie nimi stale rośnie.” – komentuje Paweł Hardej.
Partnerami przedsięwzięcia są Colliers International, wiodąca firma doradcza na rynku nieruchomości w Polsce, dom aukcyjny Rick Levin & Associates, który ma ponad 


25-letnie doświadczenie w przeprowadzaniu aukcji nieruchomości w Stanach Zjednoczonych oraz polski dom aukcyjny DESA Unicum, który wspiera swoim know-how przebieg procesu aukcyjnego.


Za obsługę prawną przedsięwzięcia odpowiada kancelaria prawna Clifford Chance. Do współpracy zaproszono także jednego z największych brokerów produktów hipotecznych w Polsce – Dom Kredytowy Notus, a także bank HSBC oraz firmę doradztwa finansowego Xelion.


Więcej informacji o nieruchomościach wystawionych na Jesiennej Aukcji Nieruchomości można znaleźć na stronie www.KupujNaAukcji.pl.


 www.domkredytowy.pl

Ryczałt ewidencjonowany od wynajmu według jednolitej stawki

Od przyszłego roku ryczałt z najmu wyniesienie 8,5 proc. bez względu na wysokość przychodów.

Przekroczenie w 2010 roku przychodów z najmu przez osoby prywatne o równowartości 4 tys. euro nie wpłynie na wysokość opodatkowania ryczałtem ewidencjonowanym. To skutek uchwalenia przez Sejm zmian w ustawie o podatku zryczałtowanym. Do tej pory przekroczenie progu przychodów (w 2009 r. jest to 13 510 zł) powodowało, że stawka podatku wzrastała z 8,5 proc. do 20 proc.

– Likwidacja 20-proc. stawki podatku zryczałtowanego przyczyni się do ograniczenia szarej strefy w zakresie opodatkowania przychodów z najmu lokali mieszkalnych – komentuje Grażyna Nelip, doradca podatkowy w Tax-Net Księgowość Podatki Doradztwo. Można się spodziewać, że wiele osób do 20 stycznia 2010 r. złoży w urzędzie skarbowym informację o zmianie formy opodatkowania z zasad ogólnych na ryczałt.

Jak wskazuje Krzysztof Biernacki, ekspert podatkowy w Roedl & Partner, mimo że stawka ryczałtu od najmu dotyczy przychodu, a nie dochodu, jej ujednolicenie dla całości przychodów z tytułu czynszu najmu w praktyce oznaczać będzie najkorzystniejszą z finansowego punktu widzenia formę opodatkowania takich usług.

– Podatnik, który zamierza po raz pierwszy z takiego sposobu opodatkowania skorzystać, będzie zobowiązany zgłosić ten fakt naczelnikowi urzędu skarbowego – przypomina Krzysztof Biernacki.

Wzrastające w Polsce zapotrzebowanie na wynajem przy jednolitej stawce podatku może ponadto prowadzić do obniżenia kosztów takiej usługi dla najemców.

Zmianom w ustawie o podatku zryczałtowanym towarzyszą nowe regulacje w zakresie tzw. najmu okazjonalnego.

Grażyna Nelip zwraca uwagę, że w tym przypadku korzystnym rozwiązaniom podatkowym towarzyszy duże sformalizowanie w zakresie zawierania umów najmu okazjonalnego, m.in. konieczność wskazania lokalu, w którym najemca zamieszka na wypadek eksmisji.

Nowe przepisy mają wejść w życie 1 stycznia 2010 r. Teraz ustawę rozpatrzy Senat.

Źródło: Dziennik Gazeta Prawna

Autor: Magdalena Majkowska

Ryczałt ewidencjonowany od wynajmu według jednolitej stawki

Od przyszłego roku ryczałt z najmu wyniesienie 8,5 proc. bez względu na wysokość przychodów.

Przekroczenie w 2010 roku przychodów z najmu przez osoby prywatne o równowartości 4 tys. euro nie wpłynie na wysokość opodatkowania ryczałtem ewidencjonowanym. To skutek uchwalenia przez Sejm zmian w ustawie o podatku zryczałtowanym. Do tej pory przekroczenie progu przychodów (w 2009 r. jest to 13 510 zł) powodowało, że stawka podatku wzrastała z 8,5 proc. do 20 proc.

– Likwidacja 20-proc. stawki podatku zryczałtowanego przyczyni się do ograniczenia szarej strefy w zakresie opodatkowania przychodów z najmu lokali mieszkalnych – komentuje Grażyna Nelip, doradca podatkowy w Tax-Net Księgowość Podatki Doradztwo. Można się spodziewać, że wiele osób do 20 stycznia 2010 r. złoży w urzędzie skarbowym informację o zmianie formy opodatkowania z zasad ogólnych na ryczałt.

Jak wskazuje Krzysztof Biernacki, ekspert podatkowy w Roedl & Partner, mimo że stawka ryczałtu od najmu dotyczy przychodu, a nie dochodu, jej ujednolicenie dla całości przychodów z tytułu czynszu najmu w praktyce oznaczać będzie najkorzystniejszą z finansowego punktu widzenia formę opodatkowania takich usług.

– Podatnik, który zamierza po raz pierwszy z takiego sposobu opodatkowania skorzystać, będzie zobowiązany zgłosić ten fakt naczelnikowi urzędu skarbowego – przypomina Krzysztof Biernacki.

Wzrastające w Polsce zapotrzebowanie na wynajem przy jednolitej stawce podatku może ponadto prowadzić do obniżenia kosztów takiej usługi dla najemców.

Zmianom w ustawie o podatku zryczałtowanym towarzyszą nowe regulacje w zakresie tzw. najmu okazjonalnego.

Grażyna Nelip zwraca uwagę, że w tym przypadku korzystnym rozwiązaniom podatkowym towarzyszy duże sformalizowanie w zakresie zawierania umów najmu okazjonalnego, m.in. konieczność wskazania lokalu, w którym najemca zamieszka na wypadek eksmisji.

Nowe przepisy mają wejść w życie 1 stycznia 2010 r. Teraz ustawę rozpatrzy Senat.

Źródło: Dziennik Gazeta Prawna

Autor: Magdalena Majkowska

Grunty pod inwestycje publiczne będą wywłaszczane niezwłocznie

Przedsiębiorca, który przystępuje do wykonania inwestycji o charakterze publicznym, szybciej będzie mógł wejść na cudzy grunt, by rozpocząć budowę.

Starosta będzie zobowiązany do wszczęcia postępowania wywłaszczeniowego po upływie dwumiesięcznego terminu na zawarcie umowy o nabycie praw do nieruchomości. Dziś decyzja ta zależy od jego swobodnego uznania. Będzie mógł też zezwolić na niezwłoczne zajęcie nieruchomości przez firmę wykonującą zadanie inwestycyjne. Takie rozwiązania przewiduje przyjęta przez Sejm nowelizacja ustawy o gospodarce nieruchomościami.

– Celem regulacji jest zmobilizowanie starosty do aktywności proinwestycyjnej. Praktyka wskazuje, że fakultatywność wszczęcia postępowania o wywłaszczenie jest przyczyną opóźnień w realizacji zadań gospodarczych już na etapie pozyskiwania nieruchomości – tłumaczy Anna Prigan, radca prawny z TGC Corporate Lawyers.

Z kolei Anna Oleksiewicz, prawnik z kancelarii Stopczyk & Mikulski, uważa, że przyspieszeniu ulegnie realizacja wielu przedsięwzięć, co jest szczególnie istotne w przypadku inwestycji finansowanych ze środków unijnych.

Zgodnie z nowymi regulacjami starosta będzie mógł zezwolić na niezwłoczne zajęcie nieruchomości przez przedsiębiorstwo wykonujące zadanie publiczne tuż po wydaniu decyzji o wywłaszczeniu. Ma być to możliwe nie tylko, gdy jest to niezbędne ze względu na ochronę zdrowia bądź życia ludzkiego, lub też ze względu na inny interes społeczny. Uchwalone przepisy przewidują rozszerzenie katalogu tych przesłanek o przypadki uzasadnione „ważnym interesem gospodarczym”. Starosta zostanie też zobligowany do nadania decyzji o zajęciu nieruchomości rygoru natychmiastowej wykonalności. Oznacza to szybkie wejście inwestora na nieruchomość.

Paulina Cichalewska, prawnik z Kancelarii Prawnej Jerzy T. Pieróg, zwraca z kolei uwagę, że ustawa precyzuje też procedury oceny prawidłowości sporządzania operatu szacunkowego, wzmacniając gwarancje bezstronności rzeczoznawców majątkowych.

– Procedury tej dokonywać ma organizacja zawodowa rzeczoznawców majątkowych w terminie dwóch, a nie jak poprzednio trzech miesięcy, od dnia zawarcia umowy o dokonanie oceny, mając na względzie dwie zasady. Po pierwsze organizacja zawodowa wyznacza zespół oceniający w składzie co najmniej dwóch rzeczoznawców, po drugie w ocenie nie mogą brać udziału rzeczoznawcy, wobec których zachodzą przesłanki budzące wątpliwości co do ich bezstronności – tłumaczy nasz ekspert.

Nowe przepisy umożliwią wojewodzie, radzie lub sejmikowi decyzję o zbyciu najemcom lub dzierżawcom w trybie bezprzetargowym lokalu niemieszkalnego należącego do Skarbu Państwa lub samorządu.

Autor: Jerzy Kowalski

Źródło: Dziennik Gazeta Prawna

Grunty pod inwestycje publiczne będą wywłaszczane niezwłocznie

Przedsiębiorca, który przystępuje do wykonania inwestycji o charakterze publicznym, szybciej będzie mógł wejść na cudzy grunt, by rozpocząć budowę.

Starosta będzie zobowiązany do wszczęcia postępowania wywłaszczeniowego po upływie dwumiesięcznego terminu na zawarcie umowy o nabycie praw do nieruchomości. Dziś decyzja ta zależy od jego swobodnego uznania. Będzie mógł też zezwolić na niezwłoczne zajęcie nieruchomości przez firmę wykonującą zadanie inwestycyjne. Takie rozwiązania przewiduje przyjęta przez Sejm nowelizacja ustawy o gospodarce nieruchomościami.

– Celem regulacji jest zmobilizowanie starosty do aktywności proinwestycyjnej. Praktyka wskazuje, że fakultatywność wszczęcia postępowania o wywłaszczenie jest przyczyną opóźnień w realizacji zadań gospodarczych już na etapie pozyskiwania nieruchomości – tłumaczy Anna Prigan, radca prawny z TGC Corporate Lawyers.

Z kolei Anna Oleksiewicz, prawnik z kancelarii Stopczyk & Mikulski, uważa, że przyspieszeniu ulegnie realizacja wielu przedsięwzięć, co jest szczególnie istotne w przypadku inwestycji finansowanych ze środków unijnych.

Zgodnie z nowymi regulacjami starosta będzie mógł zezwolić na niezwłoczne zajęcie nieruchomości przez przedsiębiorstwo wykonujące zadanie publiczne tuż po wydaniu decyzji o wywłaszczeniu. Ma być to możliwe nie tylko, gdy jest to niezbędne ze względu na ochronę zdrowia bądź życia ludzkiego, lub też ze względu na inny interes społeczny. Uchwalone przepisy przewidują rozszerzenie katalogu tych przesłanek o przypadki uzasadnione „ważnym interesem gospodarczym”. Starosta zostanie też zobligowany do nadania decyzji o zajęciu nieruchomości rygoru natychmiastowej wykonalności. Oznacza to szybkie wejście inwestora na nieruchomość.

Paulina Cichalewska, prawnik z Kancelarii Prawnej Jerzy T. Pieróg, zwraca z kolei uwagę, że ustawa precyzuje też procedury oceny prawidłowości sporządzania operatu szacunkowego, wzmacniając gwarancje bezstronności rzeczoznawców majątkowych.

– Procedury tej dokonywać ma organizacja zawodowa rzeczoznawców majątkowych w terminie dwóch, a nie jak poprzednio trzech miesięcy, od dnia zawarcia umowy o dokonanie oceny, mając na względzie dwie zasady. Po pierwsze organizacja zawodowa wyznacza zespół oceniający w składzie co najmniej dwóch rzeczoznawców, po drugie w ocenie nie mogą brać udziału rzeczoznawcy, wobec których zachodzą przesłanki budzące wątpliwości co do ich bezstronności – tłumaczy nasz ekspert.

Nowe przepisy umożliwią wojewodzie, radzie lub sejmikowi decyzję o zbyciu najemcom lub dzierżawcom w trybie bezprzetargowym lokalu niemieszkalnego należącego do Skarbu Państwa lub samorządu.

Autor: Jerzy Kowalski

Źródło: Dziennik Gazeta Prawna

Nieruchomości: Systematyczny wzrost liczby transakcji

Październik był kolejnym miesiącem wzrostu liczby transakcji zawieranych przez klientów Home Broker. Sytuacja ta spowodowana jest coraz bardziej atrakcyjnymi cenami mieszkań oraz wciąż rosnącą popularnością programu Rodzina na swoim.
Można spodziewać się, że do końca roku liczba zawieranych transakcji będzie systematycznie wzrastać, na co wpłynie zapewne zmiana limitów maksymalnych cen mieszkań i domów, jakie mogą być nabywane w ramach programu Rodzina na swoim. Od 1 października w większości miast limity zostały podniesione lub pozostały na tym samym poziomie co w trzecim kwartale 2009 roku. Dzięki temu zwiększyła się pula mieszkań, jakie kupimy z rządowym dofinansowaniem. Poniższa tabela pokazuje jak zmiana limitów wpłynęła na ilość mieszkań (w ofercie Home Broker), które spełniają warunki programu.
 
Ilość mieszkań RNS w ofercie Home Broker
 
Źródło: Home Broker

Jednak osoby, które chcą skorzystać z dopłaty powinny się pośpieszyć, ponieważ od 2010 roku rząd szykuje spore zmiany w programie.

Przede wszystkim od połowy 2010 roku zostaną wyłączone mieszkania z rynku wtórnego. Taki ruch zdecydowanie ograniczy pule dostępnych mieszkań, ponieważ właśnie na rynku wtórnym jest największy wybór. Jeżeli jednak ktoś zdecyduje się na rynek pierwotny, to i tak będzie miał niewielkie szanse na znalezienie ciekawej oferty, ponieważ ma również ulec zmianie sposób liczenia wysokości limitów. W tej chwili dopuszczalna cena nie może przekroczyć 40 proc. średnich kosztów budowy. W przyszłym roku ma to być 30 proc. Dodatkowo limity cenowe będą spadać również dlatego, że obniżają się koszty robocizny, materiałów budowlanych i działek (które mają wpływ na wysokość wskaźników). To wszystko spowoduje, że wrócimy do sytuacji sprzed 2009 roku, kiedy z programu prawie nikt nie korzystał, ponieważ limity były za niskie w stosunku do cen mieszkań i domów.

Program Rodzina na swoim niewątpliwie spełnił swoje zadanie, umożliwiając zakup mieszkań w czasie kryzysu. Przysłużył się zarówno kupującym, jak i sprzedającym. Od nowego roku ma pomagać głównie deweloperom, a swój żywot zakończy prawdopodobnie w 2015 roku. Jednak do końca 2009 roku na pewno znajdzie jeszcze wielu amatorów. 

Aleksandra Szarek-Ostrowska
Specjalista Rynku Nieruchomości
Home Broker 

Nieruchomości: Systematyczny wzrost liczby transakcji

Październik był kolejnym miesiącem wzrostu liczby transakcji zawieranych przez klientów Home Broker. Sytuacja ta spowodowana jest coraz bardziej atrakcyjnymi cenami mieszkań oraz wciąż rosnącą popularnością programu Rodzina na swoim.
Można spodziewać się, że do końca roku liczba zawieranych transakcji będzie systematycznie wzrastać, na co wpłynie zapewne zmiana limitów maksymalnych cen mieszkań i domów, jakie mogą być nabywane w ramach programu Rodzina na swoim. Od 1 października w większości miast limity zostały podniesione lub pozostały na tym samym poziomie co w trzecim kwartale 2009 roku. Dzięki temu zwiększyła się pula mieszkań, jakie kupimy z rządowym dofinansowaniem. Poniższa tabela pokazuje jak zmiana limitów wpłynęła na ilość mieszkań (w ofercie Home Broker), które spełniają warunki programu.
 
Ilość mieszkań RNS w ofercie Home Broker
 
Źródło: Home Broker

Jednak osoby, które chcą skorzystać z dopłaty powinny się pośpieszyć, ponieważ od 2010 roku rząd szykuje spore zmiany w programie.

Przede wszystkim od połowy 2010 roku zostaną wyłączone mieszkania z rynku wtórnego. Taki ruch zdecydowanie ograniczy pule dostępnych mieszkań, ponieważ właśnie na rynku wtórnym jest największy wybór. Jeżeli jednak ktoś zdecyduje się na rynek pierwotny, to i tak będzie miał niewielkie szanse na znalezienie ciekawej oferty, ponieważ ma również ulec zmianie sposób liczenia wysokości limitów. W tej chwili dopuszczalna cena nie może przekroczyć 40 proc. średnich kosztów budowy. W przyszłym roku ma to być 30 proc. Dodatkowo limity cenowe będą spadać również dlatego, że obniżają się koszty robocizny, materiałów budowlanych i działek (które mają wpływ na wysokość wskaźników). To wszystko spowoduje, że wrócimy do sytuacji sprzed 2009 roku, kiedy z programu prawie nikt nie korzystał, ponieważ limity były za niskie w stosunku do cen mieszkań i domów.

Program Rodzina na swoim niewątpliwie spełnił swoje zadanie, umożliwiając zakup mieszkań w czasie kryzysu. Przysłużył się zarówno kupującym, jak i sprzedającym. Od nowego roku ma pomagać głównie deweloperom, a swój żywot zakończy prawdopodobnie w 2015 roku. Jednak do końca 2009 roku na pewno znajdzie jeszcze wielu amatorów. 

Aleksandra Szarek-Ostrowska
Specjalista Rynku Nieruchomości
Home Broker 

Kredyty hipoteczne: Raty w euro sporo niższe niż w złotych

Stopy procentowe w eurolandzie są rekordowo niskie. Czy opłaca się brać kredyt we wspólnej walucie?
W mijającym tygodniu Europejski Bank Centralny nie zmienił stóp procentowych i utrzymał je na rekordowo niskim poziomie. To dobra wiadomość dla osób zadłużonych w euro, ale także dla tych, którzy właśnie zastanawiają się, czy zaciągnąć kredyt we wspólnej czy rodzimej walucie

- Stopy EURIBOR, o które opiera się oprocentowanie kredytów hipotecznych pozostają na niskich poziomach. Nawet jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że przy kredytach walutowych trzeba liczyć się z kosztami spreadu oraz wyższymi marżami, otrzymamy kredyt wyraźnie niżej oprocentowany, a w konsekwencji znacząco niższą ratę - podkreśla Emil Szweda z Open Finance.

Raty kredytów złotowych są więc o blisko o jedną czwartą wyższe. Czyli o 127 zł dla każdych pożyczonych 100 tys. zł.

Czy kredyt w euro jest bezpieczny? Istotną kwestią jest ryzyko kursowe. Ale według Szwedy aktualny kurs wydaje się dostatecznie wysoki, by ryzyko walutowe w przypadku kredytów w euro minimalizować.

- Ponadto należy zdawać sobie sprawę z ryzyka stopy procentowej. Należy liczyć się ze wzrostem oprocentowania kredytów tak w euro, jak i w złotych Można jednak założyć, że posiadacz kredytu w euro ponosi mniej więcej takie samo ryzyko stopy procentowej jak posiadacz kredytu złotowego - przewiduje ekspert.

Jest jednak jedno ale. Ze względu na wyższe marże kredytów w euro, ktoś kto zaciąga taki kredyt powinien pamiętać o jego zrefinansowaniu na kredyt o niższej marży po przystąpieniu Polski do strefy euro.

- Gdyby Polska dziś wchodziła do strefy euro, oczekiwalibyśmy spadku marż hipotecznych kredytów we wspólnej walucie z 3,5 do 2,5 pkt proc., co - po eliminacji spreadu - obniżyłoby ratę o 11,5 proc lub o 57 zł dla każdych pożyczonych 100 tys. zł dla kredytów 30-letnich z równą wysokością rat - wylicza Szweda.

Uwzględniając koszty prowizji bankowej to około 2 proc - za nowy kredyt operacja taka zwróci się po trzech latach spłacania niżej oprocentowanego kredytu, lub nawet sześciu latach, jeśli obecna umowa zakłada opłatę za wcześniejszą spłatę kredytu.

 

money.pl

Kredyty hipoteczne: Raty w euro sporo niższe niż w złotych

Stopy procentowe w eurolandzie są rekordowo niskie. Czy opłaca się brać kredyt we wspólnej walucie?
W mijającym tygodniu Europejski Bank Centralny nie zmienił stóp procentowych i utrzymał je na rekordowo niskim poziomie. To dobra wiadomość dla osób zadłużonych w euro, ale także dla tych, którzy właśnie zastanawiają się, czy zaciągnąć kredyt we wspólnej czy rodzimej walucie

- Stopy EURIBOR, o które opiera się oprocentowanie kredytów hipotecznych pozostają na niskich poziomach. Nawet jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że przy kredytach walutowych trzeba liczyć się z kosztami spreadu oraz wyższymi marżami, otrzymamy kredyt wyraźnie niżej oprocentowany, a w konsekwencji znacząco niższą ratę - podkreśla Emil Szweda z Open Finance.

Raty kredytów złotowych są więc o blisko o jedną czwartą wyższe. Czyli o 127 zł dla każdych pożyczonych 100 tys. zł.

Czy kredyt w euro jest bezpieczny? Istotną kwestią jest ryzyko kursowe. Ale według Szwedy aktualny kurs wydaje się dostatecznie wysoki, by ryzyko walutowe w przypadku kredytów w euro minimalizować.

- Ponadto należy zdawać sobie sprawę z ryzyka stopy procentowej. Należy liczyć się ze wzrostem oprocentowania kredytów tak w euro, jak i w złotych Można jednak założyć, że posiadacz kredytu w euro ponosi mniej więcej takie samo ryzyko stopy procentowej jak posiadacz kredytu złotowego - przewiduje ekspert.

Jest jednak jedno ale. Ze względu na wyższe marże kredytów w euro, ktoś kto zaciąga taki kredyt powinien pamiętać o jego zrefinansowaniu na kredyt o niższej marży po przystąpieniu Polski do strefy euro.

- Gdyby Polska dziś wchodziła do strefy euro, oczekiwalibyśmy spadku marż hipotecznych kredytów we wspólnej walucie z 3,5 do 2,5 pkt proc., co - po eliminacji spreadu - obniżyłoby ratę o 11,5 proc lub o 57 zł dla każdych pożyczonych 100 tys. zł dla kredytów 30-letnich z równą wysokością rat - wylicza Szweda.

Uwzględniając koszty prowizji bankowej to około 2 proc - za nowy kredyt operacja taka zwróci się po trzech latach spłacania niżej oprocentowanego kredytu, lub nawet sześciu latach, jeśli obecna umowa zakłada opłatę za wcześniejszą spłatę kredytu.

 

money.pl

Ceny mieszkań stanęły w miejscu

W ciągu roku mieszkania najbardziej potaniały w Białymstoku. Drożały tylko w trzech na 18 miast - tak wynika z zestawienia Open Finance i Home Broker.

Jak wynika z analizy w ciągu 12 miesięcy ceny mieszkań są wyższe tylko w:

  • Bielsku-Białej,
  • Lublinie
  • i we Wrocławiu.

- Przy czym w przypadku Bielska-Białej liczba uwzględnionych transakcji jest zbyt niska by mówić o wzroście cen z pełną odpowiedzialności - podkreśla Emil Szweda z Open Finance.

W pozostałych 15 miastach ceny są niższe niż przed rokiem od 1,6 proc. (Kraków) po 12,1 proc. (Białystok).

Co czeka rynek mieszkaniowy w najbliższych miesiącach?

- Ze względu na niewielki spadek cen (marż) kredytów hipotecznych w ostatnich miesiącach i wzrost liczby banków udzielających kredytów hipotecznych na 100 proc. wartości nieruchomości, spodziewamy się niewielkiego ożywienia popytu w końcówce roku, który jednak przy wciąż dużej dostępności mieszkań nie wpłynie istotnie na poziom średnich cen w końcówce roku - przewiduje Emil Szweda.

 

money.pl

Ceny mieszkań stanęły w miejscu

W ciągu roku mieszkania najbardziej potaniały w Białymstoku. Drożały tylko w trzech na 18 miast - tak wynika z zestawienia Open Finance i Home Broker.

Jak wynika z analizy w ciągu 12 miesięcy ceny mieszkań są wyższe tylko w:

  • Bielsku-Białej,
  • Lublinie
  • i we Wrocławiu.

- Przy czym w przypadku Bielska-Białej liczba uwzględnionych transakcji jest zbyt niska by mówić o wzroście cen z pełną odpowiedzialności - podkreśla Emil Szweda z Open Finance.

W pozostałych 15 miastach ceny są niższe niż przed rokiem od 1,6 proc. (Kraków) po 12,1 proc. (Białystok).

Co czeka rynek mieszkaniowy w najbliższych miesiącach?

- Ze względu na niewielki spadek cen (marż) kredytów hipotecznych w ostatnich miesiącach i wzrost liczby banków udzielających kredytów hipotecznych na 100 proc. wartości nieruchomości, spodziewamy się niewielkiego ożywienia popytu w końcówce roku, który jednak przy wciąż dużej dostępności mieszkań nie wpłynie istotnie na poziom średnich cen w końcówce roku - przewiduje Emil Szweda.

 

money.pl

Biurowce: Będzie lepiej, ale nie w tym roku

Eksperci od rynku nieruchomości wierzą, że poprawa sytuacji na rynku biurowym jest możliwa w przyszłym roku. Optymizm studzą banki i deweloperzy.
Deweloperzy, pośrednicy, zarządcy oraz przedstawiciele banków i instytucji finansowych spotkali się na drugiej edycji konferencji Biurowce w Polsce, zorganizowanej przez firmę Nowy Adres S.A. Szukali odpowiedzi na pytanie: jak długo potrwa jeszcze spowolnienie na rynku biurowym. Przeważały opinie, że obecny zastój potrwa jeszcze co najmniej przez 12 miesięcy

Przedstawiciele firm doradczych postrzegają rynek stosunkowo optymistycznie. - Pomimo spowolnienia gospodarczego rynki biurowe stolic Europy Wschodniej wciąż mają ogromny potencjał - szacujemy, że mogą one wchłonąć nawet dwa, trzy razy więcej nowoczesnych powierzchni, niż obecnie się tam znajduje - podkreśla John Duckworth, dyrektor zarządzający na Europę Środkową i Wschodnią Jones Lang LaSalle.

- Pierwsze dwa kwartały tego roku były słabe jeśli chodzi o ilość zawartych transakcji, jednak dwa ostatnie kwartały to okres znacznego ożywienia - mówi Paweł Skałba z Colliers International Poland.

- Najszczęśliwsi są ci, którym kończą się teraz umowy najmu. Ceny powinny ruszyć w górę w trzecim kwartale 2010 r. i teraz jest najlepszy czas, żeby zacząć negocjować umowy pre-lease - mówi Karol Klin, dyrektor działu powierzchni biurowych CB Richard Ellis Polska.

Optymistyczne nastroje tonują deweloperzy, którzy wciąż wstrzymują się z nowymi inwestycjami. Nie wypaliły projekty przerabiania inwestycji mieszkaniowych na biura.

Pojawił się również problem podnajmu - szacuje się, że tylko na rynku warszawskim w tej formie dostępnych jest ponad 50 tys mkw. nowoczesnych powierzchni biurowych. Wywołany spowolnieniem gospodarczym spadek popytu zbiegł się z oddaniem do użytku wielu nowych projektów biurowych. Nie możemy jeszcze mówić o klęsce nadpodaży, ale obecnie w dużych polskich miastach nie ma problemów ze znalezieniem wolnych, nowoczesnych powierzchni biurowych - komentuje Katarzyna Cyprynowska, prezes zarządu firmy Nowy Adres S.A.

Największymi pesymistami byli jednak przedstawiciele banków. - Nawet jeśli sytuacja na międzynarodowych rynkach się poprawi, banki nie rzucą się na okazje na rynku nieruchomości, Dużo łatwiej - i bezpieczniej - jest refinansować istniejący projekt, niż kredytować zupełnie nowy. Ponadto banki uważnie obserwują sytuację na rynku pracy i może się okazać, że nowych biur wcale nie będzie potrzeba. Jeśli pieniądze z banków ponownie popłyną na rynek nieruchomości biurowych, nie będzie to zrywająca tamy fala, ale raczej mały strumyk - przewiduje Maciej Tuszyński, dyrektor generalny Westdeutsche ImmobilienBank AG.

Czy oznacza to, że banki w ogóle nie będą finansować nowych projektów? Niekoniecznie. - Jeśli będzie to ciekawy projekt w atrakcyjnej lokalizacji, prowadzony przez doświadczoną firmę , to jak najbardziej go możemy kredytować - obiecuje Grzegorz Trawiński, dyrektor przedstawicielstwa niemieckiego banku Eurohypo AG w Polsce.

- Jeżeli taki projekt jest acykliczny, czyli w miarę odporny na cykle koniunkturalne, proponuje dobrą jakość za przyzwoite czynsze, deweloper dysponuje sporym wkładem własnym, a budowa jest zaawansowana - taki projekt może liczyć na nasze finansowanie - dodaje Tuszyński i przyznaje, że jednym z podstawowych warunków ubiegania się o kredyt w jego banku jest podpisanie umów pre-lease na co najmniej 40-50 proc. planowanej powierzchni biurowej.

Nie sprawdziły się przepowiednie, jakoby deweloperzy mieli pozbywać się za bezcen działek pod inwestycje, kupowanych za bajońskie sumy w czasach rynkowej hossy. - Nikt nie sprzedaje działek, bo nikt nie chce realizować strat. Wszyscy czekają na polepszenie sytuacji, kompletując w międzyczasie dokumenty i pozwolenia, wybierają firmy wykonawcze, przygotowują projekty architektoniczne, bo we wszystkich tych elementach można poczynić oszczędności - powiedział Michał Melaniuk, dyrektor komercyjny Globe Trade Centre S.A.

 

money.pl

Biurowce: Będzie lepiej, ale nie w tym roku

Eksperci od rynku nieruchomości wierzą, że poprawa sytuacji na rynku biurowym jest możliwa w przyszłym roku. Optymizm studzą banki i deweloperzy.
Deweloperzy, pośrednicy, zarządcy oraz przedstawiciele banków i instytucji finansowych spotkali się na drugiej edycji konferencji Biurowce w Polsce, zorganizowanej przez firmę Nowy Adres S.A. Szukali odpowiedzi na pytanie: jak długo potrwa jeszcze spowolnienie na rynku biurowym. Przeważały opinie, że obecny zastój potrwa jeszcze co najmniej przez 12 miesięcy

Przedstawiciele firm doradczych postrzegają rynek stosunkowo optymistycznie. - Pomimo spowolnienia gospodarczego rynki biurowe stolic Europy Wschodniej wciąż mają ogromny potencjał - szacujemy, że mogą one wchłonąć nawet dwa, trzy razy więcej nowoczesnych powierzchni, niż obecnie się tam znajduje - podkreśla John Duckworth, dyrektor zarządzający na Europę Środkową i Wschodnią Jones Lang LaSalle.

- Pierwsze dwa kwartały tego roku były słabe jeśli chodzi o ilość zawartych transakcji, jednak dwa ostatnie kwartały to okres znacznego ożywienia - mówi Paweł Skałba z Colliers International Poland.

- Najszczęśliwsi są ci, którym kończą się teraz umowy najmu. Ceny powinny ruszyć w górę w trzecim kwartale 2010 r. i teraz jest najlepszy czas, żeby zacząć negocjować umowy pre-lease - mówi Karol Klin, dyrektor działu powierzchni biurowych CB Richard Ellis Polska.

Optymistyczne nastroje tonują deweloperzy, którzy wciąż wstrzymują się z nowymi inwestycjami. Nie wypaliły projekty przerabiania inwestycji mieszkaniowych na biura.

Pojawił się również problem podnajmu - szacuje się, że tylko na rynku warszawskim w tej formie dostępnych jest ponad 50 tys mkw. nowoczesnych powierzchni biurowych. Wywołany spowolnieniem gospodarczym spadek popytu zbiegł się z oddaniem do użytku wielu nowych projektów biurowych. Nie możemy jeszcze mówić o klęsce nadpodaży, ale obecnie w dużych polskich miastach nie ma problemów ze znalezieniem wolnych, nowoczesnych powierzchni biurowych - komentuje Katarzyna Cyprynowska, prezes zarządu firmy Nowy Adres S.A.

Największymi pesymistami byli jednak przedstawiciele banków. - Nawet jeśli sytuacja na międzynarodowych rynkach się poprawi, banki nie rzucą się na okazje na rynku nieruchomości, Dużo łatwiej - i bezpieczniej - jest refinansować istniejący projekt, niż kredytować zupełnie nowy. Ponadto banki uważnie obserwują sytuację na rynku pracy i może się okazać, że nowych biur wcale nie będzie potrzeba. Jeśli pieniądze z banków ponownie popłyną na rynek nieruchomości biurowych, nie będzie to zrywająca tamy fala, ale raczej mały strumyk - przewiduje Maciej Tuszyński, dyrektor generalny Westdeutsche ImmobilienBank AG.

Czy oznacza to, że banki w ogóle nie będą finansować nowych projektów? Niekoniecznie. - Jeśli będzie to ciekawy projekt w atrakcyjnej lokalizacji, prowadzony przez doświadczoną firmę , to jak najbardziej go możemy kredytować - obiecuje Grzegorz Trawiński, dyrektor przedstawicielstwa niemieckiego banku Eurohypo AG w Polsce.

- Jeżeli taki projekt jest acykliczny, czyli w miarę odporny na cykle koniunkturalne, proponuje dobrą jakość za przyzwoite czynsze, deweloper dysponuje sporym wkładem własnym, a budowa jest zaawansowana - taki projekt może liczyć na nasze finansowanie - dodaje Tuszyński i przyznaje, że jednym z podstawowych warunków ubiegania się o kredyt w jego banku jest podpisanie umów pre-lease na co najmniej 40-50 proc. planowanej powierzchni biurowej.

Nie sprawdziły się przepowiednie, jakoby deweloperzy mieli pozbywać się za bezcen działek pod inwestycje, kupowanych za bajońskie sumy w czasach rynkowej hossy. - Nikt nie sprzedaje działek, bo nikt nie chce realizować strat. Wszyscy czekają na polepszenie sytuacji, kompletując w międzyczasie dokumenty i pozwolenia, wybierają firmy wykonawcze, przygotowują projekty architektoniczne, bo we wszystkich tych elementach można poczynić oszczędności - powiedział Michał Melaniuk, dyrektor komercyjny Globe Trade Centre S.A.

 

money.pl

Jak kupić mieszkanie w kryzysie?

Jak obecnie wygląda rynek mieszkaniowy w Polsce? Opinie ekspertów różnią się diametralnie, niektórzy doradzają kupno nieruchomości jak najszybciej, inni proponują wstrzymanie się do przyszłego roku. Niezależnie od tego, kiedy zdecydujemy się kupić mieszkanie, warto poznać kilka wskazówek, które ułatwią decyzje.

Mimo tendencji spadkowej na rynku nieruchomości, można zaobserwować kilka trendów mówiących o tym, że konsumenci coraz częściej doskonale wiedzą, czego chcą i są w stanie zapłacić więcej.

O tendencjach na rynku mówi Łukasz Dołęga, wiceprezes zarządu Mermaid Properties: - Polacy chętniej decydują się na zakup lokalu w gotowym budynku. Nie chcą już czekać 2 lata na mieszkanie, które można obejrzeć tylko na wizualizacji projektu, ryzykując tym samym, że inwestycja po ukończeniu znacznie będzie odbiegać jakością i wyglądem od tego, co widzieli w folderach w biurze sprzedaży. Teraz przed zakupem mieszkania mamy szansę dokładnie je obejrzeć i sprawdzić, na co wydamy pieniądze. Warto dobrze się rozejrzeć, bo na rynku pojawiają się lokale, w których można zamieszkać od zaraz - twierdzi Dołęga.

Dodaje, że należy przy kupnie mieszkania wykończonego "pod klucz" zwrócić uwagę na jeszcze jedną kwestię: możliwość zaoszczędzenia na podatku VAT: - Polacy czerpią z wzorców zachodnich, gdzie ludzie chętnie korzystają z usług profesjonalistów. Wybierając opcję gotowego mieszkania "pod klucz" można zaoszczędzić pieniądze poprzez różnicę w kwocie podatku VAT. Podatek za zakup materiałów budowlanych wynosi 22 proc., podczas gdy usługa wykończenia przez dewelopera kosztuje 7 proc. VAT - tłumaczy Dołęga.

Na co jeszcze powinni zwracać uwagę kupujący nieruchomość? Ważnym elementem przy zakupie mieszkania jest dokładne i prawidłowe spisanie umowy przedwstępnej. Poniżej przedstawiamy, co powinna zawierać taka umowa.

1. Strony umowy: kupujący, sprzedający.

2. Oświadczenie sprzedającego, że jest jedynym właścicielem lub ma umocowanie prawne do reprezentowania wszystkich właścicieli.

3. Przedmiot umowy: mieszkanie, z dokładnym adresem i z opisem, co dodatkowo będzie przedmiotem transakcji (umeblowanie i wyposażenie, miejsce parkingowe itd.).

4. Cena oraz sposób zapłaty (w tym wysokość zadatku lub zaliczki).

5. Orientacyjny termin, w którym zwarta zostanie umowa u notariusza (zwyczajowo 4-6 tygodni).

6. Termin wydania kluczy do mieszkania (np. następnego dnia po zaksięgowaniu przelewu bankowego na koncie sprzedającego).

7. Miejsce i data zawarcia umowy.

8. Szczegółowo o umowie przedwstępnej (zawieranej z deweloperem i na rynku wtórnym piszemy w dalszej części poradnika).

Zakup nieruchomości to często decyzja, której skutki ponosimy przez całe życie. Zanim zdecydujemy się na daną ofertę, warto w celu omówienia warunków umowy skontaktować się z prawnikiem.

Tak, jak w każdym działaniu marketingowym, należy przy wyborze oferty skupić się na najważniejszym aspekcie, czyli samym produkcie, w tym przypadku kupowanemu mieszkaniu i dobranej do niego cenie. Nawet w najbardziej kryzysowym czasie można znaleźć atrakcyjne oferty.

Monika Szymańska

interia.pl

Jak kupić mieszkanie w kryzysie?

Jak obecnie wygląda rynek mieszkaniowy w Polsce? Opinie ekspertów różnią się diametralnie, niektórzy doradzają kupno nieruchomości jak najszybciej, inni proponują wstrzymanie się do przyszłego roku. Niezależnie od tego, kiedy zdecydujemy się kupić mieszkanie, warto poznać kilka wskazówek, które ułatwią decyzje.

Mimo tendencji spadkowej na rynku nieruchomości, można zaobserwować kilka trendów mówiących o tym, że konsumenci coraz częściej doskonale wiedzą, czego chcą i są w stanie zapłacić więcej.

O tendencjach na rynku mówi Łukasz Dołęga, wiceprezes zarządu Mermaid Properties: - Polacy chętniej decydują się na zakup lokalu w gotowym budynku. Nie chcą już czekać 2 lata na mieszkanie, które można obejrzeć tylko na wizualizacji projektu, ryzykując tym samym, że inwestycja po ukończeniu znacznie będzie odbiegać jakością i wyglądem od tego, co widzieli w folderach w biurze sprzedaży. Teraz przed zakupem mieszkania mamy szansę dokładnie je obejrzeć i sprawdzić, na co wydamy pieniądze. Warto dobrze się rozejrzeć, bo na rynku pojawiają się lokale, w których można zamieszkać od zaraz - twierdzi Dołęga.

Dodaje, że należy przy kupnie mieszkania wykończonego "pod klucz" zwrócić uwagę na jeszcze jedną kwestię: możliwość zaoszczędzenia na podatku VAT: - Polacy czerpią z wzorców zachodnich, gdzie ludzie chętnie korzystają z usług profesjonalistów. Wybierając opcję gotowego mieszkania "pod klucz" można zaoszczędzić pieniądze poprzez różnicę w kwocie podatku VAT. Podatek za zakup materiałów budowlanych wynosi 22 proc., podczas gdy usługa wykończenia przez dewelopera kosztuje 7 proc. VAT - tłumaczy Dołęga.

Na co jeszcze powinni zwracać uwagę kupujący nieruchomość? Ważnym elementem przy zakupie mieszkania jest dokładne i prawidłowe spisanie umowy przedwstępnej. Poniżej przedstawiamy, co powinna zawierać taka umowa.

1. Strony umowy: kupujący, sprzedający.

2. Oświadczenie sprzedającego, że jest jedynym właścicielem lub ma umocowanie prawne do reprezentowania wszystkich właścicieli.

3. Przedmiot umowy: mieszkanie, z dokładnym adresem i z opisem, co dodatkowo będzie przedmiotem transakcji (umeblowanie i wyposażenie, miejsce parkingowe itd.).

4. Cena oraz sposób zapłaty (w tym wysokość zadatku lub zaliczki).

5. Orientacyjny termin, w którym zwarta zostanie umowa u notariusza (zwyczajowo 4-6 tygodni).

6. Termin wydania kluczy do mieszkania (np. następnego dnia po zaksięgowaniu przelewu bankowego na koncie sprzedającego).

7. Miejsce i data zawarcia umowy.

8. Szczegółowo o umowie przedwstępnej (zawieranej z deweloperem i na rynku wtórnym piszemy w dalszej części poradnika).

Zakup nieruchomości to często decyzja, której skutki ponosimy przez całe życie. Zanim zdecydujemy się na daną ofertę, warto w celu omówienia warunków umowy skontaktować się z prawnikiem.

Tak, jak w każdym działaniu marketingowym, należy przy wyborze oferty skupić się na najważniejszym aspekcie, czyli samym produkcie, w tym przypadku kupowanemu mieszkaniu i dobranej do niego cenie. Nawet w najbardziej kryzysowym czasie można znaleźć atrakcyjne oferty.

Monika Szymańska

interia.pl

BANKI: Lokują w nieruchomości i ziemię

66 proc. Polaków uważa, że warto oszczędzać, ale tylko 6 proc. tak postępuje. Ponad połowa z nas wydaje wszystko na bieżące potrzeby - wynika z raportu Pentor Research International "Postawy wobec oszczędzania".

Według badania, 66 proc. Polaków twierdzi, że warto oszczędzać, by w przyszłości żyło się lepiej. 21 proc. respondentów jest zdania, że oszczędzanie nie ma sensu i lepiej wydawać pieniądze na życie.

21 proc. badanych ocenia, że Polacy są oszczędni, a według 28 proc. jesteśmy rozrzutni. Autorzy raportu podkreślają, że wiek, wykształcenie oraz dochód rodzinny mają wpływ na sposób gospodarowania pieniędzmi. Osoby zamożniejsze częściej wskazują inwestowanie w ziemię, natomiast zagrożone ubóstwem (mieszkańcy wsi, osoby starsze, mniej wykształcone) trzymają oszczędności w domu.

Według 15 proc. respondentów, najbezpieczniejszym sposobem oszczędzania jest inwestowanie w nieruchomości i ziemię. Po 12 proc. Polaków wymienia terminową lokatę złotową oraz trzymanie gotówki w domu. W dalszej kolejności znalazło się konto osobiste (9 proc. badanych), konto oszczędnościowe (7 proc.) oraz obligacje Skarbu Państwa (6 proc.).

Informacje o oszczędzaniu Polacy zdobywają od znajomych i rodziny (20 proc. badanych), z reklam (17 proc.), z mediów (9 proc.), z materiałów instytucji finansowych (7 proc.) oraz od pracowników tych instytucji (7 proc.). Jednak ponad połowa z nas przy wyborze sposobu oszczędzania kieruje się własną intuicją.

W kwestiach związanych z inwestowaniem i oszczędzaniem najbardziej ufamy rodzinie i znajomym (38 proc. respondentów), pracownikom banku (11 proc.) oraz ekspertom występującym w mediach (2 proc.). Nikomu nie ufa w tych sprawach 39 proc. badanych.

12 proc. Polaków deklaruje, że często zastanawia się nad tym, w jaki sposób zwiększyć swoją emeryturę w przyszłości. Dotyczy to głównie osób poniżej 59. roku życia, z wykształceniem średnim lub wyższym oraz mieszkańców dużych miast. 28 proc. respondentów nie interesuje się zwiększeniem swojej emerytury.

35 proc. Polaków twierdzi, że zawirowania na rynkach finansowych nie mają żadnego wpływu na wysokość ich oszczędności, zaś 37 proc. respondentów uważa, że wpłyną one raczej negatywnie.

14 proc. badanych zaoszczędziłoby na ubraniu i butach, gdyby pogorszyła się ich sytuacja finansowa. 12 proc. Polaków zrezygnowałoby w takiej sytuacji z zakupu gazet, książek czy biletów do kina i teatru, a 11 proc. - z wydatków na sport i rekreację.

Badanie "Postawy Polaków wobec oszczędzania" zostało przeprowadzone we wrześniu tego roku przez Pentor Research International na zlecenie Fundacji Kronenberga przy Citi Handlowy, w ramach akcji Tydzień dla Oszczędzania 2009. W badaniu wzięło udział 1000 osób powyżej 15. roku życia.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

BANKI: Lokują w nieruchomości i ziemię

66 proc. Polaków uważa, że warto oszczędzać, ale tylko 6 proc. tak postępuje. Ponad połowa z nas wydaje wszystko na bieżące potrzeby - wynika z raportu Pentor Research International "Postawy wobec oszczędzania".

Według badania, 66 proc. Polaków twierdzi, że warto oszczędzać, by w przyszłości żyło się lepiej. 21 proc. respondentów jest zdania, że oszczędzanie nie ma sensu i lepiej wydawać pieniądze na życie.

21 proc. badanych ocenia, że Polacy są oszczędni, a według 28 proc. jesteśmy rozrzutni. Autorzy raportu podkreślają, że wiek, wykształcenie oraz dochód rodzinny mają wpływ na sposób gospodarowania pieniędzmi. Osoby zamożniejsze częściej wskazują inwestowanie w ziemię, natomiast zagrożone ubóstwem (mieszkańcy wsi, osoby starsze, mniej wykształcone) trzymają oszczędności w domu.

Według 15 proc. respondentów, najbezpieczniejszym sposobem oszczędzania jest inwestowanie w nieruchomości i ziemię. Po 12 proc. Polaków wymienia terminową lokatę złotową oraz trzymanie gotówki w domu. W dalszej kolejności znalazło się konto osobiste (9 proc. badanych), konto oszczędnościowe (7 proc.) oraz obligacje Skarbu Państwa (6 proc.).

Informacje o oszczędzaniu Polacy zdobywają od znajomych i rodziny (20 proc. badanych), z reklam (17 proc.), z mediów (9 proc.), z materiałów instytucji finansowych (7 proc.) oraz od pracowników tych instytucji (7 proc.). Jednak ponad połowa z nas przy wyborze sposobu oszczędzania kieruje się własną intuicją.

W kwestiach związanych z inwestowaniem i oszczędzaniem najbardziej ufamy rodzinie i znajomym (38 proc. respondentów), pracownikom banku (11 proc.) oraz ekspertom występującym w mediach (2 proc.). Nikomu nie ufa w tych sprawach 39 proc. badanych.

12 proc. Polaków deklaruje, że często zastanawia się nad tym, w jaki sposób zwiększyć swoją emeryturę w przyszłości. Dotyczy to głównie osób poniżej 59. roku życia, z wykształceniem średnim lub wyższym oraz mieszkańców dużych miast. 28 proc. respondentów nie interesuje się zwiększeniem swojej emerytury.

35 proc. Polaków twierdzi, że zawirowania na rynkach finansowych nie mają żadnego wpływu na wysokość ich oszczędności, zaś 37 proc. respondentów uważa, że wpłyną one raczej negatywnie.

14 proc. badanych zaoszczędziłoby na ubraniu i butach, gdyby pogorszyła się ich sytuacja finansowa. 12 proc. Polaków zrezygnowałoby w takiej sytuacji z zakupu gazet, książek czy biletów do kina i teatru, a 11 proc. - z wydatków na sport i rekreację.

Badanie "Postawy Polaków wobec oszczędzania" zostało przeprowadzone we wrześniu tego roku przez Pentor Research International na zlecenie Fundacji Kronenberga przy Citi Handlowy, w ramach akcji Tydzień dla Oszczędzania 2009. W badaniu wzięło udział 1000 osób powyżej 15. roku życia.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

Koszt drastycznie spadnie

Dom Development spodziewa się istotnego spadku kosztów budowy metra kwadratowego mieszkania i w związku z tym widzi możliwość wzrostu marży na rozpoczynanych projektach - poinformowali na konferencji prasowej przedstawiciele spółki.
"Kontrakty na budowę projektów potwierdzają, że w najbliższym czasie można się spodziewać bardzo istotnego spadku kosztów budowy metra kwadratowego mieszkania, może to mieć istotny wpływ na uzyskiwane marże" - powiedział Janusz Zalewski, wiceprezes i dyrektor finansowy Dom Development.

"Szacuję, że koszty budowy spadną o nie mniej niż 15 proc." - dodał. Dom Development planuje w IV kwartale przekazać ponad 300 mieszkań. "Prognoza przekazania przez nas 1.500 mieszkań w 2009 roku jest aktualna. W IV kwartale powinniśmy przekazać ponad 300 mieszkań" - powiedział Zalewski.

W pierwszych trzech kwartałach spółka przekazała klientom 1.164 mieszkania, w samym III kwartale było to 296 mieszkań. Na koniec października deweloper miał w sprzedaży ok. 1.200 mieszkań. "Połowa z tych mieszkań znajduje się w projektach właśnie rozpoczętych, reszta w projektach na ukończeniu lub ukończonych" - powiedział Jarosław Szanajca, prezes Dom Development. Dom Development miał w III kwartale 132,1 mln zł przychodów i 4,5 mln zł zysku netto. Rok wcześniej było to odpowiednio 270 mln zł i 76,2 mln zł.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

Koszt drastycznie spadnie

Dom Development spodziewa się istotnego spadku kosztów budowy metra kwadratowego mieszkania i w związku z tym widzi możliwość wzrostu marży na rozpoczynanych projektach - poinformowali na konferencji prasowej przedstawiciele spółki.
"Kontrakty na budowę projektów potwierdzają, że w najbliższym czasie można się spodziewać bardzo istotnego spadku kosztów budowy metra kwadratowego mieszkania, może to mieć istotny wpływ na uzyskiwane marże" - powiedział Janusz Zalewski, wiceprezes i dyrektor finansowy Dom Development.

"Szacuję, że koszty budowy spadną o nie mniej niż 15 proc." - dodał. Dom Development planuje w IV kwartale przekazać ponad 300 mieszkań. "Prognoza przekazania przez nas 1.500 mieszkań w 2009 roku jest aktualna. W IV kwartale powinniśmy przekazać ponad 300 mieszkań" - powiedział Zalewski.

W pierwszych trzech kwartałach spółka przekazała klientom 1.164 mieszkania, w samym III kwartale było to 296 mieszkań. Na koniec października deweloper miał w sprzedaży ok. 1.200 mieszkań. "Połowa z tych mieszkań znajduje się w projektach właśnie rozpoczętych, reszta w projektach na ukończeniu lub ukończonych" - powiedział Jarosław Szanajca, prezes Dom Development. Dom Development miał w III kwartale 132,1 mln zł przychodów i 4,5 mln zł zysku netto. Rok wcześniej było to odpowiednio 270 mln zł i 76,2 mln zł.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

Na kupujących czeka najwięcej mieszkań w historii

10 tysięcy gotowych mieszkań czeka w Polsce na chętnych - pisze dzisiejsza "Rzeczpospolita". Analitycy z firmy doradczej redNet Consulting twierdzą, że liczba ukończonych mieszkań jest najwyższa w historii.

Potencjalni klienci nie mogą być jednak w pełni zadowoleni. W wielu gotowych projektach nie ma bowiem najbardziej poszukiwanych kawalerek czy niewielkich mieszkań dwupokojowych. W większości do wzięcia od ręki są duże, drogie lokale. Najlepsze mieszkania szybko znikają z oferty.

Eksperci podkreślają, że korzystna dla kupujących sytuacja nie potrwa długo. Na miejsce sprzedawanych mieszkań pojawia się bowiem niewiele nowych. To skutek kryzysu, który spowodował masowe wstrzymywanie inwestycji deweloperskich.

Analitycy uspokajają jednak, że nie czeka nas "dziura" na rynku, gdyż największe firmy są w stanie uruchomić wiele dużych inwestycji w najlepszym dla siebie momencie.

Więcej na ten temat w "Rzeczpospolitej".

IAR (przegląd prasy)

Na kupujących czeka najwięcej mieszkań w historii

10 tysięcy gotowych mieszkań czeka w Polsce na chętnych - pisze dzisiejsza "Rzeczpospolita". Analitycy z firmy doradczej redNet Consulting twierdzą, że liczba ukończonych mieszkań jest najwyższa w historii.

Potencjalni klienci nie mogą być jednak w pełni zadowoleni. W wielu gotowych projektach nie ma bowiem najbardziej poszukiwanych kawalerek czy niewielkich mieszkań dwupokojowych. W większości do wzięcia od ręki są duże, drogie lokale. Najlepsze mieszkania szybko znikają z oferty.

Eksperci podkreślają, że korzystna dla kupujących sytuacja nie potrwa długo. Na miejsce sprzedawanych mieszkań pojawia się bowiem niewiele nowych. To skutek kryzysu, który spowodował masowe wstrzymywanie inwestycji deweloperskich.

Analitycy uspokajają jednak, że nie czeka nas "dziura" na rynku, gdyż największe firmy są w stanie uruchomić wiele dużych inwestycji w najlepszym dla siebie momencie.

Więcej na ten temat w "Rzeczpospolitej".

IAR (przegląd prasy)

Festiwal Design Łódź

W dniach 15-30 października odbył się Łódź Design Festival. Tegoroczna edycja zadaje pytania: skąd przychodzimy, kim jesteśmy, dokąd zmierzamy, jakie są źródła inspiracji, gdzie jest granica między designem a sztuką i czy w ogóle taka granica istnieje? Design to rodzaj języka. Uniwersalnego i bardzo zindywidualizowanego
Coraz rzadziej kupujemy produkty standardowe, znane, powszechnie dostępne. Częściej za pomocą przedmiotów, które nas otaczają, chcemy zaznaczyć własną indywidualność. Wyszukujemy i zbieramy rzeczy niecodzienne, niestandardowe, które pasują do naszego stylu. Wzornictwo przemysłowe od lat kształtuje nasze otoczenie. Jego historia jest swoistym zapisem ideałów, wzorców i wartości epoki. Innowacje powstałe wskutek pracy nad formą pozwoliły nadać obiektom najbardziej ergonomiczny, użyteczny i pożądany kształt. Nie zdajemy sobie sprawy, że przedmiotom, które używamy codziennie, ktoś musiał nadać taki, a nie inny kształt, dobrać materiał, kolor.

Tegoroczny Łódź Design Festival zaprezentował obiekty użyteczne, proekologiczne, koncepcyjne w niesamowitej oprawie klimatycznych wnętrz starej fabryki Scheiblera. Centrum festiwalu mieściło się w Łódź Art Center. Kompleks przy ulicy Tymienieckiego 3 tworzący Międzynarodowe Centrum Sztuki w Łodzi to kulturalno-artystyczny ośrodek, który na swoją siedzibę zaadaptował 9 hal pofabrycznych o łącznej powierzchni 8 tys. mkw. Odnowione pomieszczenia zdobyły tytuł ,,Wnętrza Roku 2004" przyznawany przez łódzkich architektów za najlepszą rewitalizację zabytków. Informator dołączony do biletu pozwalał zaplanować trasę i zwrócić uwagę na najważniejsze punkty. Mapki dawały możliwość łatwego dotarcia do miejsc otwartych tylko na rzecz festiwalu, miejsc tajemniczych, w których przestrzeń opuszczonych, dziewiętnastowiecznych hal pofabrycznych stanowiła unikalne tło dla nowoczesnego designu XXI wieku.

Pomieszczenia Łódź Art Center mieściły pięć wystaw. Upstream//Design Tales to swoista gra formą, niekoniecznie utylitarną. Pokazała, jak przedmiot może wprowadzić do świata bajek, świata dzieci, w którym logika i porządek nie mają miejsca. Jak mówi kurator wystawy Agnieszka Jacobson-Cielecka, autorzy ,,na projektowanych rzeczach odciskają piętno swojej osobowości i wrażliwości. Ich dzieła sprawiają czasem wrażenie, jakby żyły własnym życiem, wymknęły się z rąk swego twórcy. Przez emocje wkładane w przedmiot projektanci nawiązują dialog z odbiorcą i użytkownikiem. Przekazują swoją wizję świata. Często odwołują się do skojarzeń i kalek kulturowych, dziwią, bawią, złoszczą. Zmuszają do postawienia pytań o granicę między designem a sztuką, przedmiotem dekoracyjnym a użytkowym, seryjnym a unikatowym."

Wystawa non objective pokazuje tradycyjny materiał - ceramikę - w całkiem nowej, unikatowej formie. Najnowsze techniki rapid prototype - drukarek 3D - dają możliwość szybkiego wykonania precyzyjnych modeli nie tylko w profesjonalnych zakładach ceramicznych. Nadruki, niekonwencjonalne kształty, połączenia materiałów stworzyły przedmioty, w których tradycyjna funkcja przybiera nowoczesną formę. Trzy ołówki, taśma izolacyjna i porcelanowa forma razem tworzą projekt, który - jak mówi autor, Bogdan Kosak - ,,zaciera granice między funkcją a formą, humanizmem a techniką. Przedmioty stają się abstrakcyjnymi obiektami skłaniającymi do refleksji, a jednocześnie są użyteczne a nawet dekoracyjne."

Świeczki w kształcie wież World Trade Center, mydło z otworem do puszczania baniek czy pendrive jako figurka Matki Boskiej mogliśmy znaleźć na wystawie hiszpańskich artystów Surtido. Różnorodność prezentowanych tematów zaskakiwała pomysłowością i użytecznością; najczęściej były to jednak projekty unikalne, nieprzeznaczone do masowej produkcji. Nagroda konkursu "make me!" miała stanowić zachętę do dalszych poszukiwań. Innowacyjne rozwiązania i materiały zastosowane w prezentowanych przedmiotach pobudzały dyskusję na temat doskonalenia i podnoszenia jakości codziennego życia.

Duża część wystaw dedykowana była ekologii, utylizacji odpadów i problemowi degradacji środowiska. Pokazano przedmioty oparte na koncepcji re.produkt, których kształty bazują na teorii 3R, czyli re-use, re-duce i re-cycle. Zaprezentowany na wystawie projekt 60BAG to przyjazne środowisku torby produkowane z biodegradowalnej włókniny lnianej. Wysoce innowacyjna, opatentowana technologia sprawia, że po spełnieniu swojej funkcji potrzebują zaledwie 60 dni, aby jako kompost bezpiecznie ulec rozkładowi na pierwiastki nieszkodliwe dla środowiska i tym samym zamknąć obieg materii.

W ramach festiwalu odbyły się także wystawy towarzyszące podzielone na dwie strefy - Tymienieckiego i Śródmieście. Podążając za kierunkowskazami i charakterystycznymi plakatami, docieraliśmy do miejsc kryjących wystawy festiwalowe, specjalnie przygotowane na tę okazję przysmaki w klimatycznych knajpkach, wernisaże, koncerty i imprezy. W sklepie ATAK DESIGN mogliśmy dostać przedmioty takich marek, jak Kartell czy Vitra, znajdujące się w najlepiej zaprojektowanych wnętrzach na świecie. W klubie Allmendinger odbyło się spotkanie z moomoo architects, którzy jako jedyni w Polsce wybrani zostali do tegorocznego zestawienia najlepiej zapowiadających się młodych pracowni architektonicznych przygotowanego przez brytyjski magazyn ,,Wallpaper". Redaktorzy poprosili wyróżnione pracownie o przygotowanie modeli idealnych domów. Projektem moomoo architects jest budynek hoUSEview, którego widok 360st z wnętrza domu pozwala na integralny kontakt z otoczeniem. W łódzkich magazynach mogliśmy doskonale wyobrazić sobie projekt, podziwiając zaaranżowaną makietę w skali 1:1.

Festiwal trafił do szerokiego grona odbiorców. Projektantom i firmom stworzył forum wymiany doświadczeń. Dał możliwość odkrycia nowych talentów, prezentacji ich prac, a zwykłemu odbiorcy zmienił sposób postrzegania przedmiotów, z którymi styka się na co dzień.
Julita Jaskulska

Festiwal Design Łódź

Festiwal Design Łódź

W dniach 15-30 października odbył się Łódź Design Festival. Tegoroczna edycja zadaje pytania: skąd przychodzimy, kim jesteśmy, dokąd zmierzamy, jakie są źródła inspiracji, gdzie jest granica między designem a sztuką i czy w ogóle taka granica istnieje? Design to rodzaj języka. Uniwersalnego i bardzo zindywidualizowanego
Coraz rzadziej kupujemy produkty standardowe, znane, powszechnie dostępne. Częściej za pomocą przedmiotów, które nas otaczają, chcemy zaznaczyć własną indywidualność. Wyszukujemy i zbieramy rzeczy niecodzienne, niestandardowe, które pasują do naszego stylu. Wzornictwo przemysłowe od lat kształtuje nasze otoczenie. Jego historia jest swoistym zapisem ideałów, wzorców i wartości epoki. Innowacje powstałe wskutek pracy nad formą pozwoliły nadać obiektom najbardziej ergonomiczny, użyteczny i pożądany kształt. Nie zdajemy sobie sprawy, że przedmiotom, które używamy codziennie, ktoś musiał nadać taki, a nie inny kształt, dobrać materiał, kolor.

Tegoroczny Łódź Design Festival zaprezentował obiekty użyteczne, proekologiczne, koncepcyjne w niesamowitej oprawie klimatycznych wnętrz starej fabryki Scheiblera. Centrum festiwalu mieściło się w Łódź Art Center. Kompleks przy ulicy Tymienieckiego 3 tworzący Międzynarodowe Centrum Sztuki w Łodzi to kulturalno-artystyczny ośrodek, który na swoją siedzibę zaadaptował 9 hal pofabrycznych o łącznej powierzchni 8 tys. mkw. Odnowione pomieszczenia zdobyły tytuł ,,Wnętrza Roku 2004" przyznawany przez łódzkich architektów za najlepszą rewitalizację zabytków. Informator dołączony do biletu pozwalał zaplanować trasę i zwrócić uwagę na najważniejsze punkty. Mapki dawały możliwość łatwego dotarcia do miejsc otwartych tylko na rzecz festiwalu, miejsc tajemniczych, w których przestrzeń opuszczonych, dziewiętnastowiecznych hal pofabrycznych stanowiła unikalne tło dla nowoczesnego designu XXI wieku.

Pomieszczenia Łódź Art Center mieściły pięć wystaw. Upstream//Design Tales to swoista gra formą, niekoniecznie utylitarną. Pokazała, jak przedmiot może wprowadzić do świata bajek, świata dzieci, w którym logika i porządek nie mają miejsca. Jak mówi kurator wystawy Agnieszka Jacobson-Cielecka, autorzy ,,na projektowanych rzeczach odciskają piętno swojej osobowości i wrażliwości. Ich dzieła sprawiają czasem wrażenie, jakby żyły własnym życiem, wymknęły się z rąk swego twórcy. Przez emocje wkładane w przedmiot projektanci nawiązują dialog z odbiorcą i użytkownikiem. Przekazują swoją wizję świata. Często odwołują się do skojarzeń i kalek kulturowych, dziwią, bawią, złoszczą. Zmuszają do postawienia pytań o granicę między designem a sztuką, przedmiotem dekoracyjnym a użytkowym, seryjnym a unikatowym."

Wystawa non objective pokazuje tradycyjny materiał - ceramikę - w całkiem nowej, unikatowej formie. Najnowsze techniki rapid prototype - drukarek 3D - dają możliwość szybkiego wykonania precyzyjnych modeli nie tylko w profesjonalnych zakładach ceramicznych. Nadruki, niekonwencjonalne kształty, połączenia materiałów stworzyły przedmioty, w których tradycyjna funkcja przybiera nowoczesną formę. Trzy ołówki, taśma izolacyjna i porcelanowa forma razem tworzą projekt, który - jak mówi autor, Bogdan Kosak - ,,zaciera granice między funkcją a formą, humanizmem a techniką. Przedmioty stają się abstrakcyjnymi obiektami skłaniającymi do refleksji, a jednocześnie są użyteczne a nawet dekoracyjne."

Świeczki w kształcie wież World Trade Center, mydło z otworem do puszczania baniek czy pendrive jako figurka Matki Boskiej mogliśmy znaleźć na wystawie hiszpańskich artystów Surtido. Różnorodność prezentowanych tematów zaskakiwała pomysłowością i użytecznością; najczęściej były to jednak projekty unikalne, nieprzeznaczone do masowej produkcji. Nagroda konkursu "make me!" miała stanowić zachętę do dalszych poszukiwań. Innowacyjne rozwiązania i materiały zastosowane w prezentowanych przedmiotach pobudzały dyskusję na temat doskonalenia i podnoszenia jakości codziennego życia.

Duża część wystaw dedykowana była ekologii, utylizacji odpadów i problemowi degradacji środowiska. Pokazano przedmioty oparte na koncepcji re.produkt, których kształty bazują na teorii 3R, czyli re-use, re-duce i re-cycle. Zaprezentowany na wystawie projekt 60BAG to przyjazne środowisku torby produkowane z biodegradowalnej włókniny lnianej. Wysoce innowacyjna, opatentowana technologia sprawia, że po spełnieniu swojej funkcji potrzebują zaledwie 60 dni, aby jako kompost bezpiecznie ulec rozkładowi na pierwiastki nieszkodliwe dla środowiska i tym samym zamknąć obieg materii.

W ramach festiwalu odbyły się także wystawy towarzyszące podzielone na dwie strefy - Tymienieckiego i Śródmieście. Podążając za kierunkowskazami i charakterystycznymi plakatami, docieraliśmy do miejsc kryjących wystawy festiwalowe, specjalnie przygotowane na tę okazję przysmaki w klimatycznych knajpkach, wernisaże, koncerty i imprezy. W sklepie ATAK DESIGN mogliśmy dostać przedmioty takich marek, jak Kartell czy Vitra, znajdujące się w najlepiej zaprojektowanych wnętrzach na świecie. W klubie Allmendinger odbyło się spotkanie z moomoo architects, którzy jako jedyni w Polsce wybrani zostali do tegorocznego zestawienia najlepiej zapowiadających się młodych pracowni architektonicznych przygotowanego przez brytyjski magazyn ,,Wallpaper". Redaktorzy poprosili wyróżnione pracownie o przygotowanie modeli idealnych domów. Projektem moomoo architects jest budynek hoUSEview, którego widok 360st z wnętrza domu pozwala na integralny kontakt z otoczeniem. W łódzkich magazynach mogliśmy doskonale wyobrazić sobie projekt, podziwiając zaaranżowaną makietę w skali 1:1.

Festiwal trafił do szerokiego grona odbiorców. Projektantom i firmom stworzył forum wymiany doświadczeń. Dał możliwość odkrycia nowych talentów, prezentacji ich prac, a zwykłemu odbiorcy zmienił sposób postrzegania przedmiotów, z którymi styka się na co dzień.
Julita Jaskulska

Festiwal Design Łódź

Zmiany w “Rodzinie na swoim” – komentarze

Ministerstwo Infrastruktury proponuje zmiany w rządowym programie „Rodzina na swoim”, m.in. pozwolenie na budowę mieszkań na wynajem dla deweloperów z wpłatą 30%, zlikwidowanie możliwości zakupu mieszkań z rynku wtórnego oraz wprowadzenie możliwości zakupu mieszkań w ramach programu dla singli. Jak te zmiany mogą wpłynąć na rynek kredytów hipotecznych?

Eksperci ZFDF odpowiadają:

Aleksander Paszyński, Związek Firm Doradztwa Finansowego i Dom Kredytowy Notus: – Wydaje się, że obecna formuła Rodziny na Swoim najlepszy okres ma już za sobą. Ponad 19 tysięcy kredytów udzielonych w ramach tego programu od początku roku ma dwie konsekwencje. Po pierwsze z całą pewnością można stwierdzić, że najatrakcyjniejsze nieruchomości spełniające kryteria cenowe zostały już wchłonięte przez rynek. Po drugie, znacznie zmniejszyła się liczba potencjalnych nabywców mieszkań z tego programu. Tak więc rozszerzenie grupy beneficjentów tego programu o osoby samotne wydaje się być jak najbardziej zasadne.

Podobnie dobrym kierunkiem jest ograniczenie programu do rynku pierwotnego. Jeżeli decydujemy, że w ten sposób wydajemy pieniądze publiczne powinny one chociaż w minimalnym stopniu wspierać rozwój gospodarczy kraju, a nie da się ukryć, że wsparcie sektora deweloperskiego przynieść może budżetowi wymierne korzyści.

Wątpliwości budzi proponowany pomysł, aby po wpłaceniu 30 % wartości nieruchomości potencjalny nabywca spłacał mieszkanie przez 10 lat w postaci czynszu. Przede wszystkim, jeżeli dysponujemy wkładem własnym na przewidywanym w projekcie poziomie mamy szansę na uzyskanie kredytu hipotecznego na naprawdę dobrych warunkach. Zaproponowane rozwiązanie stworzy już na samym wstępie wyraźną barierę jeżeli chodzi o warunki skorzystania z takiego programu przez naprawdę potrzebujących, a dla osób spełniających kryteria może okazać się po prostu nieatrakcyjne.

Bogusław Półtorak, ZFDF i Bankier.pl: – Analizując ofertę banków biorących udział w rządowym programie „Rodzina na swoim”, dość szybko można dojść do niezbyt optymistycznego wniosku, że często kredyt z dopłatą jest droższy niż oferta komercyjna. Potwierdza to niestety niedoskonałość tego programu. Przeznaczenie środków pomocowych na bardziej dostępne formy nabywania własnego domu, z połączeniem np. wynajmu z późniejszym zakupem wydaje się dobrym pomysłem. Szkopuł jednak w tym, czy budżet państwa podoła obciążeniom finansowania rozszerzonego projektu np. TBS-ów i czy efekt nowego programu nie będzie podobny, czyli i tak nie rozwiąże problemu mieszkaniowego w Polsce.

Rozwój budownictwa na wynajem jest koniecznością. Sęk w tym, że barierą dla wynajmu jest wadliwe prawo, które wpędza wynajem w szarą strefę. W pierwszej kolejności należałoby wreszcie ucywilizować tę sferę poprzez uelastycznienie umów wynajmu. Przerzucanie ciężaru ochrony lokatorów na właścicieli lokali cięgle psuje ten rynek i nie zachęca kapitału prywatnego do budowania na wynajem. Być może propozycje dofinansowania budownictwa na wynajem to po prostu pretekst, aby zakończyć mało efektywny program, który zamiast pomagać kredytobiorcom służy bankom do osiągania dodatkowych zysków.

Z punktu widzenia osób, które chcą kupić własne „M” najbardziej sensowne byłoby przywrócenie ulgi odsetkowej, ale o tym politycy niestety nawet nie wspominają. Finansowanie potrzeb mieszkaniowych jest najbardziej efektywne poprzez stosowanie indywidualnych instrumentów finansowych, a nie dostarczanie mieszkań przez państwo.

Mrzonką jest wizja zapewnienia przez państwo czy gminę mieszkania dla każdego. Z tego powodu rolą polityki mieszkaniowej jest stworzenie jak najlepszych warunków dla samodzielnego finansowania własnych potrzeb mieszkaniowych. Jałmużna państwa finansowana zwykle z pieniędzy zabieranych w postaci podatków lub rosnącego długu publicznego nie byłaby potrzebna, gdyby istniały stabilne warunki dla zaciągnięcia kredytów hipotecznych.

Dziś sytuacja na rynku kredytów hipotecznych jest dość trudna z uwagi na rosnące ryzyko kredytowe. Banki działające w Polsce finansują się głównie z krótkoterminowych depozytów, stąd przerzucają ryzyko zmiany stóp procentowych na klientów. W rozwiniętych krajach osobom indywidualnym oferuje się raczej kredyty o stałych stopach procentowych, ale banki mogą to robić, bo finansują się na rynkach kapitałowych emitując obligacje lub listy zastawne. W Polsce niestety nie ma warunków dla powstania wtórnego rynku kredytowego, bo nie ma kto kupować papierów wartościowych. Fundusze emerytalne i inwestycyjne de facto finansują dług publiczny, a innych podmiotów zainteresowanych długoterminowym finansowaniem banków nie ma. Drogą na skróty pozwalającą zmniejszyć również koszty kredytów hipotecznych byłoby wejście do Strefy Euro. Problem w tym, że w obecnych warunkach gospodarczych jest to kłopotliwe.

Halina Kochalska, ZFDF i Gold Finance: – Jeśli proponowane zmiany faktycznie będą miały wejść w życie, banki czeka nawał klientów. Uciekająca szansa przyspieszy decyzję wielu wahających się, skłoni też do ubiegania się o kredyt z dopłatą wiele osób odkładających to na później. A program jest kuszący, bo przez pierwszych 8 lat państwo płaci za klienta około połowę kredytowych odsetek, w efekcie rata topnieje.

Jak wynika z październikowego Rankingu Kredytów Mieszkaniowych Gold Finance przy 30 letnim kredycie w wysokości 280 tys. zł na mieszkanie o wartości  350 tys. zł w PKO BP przez pierwsze 8 lat beneficjent programu „Rodzina na Swoim” zapłaci miesięcznie 1150 zł zamiast 1849 zł. W BZ WBK rata spada z 1654 zł do 1195 zł, a z kolei w Pekao obniża się z 1660 zł do 1254 zł. W Euro Banku zamiast 1940 zł, po dopłatach, comiesięczne obciążenie wynosi 1250 zł,  w Banku Pocztowym 1389 zł.

Kredyt z dopłatami w ramach programu “Rodzina na swoim” w wybranych bankach. Kwota kredytu 280 tys. zł. Wartość nieruchomości 350 tys. zł.

LP Nazwa banku Wysokość raty w trakcie dopłat Wysokość raty po okresie dopłat Prowizja za udzielenie Oprocentowanie Okres kredytowania Dodatkowe informacje
1 BZ WBK 1195 1654 4,0 % 6,20 % 30 lat  
2 PEKAO SA 1254 1660 1,0 % 6,58 % 30 lat  
3 PKO BP 1150 1849 0% – 3,50 % 6,92 % 30 lat Przy zakupie pakietu ROR plus karta
4 EUROBANK 1250 1940 2,0 % 7,15 % 30 lat Wymagane ubezpieczenie na życie
5 POCZTOWY 1389 2109 0 % – 2,5 % 7,28 % 30 lat  

Jak wynika z ostatnich danych Związku Banków Polskich na temat sprzedaży kredytów hipotecznych oraz raportów Banku Gospodarstwa Krajowego, który odpowiada za program „Rodzina na Swoim”, w I połowie roku już niemal co szósty udzielony kredyt skorzystał z dofinansowania odsetek. Od stycznia do czerwca w ramach programu banki podpisały z klientami 12,7 tys. z blisko 83,3 tys. wszystkich umów. Na kredyty z dopłatami w pierwszej połowie roku trafiło ok. 3 mld zł z 16,8 mld zł pożyczonych na nieruchomości. Na koniec sierpnia w ramach „Rodziny na Swoim” udzielono już blisko 19 tys. kredytów na łączną kwotę ponad 3,2 mld zł – informował BGK.

Źródło: Związek Firm Doradztwa Finansowego

Zmiany w “Rodzinie na swoim” – komentarze

Ministerstwo Infrastruktury proponuje zmiany w rządowym programie „Rodzina na swoim”, m.in. pozwolenie na budowę mieszkań na wynajem dla deweloperów z wpłatą 30%, zlikwidowanie możliwości zakupu mieszkań z rynku wtórnego oraz wprowadzenie możliwości zakupu mieszkań w ramach programu dla singli. Jak te zmiany mogą wpłynąć na rynek kredytów hipotecznych?

Eksperci ZFDF odpowiadają:

Aleksander Paszyński, Związek Firm Doradztwa Finansowego i Dom Kredytowy Notus: – Wydaje się, że obecna formuła Rodziny na Swoim najlepszy okres ma już za sobą. Ponad 19 tysięcy kredytów udzielonych w ramach tego programu od początku roku ma dwie konsekwencje. Po pierwsze z całą pewnością można stwierdzić, że najatrakcyjniejsze nieruchomości spełniające kryteria cenowe zostały już wchłonięte przez rynek. Po drugie, znacznie zmniejszyła się liczba potencjalnych nabywców mieszkań z tego programu. Tak więc rozszerzenie grupy beneficjentów tego programu o osoby samotne wydaje się być jak najbardziej zasadne.

Podobnie dobrym kierunkiem jest ograniczenie programu do rynku pierwotnego. Jeżeli decydujemy, że w ten sposób wydajemy pieniądze publiczne powinny one chociaż w minimalnym stopniu wspierać rozwój gospodarczy kraju, a nie da się ukryć, że wsparcie sektora deweloperskiego przynieść może budżetowi wymierne korzyści.

Wątpliwości budzi proponowany pomysł, aby po wpłaceniu 30 % wartości nieruchomości potencjalny nabywca spłacał mieszkanie przez 10 lat w postaci czynszu. Przede wszystkim, jeżeli dysponujemy wkładem własnym na przewidywanym w projekcie poziomie mamy szansę na uzyskanie kredytu hipotecznego na naprawdę dobrych warunkach. Zaproponowane rozwiązanie stworzy już na samym wstępie wyraźną barierę jeżeli chodzi o warunki skorzystania z takiego programu przez naprawdę potrzebujących, a dla osób spełniających kryteria może okazać się po prostu nieatrakcyjne.

Bogusław Półtorak, ZFDF i Bankier.pl: – Analizując ofertę banków biorących udział w rządowym programie „Rodzina na swoim”, dość szybko można dojść do niezbyt optymistycznego wniosku, że często kredyt z dopłatą jest droższy niż oferta komercyjna. Potwierdza to niestety niedoskonałość tego programu. Przeznaczenie środków pomocowych na bardziej dostępne formy nabywania własnego domu, z połączeniem np. wynajmu z późniejszym zakupem wydaje się dobrym pomysłem. Szkopuł jednak w tym, czy budżet państwa podoła obciążeniom finansowania rozszerzonego projektu np. TBS-ów i czy efekt nowego programu nie będzie podobny, czyli i tak nie rozwiąże problemu mieszkaniowego w Polsce.

Rozwój budownictwa na wynajem jest koniecznością. Sęk w tym, że barierą dla wynajmu jest wadliwe prawo, które wpędza wynajem w szarą strefę. W pierwszej kolejności należałoby wreszcie ucywilizować tę sferę poprzez uelastycznienie umów wynajmu. Przerzucanie ciężaru ochrony lokatorów na właścicieli lokali cięgle psuje ten rynek i nie zachęca kapitału prywatnego do budowania na wynajem. Być może propozycje dofinansowania budownictwa na wynajem to po prostu pretekst, aby zakończyć mało efektywny program, który zamiast pomagać kredytobiorcom służy bankom do osiągania dodatkowych zysków.

Z punktu widzenia osób, które chcą kupić własne „M” najbardziej sensowne byłoby przywrócenie ulgi odsetkowej, ale o tym politycy niestety nawet nie wspominają. Finansowanie potrzeb mieszkaniowych jest najbardziej efektywne poprzez stosowanie indywidualnych instrumentów finansowych, a nie dostarczanie mieszkań przez państwo.

Mrzonką jest wizja zapewnienia przez państwo czy gminę mieszkania dla każdego. Z tego powodu rolą polityki mieszkaniowej jest stworzenie jak najlepszych warunków dla samodzielnego finansowania własnych potrzeb mieszkaniowych. Jałmużna państwa finansowana zwykle z pieniędzy zabieranych w postaci podatków lub rosnącego długu publicznego nie byłaby potrzebna, gdyby istniały stabilne warunki dla zaciągnięcia kredytów hipotecznych.

Dziś sytuacja na rynku kredytów hipotecznych jest dość trudna z uwagi na rosnące ryzyko kredytowe. Banki działające w Polsce finansują się głównie z krótkoterminowych depozytów, stąd przerzucają ryzyko zmiany stóp procentowych na klientów. W rozwiniętych krajach osobom indywidualnym oferuje się raczej kredyty o stałych stopach procentowych, ale banki mogą to robić, bo finansują się na rynkach kapitałowych emitując obligacje lub listy zastawne. W Polsce niestety nie ma warunków dla powstania wtórnego rynku kredytowego, bo nie ma kto kupować papierów wartościowych. Fundusze emerytalne i inwestycyjne de facto finansują dług publiczny, a innych podmiotów zainteresowanych długoterminowym finansowaniem banków nie ma. Drogą na skróty pozwalającą zmniejszyć również koszty kredytów hipotecznych byłoby wejście do Strefy Euro. Problem w tym, że w obecnych warunkach gospodarczych jest to kłopotliwe.

Halina Kochalska, ZFDF i Gold Finance: – Jeśli proponowane zmiany faktycznie będą miały wejść w życie, banki czeka nawał klientów. Uciekająca szansa przyspieszy decyzję wielu wahających się, skłoni też do ubiegania się o kredyt z dopłatą wiele osób odkładających to na później. A program jest kuszący, bo przez pierwszych 8 lat państwo płaci za klienta około połowę kredytowych odsetek, w efekcie rata topnieje.

Jak wynika z październikowego Rankingu Kredytów Mieszkaniowych Gold Finance przy 30 letnim kredycie w wysokości 280 tys. zł na mieszkanie o wartości  350 tys. zł w PKO BP przez pierwsze 8 lat beneficjent programu „Rodzina na Swoim” zapłaci miesięcznie 1150 zł zamiast 1849 zł. W BZ WBK rata spada z 1654 zł do 1195 zł, a z kolei w Pekao obniża się z 1660 zł do 1254 zł. W Euro Banku zamiast 1940 zł, po dopłatach, comiesięczne obciążenie wynosi 1250 zł,  w Banku Pocztowym 1389 zł.

Kredyt z dopłatami w ramach programu “Rodzina na swoim” w wybranych bankach. Kwota kredytu 280 tys. zł. Wartość nieruchomości 350 tys. zł.

LP Nazwa banku Wysokość raty w trakcie dopłat Wysokość raty po okresie dopłat Prowizja za udzielenie Oprocentowanie Okres kredytowania Dodatkowe informacje
1 BZ WBK 1195 1654 4,0 % 6,20 % 30 lat  
2 PEKAO SA 1254 1660 1,0 % 6,58 % 30 lat  
3 PKO BP 1150 1849 0% – 3,50 % 6,92 % 30 lat Przy zakupie pakietu ROR plus karta
4 EUROBANK 1250 1940 2,0 % 7,15 % 30 lat Wymagane ubezpieczenie na życie
5 POCZTOWY 1389 2109 0 % – 2,5 % 7,28 % 30 lat  

Jak wynika z ostatnich danych Związku Banków Polskich na temat sprzedaży kredytów hipotecznych oraz raportów Banku Gospodarstwa Krajowego, który odpowiada za program „Rodzina na Swoim”, w I połowie roku już niemal co szósty udzielony kredyt skorzystał z dofinansowania odsetek. Od stycznia do czerwca w ramach programu banki podpisały z klientami 12,7 tys. z blisko 83,3 tys. wszystkich umów. Na kredyty z dopłatami w pierwszej połowie roku trafiło ok. 3 mld zł z 16,8 mld zł pożyczonych na nieruchomości. Na koniec sierpnia w ramach „Rodziny na Swoim” udzielono już blisko 19 tys. kredytów na łączną kwotę ponad 3,2 mld zł – informował BGK.

Źródło: Związek Firm Doradztwa Finansowego

Https://wgn.pl - aktualne oferty

Oceń nasz serwis

średnia ocen: 4,5

Ten serwis korzysta z mechanizmów cookies (ciasteczka)

| Polityka Cookies