Ze świata nieruchomości - strona 90

Nowe osiedle obok parku Skowroniego we Wrocławiu

„Gazeta Wrocławska” informuje, że pomiędzy ulicą Ślężną, Brossa a Działkową, tuż obok parku Skowroniego, powstanie 115 mieszkań w trzech sześciokondygnacyjnych budynkach.
Robotnicy wejdą na plac budowy na przełomie marca i kwietnia. Inwestycja ma zostać zakończona rok później. Ceny na osiedlu Centauris zaczynają się od 6,4 tys. zł za m kw., a kończą na prawie 10 tys. Do wyboru są lokale od 28 do 156 m kw.


Źródło: „Gazeta Wrocławska”

Nowe osiedle obok parku Skowroniego we Wrocławiu

„Gazeta Wrocławska” informuje, że pomiędzy ulicą Ślężną, Brossa a Działkową, tuż obok parku Skowroniego, powstanie 115 mieszkań w trzech sześciokondygnacyjnych budynkach.
Robotnicy wejdą na plac budowy na przełomie marca i kwietnia. Inwestycja ma zostać zakończona rok później. Ceny na osiedlu Centauris zaczynają się od 6,4 tys. zł za m kw., a kończą na prawie 10 tys. Do wyboru są lokale od 28 do 156 m kw.


Źródło: „Gazeta Wrocławska”

W kwietniu przebudowa Długiej w Krakowie

Z informacji „Dziennika Polskiego” wynika, że 6 kwietnia rozpocznie się przebudowa ul. Długiej. Będzie ona trwała trzy miesiące.
Pięć firm i konsorcjów starało się o uzyskanie kontraktu na przebudowę ulicy Długiej. Jak czytamy dalej, wybrano ofertę złożoną przez konsorcjum firm: Mota-Engil Polska SA (lider) oraz Mota-Engil Engenharia e Construcao, KZN Bieżanów, które chcą za swoje usługi ok. 20,7 mln zł – o 13 milionów mniej niż wynosił kosztorys.
 
W pierwszym etapie główne prace będą prowadzone na lewej części jezdni ul. Długiej (patrząc od strony Plant) i węźle Basztowa - Długa. Węzeł, razem z kawałkiem ul. Basztowej (w stronę Dworca Głównego), ma być gotowy do połowy czerwca, a całość – do 6 lipca.
 
 

 

Źródło: „Dziennik Polski”

W kwietniu przebudowa Długiej w Krakowie

Z informacji „Dziennika Polskiego” wynika, że 6 kwietnia rozpocznie się przebudowa ul. Długiej. Będzie ona trwała trzy miesiące.
Pięć firm i konsorcjów starało się o uzyskanie kontraktu na przebudowę ulicy Długiej. Jak czytamy dalej, wybrano ofertę złożoną przez konsorcjum firm: Mota-Engil Polska SA (lider) oraz Mota-Engil Engenharia e Construcao, KZN Bieżanów, które chcą za swoje usługi ok. 20,7 mln zł – o 13 milionów mniej niż wynosił kosztorys.
 
W pierwszym etapie główne prace będą prowadzone na lewej części jezdni ul. Długiej (patrząc od strony Plant) i węźle Basztowa - Długa. Węzeł, razem z kawałkiem ul. Basztowej (w stronę Dworca Głównego), ma być gotowy do połowy czerwca, a całość – do 6 lipca.
 
 

 

Źródło: „Dziennik Polski”

Realna szansa na powiększenie Parku Dębnickiego

Spółka deweloperska Echo Investment, właściciel terenu przylegającego do Parku Dębnickiego zaoferowała pomoc w zagospodarowaniu terenów miejskich i utworzeniu na nich ogólnodostępnego parku o powierzchni 1,5 ha.
Echo Investment jest właścicielem działki przy ul. Czarodziejskiej w Krakowie. Obecnie ten teren to zdewastowana działka zabudowana starymi, nieużywanymi budynkami magazynowymi i przemysłowymi. Spółka, w ramach zagospodarowania terenu, planuje wybudować zespół kameralnych willi miejskich. Projekt zakłada realizację siedmiu 1- i 2-piętrowych budynków, w których łącznie powstanie 45 apartamentów.
 
Opracowywany plan miejscowy „Bulwary Wisły”, którym objęta jest ww. działka, w obecnej wersji nie pozwala firmie Echo Investment na realizację inwestycji w proponowanym kształcie. Założenia planu dopuszczają zabudowę jedynie części działki, pozostałą część przeznaczając pod tereny zielone.
 
Do realizacji planu „Bulwary Wisły” w proponowanej wersji konieczne byłoby odkupienie terenu od właściciela (Echo Investment) – pod warunkiem uzyskania jego zgody – a także poniesienie nakładów na projektowanie, urządzenie i późniejsze utrzymanie terenów zielonych. Miasto nie dysponuje środkami na takie przedsięwzięcie, nie ma też możliwości prawnych pozwalających na wywłaszczenie terenu, w związku z czym plan nie będzie mógł być wykonany.
 
Przedstawiciele Echo Investment złożyli na ręce wiceprezydenta miasta Krakowa Kazimierza Bujakowskiego propozycję uwzględnienia zmiany przeznaczenia wzmiankowanego terenu przy ul. Czarodziejskiej. Spółka, w ramach realizacji swojej inwestycji, zajęłaby się również uporządkowaniem i urządzeniem sąsiadujących z działką terenów miejskich. Takie rozwiązanie pozwoli na istotne, blisko 1,5-hektarowe powiększenie istniejącego Parku Dębnickiego.
 
Według Piotra Laszkiewicza, dyrektora działu projektów mieszkaniowych Echo Investment, przyjęcie propozycji spółki to najlepsza z możliwych opcji – korzystna dla miasta, inwestora i przede wszystkim mieszkańców Dębnik i całego Krakowa. Obecny plan zagospodarowania „Bulwary Wisły” utrwali tylko istniejący stan rzeczy na naszej działce – szpecące i niszczejące baraki pozostaną tam na kolejne lata. Alternatywa, jaką jest zamiana działek, jest mało realna i również bardzo dla miasta kosztowna. Nasza propozycja pozwala na szybkie zagospodarowanie niszczejącego terenu w sposób, który uatrakcyjni i podniesie jego wartość urbanistyczną i architektoniczną. Dodatkowe nakłady na powiększenie parku to wkład, jaki zobowiązaliśmy się wnieść w rozwój dzielnicy. Przyjęcie naszej oferty rozwiązuje trzy istotne problemy: Echo będzie mogło realizować swoje zamierzenie inwestycyjne, mieszkańcy – w miejscu starych niszczejących baraków – zyskają nową, przyjazną jakość architektoniczną i estetyczną, miasto – a więc wszyscy mieszkańcy Krakowa – bez ponoszenia żadnych dodatkowych kosztów otrzyma 1,5 hektara parku, który utworzy integralną całość z istniejącym Parkiem Dębnickim i z pewnością stanie się jednym z najpiękniejszych terenów rekreacyjnych w Krakowie – powiedział Piotr Laszkiewicz.
 
 

 

Źródło: „Krakowski Rynek Nieruchomości"

Realna szansa na powiększenie Parku Dębnickiego

Spółka deweloperska Echo Investment, właściciel terenu przylegającego do Parku Dębnickiego zaoferowała pomoc w zagospodarowaniu terenów miejskich i utworzeniu na nich ogólnodostępnego parku o powierzchni 1,5 ha.
Echo Investment jest właścicielem działki przy ul. Czarodziejskiej w Krakowie. Obecnie ten teren to zdewastowana działka zabudowana starymi, nieużywanymi budynkami magazynowymi i przemysłowymi. Spółka, w ramach zagospodarowania terenu, planuje wybudować zespół kameralnych willi miejskich. Projekt zakłada realizację siedmiu 1- i 2-piętrowych budynków, w których łącznie powstanie 45 apartamentów.
 
Opracowywany plan miejscowy „Bulwary Wisły”, którym objęta jest ww. działka, w obecnej wersji nie pozwala firmie Echo Investment na realizację inwestycji w proponowanym kształcie. Założenia planu dopuszczają zabudowę jedynie części działki, pozostałą część przeznaczając pod tereny zielone.
 
Do realizacji planu „Bulwary Wisły” w proponowanej wersji konieczne byłoby odkupienie terenu od właściciela (Echo Investment) – pod warunkiem uzyskania jego zgody – a także poniesienie nakładów na projektowanie, urządzenie i późniejsze utrzymanie terenów zielonych. Miasto nie dysponuje środkami na takie przedsięwzięcie, nie ma też możliwości prawnych pozwalających na wywłaszczenie terenu, w związku z czym plan nie będzie mógł być wykonany.
 
Przedstawiciele Echo Investment złożyli na ręce wiceprezydenta miasta Krakowa Kazimierza Bujakowskiego propozycję uwzględnienia zmiany przeznaczenia wzmiankowanego terenu przy ul. Czarodziejskiej. Spółka, w ramach realizacji swojej inwestycji, zajęłaby się również uporządkowaniem i urządzeniem sąsiadujących z działką terenów miejskich. Takie rozwiązanie pozwoli na istotne, blisko 1,5-hektarowe powiększenie istniejącego Parku Dębnickiego.
 
Według Piotra Laszkiewicza, dyrektora działu projektów mieszkaniowych Echo Investment, przyjęcie propozycji spółki to najlepsza z możliwych opcji – korzystna dla miasta, inwestora i przede wszystkim mieszkańców Dębnik i całego Krakowa. Obecny plan zagospodarowania „Bulwary Wisły” utrwali tylko istniejący stan rzeczy na naszej działce – szpecące i niszczejące baraki pozostaną tam na kolejne lata. Alternatywa, jaką jest zamiana działek, jest mało realna i również bardzo dla miasta kosztowna. Nasza propozycja pozwala na szybkie zagospodarowanie niszczejącego terenu w sposób, który uatrakcyjni i podniesie jego wartość urbanistyczną i architektoniczną. Dodatkowe nakłady na powiększenie parku to wkład, jaki zobowiązaliśmy się wnieść w rozwój dzielnicy. Przyjęcie naszej oferty rozwiązuje trzy istotne problemy: Echo będzie mogło realizować swoje zamierzenie inwestycyjne, mieszkańcy – w miejscu starych niszczejących baraków – zyskają nową, przyjazną jakość architektoniczną i estetyczną, miasto – a więc wszyscy mieszkańcy Krakowa – bez ponoszenia żadnych dodatkowych kosztów otrzyma 1,5 hektara parku, który utworzy integralną całość z istniejącym Parkiem Dębnickim i z pewnością stanie się jednym z najpiękniejszych terenów rekreacyjnych w Krakowie – powiedział Piotr Laszkiewicz.
 
 

 

Źródło: „Krakowski Rynek Nieruchomości"

SM: Decyzje mogą być nieważne

Władze spółdzielni mieszkaniowych, które w tym roku po raz kolejny zwołają zebrania przedstawicieli członków, muszą się liczyć z tym, że podjęte przez nie decyzje będą nieważne – informuje „Dziennik Gazeta Prawna".
To konsekwencja ponaddwuletnich opóźnień w dostosowaniu statutów spółdzielni do obowiązującego prawa – czytamy. Poślizgi te są spowodowane tym, że zarządy części spółdzielni celowo lub też tkwiąc w błędnym przekonaniu, stoją na stanowisku, że spółdzielnie mogą w dalszym ciągu podejmować decyzje przez przedstawicieli. Wszelkie wątpliwości w tym zakresie rozwiewa jednak wydana w ostatnich dniach opinia Departamentu Strategii Budownictwa i Mieszkalnictwa Ministerstwa Infrastruktury.
 
Chociaż przepisy prawa spółdzielczego stanowią, że walne zgromadzenie może zostać zastąpione przez zebranie przedstawicieli, to od 31 lipca 2007 r. obowiązuje w tym zakresie przepis szczególny – art. 83 ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych. Stanowi on, że w spółdzielniach mieszkaniowych może funkcjonować: walne zgromadzenie lub walne zgromadzenie w częściach (jeśli liczba członków przekracza 500 osób). Każdy spółdzielca ma więc teraz prawo do osobistego bezpośredniego brania udziału w obradach walnego zgromadzenia, uchwalania zmian statutu, głosowania nad projektami uchwał, zgłaszania projektów uchwał i poprawek do tych projektów itp. – dodaje dziennik. Zaniechanie i niedostosowanie statutu do obowiązującego prawa, a tym samym funkcjonowanie zebrania przedstawicieli członków, tj. organu nieprzewidzianego w przepisach prawa i niewładnego podejmować żadnych uchwał, powoduje, że podjęte przez niego wszelkie uchwały są na podstawie art. 58 kodeksu cywilnego jako sprzeczne z prawem bezwzględnie nieważne.
 

 

Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna"

SM: Decyzje mogą być nieważne

Władze spółdzielni mieszkaniowych, które w tym roku po raz kolejny zwołają zebrania przedstawicieli członków, muszą się liczyć z tym, że podjęte przez nie decyzje będą nieważne – informuje „Dziennik Gazeta Prawna".
To konsekwencja ponaddwuletnich opóźnień w dostosowaniu statutów spółdzielni do obowiązującego prawa – czytamy. Poślizgi te są spowodowane tym, że zarządy części spółdzielni celowo lub też tkwiąc w błędnym przekonaniu, stoją na stanowisku, że spółdzielnie mogą w dalszym ciągu podejmować decyzje przez przedstawicieli. Wszelkie wątpliwości w tym zakresie rozwiewa jednak wydana w ostatnich dniach opinia Departamentu Strategii Budownictwa i Mieszkalnictwa Ministerstwa Infrastruktury.
 
Chociaż przepisy prawa spółdzielczego stanowią, że walne zgromadzenie może zostać zastąpione przez zebranie przedstawicieli, to od 31 lipca 2007 r. obowiązuje w tym zakresie przepis szczególny – art. 83 ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych. Stanowi on, że w spółdzielniach mieszkaniowych może funkcjonować: walne zgromadzenie lub walne zgromadzenie w częściach (jeśli liczba członków przekracza 500 osób). Każdy spółdzielca ma więc teraz prawo do osobistego bezpośredniego brania udziału w obradach walnego zgromadzenia, uchwalania zmian statutu, głosowania nad projektami uchwał, zgłaszania projektów uchwał i poprawek do tych projektów itp. – dodaje dziennik. Zaniechanie i niedostosowanie statutu do obowiązującego prawa, a tym samym funkcjonowanie zebrania przedstawicieli członków, tj. organu nieprzewidzianego w przepisach prawa i niewładnego podejmować żadnych uchwał, powoduje, że podjęte przez niego wszelkie uchwały są na podstawie art. 58 kodeksu cywilnego jako sprzeczne z prawem bezwzględnie nieważne.
 

 

Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna"

Koniec z obowiązkiem meldunkowym w 2014 r.

Nie ma zgody na zastąpienie zameldowania obowiązkiem rejestracji – donosi „Dziennik Gazeta Prawna". Przesunięcie zniesienia obowiązku meldunkowego do 2014 r. wywołało krytykę posłów.
Jak czytamy dalej, termin 1 stycznia wynika z poprawek wniesionych przez Komisję Administracji i Spraw Wewnętrznych do rządowego projektu ustawy o ewidencji ludności. Wczoraj w Sejmie odbyło się jego drugie czytanie. Posłowie z komisji po rozpatrzeniu pierwotnej wersji projektu zrezygnowali z pomysłu wprowadzenia rejestracji miejsca zamieszkania. Oznacza to, że nadal będzie trzeba zgłaszać zameldowanie oraz wymeldowanie z miejsca stałego pobytu. Projekt określa je jako zamieszkanie w określonej miejscowości pod oznaczonym adresem z zamiarem stałego przebywania.
 
Obowiązek meldunkowy będzie obejmował również pobyt czasowy, czyli przebywanie bez zamiaru zmiany miejsca pobytu stałego w innej miejscowości lub w tej samej miejscowości, lecz pod innym adresem przez okres ponad trzech miesięcy. Obywatele będą musieli dokonać zameldowania i wymeldowania w ciągu 30 dni od przybycia do danego miejsca lub jego opuszczenia – podaje gazeta. Wymeldowanie będzie możliwe też przez meldunek w nowym miejscu pobytu.
 

 
Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna"

Koniec z obowiązkiem meldunkowym w 2014 r.

Nie ma zgody na zastąpienie zameldowania obowiązkiem rejestracji – donosi „Dziennik Gazeta Prawna". Przesunięcie zniesienia obowiązku meldunkowego do 2014 r. wywołało krytykę posłów.
Jak czytamy dalej, termin 1 stycznia wynika z poprawek wniesionych przez Komisję Administracji i Spraw Wewnętrznych do rządowego projektu ustawy o ewidencji ludności. Wczoraj w Sejmie odbyło się jego drugie czytanie. Posłowie z komisji po rozpatrzeniu pierwotnej wersji projektu zrezygnowali z pomysłu wprowadzenia rejestracji miejsca zamieszkania. Oznacza to, że nadal będzie trzeba zgłaszać zameldowanie oraz wymeldowanie z miejsca stałego pobytu. Projekt określa je jako zamieszkanie w określonej miejscowości pod oznaczonym adresem z zamiarem stałego przebywania.
 
Obowiązek meldunkowy będzie obejmował również pobyt czasowy, czyli przebywanie bez zamiaru zmiany miejsca pobytu stałego w innej miejscowości lub w tej samej miejscowości, lecz pod innym adresem przez okres ponad trzech miesięcy. Obywatele będą musieli dokonać zameldowania i wymeldowania w ciągu 30 dni od przybycia do danego miejsca lub jego opuszczenia – podaje gazeta. Wymeldowanie będzie możliwe też przez meldunek w nowym miejscu pobytu.
 

 
Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna"

Ceny mieszkań znowu w górę

W Warszawie, Wrocławiu i Trójmieście ceny mieszkań podbijają najdroższe apartamenty. Deweloperzy coraz mniej chętnie dają rabaty – podaje Rzeczpospolita.
Z najnowszych danych firmy badawczej Reas wynika, że pod koniec ubiegłego roku w biurach sprzedaży deweloperów pojawiły się lokale o średnich cenach znacząco wyższych od ofert, które trafiły na rynek w III kwartale 2009 r. Do podwyżek doszło na razie w trzech ośrodkach – zaznacza dziennik.

mieszkania

Największe zmiany nastąpiły w Warszawie, gdzie w ostatnich miesiącach deweloperzy zaczęli wprowadzać lokale za średnio 7,8 tys. zł za mkw. To skok o 7 proc. w porównaniu z III kwartałem 2009 r. We Wrocławiu nowe oferty podrożały o 6 proc., a w Trójmieście – o 3 proc.

W pozostałych badanych przez Reas aglomeracjach, czyli w Łodzi, Poznaniu i Krakowie, na razie do sprzedaży trafiają coraz tańsze mieszkania – czytamy dalej w Rzeczpospolitej. Do największych zmian doszło w Łodzi, gdzie analitycy odnotowali spadek rzędu 35 proc. – przy czym to de facto różnica między II i IV kwartałem, gdyż w III nie było żadnych nowych ofert.

 


Źródło: Rzeczpospolita

Ceny mieszkań znowu w górę

W Warszawie, Wrocławiu i Trójmieście ceny mieszkań podbijają najdroższe apartamenty. Deweloperzy coraz mniej chętnie dają rabaty – podaje Rzeczpospolita.
Z najnowszych danych firmy badawczej Reas wynika, że pod koniec ubiegłego roku w biurach sprzedaży deweloperów pojawiły się lokale o średnich cenach znacząco wyższych od ofert, które trafiły na rynek w III kwartale 2009 r. Do podwyżek doszło na razie w trzech ośrodkach – zaznacza dziennik.

mieszkania

Największe zmiany nastąpiły w Warszawie, gdzie w ostatnich miesiącach deweloperzy zaczęli wprowadzać lokale za średnio 7,8 tys. zł za mkw. To skok o 7 proc. w porównaniu z III kwartałem 2009 r. We Wrocławiu nowe oferty podrożały o 6 proc., a w Trójmieście – o 3 proc.

W pozostałych badanych przez Reas aglomeracjach, czyli w Łodzi, Poznaniu i Krakowie, na razie do sprzedaży trafiają coraz tańsze mieszkania – czytamy dalej w Rzeczpospolitej. Do największych zmian doszło w Łodzi, gdzie analitycy odnotowali spadek rzędu 35 proc. – przy czym to de facto różnica między II i IV kwartałem, gdyż w III nie było żadnych nowych ofert.

 


Źródło: Rzeczpospolita

Komu wynająć? Najlepiej gminie

Gmina Białystok, by zaspokoić potrzeby rodzin oczekujących w długiej kolejce na lokal z zasobów gminnych, wynajęła na wolnym rynku ok. dwudziestu mieszkań. Urzędnicy negocjują ceny z właścicielami i dopłacają różnicę między nimi, a cenami w zasobach komunalnych.

Trwający od kilku miesięcy program "Chcesz wynająć mieszkanie? Zrób to gminie Białystok" powoli zaczyna przynosić rezultaty - powiedział PAP dyrektor Zarządu Mienia Komunalnego Andrzej Ostrowski. W jego ocenie, aby rozładować długą kolejkę oczekujących, potrzeba ok. 30-40 wynajętych mieszkań.

Jak wyjaśnił, nie chodzi o to, że taka jest kolejka oczekujących (jest kilka razy dłuższa), ale taka liczba mieszkań zapewniłaby ruch w zasobach komunalnych. Podał przykład rodzin, które są dobrym najemcą, nie stwarzającym trudności dla sąsiadów i gminy, które muszą jednak mieszkać w mieszkaniach o niskim standardzie, na poziomie lokali socjalnych, bo nie ma ich gdzie przenieść.

Dyrektor Ostrowski tłumaczy, że przekwaterowanie takiej rodziny do mieszkania z wynajmu na wolnym rynku nie tylko poprawia standard jej życia. Do zwolnionego lokalu trafi wówczas lokator od lat oczekujący na eksmisję z mieszkania, które - także zwolnione - trafi do osób z długiej kolejki oczekujących.

Podaje też przykład budynków w złym stanie technicznym, wymagających szybkiego remontu, wręcz zagrażających zdrowiu czy życiu lokatorów. Przekwaterowanie do wynajętych mieszkań rodzin, daje możliwość generalnego remontu.

Ostrowski przyznał, że głównym problemem z wynajmem na wolnym rynku jest nieufność, obawy wynajmującego wobec lokatorów wskazanych przez Zarząd Mienia Komunalnego. "My swoim urzędem gwarantujemy pewnego, wiarygodnego płatnika, bo my nim jesteśmy. Jednocześnie dobieramy do tych mieszkań osoby, które nie zakłócają spokoju. Staramy się, żeby to były osoby sprawdzone, co do których nie było żadnych zastrzeżeń" - dodał.

Dodał, że różnice w cenie, między czynszem komunalnym a wynegocjowanymi cenami, to kwoty rzędu 200-250 zł, które dopłaca gmina. Ostrowski dodał, że zgłaszają się też właściciele mieszkań, którzy wolą mieć niższą stawkę, ale pewnego płatnika na dłuższy czas (umowy z gminą są podpisywane na czas nieokreślony lub co najmniej 5 lat).

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

Komu wynająć? Najlepiej gminie

Gmina Białystok, by zaspokoić potrzeby rodzin oczekujących w długiej kolejce na lokal z zasobów gminnych, wynajęła na wolnym rynku ok. dwudziestu mieszkań. Urzędnicy negocjują ceny z właścicielami i dopłacają różnicę między nimi, a cenami w zasobach komunalnych.

Trwający od kilku miesięcy program "Chcesz wynająć mieszkanie? Zrób to gminie Białystok" powoli zaczyna przynosić rezultaty - powiedział PAP dyrektor Zarządu Mienia Komunalnego Andrzej Ostrowski. W jego ocenie, aby rozładować długą kolejkę oczekujących, potrzeba ok. 30-40 wynajętych mieszkań.

Jak wyjaśnił, nie chodzi o to, że taka jest kolejka oczekujących (jest kilka razy dłuższa), ale taka liczba mieszkań zapewniłaby ruch w zasobach komunalnych. Podał przykład rodzin, które są dobrym najemcą, nie stwarzającym trudności dla sąsiadów i gminy, które muszą jednak mieszkać w mieszkaniach o niskim standardzie, na poziomie lokali socjalnych, bo nie ma ich gdzie przenieść.

Dyrektor Ostrowski tłumaczy, że przekwaterowanie takiej rodziny do mieszkania z wynajmu na wolnym rynku nie tylko poprawia standard jej życia. Do zwolnionego lokalu trafi wówczas lokator od lat oczekujący na eksmisję z mieszkania, które - także zwolnione - trafi do osób z długiej kolejki oczekujących.

Podaje też przykład budynków w złym stanie technicznym, wymagających szybkiego remontu, wręcz zagrażających zdrowiu czy życiu lokatorów. Przekwaterowanie do wynajętych mieszkań rodzin, daje możliwość generalnego remontu.

Ostrowski przyznał, że głównym problemem z wynajmem na wolnym rynku jest nieufność, obawy wynajmującego wobec lokatorów wskazanych przez Zarząd Mienia Komunalnego. "My swoim urzędem gwarantujemy pewnego, wiarygodnego płatnika, bo my nim jesteśmy. Jednocześnie dobieramy do tych mieszkań osoby, które nie zakłócają spokoju. Staramy się, żeby to były osoby sprawdzone, co do których nie było żadnych zastrzeżeń" - dodał.

Dodał, że różnice w cenie, między czynszem komunalnym a wynegocjowanymi cenami, to kwoty rzędu 200-250 zł, które dopłaca gmina. Ostrowski dodał, że zgłaszają się też właściciele mieszkań, którzy wolą mieć niższą stawkę, ale pewnego płatnika na dłuższy czas (umowy z gminą są podpisywane na czas nieokreślony lub co najmniej 5 lat).

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

Gwarancje zapłaty dla firm budowlanych

Wykonawcy i podwykonawcy będą mogli wystąpić do inwestora o udzielenie im gwarancji zapłaty za roboty budowlane – informuje „Dziennik Gazeta Prawna".
godnie z ostatnią nowelizacją kodeksu cywilnego, wykonawcy i podwykonawcy robót budowlanych będą mogli żądać od inwestora gwarancji zapłaty za roboty budowlane. Ze swoim żądaniem będą oni mogli wystąpić na każdym etapie prac, a nie tylko przy podpisywaniu umowy – zaznacza „Dziennik Gazeta Prawna". Gwarancja zapłaty za roboty budowlane będzie udzielana do wysokości ewentualnego roszczenia z tytułu wynagrodzenia wynikającego z umowy oraz robót dodatkowych lub koniecznych do wykonania umowy, zaakceptowanych na piśmie przez inwestora.
 
Na udzielenie gwarancji inwestor będzie miał 45 dni od wystąpienia z takim żądaniem przez wykonawcę lub podwykonawcę. Będzie ona udzielana w formie gwarancji bankowej lub ubezpieczeniowej, a także akredytywy bankowej lub poręczenia banku udzielonego na zlecenie inwestora. Koszty wynikające z tytułu zabezpieczenia wierzytelności w równych częściach będzie ponosił inwestor oraz wykonawca lub podwykonawca – czytamy.
 

 

 

 

Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna"

Gwarancje zapłaty dla firm budowlanych

Wykonawcy i podwykonawcy będą mogli wystąpić do inwestora o udzielenie im gwarancji zapłaty za roboty budowlane – informuje „Dziennik Gazeta Prawna".
godnie z ostatnią nowelizacją kodeksu cywilnego, wykonawcy i podwykonawcy robót budowlanych będą mogli żądać od inwestora gwarancji zapłaty za roboty budowlane. Ze swoim żądaniem będą oni mogli wystąpić na każdym etapie prac, a nie tylko przy podpisywaniu umowy – zaznacza „Dziennik Gazeta Prawna". Gwarancja zapłaty za roboty budowlane będzie udzielana do wysokości ewentualnego roszczenia z tytułu wynagrodzenia wynikającego z umowy oraz robót dodatkowych lub koniecznych do wykonania umowy, zaakceptowanych na piśmie przez inwestora.
 
Na udzielenie gwarancji inwestor będzie miał 45 dni od wystąpienia z takim żądaniem przez wykonawcę lub podwykonawcę. Będzie ona udzielana w formie gwarancji bankowej lub ubezpieczeniowej, a także akredytywy bankowej lub poręczenia banku udzielonego na zlecenie inwestora. Koszty wynikające z tytułu zabezpieczenia wierzytelności w równych częściach będzie ponosił inwestor oraz wykonawca lub podwykonawca – czytamy.
 

 

 

 

Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna"

Nowa definicja obiektu budowlanego

Zmiana definicji obiektu budowlanego, która miała ją tylko doprecyzować, może mieć kosztowne skutki dla przedsiębiorców – podaje „Dziennik Gazeta Prawna".
ak czytamy dalej, nowelizacja prawa budowlanego, która właśnie czeka na podpis prezydenta, zmienia definicję obiektu budowlanego. Zmiana ta jest na pozór kosmetyczna – do sformułowania, że obiektem budowlanym jest budynek wraz z instalacjami i urządzeniami technicznymi, dodano: służącymi do eksploatacji tego budynku. Nowa definicja obiektu budowlanego wpłynie na rozliczenie podatkowe.
 
Przedsiębiorcy nadal będą musieli płacić podatek od nieruchomości od posiadanych budynków. Podatek płaci się od powierzchni nieruchomości i maksymalna stawka może wynieść 20,51 zł od 1 mk w. – przypomina dziennik. Jednak dodatkowo trzeba będzie zapłacić podatek od budowli znajdujących się w opodatkowanych już budynkach. Budowlą będą na przykład maszyny, instalacje techniczne. Podatek od tych budowli trzeba będzie zapłacić według stawki 2-proc., liczonej od wartości obiektu. Dla firm posiadających duże zasoby nieruchomości, np. fabryk, taka zmiana prawa może być bardzo kosztowna – zauważa gazeta.
 
 

 

Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna"

Nowa definicja obiektu budowlanego

Zmiana definicji obiektu budowlanego, która miała ją tylko doprecyzować, może mieć kosztowne skutki dla przedsiębiorców – podaje „Dziennik Gazeta Prawna".
ak czytamy dalej, nowelizacja prawa budowlanego, która właśnie czeka na podpis prezydenta, zmienia definicję obiektu budowlanego. Zmiana ta jest na pozór kosmetyczna – do sformułowania, że obiektem budowlanym jest budynek wraz z instalacjami i urządzeniami technicznymi, dodano: służącymi do eksploatacji tego budynku. Nowa definicja obiektu budowlanego wpłynie na rozliczenie podatkowe.
 
Przedsiębiorcy nadal będą musieli płacić podatek od nieruchomości od posiadanych budynków. Podatek płaci się od powierzchni nieruchomości i maksymalna stawka może wynieść 20,51 zł od 1 mk w. – przypomina dziennik. Jednak dodatkowo trzeba będzie zapłacić podatek od budowli znajdujących się w opodatkowanych już budynkach. Budowlą będą na przykład maszyny, instalacje techniczne. Podatek od tych budowli trzeba będzie zapłacić według stawki 2-proc., liczonej od wartości obiektu. Dla firm posiadających duże zasoby nieruchomości, np. fabryk, taka zmiana prawa może być bardzo kosztowna – zauważa gazeta.
 
 

 

Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna"

Mniejsze zainteresowanie zakupami nieruchomości w Wielkiej Brytanii

Mniejsze zainteresowanie zakupami nieruchomości w Wielkiej Brytanii
Chłodny styczeń na brytyjskim rynku nieruchomości Z danych agencji ratingowej Fitch wynika, że w styczniu wzrosła w USA liczba kredytów o dużej wartości (tzw. prime jumbo), w przypadku których występuje opóźnienie ze spłatą. Odsetek takich kredytów, które mają przynajmniej 60-dniowe opóźnienie w obsłudze, wzrósł w styczniu do 9,6% z 9,2% w grudniu. W następnych miesiącach oczekiwany jest wzrost powyżej 10%.
To kolejny w ostatnim czasie sygnał, po kulejących wciąż wydatkach budowlanych czy słabej sprzedaży domów na rynku wtórnym, potwierdzający trudności z wychodzeniem z amerykańskiego rynku nieruchomości z recesji.

Podobne wnioski dotyczą Wielkiej Brytanii. Styczniowe badanie agentów nieruchomościowych wykazało 20-proc przewagę tych, którzy wskazują na spadek liczby zapytań od nowych nabywców nad tymi, którzy odnotowali ich wzrost. W grudniu bilans zamknął się przewagą 18 pkt proc. Jednocześnie z plus 15 pkt proc. do minus 5 pkt proc. spadło saldo pośredników sygnalizujących wzrost zainteresowania sprzedażą domów.

O wyzwaniach, przed jakimi w dalszym ciągu stoi sektor bankowy na świecie przypomniał Jamie Caruana, prezes Banku Rozliczeń Międzynarodowych, który w liście do szefów banków centralnych napisał, że wymogi kapitałowe dla banków są wciąż niewystarczające, by zapewnić im stabilność finansową. Caruana jest przekonany, że zmiany powinny pójść w takim kierunku, by w czasach prosperity instytucje gromadziły „bufor” kapitału z którego mogłyby korzystać, gdy warunki gospodarcze się pogorszą. Wszelkie rozwiązania zmuszające banki do utrzymywania większych kapitałów ograniczałyby ich zdolność do udzielania kredytów.

ZWRÓĆ  UWAGĘ:

Rynki nieruchomości w USA i Wielkiej Brytanii z trudem wychodzą z recesji, co negatywnie rzutuje na perspektyw odradzania się koniunktury gospodarczej w tych krajach.

Styczeń był w Wielkiej Brytanii najsłabszym miesiącem od 15 lat pod względem rocznego wzrostu sprzedaży detalicznej (podniosła się jedynie o 1,2%).

Wyniki finansowe za IV kwartał 2009 r. największych spółek na naszym rynku mogą mieć niewielki wpływ na koniunkturę giełdową.

Rynek dnia-Akcje banków


Reakcja inwestorów na wyniki za IV kwartał BRE Banku, które okazały się na poziomie zysku netto gorsze od spodziewanych, wskazuje, że rozpoczynający się stopniowo sezon publikacji sprawozdań finansowych przez nasze spółki nie będzie miał większego wpływu na koniunkturę giełdową. Kurs BRE tak jak innych banków odrabiał wczoraj ubiegłotygodniowe straty.

Z punktu widzenia dalszej kondycji akcji banków dużo ważniejsze będą globalne przepływy kapitału i oceny inwestorów perspektyw branży finansowej w związku z pomysłami regulatorów na jej funkcjonowanie w przyszłości.

Analiza techniczna indeksu WIG-Banki nie pozwala spodziewać się w najbliższym czasie nic dobrego. Doszło do opuszczenia wielotygodniowej konsolidacji. Miała wysokość ok. 500 pkt. To każe liczyć się ze spadkiem indeksu przynajmniej do 5,2 tys. pkt.



Katarzyna Siwek
Home Broker

inwestycje.pl

Mniejsze zainteresowanie zakupami nieruchomości w Wielkiej Brytanii

Mniejsze zainteresowanie zakupami nieruchomości w Wielkiej Brytanii
Chłodny styczeń na brytyjskim rynku nieruchomości Z danych agencji ratingowej Fitch wynika, że w styczniu wzrosła w USA liczba kredytów o dużej wartości (tzw. prime jumbo), w przypadku których występuje opóźnienie ze spłatą. Odsetek takich kredytów, które mają przynajmniej 60-dniowe opóźnienie w obsłudze, wzrósł w styczniu do 9,6% z 9,2% w grudniu. W następnych miesiącach oczekiwany jest wzrost powyżej 10%.
To kolejny w ostatnim czasie sygnał, po kulejących wciąż wydatkach budowlanych czy słabej sprzedaży domów na rynku wtórnym, potwierdzający trudności z wychodzeniem z amerykańskiego rynku nieruchomości z recesji.

Podobne wnioski dotyczą Wielkiej Brytanii. Styczniowe badanie agentów nieruchomościowych wykazało 20-proc przewagę tych, którzy wskazują na spadek liczby zapytań od nowych nabywców nad tymi, którzy odnotowali ich wzrost. W grudniu bilans zamknął się przewagą 18 pkt proc. Jednocześnie z plus 15 pkt proc. do minus 5 pkt proc. spadło saldo pośredników sygnalizujących wzrost zainteresowania sprzedażą domów.

O wyzwaniach, przed jakimi w dalszym ciągu stoi sektor bankowy na świecie przypomniał Jamie Caruana, prezes Banku Rozliczeń Międzynarodowych, który w liście do szefów banków centralnych napisał, że wymogi kapitałowe dla banków są wciąż niewystarczające, by zapewnić im stabilność finansową. Caruana jest przekonany, że zmiany powinny pójść w takim kierunku, by w czasach prosperity instytucje gromadziły „bufor” kapitału z którego mogłyby korzystać, gdy warunki gospodarcze się pogorszą. Wszelkie rozwiązania zmuszające banki do utrzymywania większych kapitałów ograniczałyby ich zdolność do udzielania kredytów.

ZWRÓĆ  UWAGĘ:

Rynki nieruchomości w USA i Wielkiej Brytanii z trudem wychodzą z recesji, co negatywnie rzutuje na perspektyw odradzania się koniunktury gospodarczej w tych krajach.

Styczeń był w Wielkiej Brytanii najsłabszym miesiącem od 15 lat pod względem rocznego wzrostu sprzedaży detalicznej (podniosła się jedynie o 1,2%).

Wyniki finansowe za IV kwartał 2009 r. największych spółek na naszym rynku mogą mieć niewielki wpływ na koniunkturę giełdową.

Rynek dnia-Akcje banków


Reakcja inwestorów na wyniki za IV kwartał BRE Banku, które okazały się na poziomie zysku netto gorsze od spodziewanych, wskazuje, że rozpoczynający się stopniowo sezon publikacji sprawozdań finansowych przez nasze spółki nie będzie miał większego wpływu na koniunkturę giełdową. Kurs BRE tak jak innych banków odrabiał wczoraj ubiegłotygodniowe straty.

Z punktu widzenia dalszej kondycji akcji banków dużo ważniejsze będą globalne przepływy kapitału i oceny inwestorów perspektyw branży finansowej w związku z pomysłami regulatorów na jej funkcjonowanie w przyszłości.

Analiza techniczna indeksu WIG-Banki nie pozwala spodziewać się w najbliższym czasie nic dobrego. Doszło do opuszczenia wielotygodniowej konsolidacji. Miała wysokość ok. 500 pkt. To każe liczyć się ze spadkiem indeksu przynajmniej do 5,2 tys. pkt.



Katarzyna Siwek
Home Broker

inwestycje.pl

Nieruchomości: Zagraniczne rynki kuszą

Zakup nieruchomości za granicą nadal postrzegany jest jako nieosiągalny luksus, podczas gdy w wielu krajach świata nieruchomości są dużo tańsze niż w Polsce. Jak wygląda sytuacja na rynku nieruchomości zagranicznych? Hiszpania, Egipt czy Dubaj? Które kierunki najczęściej zachęcają inwestorów z Polski? W które można śmiało inwestować, a których się wystrzegać?
„Miejsca na ziemi nie przybywa, dlatego ceny nieruchomości tylko czasem tanieją, ale tak naprawdę stale powoli rosną” mawiają z optymizmem ludzie z branży deweloperskiej. Nieruchomości zagraniczne są ciągle jeszcze nowym tematem, ale w ostatnim czasie stają się coraz ciekawszą alternatywą dla inwestorów z Polski. Co więcej, zdarza się, że klienci często mają za mało pieniędzy, aby zakupić nieruchomość w Polsce i  wtedy decydują się na zakup nieruchomości za granicą. -W Polsce zakup nieruchomości za granicą jest nadal postrzegany jako luksus, podczas gdy w wielu krajach nieruchomości są dużo tańsze niż w Polsce. Chociażby w Egipcie można już zakupić nieruchomość od ok. £15.000, a w Hiszpanii lub we Włoszech ceny są porównywalne do polskich – mówi Joanna Kaczyńska z  Nieruchomości za Granicą.

Jak pokazują ostatnie wydarzenia na rynku, kryzys nie ominął również i tego segmentu inwestycyjnego. - Obserwujemy, że klient z mniej zasobnym portfelem, który czasem kredytował zakup wymarzonej nieruchomości teraz powstrzymuje się od zakupu, ale nadal widzimy, że pomimo tzw. kryzysu mamy transakcje za 250 tys. EUR, 370 tys. EUR i więcej – mówi Grzegorz Gurbala z firmy Greg-Nieruchomości.




Generalnie spadek tempa wzrostu cen nieruchomości odnotowano na wszystkich rynkach europejskich. Jeśli chodzi o nieruchomości na Cyprze czy w Grecji, sytuacja wygląda analogicznie. –W I kwartale 2009 roku deweloper, z którym współpracujemy zanotował spadek liczby sprzedaży nieruchomości w Bułgarii, Grecji i na Cyprze, natomiast, II i III kwartał były lepsze od I. Niewątpliwie trudniej w roku 2009 było klienta pozyskać oraz zachęcić go do zakupu nieruchomości. Z pewnością wymagało to trochę więcej wysiłku – przyznaje Justyna Muraszko z Royal Properties.

Na rynku wciąż jednak można spotkać wiele okazji cenowych i atrakcyjnych kierunków inwestycyjnych. - Najtańszy jest Egipt, gdzie ceny zaczynają się od £ 15.000. We Włoszech, w Kalabrii można zakupić nieruchomość już od EUR 50.000. W Hiszpanii ceny za mniejsze nieruchomości są podobne. Można znaleźć również i takie oferty, gdzie szeregowce w Hiszpanii na Costa Blanca kosztują tylko EUR 85.000 i to w bliskiej odległości od plaży – przyznaje Kaczyńska.

Średnie ceny nieruchomości za mkw w poszczególnych krajach

Hiszpania

1500-2500 EUR/m2

Portugalia

1500-2000 EUR/m2

Francja

2800-3200 EUR/m2

Włochy

2000-3000 EUR/m2

Chorwacja

1600-2200 EUR/m2

Grecja

1500-2200 EUR/m2

Cypr

2000-2400 EUR/m2

Bułgaria

900-1800 EUR/m2

Źródło:  Greg-Nieruchomości

Hiszpania wiedzie prym
Właśnie w Hiszpanii Polacy kupują najwięcej nieruchomości. Kraj ten przyciąga zarówno niskimi cenami, jak też rozwiniętym systemem zarządzania nieruchomościami.  - Kryzys na rynku hiszpańskim jest najbardziej odczuwalny i ceny nieruchomości przejętych przez bank sięgają dziś nawet 40-60% cen z przełomu 2007/2008 roku, stąd ta - nadal spora - ilość transakcji – dodaje Gurbala.

- Ceny powinny w niedługim czasie zacząć rosnąć, ale nie osiągną już prawdopodobnie tych ze szczytu tj. 2006/2007 roku, ale dziś możemy spotkać naprawdę sporo okazji, apartament 1000-1200m2 na wybrzeżu Costa Blanca można nabyć już naprawdę tanio – przyznaje Grzegorz Gurbala.

- W obecnej chwili mamy ponad tysiąc nieruchomości w naszej bazie danych, wiele z nich zostało przejęte przez banki. Czasem też właściciele są zdesperowani i chcą sprzedać nieruchomość jak najszybciej. W takiej sytuacji można znaleźć niesamowite okazje i ceny o 40-60% niższe niż 2-3 lata temu – mówi Kaczyńska.

Zmierzch Dubaju?

Dubaj był ciekawą ofertą dla inwestorów wówczas, gdy gospodarka w Zjednoczonych Emiratach Arabskich kwitła. Miasto kusiło perspektywą dużych zysków, ściągając przedsiębiorców i inwestorów z całego świata.  W chwili obecnej odczuwalny jest poważny kryzys na tym rynku. -Kiedyś, a dokładnie w latach 2003-2004, inwestorzy kupowali w Dubaju jednego dnia nieruchomości, czasami całe piętra, a nazajutrz odsprzedawali je trzykrotnie drożej – mówi Joanna Kaczyńska. Te czasy minęły i obserwując tamtejszy rynek widać na nim bardzo wyraźnie skutki zawirowań gospodarczych. - Dubaj, to mit, który niestety już runął po ogłoszeniu przez szejków arabskich niemożności spłacenia w terminie ogromnego kredytu. Niestety ceny w Dubaju spadają drastycznie i myślę, że nieprędko będzie tam lepiej na rynku nieruchomości – mówi Justyna Muraszko. Podobnego zdania jest również Grzegorz Gurbala, który przyznaje, że  maleje popyt na nieruchomości w Dubaju. Ceny na tym rynku zaczęły drastycznie spadać, sięgając około -30% do cen z początku 2008 roku.

Nie wszystko jednak stracone. -Oczywiście, tam gdzie jest kryzys, również można znaleźć „okazje”, tańsze nieruchomości znajdziemy też w Dubaju. Gdy inwestor liczy na wzrost wartości w przyszłości, powinien zdecydować się na kupno teraz, gdy ceny są tak niskie.. Oczywiście nie należy liczyć na wzbogacenie się na tej nieruchomości w ciągu 2 tygodni lub nawet kilku miesięcy – przyznaje Joanna Kaczyńska.

Modne kierunki
Atrakcyjnych kierunków nie brakuje. Ostatnio szczególnie modne stały się kurorty w Chorwacji, Bułgarii czy w Egipcie. -Chorwacja, której rynek nieruchomości pomimo światowego kryzysu utrzymuje nadal minimalnie wzrostowy trend, a perspektywa wejścia do Unii Europejskiej i coraz bardziej liberalne prawo także w nabywaniu nieruchomości przez obcokrajowców powinno owocować większym popytem, a tym samym dalszym wzrostem cen – przyznaje Gurbala.

W Egipcie można zakupić nieruchomość na własność kilkakrotnie lub kilkunastokrotnie taniej niż w krajach Unii Europejskiej. -Egipt jest znakomitą opcją dla inwestorów o mniejszym budżecie. Tutaj również są nieruchomości z gwarancją wynajmu. Przykładowo, posiadamy w ofercie nieruchomości w 5* Hotelu z dożywotnią gwarancją zysku 7% rocznie. Jest to również doskonała opcja dla tych, którzy chcą również korzystać z tej nieruchomości. Właściciel może mieszkać w niej darmowo 4 tygodnie w roku, ciągle otrzymując zysk z wynajmu 7% (wartości nieruchomości) rocznie – mówi Kaczyńska.

Ciekawą opcją jest Bułgaria. W dalszym ciągu jest ona stosunkowo tania. 1 mkw mieszkania położonego na Słonecznym Brzegu kosztuje średnio od 1200 do 2500 EUR. -Ceny nie spadły, są na takim samym poziomie jak w zeszłym roku, natomiast w najlepszych lokalizacjach - jak Słoneczny Brzeg czy Warna – utrzymują trend wzrostowy – mówi Justyna Muraszko.

Amerykańskie domy na sprzedaż
Silne zawirowania gospodarcze wpłynęły na gwałtowne zmiany cen, popytu i podaży na amerykańskim rynku nieruchomości. To dobre czasy dla zagranicznych inwestorów, którzy na tym rynku zdecydują się ulokować swój kapitał. Zniżki, na jakie możemy liczyć w stosunku do pierwotnych cen nieruchomości sięgają nawet 60 proc.

 W przypadku amerykańskich nieruchomości najważniejsza jest lokalizacja.  -Jest to wynikiem tego, że przykładowo na Florydzie można znaleźć dom w dobrej lokalizacji za np. USD 300.000 i bardzo podobny dom, w gorszej lokalizacji za połowę tej ceny. Inwestorów często zachęcają tak niskie kwoty jednak później dom w gorszej lokalizacji trudniej jest wynająć lub odsprzedać, dlatego zawsze należy dowiedzieć się, czy lokalizacja jest popularna – radzi Joanna Kaczyńska.

Młode rynki wchodzą do gry
Inwestowanie w krajach o dużym potencjale wzrostowym, jak np. Albania, Rumunia może przynieść duży zysk, ale jednocześnie  związane jest z większym ryzykiem. Niejednokrotnie są to kraje rozwijające się, dlatego czasami na owoce inwestycji trzeba czekać wiele lat. Niewielu inwestorów się na to decyduje. -Z doświadczenia wiemy, że większość inwestorów woli inwestycje, które dają zysk od razu, np. poprzez gwarancję wynajmu lub mają ogromny potencjał inwestycyjny, np. pokoje hotelowe. W Polsce jest  jednak małe zainteresowanie takimi krajami – mówi Joanna Kaczyńska.

W stronę egzotyki
Przed inwestorami na rynku nieruchomości zagranicznych świat stoi otworem. Modne stają się odległe azjatyckie zakątki, dynamicznie rozwijające się kraje Ameryki Południowej czy nieodkryte dotąd wyspy archipelagu Karaibów.

Ostatnio popularnym kierunkiem inwestycyjnym stała się Brazylia, jako najsilniejszy gospodarczo kraj Ameryki Południowej. Szczególnie atrakcyjne są mieszkania hotelowe w dużych kompleksach wakacyjnych. Poszukiwane są szczególnie luksusowe apartamenty na wybrzeżu. Koszty zarządzania i utrzymania takich nieruchomości są dużo niższe od europejskich. Innym egzotycznym kierunkiem jest Margarita - jedna z wysp archipelagu Karaibów, odkryta całkiem niedawno przez inwestorów. Obszar ten uznaje się za szczególnie perspektywiczny. Motorem napędzającym wzrost wartości nieruchomości na tej wenezuelskiej wyspie ma być wzrastający ruch turystyczny. Do bogatych walorów krajobrazowych dochodzą stosunkowo niskie ceny nieruchomości. Domy i mieszkania można nabywać na własność właściwie bez żadnych ograniczeń.

Różowa wizja przyszłości?
Coraz więcej klientów dowiaduje się od swoich znajomych o często tańszych od krajowych nieruchomościach zagranicznych. Jak zauważa Joanna Kaczyńska, w Wielkiej Brytanii posiadanie nieruchomości za granicą to swego rodzaju  „styl życia”, tzw. lifestyle. Prognozuje się, że w ciągu najbliższych 5 lat ok. 2 mln osób ma tam zamiar zakupić nowe nieruchomości za granicą. -Sądzę, że w Polsce posiadanie zagranicznych nieruchomości  również stanie się pewnego rodzaju stylem życia i nie tylko inwestorzy będą posiadali wiedzę na ten temat, ale zwykli ludzie, którzy w ten sposób zechcą spełniać swoje marzenia – przyznaje Kaczyńska. W dalszym ciągu jest to segment odkrywany dopiero przez inwestorów z Polski. -Stosunkowo niewielu Polaków nabywa nieruchomości za granicą. Jest to dla nas temat dość obcy i wzbudzający nieufność, ale myślę, że tak jak Skandynawowie, my również przekonamy się do tego typu inwestycji i liczba zakupionych nieruchomości za granicą będzie stale rosła – podsumowuje Justyna Maruszko.

Jak zauważa Gurbala rynek nieruchomości zagranicznych w perspektywie najbliższych kilku lat czeka rozwój i powolny wzrost cen. -Świadczą o tym sygnały o kończącym się kryzysie i stałe bogacące się społeczeństwo krajów europejskich, w tym także Polaków. Stare powiedzenie ludzi z branży mówi o tym, że w dłuższej perspektywie czasowej nieruchomości to zawsze dobra inwestycja, bo miejsca na ziemi nie przybywa, dlatego ceny nieruchomości tylko czasem tanieją, ale tak naprawdę stale powoli rosną – podsumowuje Grzegorz Gurbala.

Anna Niemczycka
Inwestycje.pl

Nieruchomości: Zagraniczne rynki kuszą

Zakup nieruchomości za granicą nadal postrzegany jest jako nieosiągalny luksus, podczas gdy w wielu krajach świata nieruchomości są dużo tańsze niż w Polsce. Jak wygląda sytuacja na rynku nieruchomości zagranicznych? Hiszpania, Egipt czy Dubaj? Które kierunki najczęściej zachęcają inwestorów z Polski? W które można śmiało inwestować, a których się wystrzegać?
„Miejsca na ziemi nie przybywa, dlatego ceny nieruchomości tylko czasem tanieją, ale tak naprawdę stale powoli rosną” mawiają z optymizmem ludzie z branży deweloperskiej. Nieruchomości zagraniczne są ciągle jeszcze nowym tematem, ale w ostatnim czasie stają się coraz ciekawszą alternatywą dla inwestorów z Polski. Co więcej, zdarza się, że klienci często mają za mało pieniędzy, aby zakupić nieruchomość w Polsce i  wtedy decydują się na zakup nieruchomości za granicą. -W Polsce zakup nieruchomości za granicą jest nadal postrzegany jako luksus, podczas gdy w wielu krajach nieruchomości są dużo tańsze niż w Polsce. Chociażby w Egipcie można już zakupić nieruchomość od ok. £15.000, a w Hiszpanii lub we Włoszech ceny są porównywalne do polskich – mówi Joanna Kaczyńska z  Nieruchomości za Granicą.

Jak pokazują ostatnie wydarzenia na rynku, kryzys nie ominął również i tego segmentu inwestycyjnego. - Obserwujemy, że klient z mniej zasobnym portfelem, który czasem kredytował zakup wymarzonej nieruchomości teraz powstrzymuje się od zakupu, ale nadal widzimy, że pomimo tzw. kryzysu mamy transakcje za 250 tys. EUR, 370 tys. EUR i więcej – mówi Grzegorz Gurbala z firmy Greg-Nieruchomości.




Generalnie spadek tempa wzrostu cen nieruchomości odnotowano na wszystkich rynkach europejskich. Jeśli chodzi o nieruchomości na Cyprze czy w Grecji, sytuacja wygląda analogicznie. –W I kwartale 2009 roku deweloper, z którym współpracujemy zanotował spadek liczby sprzedaży nieruchomości w Bułgarii, Grecji i na Cyprze, natomiast, II i III kwartał były lepsze od I. Niewątpliwie trudniej w roku 2009 było klienta pozyskać oraz zachęcić go do zakupu nieruchomości. Z pewnością wymagało to trochę więcej wysiłku – przyznaje Justyna Muraszko z Royal Properties.

Na rynku wciąż jednak można spotkać wiele okazji cenowych i atrakcyjnych kierunków inwestycyjnych. - Najtańszy jest Egipt, gdzie ceny zaczynają się od £ 15.000. We Włoszech, w Kalabrii można zakupić nieruchomość już od EUR 50.000. W Hiszpanii ceny za mniejsze nieruchomości są podobne. Można znaleźć również i takie oferty, gdzie szeregowce w Hiszpanii na Costa Blanca kosztują tylko EUR 85.000 i to w bliskiej odległości od plaży – przyznaje Kaczyńska.

Średnie ceny nieruchomości za mkw w poszczególnych krajach

Hiszpania

1500-2500 EUR/m2

Portugalia

1500-2000 EUR/m2

Francja

2800-3200 EUR/m2

Włochy

2000-3000 EUR/m2

Chorwacja

1600-2200 EUR/m2

Grecja

1500-2200 EUR/m2

Cypr

2000-2400 EUR/m2

Bułgaria

900-1800 EUR/m2

Źródło:  Greg-Nieruchomości

Hiszpania wiedzie prym
Właśnie w Hiszpanii Polacy kupują najwięcej nieruchomości. Kraj ten przyciąga zarówno niskimi cenami, jak też rozwiniętym systemem zarządzania nieruchomościami.  - Kryzys na rynku hiszpańskim jest najbardziej odczuwalny i ceny nieruchomości przejętych przez bank sięgają dziś nawet 40-60% cen z przełomu 2007/2008 roku, stąd ta - nadal spora - ilość transakcji – dodaje Gurbala.

- Ceny powinny w niedługim czasie zacząć rosnąć, ale nie osiągną już prawdopodobnie tych ze szczytu tj. 2006/2007 roku, ale dziś możemy spotkać naprawdę sporo okazji, apartament 1000-1200m2 na wybrzeżu Costa Blanca można nabyć już naprawdę tanio – przyznaje Grzegorz Gurbala.

- W obecnej chwili mamy ponad tysiąc nieruchomości w naszej bazie danych, wiele z nich zostało przejęte przez banki. Czasem też właściciele są zdesperowani i chcą sprzedać nieruchomość jak najszybciej. W takiej sytuacji można znaleźć niesamowite okazje i ceny o 40-60% niższe niż 2-3 lata temu – mówi Kaczyńska.

Zmierzch Dubaju?

Dubaj był ciekawą ofertą dla inwestorów wówczas, gdy gospodarka w Zjednoczonych Emiratach Arabskich kwitła. Miasto kusiło perspektywą dużych zysków, ściągając przedsiębiorców i inwestorów z całego świata.  W chwili obecnej odczuwalny jest poważny kryzys na tym rynku. -Kiedyś, a dokładnie w latach 2003-2004, inwestorzy kupowali w Dubaju jednego dnia nieruchomości, czasami całe piętra, a nazajutrz odsprzedawali je trzykrotnie drożej – mówi Joanna Kaczyńska. Te czasy minęły i obserwując tamtejszy rynek widać na nim bardzo wyraźnie skutki zawirowań gospodarczych. - Dubaj, to mit, który niestety już runął po ogłoszeniu przez szejków arabskich niemożności spłacenia w terminie ogromnego kredytu. Niestety ceny w Dubaju spadają drastycznie i myślę, że nieprędko będzie tam lepiej na rynku nieruchomości – mówi Justyna Muraszko. Podobnego zdania jest również Grzegorz Gurbala, który przyznaje, że  maleje popyt na nieruchomości w Dubaju. Ceny na tym rynku zaczęły drastycznie spadać, sięgając około -30% do cen z początku 2008 roku.

Nie wszystko jednak stracone. -Oczywiście, tam gdzie jest kryzys, również można znaleźć „okazje”, tańsze nieruchomości znajdziemy też w Dubaju. Gdy inwestor liczy na wzrost wartości w przyszłości, powinien zdecydować się na kupno teraz, gdy ceny są tak niskie.. Oczywiście nie należy liczyć na wzbogacenie się na tej nieruchomości w ciągu 2 tygodni lub nawet kilku miesięcy – przyznaje Joanna Kaczyńska.

Modne kierunki
Atrakcyjnych kierunków nie brakuje. Ostatnio szczególnie modne stały się kurorty w Chorwacji, Bułgarii czy w Egipcie. -Chorwacja, której rynek nieruchomości pomimo światowego kryzysu utrzymuje nadal minimalnie wzrostowy trend, a perspektywa wejścia do Unii Europejskiej i coraz bardziej liberalne prawo także w nabywaniu nieruchomości przez obcokrajowców powinno owocować większym popytem, a tym samym dalszym wzrostem cen – przyznaje Gurbala.

W Egipcie można zakupić nieruchomość na własność kilkakrotnie lub kilkunastokrotnie taniej niż w krajach Unii Europejskiej. -Egipt jest znakomitą opcją dla inwestorów o mniejszym budżecie. Tutaj również są nieruchomości z gwarancją wynajmu. Przykładowo, posiadamy w ofercie nieruchomości w 5* Hotelu z dożywotnią gwarancją zysku 7% rocznie. Jest to również doskonała opcja dla tych, którzy chcą również korzystać z tej nieruchomości. Właściciel może mieszkać w niej darmowo 4 tygodnie w roku, ciągle otrzymując zysk z wynajmu 7% (wartości nieruchomości) rocznie – mówi Kaczyńska.

Ciekawą opcją jest Bułgaria. W dalszym ciągu jest ona stosunkowo tania. 1 mkw mieszkania położonego na Słonecznym Brzegu kosztuje średnio od 1200 do 2500 EUR. -Ceny nie spadły, są na takim samym poziomie jak w zeszłym roku, natomiast w najlepszych lokalizacjach - jak Słoneczny Brzeg czy Warna – utrzymują trend wzrostowy – mówi Justyna Muraszko.

Amerykańskie domy na sprzedaż
Silne zawirowania gospodarcze wpłynęły na gwałtowne zmiany cen, popytu i podaży na amerykańskim rynku nieruchomości. To dobre czasy dla zagranicznych inwestorów, którzy na tym rynku zdecydują się ulokować swój kapitał. Zniżki, na jakie możemy liczyć w stosunku do pierwotnych cen nieruchomości sięgają nawet 60 proc.

 W przypadku amerykańskich nieruchomości najważniejsza jest lokalizacja.  -Jest to wynikiem tego, że przykładowo na Florydzie można znaleźć dom w dobrej lokalizacji za np. USD 300.000 i bardzo podobny dom, w gorszej lokalizacji za połowę tej ceny. Inwestorów często zachęcają tak niskie kwoty jednak później dom w gorszej lokalizacji trudniej jest wynająć lub odsprzedać, dlatego zawsze należy dowiedzieć się, czy lokalizacja jest popularna – radzi Joanna Kaczyńska.

Młode rynki wchodzą do gry
Inwestowanie w krajach o dużym potencjale wzrostowym, jak np. Albania, Rumunia może przynieść duży zysk, ale jednocześnie  związane jest z większym ryzykiem. Niejednokrotnie są to kraje rozwijające się, dlatego czasami na owoce inwestycji trzeba czekać wiele lat. Niewielu inwestorów się na to decyduje. -Z doświadczenia wiemy, że większość inwestorów woli inwestycje, które dają zysk od razu, np. poprzez gwarancję wynajmu lub mają ogromny potencjał inwestycyjny, np. pokoje hotelowe. W Polsce jest  jednak małe zainteresowanie takimi krajami – mówi Joanna Kaczyńska.

W stronę egzotyki
Przed inwestorami na rynku nieruchomości zagranicznych świat stoi otworem. Modne stają się odległe azjatyckie zakątki, dynamicznie rozwijające się kraje Ameryki Południowej czy nieodkryte dotąd wyspy archipelagu Karaibów.

Ostatnio popularnym kierunkiem inwestycyjnym stała się Brazylia, jako najsilniejszy gospodarczo kraj Ameryki Południowej. Szczególnie atrakcyjne są mieszkania hotelowe w dużych kompleksach wakacyjnych. Poszukiwane są szczególnie luksusowe apartamenty na wybrzeżu. Koszty zarządzania i utrzymania takich nieruchomości są dużo niższe od europejskich. Innym egzotycznym kierunkiem jest Margarita - jedna z wysp archipelagu Karaibów, odkryta całkiem niedawno przez inwestorów. Obszar ten uznaje się za szczególnie perspektywiczny. Motorem napędzającym wzrost wartości nieruchomości na tej wenezuelskiej wyspie ma być wzrastający ruch turystyczny. Do bogatych walorów krajobrazowych dochodzą stosunkowo niskie ceny nieruchomości. Domy i mieszkania można nabywać na własność właściwie bez żadnych ograniczeń.

Różowa wizja przyszłości?
Coraz więcej klientów dowiaduje się od swoich znajomych o często tańszych od krajowych nieruchomościach zagranicznych. Jak zauważa Joanna Kaczyńska, w Wielkiej Brytanii posiadanie nieruchomości za granicą to swego rodzaju  „styl życia”, tzw. lifestyle. Prognozuje się, że w ciągu najbliższych 5 lat ok. 2 mln osób ma tam zamiar zakupić nowe nieruchomości za granicą. -Sądzę, że w Polsce posiadanie zagranicznych nieruchomości  również stanie się pewnego rodzaju stylem życia i nie tylko inwestorzy będą posiadali wiedzę na ten temat, ale zwykli ludzie, którzy w ten sposób zechcą spełniać swoje marzenia – przyznaje Kaczyńska. W dalszym ciągu jest to segment odkrywany dopiero przez inwestorów z Polski. -Stosunkowo niewielu Polaków nabywa nieruchomości za granicą. Jest to dla nas temat dość obcy i wzbudzający nieufność, ale myślę, że tak jak Skandynawowie, my również przekonamy się do tego typu inwestycji i liczba zakupionych nieruchomości za granicą będzie stale rosła – podsumowuje Justyna Maruszko.

Jak zauważa Gurbala rynek nieruchomości zagranicznych w perspektywie najbliższych kilku lat czeka rozwój i powolny wzrost cen. -Świadczą o tym sygnały o kończącym się kryzysie i stałe bogacące się społeczeństwo krajów europejskich, w tym także Polaków. Stare powiedzenie ludzi z branży mówi o tym, że w dłuższej perspektywie czasowej nieruchomości to zawsze dobra inwestycja, bo miejsca na ziemi nie przybywa, dlatego ceny nieruchomości tylko czasem tanieją, ale tak naprawdę stale powoli rosną – podsumowuje Grzegorz Gurbala.

Anna Niemczycka
Inwestycje.pl

Wykup gruntu znacznie tańszy niż użytkowanie wieczyste

Roczny koszt z tytułu wykupu gruntu może być znacznie niższy niż opłata za użytkowanie wieczyste. W ciągu 20 lat różnica może wynieść nawet ponad 100 tys. zł – wskazuje analiza Home Broker. Przekształcić grunt na preferencyjnych warunkach można jednak tylko do połowy 2011 roku.
Zgodnie z ustaleniami Home Broker, podwyżki opłat z tytułu użytkowania wieczystego rzędu 50 – 150% są obecnie normą. Doskwierają one tym bardziej, że najczęściej dokonywane są co 3–4 lata. W przypadku rzadszych aktualizacji możemy się natomiast spodziewać horrendalnych podwyżek opłat sięgających nawet tysiąca procent. Podwyżki takie są wynikiem wzrostu wartości gruntu, przekazanego w użytkowanie wieczyste. Tym bardziej warto rozważyć przekształcenie prawa użytkowania wieczystego w prawo własności.

Wysokie podwyżki stymulują przekształcenia

Jak pokazują informacje Home Broker, użytkownicy wieczyści na poznańskich Podolanach otrzymali w zeszłym roku podwyżki rzędu nawet 600%, przez co urząd zalała lawina wniosków o przekształcenie. - Takie podwyżki były w Poznaniu sytuacją niemalże masową rok temu, stąd lawinowo wzrosła liczba wniosków o wykup terenów, które były w użytkowaniu wieczystym. Okres oczekiwania na wydanie decyzji w tej sprawie to w tej chwili nawet dwa lata. - podaje Michał Sakowski doradca Home Broker.

W Warszawie natomiast nie ma reguły w kwestii długości procesu przekształcenia. - Jeden z klientów przekształcił działkę w dwa miesiące – mówi Michał Abramczyk, doradca Home Broker – Jednak w przypadku innej klientki na Mokotowie proces ten trwa już ponad rok – dodaje.

Przekształć, aby nie płacić

Zarówno w przypadku gruntów zabudowanych, jak i przeznaczonych na cele mieszkaniowe (w tym np. garaże), możliwe jest przekształcenie prawa użytkowania wieczystego w prawo własności. Wtedy, jako właściciele (osoby fizyczne), nie będziemy już ponosić opłat z tytułu użytkowania wieczystego. Aby dokonać takiego przekształcenia trzeba złożyć wniosek w odpowiednim urzędzie oraz wnieść opłatę za przekształcenie. Wniosek muszą złożyć wszystkie osoby posiadające prawo do danego gruntu. Sprawa jest więc prosta, gdy jesteśmy jedynym użytkownikiem wieczystym gruntu – np. w przypadku domku jednorodzinnego. Sytuacja jest jednak bardziej skomplikowana w przypadku budynków wielorodzinnych. Niezbędne jest bowiem, aby wszyscy właściciele lokali wystąpili o przekształcenie prawa użytkowania wieczystego gruntu w prawo własności. Może też wystarczyć zgoda większości użytkowników (określona udziałem), jeżeli jednocześnie uzyskają oni orzeczenie sądu o zasadności takiego przekształcenia. W tym wypadku trzeba się jednak liczyć ze znacznym wydłużeniem całego procesu.

2625 zł w pierwszym roku za przekształcenie

Za przekształcenie prawa użytkowania wieczystego w prawo własności, zwane potocznie wykupem gruntu, trzeba zapłacić. Opłata jest różnicą pomiędzy aktualną wartością gruntu, a ceną, za prawo użytkowania wieczystego. Im więc większa jest wartość tego prawa, tym mniej zapłacimy za przekształcenie go we własność.

Wartość użytkowania wieczystego gruntu określana jest na podstawie gotowego wzoru (Rozporządzenie Rady Ministrów w sprawie wyceny nieruchomości i sporządzania operatu szacunkowego). Im krócej jesteśmy użytkownikiem wieczystym gruntu, tym większą wartość ma nasze prawo. Przykładowo, jeśli grunt jest wart 300 tys. zł, to w pierwszym roku użytkowania, za wykup tego prawa zapłacimy ok. 30 tys. zł. Możliwe jest rozłożenie tej kwoty na raty maksymalnie na 20 lat, co dawałoby pierwszą ratę na poziomie ok. 2625 zł wraz z odsetkami. Tymczasem roczna opłata z tytułu użytkowania wieczystego gruntu z naszego przykładu wyniesie 3000 zł (przy założeniu, że na działce stoi budynek mieszkalny).

Na tym nie koniec. Rata związana ze spłatą zakupu prawa użytkowania z roku na rok będzie maleć (przy założeniu utrzymania na dotychczasowym poziomie stóp procentowych), a opłata z tytułu użytkowania wieczystego będzie rosła, np. o 50% raz na cztery lata. Zrównanie tych opłat w pierwszym roku nastąpiłoby w przypadku wzrostu stopy redyskonta weksli z obecnego poziomu 3,75% do 5%.

Łączny koszt opłat z tytułu przekształcenia (przy założeniu stałości stopy redyskontowej) wyniesie w ciągu 20 lat niespełna 42 tys. zł, tymczasem łączny koszt opłat z tytułu użytkowania może wynieść w skrajnym przypadku (podwyżka opłaty co cztery lata o 50%) nawet ponad 158 tys. zł.
 

Sporne bonifikaty

Od przedstawionej powyżej podstawowej opłaty za przekształcenie możliwa jest bonifikata, maksymalnie 90%. Ustawodawca przewidział trzy sytuacje, w których możemy wnioskować o bonifikaty:

1.    90% bonifikaty, gdy wynagrodzenie na jednego członka gospodarstwa domowego nie przekracza przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej,
2.    50% bonifikaty, gdy osoba fizyczna uzyskała prawo użytkowania wieczystego przed 5 grudnia 1990 roku,
3.    50% bonifikaty, gdy sprawa dotyczy nieruchomości wpisanej do rejestru zabytków

W przypadku zastosowania 90-proc. bonifikaty możliwe jest więc przekształcenie prawa użytkowania wieczystego w prawo własności za jedynie od 1% do 12,5% ceny gruntu, w zależności od tego, jak długo jesteśmy użytkownikiem wieczystym. W pierwszych latach użytkowania całkowity koszt przekształcenia byłby więc bliski wartości jednej rocznej opłaty za użytkowanie wieczyste gruntu.

Dodatkowymi kosztami przekształcenia są opłata skarbowa za wydanie decyzji (10zł) oraz koszt wyceny nieruchomości (kilkaset złotych). Nie jest jednak potrzebne wykonywanie nowej wyceny nieruchomości, jeśli przeprowadzona została aktualizacja opłaty z tytułu użytkowania wieczystego, w przeciągu dwóch lat od daty złożenia wniosku o przekształcenie.

Przedstawione powyżej bonifikaty zostały podważone w styczniu 2010 roku przez Trybunał Konstytucyjny. Trybunał uznał bowiem, że ustawowe narzucenie bonifikat jest ingerencją w prawo własności. Wyrok zacznie obowiązywać po upływie 18 miesięcy. Na wykupy z korzystnymi bonifikatami mamy więc czas do czerwca 2011 roku. Warto także zauważyć, że ustawa zezwalająca na przekształcenie traci swą moc z końcem 2012 roku.

Bartosz Turek, analityk Home Broker

jn
inwestycje.pl

Wykup gruntu znacznie tańszy niż użytkowanie wieczyste

Roczny koszt z tytułu wykupu gruntu może być znacznie niższy niż opłata za użytkowanie wieczyste. W ciągu 20 lat różnica może wynieść nawet ponad 100 tys. zł – wskazuje analiza Home Broker. Przekształcić grunt na preferencyjnych warunkach można jednak tylko do połowy 2011 roku.
Zgodnie z ustaleniami Home Broker, podwyżki opłat z tytułu użytkowania wieczystego rzędu 50 – 150% są obecnie normą. Doskwierają one tym bardziej, że najczęściej dokonywane są co 3–4 lata. W przypadku rzadszych aktualizacji możemy się natomiast spodziewać horrendalnych podwyżek opłat sięgających nawet tysiąca procent. Podwyżki takie są wynikiem wzrostu wartości gruntu, przekazanego w użytkowanie wieczyste. Tym bardziej warto rozważyć przekształcenie prawa użytkowania wieczystego w prawo własności.

Wysokie podwyżki stymulują przekształcenia

Jak pokazują informacje Home Broker, użytkownicy wieczyści na poznańskich Podolanach otrzymali w zeszłym roku podwyżki rzędu nawet 600%, przez co urząd zalała lawina wniosków o przekształcenie. - Takie podwyżki były w Poznaniu sytuacją niemalże masową rok temu, stąd lawinowo wzrosła liczba wniosków o wykup terenów, które były w użytkowaniu wieczystym. Okres oczekiwania na wydanie decyzji w tej sprawie to w tej chwili nawet dwa lata. - podaje Michał Sakowski doradca Home Broker.

W Warszawie natomiast nie ma reguły w kwestii długości procesu przekształcenia. - Jeden z klientów przekształcił działkę w dwa miesiące – mówi Michał Abramczyk, doradca Home Broker – Jednak w przypadku innej klientki na Mokotowie proces ten trwa już ponad rok – dodaje.

Przekształć, aby nie płacić

Zarówno w przypadku gruntów zabudowanych, jak i przeznaczonych na cele mieszkaniowe (w tym np. garaże), możliwe jest przekształcenie prawa użytkowania wieczystego w prawo własności. Wtedy, jako właściciele (osoby fizyczne), nie będziemy już ponosić opłat z tytułu użytkowania wieczystego. Aby dokonać takiego przekształcenia trzeba złożyć wniosek w odpowiednim urzędzie oraz wnieść opłatę za przekształcenie. Wniosek muszą złożyć wszystkie osoby posiadające prawo do danego gruntu. Sprawa jest więc prosta, gdy jesteśmy jedynym użytkownikiem wieczystym gruntu – np. w przypadku domku jednorodzinnego. Sytuacja jest jednak bardziej skomplikowana w przypadku budynków wielorodzinnych. Niezbędne jest bowiem, aby wszyscy właściciele lokali wystąpili o przekształcenie prawa użytkowania wieczystego gruntu w prawo własności. Może też wystarczyć zgoda większości użytkowników (określona udziałem), jeżeli jednocześnie uzyskają oni orzeczenie sądu o zasadności takiego przekształcenia. W tym wypadku trzeba się jednak liczyć ze znacznym wydłużeniem całego procesu.

2625 zł w pierwszym roku za przekształcenie

Za przekształcenie prawa użytkowania wieczystego w prawo własności, zwane potocznie wykupem gruntu, trzeba zapłacić. Opłata jest różnicą pomiędzy aktualną wartością gruntu, a ceną, za prawo użytkowania wieczystego. Im więc większa jest wartość tego prawa, tym mniej zapłacimy za przekształcenie go we własność.

Wartość użytkowania wieczystego gruntu określana jest na podstawie gotowego wzoru (Rozporządzenie Rady Ministrów w sprawie wyceny nieruchomości i sporządzania operatu szacunkowego). Im krócej jesteśmy użytkownikiem wieczystym gruntu, tym większą wartość ma nasze prawo. Przykładowo, jeśli grunt jest wart 300 tys. zł, to w pierwszym roku użytkowania, za wykup tego prawa zapłacimy ok. 30 tys. zł. Możliwe jest rozłożenie tej kwoty na raty maksymalnie na 20 lat, co dawałoby pierwszą ratę na poziomie ok. 2625 zł wraz z odsetkami. Tymczasem roczna opłata z tytułu użytkowania wieczystego gruntu z naszego przykładu wyniesie 3000 zł (przy założeniu, że na działce stoi budynek mieszkalny).

Na tym nie koniec. Rata związana ze spłatą zakupu prawa użytkowania z roku na rok będzie maleć (przy założeniu utrzymania na dotychczasowym poziomie stóp procentowych), a opłata z tytułu użytkowania wieczystego będzie rosła, np. o 50% raz na cztery lata. Zrównanie tych opłat w pierwszym roku nastąpiłoby w przypadku wzrostu stopy redyskonta weksli z obecnego poziomu 3,75% do 5%.

Łączny koszt opłat z tytułu przekształcenia (przy założeniu stałości stopy redyskontowej) wyniesie w ciągu 20 lat niespełna 42 tys. zł, tymczasem łączny koszt opłat z tytułu użytkowania może wynieść w skrajnym przypadku (podwyżka opłaty co cztery lata o 50%) nawet ponad 158 tys. zł.
 

Sporne bonifikaty

Od przedstawionej powyżej podstawowej opłaty za przekształcenie możliwa jest bonifikata, maksymalnie 90%. Ustawodawca przewidział trzy sytuacje, w których możemy wnioskować o bonifikaty:

1.    90% bonifikaty, gdy wynagrodzenie na jednego członka gospodarstwa domowego nie przekracza przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej,
2.    50% bonifikaty, gdy osoba fizyczna uzyskała prawo użytkowania wieczystego przed 5 grudnia 1990 roku,
3.    50% bonifikaty, gdy sprawa dotyczy nieruchomości wpisanej do rejestru zabytków

W przypadku zastosowania 90-proc. bonifikaty możliwe jest więc przekształcenie prawa użytkowania wieczystego w prawo własności za jedynie od 1% do 12,5% ceny gruntu, w zależności od tego, jak długo jesteśmy użytkownikiem wieczystym. W pierwszych latach użytkowania całkowity koszt przekształcenia byłby więc bliski wartości jednej rocznej opłaty za użytkowanie wieczyste gruntu.

Dodatkowymi kosztami przekształcenia są opłata skarbowa za wydanie decyzji (10zł) oraz koszt wyceny nieruchomości (kilkaset złotych). Nie jest jednak potrzebne wykonywanie nowej wyceny nieruchomości, jeśli przeprowadzona została aktualizacja opłaty z tytułu użytkowania wieczystego, w przeciągu dwóch lat od daty złożenia wniosku o przekształcenie.

Przedstawione powyżej bonifikaty zostały podważone w styczniu 2010 roku przez Trybunał Konstytucyjny. Trybunał uznał bowiem, że ustawowe narzucenie bonifikat jest ingerencją w prawo własności. Wyrok zacznie obowiązywać po upływie 18 miesięcy. Na wykupy z korzystnymi bonifikatami mamy więc czas do czerwca 2011 roku. Warto także zauważyć, że ustawa zezwalająca na przekształcenie traci swą moc z końcem 2012 roku.

Bartosz Turek, analityk Home Broker

jn
inwestycje.pl

Litewskie przedsiębiorstwa budujące drogi na polskim rynku

Litewskie przedsiębiorstwa budujące drogi wkraczają na polski rynek. Dziennik ''Kauno diena'' informuje, że Polska na projekty infrastrukturalne przeznacza rocznie środki dorównujące całemu budżetowi Litwy.
Litewska grupa "Tiłtra group" pod koniec ubiegłego roku nabyła polskie przedsiębiorstwo budowy dróg i obecnie zarządza pięcioma polskimi spółkami. Jedna z nich wygrała przetarg na rekonstrukcję obwodnicy Białegostoku, będzie również rekonstruować główna ulicę w tym mieście. Litwini nie ukrywają, że wygrane przetargi w Polsce kompensują im malejące zyski na Litwie. Gazeta cytuje prezesa zarządu "Tiłtra group" Nerijusa Eidukeviciusa, który mówi, że chociaż polski rynek jest wymagający, to jednak stwarza dużo większe możliwości niż litewski.

Prezes podkreśla, że w odróżnieniu od Litwy w Polsce wykonawcy nie mają problemu z rozliczeniami w terminie. Poza tym - dodaje - Polska jest świetnym przykładem jak szybko i sprawnie można wykorzystać środki unijne.

IAR

kg

inwestycje.pl

Litewskie przedsiębiorstwa budujące drogi na polskim rynku

Litewskie przedsiębiorstwa budujące drogi wkraczają na polski rynek. Dziennik ''Kauno diena'' informuje, że Polska na projekty infrastrukturalne przeznacza rocznie środki dorównujące całemu budżetowi Litwy.
Litewska grupa "Tiłtra group" pod koniec ubiegłego roku nabyła polskie przedsiębiorstwo budowy dróg i obecnie zarządza pięcioma polskimi spółkami. Jedna z nich wygrała przetarg na rekonstrukcję obwodnicy Białegostoku, będzie również rekonstruować główna ulicę w tym mieście. Litwini nie ukrywają, że wygrane przetargi w Polsce kompensują im malejące zyski na Litwie. Gazeta cytuje prezesa zarządu "Tiłtra group" Nerijusa Eidukeviciusa, który mówi, że chociaż polski rynek jest wymagający, to jednak stwarza dużo większe możliwości niż litewski.

Prezes podkreśla, że w odróżnieniu od Litwy w Polsce wykonawcy nie mają problemu z rozliczeniami w terminie. Poza tym - dodaje - Polska jest świetnym przykładem jak szybko i sprawnie można wykorzystać środki unijne.

IAR

kg

inwestycje.pl

Powstanie bezpłatna baza danych o gruntach

Powstanie bezpłatna baza danych o gruntach
Dane o ewidencji gruntów, uzbrojeniu terenu, sieciach transportowych, obszarach chronionych, rozmieszczeniu ludności, zasobach energetycznych mają być bezpłatnie udostępnione w internecie - wynika z projektu ustawy, nad którym debatował w środę Sejm.

Rządowy projekt ustawy o infrastrukturze informacji przestrzennej wprowadza do polskiego prawa unijną dyrektywę z 2007 roku zobowiązującą państwa członkowskie do stworzenia baz danych, które będą bezpłatnie i powszechnie dostępne dla obywateli, przedsiębiorców, inwestorów i organów administracyjnych.

Projekt ustawy nowelizuje sześć obowiązujących ustaw: prawo geodezyjne i kartograficzne, prawo geologiczne i górnicze, ustawę o statystyce publicznej, prawo ochrony środowiska oraz ustawy o ochronie przyrody i recyklingu pojazdów wycofanych z eksploatacji.

Infrastruktura, której dotyczy projekt ustawy, obejmie wszystkie szczeble administracji publicznej. Projekt zakłada możliwość łączenia zbiorów danych przestrzennych gromadzonych przez różne podmioty. Za tworzenie, utrzymywanie i rozwijanie infrastruktury informacji przestrzennej będzie odpowiedzialny minister spraw wewnętrznych i administracji.

- To kolejny krok do budowania społeczeństwa informacyjnego w Polsce - ocenił podczas debaty poseł sprawozdawca komisji administracji i spraw wewnętrznych Józef Piotr Klim z PO. Wyjaśnił, że szacowane koszty wprowadzenia ustawy to 650 mln zł przez 10 lat, z czego 310 mln zł będzie pochodziło z programów pomocowych UE. Dodał, że samorządy będą miały czas do 2013 roku na przystosowanie się do wymogów ustawy i przejścia z tradycyjnych map na cyfrowe.

Klim mówił, że stworzenie - kiedy ustawa wejdzie w życie - infrastruktury informacji przestrzennej przyniesie liczne korzyści: różne ograny administracji publicznej nie będą zbierały tych samych danych, co przyniesie oszczędności, dostęp do informacji będzie bardziej przejrzysty i łatwiejszy, przez co zwiększy się konkurencyjność gospodarki. Poseł tłumaczył, że uchwalenie ustawy przyczyni się też do rozwoju branży informatycznej i teleinformatycznej.

Poseł Piotr Polak z PiS powiedział, że jego klub nie sprzeciwia się implementacji do polskiego prawa unijnej dyrektywy, ale zauważył, że 22 przepisy projektu wychodzą poza jej wymagania. - Skąd ta nadgorliwość? - pytał. Dodał, że projekt w obecnym kształcie może być niezgodny z konstytucją co do części określającej obowiązki samorządów i rządu. Złożył na ręce prowadzącej obrady wicemarszałek Ewy Kierzkowskiej poprawki do projektu. Zauważył też, że dyrektywa unijna daje państwom członkowskim czas na jej wdrożenie do maja 2009 roku i pytał z czego wynika opóźnienie.

Główny Geodeta Kraju Jolanta Orlińska powiedziała, że większość państw europejskich jest na podobnym etapie wdrażania przepisów dyrektywy co Polska. Dodała, że opóźnienie z jednej strony wynika z tego, że sprawy, które reguluje ustawa są skomplikowane, a z drugiej strony rząd poszukiwał finansowania poza budżetem.

Kluby Platformy Obywatelskiej, Polskiego Stronnictwa Ludowego i Lewicy nie miały uwag do projektu. Sejm skierował projekt do dalszych prac w komisji.

 

Źródło: money.pl

Powstanie bezpłatna baza danych o gruntach

Powstanie bezpłatna baza danych o gruntach
Dane o ewidencji gruntów, uzbrojeniu terenu, sieciach transportowych, obszarach chronionych, rozmieszczeniu ludności, zasobach energetycznych mają być bezpłatnie udostępnione w internecie - wynika z projektu ustawy, nad którym debatował w środę Sejm.

Rządowy projekt ustawy o infrastrukturze informacji przestrzennej wprowadza do polskiego prawa unijną dyrektywę z 2007 roku zobowiązującą państwa członkowskie do stworzenia baz danych, które będą bezpłatnie i powszechnie dostępne dla obywateli, przedsiębiorców, inwestorów i organów administracyjnych.

Projekt ustawy nowelizuje sześć obowiązujących ustaw: prawo geodezyjne i kartograficzne, prawo geologiczne i górnicze, ustawę o statystyce publicznej, prawo ochrony środowiska oraz ustawy o ochronie przyrody i recyklingu pojazdów wycofanych z eksploatacji.

Infrastruktura, której dotyczy projekt ustawy, obejmie wszystkie szczeble administracji publicznej. Projekt zakłada możliwość łączenia zbiorów danych przestrzennych gromadzonych przez różne podmioty. Za tworzenie, utrzymywanie i rozwijanie infrastruktury informacji przestrzennej będzie odpowiedzialny minister spraw wewnętrznych i administracji.

- To kolejny krok do budowania społeczeństwa informacyjnego w Polsce - ocenił podczas debaty poseł sprawozdawca komisji administracji i spraw wewnętrznych Józef Piotr Klim z PO. Wyjaśnił, że szacowane koszty wprowadzenia ustawy to 650 mln zł przez 10 lat, z czego 310 mln zł będzie pochodziło z programów pomocowych UE. Dodał, że samorządy będą miały czas do 2013 roku na przystosowanie się do wymogów ustawy i przejścia z tradycyjnych map na cyfrowe.

Klim mówił, że stworzenie - kiedy ustawa wejdzie w życie - infrastruktury informacji przestrzennej przyniesie liczne korzyści: różne ograny administracji publicznej nie będą zbierały tych samych danych, co przyniesie oszczędności, dostęp do informacji będzie bardziej przejrzysty i łatwiejszy, przez co zwiększy się konkurencyjność gospodarki. Poseł tłumaczył, że uchwalenie ustawy przyczyni się też do rozwoju branży informatycznej i teleinformatycznej.

Poseł Piotr Polak z PiS powiedział, że jego klub nie sprzeciwia się implementacji do polskiego prawa unijnej dyrektywy, ale zauważył, że 22 przepisy projektu wychodzą poza jej wymagania. - Skąd ta nadgorliwość? - pytał. Dodał, że projekt w obecnym kształcie może być niezgodny z konstytucją co do części określającej obowiązki samorządów i rządu. Złożył na ręce prowadzącej obrady wicemarszałek Ewy Kierzkowskiej poprawki do projektu. Zauważył też, że dyrektywa unijna daje państwom członkowskim czas na jej wdrożenie do maja 2009 roku i pytał z czego wynika opóźnienie.

Główny Geodeta Kraju Jolanta Orlińska powiedziała, że większość państw europejskich jest na podobnym etapie wdrażania przepisów dyrektywy co Polska. Dodała, że opóźnienie z jednej strony wynika z tego, że sprawy, które reguluje ustawa są skomplikowane, a z drugiej strony rząd poszukiwał finansowania poza budżetem.

Kluby Platformy Obywatelskiej, Polskiego Stronnictwa Ludowego i Lewicy nie miały uwag do projektu. Sejm skierował projekt do dalszych prac w komisji.

 

Źródło: money.pl

Jak budownictwo usprawniać

Z Piotrem Styczniem, podsekretarzem stanu w Ministerstwie Infrastruktury, rozmawia Bożenna Chlabicz.

 Czy Polska może i powinna mieć narodowy program mieszkaniowy - czy jest on nam potrzebny i dlaczego? Jakie są możliwości w tym zakresie w kontekście aktualnej sytuacji gospodarczej, a jak powinien wyglądać docelowy model, niezależny od obecnych zawirowań na rynkach finansowych? Wreszcie - czy widzi Pan szansę zbudowania takiego planu, który będzie realizowany "ponad podziałami", niezależnie od bieżącej koniunktury politycznej?

- Wydaje się, że w aktualnej sytuacji w gospodarce, ale także i w budownictwie mieszkaniowym, duży, jednolity, narodowy program budownictwa mieszkaniowego nie jest wskazany. Angażowałby on bowiem ograniczone, zgodnie z możliwościami budżetu, środki publiczne, których skutkiem byłaby wyłącznie podaż standardowych co do jakości i parametrów nowych, bądź modernizowanych, lokali mieszkalnych. W takiej sytuacji trudno jest już na starcie wyobrazić sobie sukces finalnego produktu. W gospodarce rynkowej efektywność każdego programu o charakterze gospodarczym zależy od stopnia zróżnicowania oferty kierowanej na rynek w możliwie szybki sposób, ale także od jej elastyczności, tzn. umiejętności takiego dostosowywania się do potrzeb rynku, aby w przyszłości oferta mieszkaniowa mogła ulec zmianom bez nadmiernych, dodatkowych kosztów.

Ze względu na te istotne uwarunkowania, lepsze byłyby programy segmentowe, działające na różne rynki mieszkaniowe, związane z różną sytuacją dochodową i oczekiwaniami poszczególnych grup społecznych. Docelowy model takiego segmentowego oddziaływania na polski rynek mieszkaniowy powinien polegać na monitorowaniu sytuacji i ustalaniu nisz społecznych, dla których wymagane jest zaspokojenie potrzeb mieszkaniowych w pierwszej kolejności, a następnie konstruowaniu programów mieszkaniowych cechujących się sterowalnością - postrzeganą zarówno pod względem gospodarczym, jak też społecznym - powodującą sprawne tworzenie nowych zasobów. Przykładem funkcjonującego i rozwijającego się już teraz takiego programu może być program budownictwa socjalnego, który stymuluje możliwości tworzenia zasobu socjalnego i komunalnego przez gminy. Chociaż jego efektywność zależy, oczywiście, od wielkości dostępnych środków publicznych, jesteśmy przekonani, że oczekiwania samorządów gminnych, a przede wszystkim osób, którym lokale socjalne przysługują, będą dzięki niemu w realnie krótkim okresie - sądzę, że w ciągu 6 do 10 lat - zrealizowane.

Aktualna sytuacja gospodarcza, dająca z perspektywy ostatnich trzech lat wszystkim zainteresowanym pewną naukę, w jaki sposób nie można tworzyć powszechnego popytu na lokale mieszkalne powoduje, że obecnie szuka się takich związków kapitału publicznego, kapitału prywatnego i osobistej aktywności obywateli, aby razem stanowiły one gwarancję prawidłowego funkcjonowania modelu zaspokajania potrzeb mieszkaniowych. Modelu opartego na wzajemnej dobrej relacji popytu i podaży w różnych segmentach rynku mieszkaniowego, a nie - tak jak bywało w przeszłości - albo nadmiernego popytu, albo nadmiernie rozbudzonej podaży.

- Przypomnijmy, jaki jest obecnie poziom zaspokojenia potrzeb mieszkaniowych w Polsce, a jakie są oczekiwania? Co powinno się już zrobić w tym zakresie i co jest rzeczywiście możliwe?

- Liczba około 350 lokali mieszkalnych na 1000 mieszkańców wydaje się wystarczająco obiektywnym wskaźnikiem pokazującym, że zaspokojenie potrzeb mieszkaniowych w Polsce jest jeszcze odległe od oczekiwanego społecznie poziomu. Z drugiej strony mamy do czynienia z innymi wskaźnikami, opierającymi się na badaniach Głównego Urzędu Statystycznego, pokazującymi, jakie jest zapotrzebowanie na lokale mieszkalne w świetle rezydowania w jednym mieszkaniu kilku gospodarstw domowych. Patrząc na te dane w sposób uproszczony i przyjmując, że część z tych gospodarstw nie ma zamiaru zaspokajać swoich potrzeb mieszkaniowych poza dotychczasowym miejscem przebywania, można przyjąć, że odczuwany w Polsce brak mieszkań w wymiarze, który powinien być zaspokojony możliwie szybko, wynosi około 700-800 tysięcy lokali.

Natomiast tzw. docelowy brak, czyli zapotrzebowanie, które powinno objąć również wymianę tej części zasobów mieszkaniowych, która z różnych względów nie nadaje się, bądź już wkrótce nie będzie nadawać się do zasiedlenia, szacowany jest na liczbę od 1,5 do 1,8 miliona lokali mieszkalnych. Mamy również opracowania pokazujące, że należałoby możliwie szybko zaspokoić potrzeby około 250 tysięcy młodych małżeństw, które nie są objęte dedykowanym głównie dla nich programem "Rodzina na Swoim". Problemem w tym wypadku jest zauważalna grupa rodzin, która w trwały sposób będzie uzależniona od lokalnej polityki mieszkaniowej samorządu gminy. Co się powinno zrobić w tym zakresie? Przede wszystkim należy wyraźnie określić możliwości, jakie daje powiązanie aktywności osobistej polskich obywateli ze środkami publicznymi i zasobami finansowymi będącymi w obrocie na rynku mieszkaniowym, pochodzącymi ze źródeł prywatnych - chociażby banków lub niektórych inwestorów mieszkaniowych. Ważnym jest również określenie, jak duża grupa społeczna jest w stanie opłacać pełne koszty utrzymania zasobów mieszkaniowych. Całkiem realna jest taka sytuacja, a obserwacje rynku to potwierdzają, że dla pewnej liczby gospodarstw domowych relacje popytu i podaży lokali mieszkalnych nie muszą być tak silnie uzależnione od ogólnej sytuacji gospodarczej, czy też podlegać zawirowaniom obserwowanym w danym momencie na rynku mieszkaniowym. Liczba oddanych do użytku około 166 tysięcy lokali mieszkalnych w roku 2008 oraz około 160 tysięcy oczekiwanych w roku 2009, pozwala, pomimo spadku liczby rozpoczynanych inwestycji, inaczej patrzeć na polski rynek mieszkaniowy niż było to jeszcze na przełomie wieków.

- Na czym ma i może polegać elastyczność zasobów mieszkaniowych?

- Przede wszystkim należy sobie wyjaśnić, czym jest pojęcie elastyczności na użytek terminologii związanej z gospodarką zasobami mieszkaniowymi oraz tworzeniem nowych zasobów. Wyraźnie należy bowiem powiedzieć, że elastyczność możemy określać pod kątem szeregu kategorii: źródeł finansowania budowy zasobów mieszkaniowych, źródeł finansowych w zakresie utrzymania zasobów mieszkaniowych, ale również elastyczności wynikającej z możliwości alokacji kapitału zaangażowanego przez osoby prywatne w budowę lokali mieszkalnych. Oczywiście, ta ostatnia cecha elastyczności nie musi dotyczyć wyłącznie osób prywatnych - równie dobrze mogą to być inne podmioty, na przykład gminy. Elastyczność to także możliwie szybka wymiana użytkowników lokali, wymuszona realnymi kosztami utrzymania zasobów mieszkaniowych i odpowiednią polityką opłat. Taka elastyczność wyraża się przenoszeniem pewnych grup ludności z zasobów o niskim standardzie do zasobów o standardzie wysokim i jednocześnie dostosowywaniem tych pierwszych do potrzeb mieszkaniowych osób, które dopiero zaczynają funkcjonować na rynku mieszkaniowym. Elastyczność to także technologia i organizacja rynku mieszkaniowego. Przykładem może być powodowanie, tam gdzie jest to możliwe, zamiany użytkowania lokalu mieszkalnego o niewystarczającej powierzchni na użytkowanie lokalu większego, poprzez połączenie kilku mniejszych w jeden. Taka operacja powoduje, że traktujemy zasoby mieszkaniowe jako elastyczne w zakresie zaspokajania potrzeb konkretnych grup ludności, nawet przy rezygnacji z tworzenia nowego zasobu. Elastyczność, co przede wszystkim chciałbym podkreślić, to wymienność cech szczególnych, czyli wartości mieszkań, cech technologicznych, a w skrajnych przypadkach, także położenia.

 

- Jaki jest zakres i możliwość udziału rządu w kształtowaniu i rozwoju rynku finansowania nieruchomości w Polsce? W jakim stopniu rząd jest zainteresowany tym obszarem? Jak działa branża deweloperska i budowlana? Które grupy społeczne stać obecnie na zakup mieszkań? Na jakie wsparcie mogą liczyć osoby o niskich dochodach?

- Prawdą jest, że w ostatnim okresie nie następuje istotne zwiększenie środków publicznych kierowanych w stronę obszaru mieszkaniowego. Niemniej obywatele nadal mogą liczyć na zwrot niektórych wydatków poniesionych na budowę domów czy też na remonty lokali mieszkalnych, których kwota w skali roku pochłania z budżetu państwa około jednego miliarda złotych. Mamy dodatki mieszkaniowe, dzięki którym stan techniczny nieruchomości z lokalami zajętymi przez osoby niemogące sobie poradzić z ciężarem regularnego opłacania czynszu, nie ulega degradacji. Kwota tych dodatków w roku 2008 wyniosła przeszło 800 milionów złotych. Innym rodzajem udziału państwa w kształtowaniu rynku nieruchomości w Polsce jest realizacja programu "Rodzina na Swoim", gdzie stosunkowo niewielką kwotą - w tej chwili jest to wielkość około 250 milionów złotych - wylewarowano wartość inwestycji mieszkaniowych na kwotę przekraczającą 7 miliardów złotych. Natomiast ze szczególnym zainteresowaniem obserwowane jest przez nas zjawisko wykluczania niektórych grup społecznych z grona potencjalnych nabywców nieruchomości, chociaż teoretycznie mogłyby one wejść w ich posiadanie poprzez transakcje dokonywane na rynku pierwotnym, bądź wtórnym. Należy się temu przyglądać z dużym zainteresowaniem i troską, gdyż moim zdaniem osoby o średnich dochodach powinny mieć możliwość korzystania z najmu lokali mieszkalnych, z horyzontem czasowym dojścia do prawa własności w przypadku zmiany ich sytuacji dochodowej na znacznie bardziej korzystną.

- Jak Pan Minister ocenia perspektywy rozwoju dotychczas stosowanych instrumentów wspierania budownictwa mieszkaniowego? Jak będzie wyglądać dalszy los takich programów jak "Rodzina na Swoim", Towarzystwa Budownictwa Społecznego czy inne formy budownictwa społecznego?

- Mówiąc o perspektywach rozwoju instrumentów wspierania budownictwa mieszkaniowego, odnoszę się przede wszystkim do programu "Rodzina na Swoim", programu budownictwa społecznego realizowanego głównie przez TBS-y, ale także do budownictwa komunalnego i socjalnego.

Perspektywy programu "Rodzina na Swoim" to - głównie na podstawie sygnałów otrzymywanych z rynku - antycypowanie takich zjawisk, które deprecjonowałyby parametry programu i uniemożliwiałyby prawidłową, stabilną realizację jego założeń, polegających między innymi na możliwości udzielenia około trzech tysięcy kredytów w ciągu jednego miesiąca przez okres 8 lat, gdyż takie wielkości były zakładane, kiedy wspomniane założenia powstawały. Można się, oczywiście, zastanowić nad jego modyfikowaniem, nad rozszerzeniem programu w stronę jednoosobowych gospodarstw domowych, zmniejszeniem poziomu cen, które są kreowane przez ten pogram, bądź pewnego rodzaju ograniczeniem dostępu programu do rynku wtórnego tak, aby miał on w przeważającym zakresie charakter proinwestycyjny, aby oddziaływał pozytywnie na gospodarkę i rozwój budownictwa mieszkaniowego. Zwłaszcza ten ostatni pomysł, w czasie istnienia na rynku trudności ze zbytem wybudowanych a niesprzedanych lokali, wydaje się być społecznie usprawiedliwionym. Gdyby jednak w przyszłości nastąpiła poprawa warunków budżetowych, moim zdaniem należałoby wrócić do zrównoważenia idei zaspokajania potrzeb mieszkaniowych z ideą proinwestycyjną, równowagą zawartą zresztą w obecnym kształcie ustawy. Towarzystwa Budownictwa Społecznego stają się programem modelowym. Dopiero co, bo 3 grudnia br., przyjęto podstawowe kierunki jego istotnego zreformowania, a w ciągu roku 2010 powinniśmy uporać się z powstaniem regulacji, która spowodowałaby zaistnienie pewnego nowego segmentu budownictwa społecznego. Byłby on znacząco różny od tego, który znamy dotychczas, zaś powstające w jego efekcie zasoby mieszkaniowe byłyby dostępne dla znacznie bardziej zróżnicowanych grup obywateli. W zamierzeniu chcemy nim objąć szeroki przekrój społeczeństwa: od osób, które płaciłyby czynsz najmu po kosztach utrzymania zasobu i zwrocie nakładów poniesionych na jego powstanie bez jakiegokolwiek przewyższania takich opłat, aż po najemców dobrze sytuowanych, którzy mogliby przez budownictwo społeczne dojść do prawa własności, finansując na przykład na początku część kosztów budowy i zmniejszając w ten sposób obciążenia spłacane następnie przez kilka do kilkunastu lat. Inne formy budownictwa społecznego, o czym już wspominałem, dotyczą przede wszystkim pewnych nisz rynkowych, głównie związanych z budownictwem socjalnym. To ostatnie nie wymaga w tej chwili istotnego przeorientowania, raczej należy oczekiwać, że przez najbliższe dwa lata będziemy obserwować efekty modyfikacji wdrożonych na wiosnę 2009 roku.

- Czy są przygotowywane, a jeżeli tak, to jakie, nowe instrumenty wsparcia budownictwa mieszkaniowego? Czy w rachubę wchodzi wyłącznie dofinansowywanie wybranych działań, czy też rozważane są inne formy wsparcia i ożywienia budownictwa mieszkaniowego? Jaka ma być ich przewidywana skuteczność i jakie są perspektywy czasowe ich wprowadzenia?

- Trudno mówić o nowych instrumentach wsparcia finansowego w czasie konsolidowania budżetu państwa, raczej trzeba usprawniać, modernizować i zwiększać efektywność tego budownictwa, z którym mamy do czynienia już w tej chwili. Chociaż można, oczywiście, mówić o wsparciu, na przykład poprzez pryzmat odpowiedniego planowania przestrzennego, wspierania standardów nowelizowanymi przepisami prawa budowlanego, możemy mówić także o istotnym dochodzeniu do odpowiedniego poziomu liczby oddawanych mieszkań poprzez zachęty dla inwestorów. Mówiąc o tych ostatnich, może należałoby wrócić do pomysłu, który zakładał, że dochody inwestorów budownictwa społecznego, pozyskiwane z innych źródeł niż gospodarka zasobami mieszkaniowymi, mogłyby być zwolnione z podatku CIT, jeśliby zostały wydane na powstawanie nowych zasobów. Takie wsparcie i ożywienie budownictwa mieszkaniowego byłoby skuteczne, gdyby udało się przekonać do tego pomysłu także gminy i przechylić ich wolę inwestowania właśnie w stronę budownictwa mieszkaniowego. Niemniej w chwili obecnej trudno jest określić szanse realizacji tego pomysłu. Na razie myślimy o nim w kategoriach tworzenia przepisów prawa i pewnego oczekiwania na takie polepszenie sytuacji gospodarczej w Polsce, która pozwoliłaby wyzwolić gminom nadwyżki dochodów. Aktualnie w Sejmie trwa dyskusja dotycząca programu narodowego czy też strategii państwa w zakresie budownictwa mieszkaniowego. Będzie ona zapewne trwała jeszcze jakiś czas i być może odpowiedziami na zadany w jej trakcie szereg pytań dotyczących polityki państwa w obszarze budownictwa mieszkaniowego będą tezy zawarte w moich wypowiedziach o segmentowym i elastycznym traktowaniu tego obszaru przez szeroko rozumiane władze publiczne. Z całą pewnością natomiast przebieg tej debaty powinien być z uwagą obserwowany przez środowiska gospodarcze, jak i społeczeństwo.

- Dziękuję za rozmowę.

 

Źródło: interia.pl


Jak budownictwo usprawniać

Z Piotrem Styczniem, podsekretarzem stanu w Ministerstwie Infrastruktury, rozmawia Bożenna Chlabicz.

 Czy Polska może i powinna mieć narodowy program mieszkaniowy - czy jest on nam potrzebny i dlaczego? Jakie są możliwości w tym zakresie w kontekście aktualnej sytuacji gospodarczej, a jak powinien wyglądać docelowy model, niezależny od obecnych zawirowań na rynkach finansowych? Wreszcie - czy widzi Pan szansę zbudowania takiego planu, który będzie realizowany "ponad podziałami", niezależnie od bieżącej koniunktury politycznej?

- Wydaje się, że w aktualnej sytuacji w gospodarce, ale także i w budownictwie mieszkaniowym, duży, jednolity, narodowy program budownictwa mieszkaniowego nie jest wskazany. Angażowałby on bowiem ograniczone, zgodnie z możliwościami budżetu, środki publiczne, których skutkiem byłaby wyłącznie podaż standardowych co do jakości i parametrów nowych, bądź modernizowanych, lokali mieszkalnych. W takiej sytuacji trudno jest już na starcie wyobrazić sobie sukces finalnego produktu. W gospodarce rynkowej efektywność każdego programu o charakterze gospodarczym zależy od stopnia zróżnicowania oferty kierowanej na rynek w możliwie szybki sposób, ale także od jej elastyczności, tzn. umiejętności takiego dostosowywania się do potrzeb rynku, aby w przyszłości oferta mieszkaniowa mogła ulec zmianom bez nadmiernych, dodatkowych kosztów.

Ze względu na te istotne uwarunkowania, lepsze byłyby programy segmentowe, działające na różne rynki mieszkaniowe, związane z różną sytuacją dochodową i oczekiwaniami poszczególnych grup społecznych. Docelowy model takiego segmentowego oddziaływania na polski rynek mieszkaniowy powinien polegać na monitorowaniu sytuacji i ustalaniu nisz społecznych, dla których wymagane jest zaspokojenie potrzeb mieszkaniowych w pierwszej kolejności, a następnie konstruowaniu programów mieszkaniowych cechujących się sterowalnością - postrzeganą zarówno pod względem gospodarczym, jak też społecznym - powodującą sprawne tworzenie nowych zasobów. Przykładem funkcjonującego i rozwijającego się już teraz takiego programu może być program budownictwa socjalnego, który stymuluje możliwości tworzenia zasobu socjalnego i komunalnego przez gminy. Chociaż jego efektywność zależy, oczywiście, od wielkości dostępnych środków publicznych, jesteśmy przekonani, że oczekiwania samorządów gminnych, a przede wszystkim osób, którym lokale socjalne przysługują, będą dzięki niemu w realnie krótkim okresie - sądzę, że w ciągu 6 do 10 lat - zrealizowane.

Aktualna sytuacja gospodarcza, dająca z perspektywy ostatnich trzech lat wszystkim zainteresowanym pewną naukę, w jaki sposób nie można tworzyć powszechnego popytu na lokale mieszkalne powoduje, że obecnie szuka się takich związków kapitału publicznego, kapitału prywatnego i osobistej aktywności obywateli, aby razem stanowiły one gwarancję prawidłowego funkcjonowania modelu zaspokajania potrzeb mieszkaniowych. Modelu opartego na wzajemnej dobrej relacji popytu i podaży w różnych segmentach rynku mieszkaniowego, a nie - tak jak bywało w przeszłości - albo nadmiernego popytu, albo nadmiernie rozbudzonej podaży.

- Przypomnijmy, jaki jest obecnie poziom zaspokojenia potrzeb mieszkaniowych w Polsce, a jakie są oczekiwania? Co powinno się już zrobić w tym zakresie i co jest rzeczywiście możliwe?

- Liczba około 350 lokali mieszkalnych na 1000 mieszkańców wydaje się wystarczająco obiektywnym wskaźnikiem pokazującym, że zaspokojenie potrzeb mieszkaniowych w Polsce jest jeszcze odległe od oczekiwanego społecznie poziomu. Z drugiej strony mamy do czynienia z innymi wskaźnikami, opierającymi się na badaniach Głównego Urzędu Statystycznego, pokazującymi, jakie jest zapotrzebowanie na lokale mieszkalne w świetle rezydowania w jednym mieszkaniu kilku gospodarstw domowych. Patrząc na te dane w sposób uproszczony i przyjmując, że część z tych gospodarstw nie ma zamiaru zaspokajać swoich potrzeb mieszkaniowych poza dotychczasowym miejscem przebywania, można przyjąć, że odczuwany w Polsce brak mieszkań w wymiarze, który powinien być zaspokojony możliwie szybko, wynosi około 700-800 tysięcy lokali.

Natomiast tzw. docelowy brak, czyli zapotrzebowanie, które powinno objąć również wymianę tej części zasobów mieszkaniowych, która z różnych względów nie nadaje się, bądź już wkrótce nie będzie nadawać się do zasiedlenia, szacowany jest na liczbę od 1,5 do 1,8 miliona lokali mieszkalnych. Mamy również opracowania pokazujące, że należałoby możliwie szybko zaspokoić potrzeby około 250 tysięcy młodych małżeństw, które nie są objęte dedykowanym głównie dla nich programem "Rodzina na Swoim". Problemem w tym wypadku jest zauważalna grupa rodzin, która w trwały sposób będzie uzależniona od lokalnej polityki mieszkaniowej samorządu gminy. Co się powinno zrobić w tym zakresie? Przede wszystkim należy wyraźnie określić możliwości, jakie daje powiązanie aktywności osobistej polskich obywateli ze środkami publicznymi i zasobami finansowymi będącymi w obrocie na rynku mieszkaniowym, pochodzącymi ze źródeł prywatnych - chociażby banków lub niektórych inwestorów mieszkaniowych. Ważnym jest również określenie, jak duża grupa społeczna jest w stanie opłacać pełne koszty utrzymania zasobów mieszkaniowych. Całkiem realna jest taka sytuacja, a obserwacje rynku to potwierdzają, że dla pewnej liczby gospodarstw domowych relacje popytu i podaży lokali mieszkalnych nie muszą być tak silnie uzależnione od ogólnej sytuacji gospodarczej, czy też podlegać zawirowaniom obserwowanym w danym momencie na rynku mieszkaniowym. Liczba oddanych do użytku około 166 tysięcy lokali mieszkalnych w roku 2008 oraz około 160 tysięcy oczekiwanych w roku 2009, pozwala, pomimo spadku liczby rozpoczynanych inwestycji, inaczej patrzeć na polski rynek mieszkaniowy niż było to jeszcze na przełomie wieków.

- Na czym ma i może polegać elastyczność zasobów mieszkaniowych?

- Przede wszystkim należy sobie wyjaśnić, czym jest pojęcie elastyczności na użytek terminologii związanej z gospodarką zasobami mieszkaniowymi oraz tworzeniem nowych zasobów. Wyraźnie należy bowiem powiedzieć, że elastyczność możemy określać pod kątem szeregu kategorii: źródeł finansowania budowy zasobów mieszkaniowych, źródeł finansowych w zakresie utrzymania zasobów mieszkaniowych, ale również elastyczności wynikającej z możliwości alokacji kapitału zaangażowanego przez osoby prywatne w budowę lokali mieszkalnych. Oczywiście, ta ostatnia cecha elastyczności nie musi dotyczyć wyłącznie osób prywatnych - równie dobrze mogą to być inne podmioty, na przykład gminy. Elastyczność to także możliwie szybka wymiana użytkowników lokali, wymuszona realnymi kosztami utrzymania zasobów mieszkaniowych i odpowiednią polityką opłat. Taka elastyczność wyraża się przenoszeniem pewnych grup ludności z zasobów o niskim standardzie do zasobów o standardzie wysokim i jednocześnie dostosowywaniem tych pierwszych do potrzeb mieszkaniowych osób, które dopiero zaczynają funkcjonować na rynku mieszkaniowym. Elastyczność to także technologia i organizacja rynku mieszkaniowego. Przykładem może być powodowanie, tam gdzie jest to możliwe, zamiany użytkowania lokalu mieszkalnego o niewystarczającej powierzchni na użytkowanie lokalu większego, poprzez połączenie kilku mniejszych w jeden. Taka operacja powoduje, że traktujemy zasoby mieszkaniowe jako elastyczne w zakresie zaspokajania potrzeb konkretnych grup ludności, nawet przy rezygnacji z tworzenia nowego zasobu. Elastyczność, co przede wszystkim chciałbym podkreślić, to wymienność cech szczególnych, czyli wartości mieszkań, cech technologicznych, a w skrajnych przypadkach, także położenia.

 

- Jaki jest zakres i możliwość udziału rządu w kształtowaniu i rozwoju rynku finansowania nieruchomości w Polsce? W jakim stopniu rząd jest zainteresowany tym obszarem? Jak działa branża deweloperska i budowlana? Które grupy społeczne stać obecnie na zakup mieszkań? Na jakie wsparcie mogą liczyć osoby o niskich dochodach?

- Prawdą jest, że w ostatnim okresie nie następuje istotne zwiększenie środków publicznych kierowanych w stronę obszaru mieszkaniowego. Niemniej obywatele nadal mogą liczyć na zwrot niektórych wydatków poniesionych na budowę domów czy też na remonty lokali mieszkalnych, których kwota w skali roku pochłania z budżetu państwa około jednego miliarda złotych. Mamy dodatki mieszkaniowe, dzięki którym stan techniczny nieruchomości z lokalami zajętymi przez osoby niemogące sobie poradzić z ciężarem regularnego opłacania czynszu, nie ulega degradacji. Kwota tych dodatków w roku 2008 wyniosła przeszło 800 milionów złotych. Innym rodzajem udziału państwa w kształtowaniu rynku nieruchomości w Polsce jest realizacja programu "Rodzina na Swoim", gdzie stosunkowo niewielką kwotą - w tej chwili jest to wielkość około 250 milionów złotych - wylewarowano wartość inwestycji mieszkaniowych na kwotę przekraczającą 7 miliardów złotych. Natomiast ze szczególnym zainteresowaniem obserwowane jest przez nas zjawisko wykluczania niektórych grup społecznych z grona potencjalnych nabywców nieruchomości, chociaż teoretycznie mogłyby one wejść w ich posiadanie poprzez transakcje dokonywane na rynku pierwotnym, bądź wtórnym. Należy się temu przyglądać z dużym zainteresowaniem i troską, gdyż moim zdaniem osoby o średnich dochodach powinny mieć możliwość korzystania z najmu lokali mieszkalnych, z horyzontem czasowym dojścia do prawa własności w przypadku zmiany ich sytuacji dochodowej na znacznie bardziej korzystną.

- Jak Pan Minister ocenia perspektywy rozwoju dotychczas stosowanych instrumentów wspierania budownictwa mieszkaniowego? Jak będzie wyglądać dalszy los takich programów jak "Rodzina na Swoim", Towarzystwa Budownictwa Społecznego czy inne formy budownictwa społecznego?

- Mówiąc o perspektywach rozwoju instrumentów wspierania budownictwa mieszkaniowego, odnoszę się przede wszystkim do programu "Rodzina na Swoim", programu budownictwa społecznego realizowanego głównie przez TBS-y, ale także do budownictwa komunalnego i socjalnego.

Perspektywy programu "Rodzina na Swoim" to - głównie na podstawie sygnałów otrzymywanych z rynku - antycypowanie takich zjawisk, które deprecjonowałyby parametry programu i uniemożliwiałyby prawidłową, stabilną realizację jego założeń, polegających między innymi na możliwości udzielenia około trzech tysięcy kredytów w ciągu jednego miesiąca przez okres 8 lat, gdyż takie wielkości były zakładane, kiedy wspomniane założenia powstawały. Można się, oczywiście, zastanowić nad jego modyfikowaniem, nad rozszerzeniem programu w stronę jednoosobowych gospodarstw domowych, zmniejszeniem poziomu cen, które są kreowane przez ten pogram, bądź pewnego rodzaju ograniczeniem dostępu programu do rynku wtórnego tak, aby miał on w przeważającym zakresie charakter proinwestycyjny, aby oddziaływał pozytywnie na gospodarkę i rozwój budownictwa mieszkaniowego. Zwłaszcza ten ostatni pomysł, w czasie istnienia na rynku trudności ze zbytem wybudowanych a niesprzedanych lokali, wydaje się być społecznie usprawiedliwionym. Gdyby jednak w przyszłości nastąpiła poprawa warunków budżetowych, moim zdaniem należałoby wrócić do zrównoważenia idei zaspokajania potrzeb mieszkaniowych z ideą proinwestycyjną, równowagą zawartą zresztą w obecnym kształcie ustawy. Towarzystwa Budownictwa Społecznego stają się programem modelowym. Dopiero co, bo 3 grudnia br., przyjęto podstawowe kierunki jego istotnego zreformowania, a w ciągu roku 2010 powinniśmy uporać się z powstaniem regulacji, która spowodowałaby zaistnienie pewnego nowego segmentu budownictwa społecznego. Byłby on znacząco różny od tego, który znamy dotychczas, zaś powstające w jego efekcie zasoby mieszkaniowe byłyby dostępne dla znacznie bardziej zróżnicowanych grup obywateli. W zamierzeniu chcemy nim objąć szeroki przekrój społeczeństwa: od osób, które płaciłyby czynsz najmu po kosztach utrzymania zasobu i zwrocie nakładów poniesionych na jego powstanie bez jakiegokolwiek przewyższania takich opłat, aż po najemców dobrze sytuowanych, którzy mogliby przez budownictwo społeczne dojść do prawa własności, finansując na przykład na początku część kosztów budowy i zmniejszając w ten sposób obciążenia spłacane następnie przez kilka do kilkunastu lat. Inne formy budownictwa społecznego, o czym już wspominałem, dotyczą przede wszystkim pewnych nisz rynkowych, głównie związanych z budownictwem socjalnym. To ostatnie nie wymaga w tej chwili istotnego przeorientowania, raczej należy oczekiwać, że przez najbliższe dwa lata będziemy obserwować efekty modyfikacji wdrożonych na wiosnę 2009 roku.

- Czy są przygotowywane, a jeżeli tak, to jakie, nowe instrumenty wsparcia budownictwa mieszkaniowego? Czy w rachubę wchodzi wyłącznie dofinansowywanie wybranych działań, czy też rozważane są inne formy wsparcia i ożywienia budownictwa mieszkaniowego? Jaka ma być ich przewidywana skuteczność i jakie są perspektywy czasowe ich wprowadzenia?

- Trudno mówić o nowych instrumentach wsparcia finansowego w czasie konsolidowania budżetu państwa, raczej trzeba usprawniać, modernizować i zwiększać efektywność tego budownictwa, z którym mamy do czynienia już w tej chwili. Chociaż można, oczywiście, mówić o wsparciu, na przykład poprzez pryzmat odpowiedniego planowania przestrzennego, wspierania standardów nowelizowanymi przepisami prawa budowlanego, możemy mówić także o istotnym dochodzeniu do odpowiedniego poziomu liczby oddawanych mieszkań poprzez zachęty dla inwestorów. Mówiąc o tych ostatnich, może należałoby wrócić do pomysłu, który zakładał, że dochody inwestorów budownictwa społecznego, pozyskiwane z innych źródeł niż gospodarka zasobami mieszkaniowymi, mogłyby być zwolnione z podatku CIT, jeśliby zostały wydane na powstawanie nowych zasobów. Takie wsparcie i ożywienie budownictwa mieszkaniowego byłoby skuteczne, gdyby udało się przekonać do tego pomysłu także gminy i przechylić ich wolę inwestowania właśnie w stronę budownictwa mieszkaniowego. Niemniej w chwili obecnej trudno jest określić szanse realizacji tego pomysłu. Na razie myślimy o nim w kategoriach tworzenia przepisów prawa i pewnego oczekiwania na takie polepszenie sytuacji gospodarczej w Polsce, która pozwoliłaby wyzwolić gminom nadwyżki dochodów. Aktualnie w Sejmie trwa dyskusja dotycząca programu narodowego czy też strategii państwa w zakresie budownictwa mieszkaniowego. Będzie ona zapewne trwała jeszcze jakiś czas i być może odpowiedziami na zadany w jej trakcie szereg pytań dotyczących polityki państwa w obszarze budownictwa mieszkaniowego będą tezy zawarte w moich wypowiedziach o segmentowym i elastycznym traktowaniu tego obszaru przez szeroko rozumiane władze publiczne. Z całą pewnością natomiast przebieg tej debaty powinien być z uwagą obserwowany przez środowiska gospodarcze, jak i społeczeństwo.

- Dziękuję za rozmowę.

 

Źródło: interia.pl


Nieruchomości na czerwonym dywanie.

Nieruchomości na czerwonym dywanie.
W dniach 16-19 marca 2010 po raz kolejny odbędzie się w Cannes (Francja) największe i najbardziej prestiżowe na świecie wydarzenie sektora rynku nieruchomości na świecie- Międzynarodowe targi inwestycyjne MIPIM.
W targach wezmą udział agencje nieruchomości, banki, firmy deweloperskie, oraz przedstawiciele miast i regionów. Już ok. 2 300 inwestorów z całego świata, co według statystyk jest to o 12 % większa liczba niż w 2009 r., potwierdziło uczestnictwo w 21 edycji targów MIPIM. Raport pokazuje poprawę samopoczucia na rynku nieruchomości, oraz mniej zaostrzoną politykę kredytową banków, która otwiera drzwi do nowych możliwości inwestycyjnych. Tegoroczna edycja targów udowodni, że wśród inwestorów, deweloperów i klientów powraca pewność siebie. Wszyscy oczekują dyskusji na temat możliwości inwestycyjnych w sektorze rynku nieruchomości i finansów, oraz trendów w 2010r. Podczas targów odbędzie się cykl pięciu konferencji „Recovery positions”, zorganizowanych we współpracy z IPD. Kryzys spowodował, że inwestorzy powracają do podstaw tworzenia biznesu, oraz wnikliwie przyglądają się aktywom i środkom inwestycyjnym. Program konferencji obejmuje tematykę różnych rodzajów aktywów i ich nabywania, pożyczek bankowych w formie zabezpieczenia, firm zajmujących się obrotem nieruchomościami. 2 lutego została ogłoszona lista 15 finalistów, których wybrała komisja MIPIM Award Jury, składająca się ze znanych osobistości i profesjonalistów sektora rynku nieruchomości. „ Jesteśmy pod wrażeniem 80 projektów z 28 krajów m.in. Singapuru, Południowej Korei i Stanów Zjednoczonych. Wybór był bardzo trudny, ponieważ wszystkie projekty wykonane zostały bardzo profesjonalnie. Sztuka architektury oraz akceptacja przyszłego użytkownika, były najważniejsze w procesie selekcji w tym roku.” Powiedział Przewodniczący Komisji, Bärbel Schomberg. Nagrody przyznawane są w następujących kategoriach: Centrum Biznesu, Biurowce Odnowione, Nieruchomości Rezydencjonalne, Hotele&Ośrodki Turystyczne, oraz Budownictwo Ekologiczne. Ogłoszenie wyników nastąpi 18 marca o godz. 19 w Grand Auditorium of the Palais des Festivals de Cannes.


Justyna Kulawik
WGN Nieruchomości

Nieruchomości na czerwonym dywanie.

Nieruchomości na czerwonym dywanie.
W dniach 16-19 marca 2010 po raz kolejny odbędzie się w Cannes (Francja) największe i najbardziej prestiżowe na świecie wydarzenie sektora rynku nieruchomości na świecie- Międzynarodowe targi inwestycyjne MIPIM.
W targach wezmą udział agencje nieruchomości, banki, firmy deweloperskie, oraz przedstawiciele miast i regionów. Już ok. 2 300 inwestorów z całego świata, co według statystyk jest to o 12 % większa liczba niż w 2009 r., potwierdziło uczestnictwo w 21 edycji targów MIPIM. Raport pokazuje poprawę samopoczucia na rynku nieruchomości, oraz mniej zaostrzoną politykę kredytową banków, która otwiera drzwi do nowych możliwości inwestycyjnych. Tegoroczna edycja targów udowodni, że wśród inwestorów, deweloperów i klientów powraca pewność siebie. Wszyscy oczekują dyskusji na temat możliwości inwestycyjnych w sektorze rynku nieruchomości i finansów, oraz trendów w 2010r. Podczas targów odbędzie się cykl pięciu konferencji „Recovery positions”, zorganizowanych we współpracy z IPD. Kryzys spowodował, że inwestorzy powracają do podstaw tworzenia biznesu, oraz wnikliwie przyglądają się aktywom i środkom inwestycyjnym. Program konferencji obejmuje tematykę różnych rodzajów aktywów i ich nabywania, pożyczek bankowych w formie zabezpieczenia, firm zajmujących się obrotem nieruchomościami. 2 lutego została ogłoszona lista 15 finalistów, których wybrała komisja MIPIM Award Jury, składająca się ze znanych osobistości i profesjonalistów sektora rynku nieruchomości. „ Jesteśmy pod wrażeniem 80 projektów z 28 krajów m.in. Singapuru, Południowej Korei i Stanów Zjednoczonych. Wybór był bardzo trudny, ponieważ wszystkie projekty wykonane zostały bardzo profesjonalnie. Sztuka architektury oraz akceptacja przyszłego użytkownika, były najważniejsze w procesie selekcji w tym roku.” Powiedział Przewodniczący Komisji, Bärbel Schomberg. Nagrody przyznawane są w następujących kategoriach: Centrum Biznesu, Biurowce Odnowione, Nieruchomości Rezydencjonalne, Hotele&Ośrodki Turystyczne, oraz Budownictwo Ekologiczne. Ogłoszenie wyników nastąpi 18 marca o godz. 19 w Grand Auditorium of the Palais des Festivals de Cannes.


Justyna Kulawik
WGN Nieruchomości

Gwarancje zapłaty dla firm budowlanych

Wykonawcy i podwykonawcy będą mogli wystąpić do inwestora o udzielenie im gwarancji zapłaty za roboty budowlane – informuje „Dziennik Gazeta Prawna".
Zgodnie z ostatnią nowelizacją kodeksu cywilnego, wykonawcy i podwykonawcy robót budowlanych będą mogli żądać od inwestora gwarancji zapłaty za roboty budowlane. Ze swoim żądaniem będą oni mogli wystąpić na każdym etapie prac, a nie tylko przy podpisywaniu umowy – zaznacza „Dziennik Gazeta Prawna". Gwarancja zapłaty za roboty budowlane będzie udzielana do wysokości ewentualnego roszczenia z tytułu wynagrodzenia wynikającego z umowy oraz robót dodatkowych lub koniecznych do wykonania umowy, zaakceptowanych na piśmie przez inwestora.
 
Na udzielenie gwarancji inwestor będzie miał 45 dni od wystąpienia z takim żądaniem przez wykonawcę lub podwykonawcę. Będzie ona udzielana w formie gwarancji bankowej lub ubezpieczeniowej, a także akredytywy bankowej lub poręczenia banku udzielonego na zlecenie inwestora. Koszty wynikające z tytułu zabezpieczenia wierzytelności w równych częściach będzie ponosił inwestor oraz wykonawca lub podwykonawca – czytamy.
 
  Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna

 

Gwarancje zapłaty dla firm budowlanych

Wykonawcy i podwykonawcy będą mogli wystąpić do inwestora o udzielenie im gwarancji zapłaty za roboty budowlane – informuje „Dziennik Gazeta Prawna".
Zgodnie z ostatnią nowelizacją kodeksu cywilnego, wykonawcy i podwykonawcy robót budowlanych będą mogli żądać od inwestora gwarancji zapłaty za roboty budowlane. Ze swoim żądaniem będą oni mogli wystąpić na każdym etapie prac, a nie tylko przy podpisywaniu umowy – zaznacza „Dziennik Gazeta Prawna". Gwarancja zapłaty za roboty budowlane będzie udzielana do wysokości ewentualnego roszczenia z tytułu wynagrodzenia wynikającego z umowy oraz robót dodatkowych lub koniecznych do wykonania umowy, zaakceptowanych na piśmie przez inwestora.
 
Na udzielenie gwarancji inwestor będzie miał 45 dni od wystąpienia z takim żądaniem przez wykonawcę lub podwykonawcę. Będzie ona udzielana w formie gwarancji bankowej lub ubezpieczeniowej, a także akredytywy bankowej lub poręczenia banku udzielonego na zlecenie inwestora. Koszty wynikające z tytułu zabezpieczenia wierzytelności w równych częściach będzie ponosił inwestor oraz wykonawca lub podwykonawca – czytamy.
 
  Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna

 

Powrót transakcji pre-let i wzrost czynszów o 40% w londyńskiej dzielnicy West End

Według przewidywań firmy doradczej w dziedzinie nieruchomości Cushman & Wakefield czynsze w najlepszych lokalizacjach londyńskiej dzielnicy West End wzrosną do 2012 r. o 40%, co stanowi powrót do poziomu ponad 1.076 GBP za mkw. rocznie. Ponadto wskutek braku podaży wzrośnie udział transakcji typu pre-let, tj. zawierania umów najmu przed ukończeniem inwestycji.
Pomimo najgorszego popytu od 1991 r., w ostatnim kwartale 2009 r. na West Endzie odnotowano jego wzrost do poziomu 68.740 mkw., tj. najwyższego poziomu od II kw. 2008 r. 

„Najemcy zaczynają ponownie wykazywać zainteresowanie, obawiając się, że w 2010 r. wynajmujący będą mniej skłonni do ustępstw w negocjacjach”
– powiedział Guy Taylor, Szef Biura Cushman & Wakefield na West Endzie. 

Aktywny popyt wzrósł również w ujęciu kwartalnym, a w ciągu roku odnotowano na West Endzie jego wzrost o 40%.

Popyt będą generować różnego rodzaju najemcy dążący do zabezpieczenia powierzchni w tej dzielnicy, głównie najemcy z sektora TMT (technologie, media i telekomunikacja), finansów, handlu i usług (zob. tabela 1). Wśród podmiotów zgłaszających aktywny popyt znalazły się: Bain & Co (3.700-5.500 mkw.), Invensys (1.500 mkw.) i Mirabaud (2.300 mkw.).

Presja na czynsze będzie początkowo wynikać z braku podaży nowej powierzchni na West Endzie. Obecnie w budowie znajduje się nieco ponad 92.900 mkw. powierzchni, która zostanie oddana do użytku w 2010 r. W 2011 r. zostanie ukończona budowa tylko dwóch budynków o powierzchni przekraczającej 1.800 mkw. (7-5 Baker Street, W1 oraz UK & European Investments Ltd, 1 Kingsway, WC2), a w 2012 r. – tylko jednego (Crown Estate’s, The Quadrant, Regent Street, W1).

Guy Taylor dodał: „Wskutek niedoboru nowej powierzchni w 2011 r. ożywi się aktywność na rynku transakcji typu pre-let, ponieważ zwiększy się nierównowaga pomiędzy podażą a popytem. Wielu najemców będzie zmuszonych zawierać takie transakcje”.

Przełoży się to na wzrost aktywności na rynku najmu w 2010 r., który w ciągu roku przyspieszy w reakcji na poprawę sytuacji gospodarczej.

W ostatnim kwartale 2009 r. najwyższe czynsze utrzymały się na stabilnym poziomie 806,5 GBP za mkw. rocznie, ale czynsze efektywne wzrosły o 5%. Był to pierwszy wzrost od końca 2007 r. W związku z oferowaniem zachęt wzrost czynszów wywoławczych jest tylko kwestią czasu.
 

Cushman & Wakefield

js


inwestycje.pl

Powrót transakcji pre-let i wzrost czynszów o 40% w londyńskiej dzielnicy West End

Według przewidywań firmy doradczej w dziedzinie nieruchomości Cushman & Wakefield czynsze w najlepszych lokalizacjach londyńskiej dzielnicy West End wzrosną do 2012 r. o 40%, co stanowi powrót do poziomu ponad 1.076 GBP za mkw. rocznie. Ponadto wskutek braku podaży wzrośnie udział transakcji typu pre-let, tj. zawierania umów najmu przed ukończeniem inwestycji.
Pomimo najgorszego popytu od 1991 r., w ostatnim kwartale 2009 r. na West Endzie odnotowano jego wzrost do poziomu 68.740 mkw., tj. najwyższego poziomu od II kw. 2008 r. 

„Najemcy zaczynają ponownie wykazywać zainteresowanie, obawiając się, że w 2010 r. wynajmujący będą mniej skłonni do ustępstw w negocjacjach”
– powiedział Guy Taylor, Szef Biura Cushman & Wakefield na West Endzie. 

Aktywny popyt wzrósł również w ujęciu kwartalnym, a w ciągu roku odnotowano na West Endzie jego wzrost o 40%.

Popyt będą generować różnego rodzaju najemcy dążący do zabezpieczenia powierzchni w tej dzielnicy, głównie najemcy z sektora TMT (technologie, media i telekomunikacja), finansów, handlu i usług (zob. tabela 1). Wśród podmiotów zgłaszających aktywny popyt znalazły się: Bain & Co (3.700-5.500 mkw.), Invensys (1.500 mkw.) i Mirabaud (2.300 mkw.).

Presja na czynsze będzie początkowo wynikać z braku podaży nowej powierzchni na West Endzie. Obecnie w budowie znajduje się nieco ponad 92.900 mkw. powierzchni, która zostanie oddana do użytku w 2010 r. W 2011 r. zostanie ukończona budowa tylko dwóch budynków o powierzchni przekraczającej 1.800 mkw. (7-5 Baker Street, W1 oraz UK & European Investments Ltd, 1 Kingsway, WC2), a w 2012 r. – tylko jednego (Crown Estate’s, The Quadrant, Regent Street, W1).

Guy Taylor dodał: „Wskutek niedoboru nowej powierzchni w 2011 r. ożywi się aktywność na rynku transakcji typu pre-let, ponieważ zwiększy się nierównowaga pomiędzy podażą a popytem. Wielu najemców będzie zmuszonych zawierać takie transakcje”.

Przełoży się to na wzrost aktywności na rynku najmu w 2010 r., który w ciągu roku przyspieszy w reakcji na poprawę sytuacji gospodarczej.

W ostatnim kwartale 2009 r. najwyższe czynsze utrzymały się na stabilnym poziomie 806,5 GBP za mkw. rocznie, ale czynsze efektywne wzrosły o 5%. Był to pierwszy wzrost od końca 2007 r. W związku z oferowaniem zachęt wzrost czynszów wywoławczych jest tylko kwestią czasu.
 

Cushman & Wakefield

js


inwestycje.pl

Inwestycje w nieruchomości hotelowe

Organizowanie przez Polskę Euro 2012 sprowokowało dyskusję czy wystarczy miejsc hotelowych dla gości tej imprezy. Z prognoz Instytutu Hotelarstwa wynika, że w 2010 roku inwestycje hotelowe spadną do 800 mln zł, co oznacza wydatki o 400 mln zł mniejsze niż w ubiegłym roku. Jest to spowodowane przede wszystkim znaczącym wzrostem kosztów kredytu oraz trudnościami w jego uzyskaniu.
Rynek hotelarski w Polsce

Dziś budowa mkw. hotelu to wydatek rzędu 2,53 tys. zł. W zeszłym roku trzeba było zapłacić nawet 5 tys. zł za mkw. W Polsce, na 10 tysięcy mieszkańców przypada nieco ponad 40 miejsc noclegowych, co stanowi jeden z najgorszych wyników w Europie, a z usług hoteli korzysta co piąty Polak.

Według danych Instytutu Hotelarstwa w ciągu ostatnich 20 lat w Polsce przybyło ponad 1,2 tys. hoteli (prawie 100 000 miejsc noclegowych). Najwięcej w naszym kraju jest hoteli trzygwiazdkowych, najmniej pięciogwiazdkowych. W ubiegłym roku najwięcej wybudowano hoteli trzy- i czterogwiazdkowych (odpowiednio 137 i 42).
Najdynamiczniej w kraju rozwijają się: Wrocław, Trójmiasto, Kraków oraz Katowice.
 
 
Źródło: Instytut Hotelarstwa

W Polsce obecnie działają takie międzynarodowych sieci, jak: Accor, Best Western, Hilton, Hyatt, Marriott, InterContinental, SAS Radison oraz Starwood.
Największą ilością miejsc noclegowych dysponuje Orbis S.A.

10 największych sieci hotelowych w Polsce – 1 stycznia 2010 r.

Miejsce

Nazwa lub właściciel

Liczba pokoi

Liczba hoteli

1.

Orbis S.A.

11 882

63

2.

Ogólnopolska Spółdzielnia Turystyczna GROMADA

1943

19

3.

Starwood Hotels&Resorts Worldwide

1518

6

4.

Hotele Gołębiewski

1434

3

5.

Qubus Hotel Management

1339

13

6.

The Rezidor Hotel Group

1324

6

7.

Vienna International Hotelamanagement

1282

5

8.

Grupa Hotelowa Wojskowej Agencji Mieszkaniowej

1148

16

9.

InterContinental Hotel Group

1147

4

10.

PUHiT Warszawa

1096

7



Budowa hotelu krok po kroku
Jeśli zdecydujemy się na inwestycję w nieruchomość hotelową, będziemy musieli spełnić szereg wymogów. Najpierw należy złożyć wniosek o zaszeregowanie hotelu do odpowiedniej kategorii i wpis do ewidencji hotelarskiej. Dalej  pozostaje kwestia wyboru szyldu: willa, pensjonat, zajazd lub hotel. Nazwa willa, motel czy zajazd jest mniej zobowiązująca. Nazwa „hotel” powoduje konieczność spełnienia szeregu standardów. O profilu działalności decyduje głównie lokalizacja. W centrum miasta najlepiej jest wybudować hotel, na obrzeżach – zajazd połączony z gastronomią.
Analitycy szacują, że budowa jednego pokoju hotelowego o średnim standardzie w centrum polskiego miasta to koszt ponad 100 tys. zł.

Źródło: Cushman & Wakefield

Wady inwestycji hotelowych
Branża hotelarska należy do ryzykownych inwestycji. Do wad inwestycji w nieruchomości hotelowe należy zaliczyć wysokie nakłady na majątek trwały, ograniczoną przewidywalność wpływów, niską rentowność prowadzonej działalności, sezonowość przychodów (na największe zyski można liczyć w sezonie letnim), wysokie koszty bieżące niezbędne dla funkcjonowania hotelu. Jedną z najważniejszych przeszkód dla inwestorów często okazuje się trudność w uzyskaniu kredytów.

Hotele typu condo
Jeśli nie stać nas na budowę hotelu, możemy skorzystać z nowej możliwości inwestowania. Hotele typu condo to forma inwestycji, która dopiero raczkuje na polskim rynku. Daje ona możliwość zakupu pokoju przez firmę lub osobę prywatną i łączy w sobie możliwość posiadania „domu wakacyjnego” oraz możliwość zysku. Jest to nabycie nie tyle samej nieruchomości, co całego modelu inwestycyjnego. Właściciel pokoju lub apartamentu może z niego korzystać we własnym zakresie bądź umieszczać je w zorganizowanym programie wynajmu.

Koncepcja hotelu typu condo powstała w Stanach Zjednoczonych już ponad dwie dekady temu, jednak największy rozwój tej formy inwestowania można zauważyć dopiero w drugiej połowie lat 90. XX w. Powstają one w najatrakcyjniejszej lokalizacji, tj. w miejscach, gdzie najłatwiej o gości hotelowych i tym samym obłożenie, a także w których przyszli właściciele sami będą chcieli spędzać wakacje.
Inwestowanie w hotele condo jest najpopularniejsze w USA, Meksyku, Wyspach Karaibskich i Kanadzie. W Europie jest to stosunkowo nowa koncepcja najlepiej rozwijająca się w kurortach nadmorskich i górskich, jak Hiszpania, Bułgaria czy Francja.

Niewątpliwą zaletą inwestowania w pokoje hotelowe jest fakt, że nie trzeba myśleć o takich sprawach jak konserwacja czy utrzymanie – tym zajmuje się firma zarządzająca.

Rok 2009 - podsumowanie
Według danych Cushman & Wakefield poziom inwestycji w nieruchomości hotelowe w rejonie Europy, Bliskiego Wschodu oraz Afryki (EMEA) w 2009 r. spadł o 50%.
Najbardziej aktywnym rynkiem w rejonie EMEA był rynek w Wielkiej Brytanii; wartość inwestycji wyniosła tam 935 milionów euro, na kolejnych miejscach znalazły się Francja i Niemcy, których wartość inwestycji osiągnęła poziom odpowiednio 520 milionów oraz 300 milionów euro.

Największą transakcją przeprowadzoną w Europie w 2009 r. był zakup hotelu Radisson Blu Hotel w Hamburgu (560 pokoi hotelowych) przez fundusz Invesco Real Estate od spółki Azure Group za 155 milionów euro.

Rok 2009 charakteryzował się spadkiem liczby zagranicznych nabywców na rzecz inwestorów krajowych. Udział inwestorów z USA zmniejszył się o 68% (790 milionów euro) do poziom 252 milionów euro (93-proc. spadek od 2007 r.), a udział inwestorów z Bliskiego Wschodu w roku 2009 wyniósł 14%.

Rok 2010 - prognozy
Prognozuje się, że EURO 2012 przyczyni się do promocji kraju, większej obecności w mediach światowych, a tym samym do wzrostu liczby turystów jeszcze przez 2 do 4 lat po mistrzostwach.

W Polsce jest najwięcej hoteli trzygwiazdkowych (na  1745 hoteli aż 750 to hotele trzygwiazdkowe) i takich ma powstać najmniej. Wg prognoz w tym roku najwięcej powstanie tych luksusowych i ekonomicznych.

Z prognoz Instytutu Hotelarstwa wynika, że w 2010 roku inwestycje hotelowe spadną do 800 mln zł, co oznacza wydatki o 400 mln zł mniejsze niż w tym roku. Jest to spowodowane przede wszystkim znaczącym wzrostem kosztów kredytu oraz trudnościami w jego uzyskaniu.

Katarzyna Jaworska

inwestycje.pl

Inwestycje w nieruchomości hotelowe

Organizowanie przez Polskę Euro 2012 sprowokowało dyskusję czy wystarczy miejsc hotelowych dla gości tej imprezy. Z prognoz Instytutu Hotelarstwa wynika, że w 2010 roku inwestycje hotelowe spadną do 800 mln zł, co oznacza wydatki o 400 mln zł mniejsze niż w ubiegłym roku. Jest to spowodowane przede wszystkim znaczącym wzrostem kosztów kredytu oraz trudnościami w jego uzyskaniu.
Rynek hotelarski w Polsce

Dziś budowa mkw. hotelu to wydatek rzędu 2,53 tys. zł. W zeszłym roku trzeba było zapłacić nawet 5 tys. zł za mkw. W Polsce, na 10 tysięcy mieszkańców przypada nieco ponad 40 miejsc noclegowych, co stanowi jeden z najgorszych wyników w Europie, a z usług hoteli korzysta co piąty Polak.

Według danych Instytutu Hotelarstwa w ciągu ostatnich 20 lat w Polsce przybyło ponad 1,2 tys. hoteli (prawie 100 000 miejsc noclegowych). Najwięcej w naszym kraju jest hoteli trzygwiazdkowych, najmniej pięciogwiazdkowych. W ubiegłym roku najwięcej wybudowano hoteli trzy- i czterogwiazdkowych (odpowiednio 137 i 42).
Najdynamiczniej w kraju rozwijają się: Wrocław, Trójmiasto, Kraków oraz Katowice.
 
 
Źródło: Instytut Hotelarstwa

W Polsce obecnie działają takie międzynarodowych sieci, jak: Accor, Best Western, Hilton, Hyatt, Marriott, InterContinental, SAS Radison oraz Starwood.
Największą ilością miejsc noclegowych dysponuje Orbis S.A.

10 największych sieci hotelowych w Polsce – 1 stycznia 2010 r.

Miejsce

Nazwa lub właściciel

Liczba pokoi

Liczba hoteli

1.

Orbis S.A.

11 882

63

2.

Ogólnopolska Spółdzielnia Turystyczna GROMADA

1943

19

3.

Starwood Hotels&Resorts Worldwide

1518

6

4.

Hotele Gołębiewski

1434

3

5.

Qubus Hotel Management

1339

13

6.

The Rezidor Hotel Group

1324

6

7.

Vienna International Hotelamanagement

1282

5

8.

Grupa Hotelowa Wojskowej Agencji Mieszkaniowej

1148

16

9.

InterContinental Hotel Group

1147

4

10.

PUHiT Warszawa

1096

7



Budowa hotelu krok po kroku
Jeśli zdecydujemy się na inwestycję w nieruchomość hotelową, będziemy musieli spełnić szereg wymogów. Najpierw należy złożyć wniosek o zaszeregowanie hotelu do odpowiedniej kategorii i wpis do ewidencji hotelarskiej. Dalej  pozostaje kwestia wyboru szyldu: willa, pensjonat, zajazd lub hotel. Nazwa willa, motel czy zajazd jest mniej zobowiązująca. Nazwa „hotel” powoduje konieczność spełnienia szeregu standardów. O profilu działalności decyduje głównie lokalizacja. W centrum miasta najlepiej jest wybudować hotel, na obrzeżach – zajazd połączony z gastronomią.
Analitycy szacują, że budowa jednego pokoju hotelowego o średnim standardzie w centrum polskiego miasta to koszt ponad 100 tys. zł.

Źródło: Cushman & Wakefield

Wady inwestycji hotelowych
Branża hotelarska należy do ryzykownych inwestycji. Do wad inwestycji w nieruchomości hotelowe należy zaliczyć wysokie nakłady na majątek trwały, ograniczoną przewidywalność wpływów, niską rentowność prowadzonej działalności, sezonowość przychodów (na największe zyski można liczyć w sezonie letnim), wysokie koszty bieżące niezbędne dla funkcjonowania hotelu. Jedną z najważniejszych przeszkód dla inwestorów często okazuje się trudność w uzyskaniu kredytów.

Hotele typu condo
Jeśli nie stać nas na budowę hotelu, możemy skorzystać z nowej możliwości inwestowania. Hotele typu condo to forma inwestycji, która dopiero raczkuje na polskim rynku. Daje ona możliwość zakupu pokoju przez firmę lub osobę prywatną i łączy w sobie możliwość posiadania „domu wakacyjnego” oraz możliwość zysku. Jest to nabycie nie tyle samej nieruchomości, co całego modelu inwestycyjnego. Właściciel pokoju lub apartamentu może z niego korzystać we własnym zakresie bądź umieszczać je w zorganizowanym programie wynajmu.

Koncepcja hotelu typu condo powstała w Stanach Zjednoczonych już ponad dwie dekady temu, jednak największy rozwój tej formy inwestowania można zauważyć dopiero w drugiej połowie lat 90. XX w. Powstają one w najatrakcyjniejszej lokalizacji, tj. w miejscach, gdzie najłatwiej o gości hotelowych i tym samym obłożenie, a także w których przyszli właściciele sami będą chcieli spędzać wakacje.
Inwestowanie w hotele condo jest najpopularniejsze w USA, Meksyku, Wyspach Karaibskich i Kanadzie. W Europie jest to stosunkowo nowa koncepcja najlepiej rozwijająca się w kurortach nadmorskich i górskich, jak Hiszpania, Bułgaria czy Francja.

Niewątpliwą zaletą inwestowania w pokoje hotelowe jest fakt, że nie trzeba myśleć o takich sprawach jak konserwacja czy utrzymanie – tym zajmuje się firma zarządzająca.

Rok 2009 - podsumowanie
Według danych Cushman & Wakefield poziom inwestycji w nieruchomości hotelowe w rejonie Europy, Bliskiego Wschodu oraz Afryki (EMEA) w 2009 r. spadł o 50%.
Najbardziej aktywnym rynkiem w rejonie EMEA był rynek w Wielkiej Brytanii; wartość inwestycji wyniosła tam 935 milionów euro, na kolejnych miejscach znalazły się Francja i Niemcy, których wartość inwestycji osiągnęła poziom odpowiednio 520 milionów oraz 300 milionów euro.

Największą transakcją przeprowadzoną w Europie w 2009 r. był zakup hotelu Radisson Blu Hotel w Hamburgu (560 pokoi hotelowych) przez fundusz Invesco Real Estate od spółki Azure Group za 155 milionów euro.

Rok 2009 charakteryzował się spadkiem liczby zagranicznych nabywców na rzecz inwestorów krajowych. Udział inwestorów z USA zmniejszył się o 68% (790 milionów euro) do poziom 252 milionów euro (93-proc. spadek od 2007 r.), a udział inwestorów z Bliskiego Wschodu w roku 2009 wyniósł 14%.

Rok 2010 - prognozy
Prognozuje się, że EURO 2012 przyczyni się do promocji kraju, większej obecności w mediach światowych, a tym samym do wzrostu liczby turystów jeszcze przez 2 do 4 lat po mistrzostwach.

W Polsce jest najwięcej hoteli trzygwiazdkowych (na  1745 hoteli aż 750 to hotele trzygwiazdkowe) i takich ma powstać najmniej. Wg prognoz w tym roku najwięcej powstanie tych luksusowych i ekonomicznych.

Z prognoz Instytutu Hotelarstwa wynika, że w 2010 roku inwestycje hotelowe spadną do 800 mln zł, co oznacza wydatki o 400 mln zł mniejsze niż w tym roku. Jest to spowodowane przede wszystkim znaczącym wzrostem kosztów kredytu oraz trudnościami w jego uzyskaniu.

Katarzyna Jaworska

inwestycje.pl

Rolnicy indywidualni będą mogli łatwiej kupić ziemię z zasobów ANR

Rolnicy indywidualni będą mogli łatwiej kupić ziemię z zasobów Agencji Nieruchomości Rolnych. Rząd przyjął projekt nowelizacji ustawy o gospodarowaniu nieruchomościami rolnymi Skarbu Państwa. Agencja nie będzie mogła zawierać nowych umów na dzierżawę ziemi.
Po wygaśnięciu dotychczasowych umów ziemia będzie przeznaczana do sprzedaży. Wśród kupujących preferowani będą miejscowi rolnicy indywidualni, którzy chcą powiększyć swoje gospodarstwa rodzinne. W przetargach będą mogli wziąć udział również byli pracownicy PGR-ów, którzy chcieliby tworzyć takie gospodarstwa. Proponowane przepisy dają też możliwość rozłożenia zapłaty za ziemię na raty na okres do 15 lat. W ubiegłym roku ANR sprzedała rolnikom ponad 100 tysięcy hektarów gruntów.


inwestycje.pl

Rolnicy indywidualni będą mogli łatwiej kupić ziemię z zasobów ANR

Rolnicy indywidualni będą mogli łatwiej kupić ziemię z zasobów Agencji Nieruchomości Rolnych. Rząd przyjął projekt nowelizacji ustawy o gospodarowaniu nieruchomościami rolnymi Skarbu Państwa. Agencja nie będzie mogła zawierać nowych umów na dzierżawę ziemi.
Po wygaśnięciu dotychczasowych umów ziemia będzie przeznaczana do sprzedaży. Wśród kupujących preferowani będą miejscowi rolnicy indywidualni, którzy chcą powiększyć swoje gospodarstwa rodzinne. W przetargach będą mogli wziąć udział również byli pracownicy PGR-ów, którzy chcieliby tworzyć takie gospodarstwa. Proponowane przepisy dają też możliwość rozłożenia zapłaty za ziemię na raty na okres do 15 lat. W ubiegłym roku ANR sprzedała rolnikom ponad 100 tysięcy hektarów gruntów.


inwestycje.pl

Wiemy, ile kosztują mieszkania w małych miastach

Mieszkania, w powiecie żagańskim w województwie lubskim, ze średnią ceną 2000 złotych za metr są ponad pięciokrotnie tańsze od tych z powiatu tatrzańskiego (10290 zł/mkw.) - tak wynika z raportu szybko.pl i Expandra.

Analitycy serwisu szybko.pl sprawdzili jak kształtują się ceny ofertowe mieszkań na rynku wtórnym poza dużymi miastami. Przeanalizowali ponad 120 tys. ofert z całego kraju, opublikowanych w ciągu ostatnich trzech miesięcy..

Okazało się, że średnia cena metra kwadratowego mieszkania w Polsce liczona na podstawie próby 100 powiatów wynosi 4020 złotych. - Rozpiętość cenowa jest jednak bardzo duża - podkreślają autorzy opracowania.

Z analizy wynika, że najtańsze są lokale w powiecie żagańskim. Drugi w rankingu najniższych cen, powiat żarski, leży również na terenie województwa lubuskiego. Średnia cena mieszkania tam zlokalizowanego to 2200 złotych za metr. W 19 na 100 polskich powiatów średnie ceny utrzymują się na poziomie poniżej 3000 złotych za metr.

Trzeba jednak pamiętać, że średnie ceny w powiatach uwzględniają zarówno lokale w miastach jak i te znajdujące się na wsi. To musi wpływać na obniżenie średniej wartości dla całego powiatu.

Ceny ofertowe w miastach zaczynają się od poziomu 2,5 tys. zł za mkw. - Miasta z najniższymi średnimi cenami mieszkań to: Bytom 2470 złotych za metr, Grudziądz 2560 zł i Rybnik 2722 zł - wyliczają autorzy opracowania.

Najwyższe średnie ceny osiągają mieszkania w kurortach: Sopocie i Zakopanem. Według analityków za metr kwadratowy sprzedający życzą sobie średnio ponad 10 tys. zł. -To efekt ogromnej popularności tych miejsc i jednocześnie niewielkiej liczby dostępnych mieszkań - podkreślają autorzy raportu.

W czołówce najdroższych polskich powiatów znajdują się - poza dużymi miastami - dwa powiaty podwarszawskie: powiat piaseczyński oraz pruszkowski, z cenami 6232 i 5936 złotych za metr.


Źródło: money.pl

Wiemy, ile kosztują mieszkania w małych miastach

Mieszkania, w powiecie żagańskim w województwie lubskim, ze średnią ceną 2000 złotych za metr są ponad pięciokrotnie tańsze od tych z powiatu tatrzańskiego (10290 zł/mkw.) - tak wynika z raportu szybko.pl i Expandra.

Analitycy serwisu szybko.pl sprawdzili jak kształtują się ceny ofertowe mieszkań na rynku wtórnym poza dużymi miastami. Przeanalizowali ponad 120 tys. ofert z całego kraju, opublikowanych w ciągu ostatnich trzech miesięcy..

Okazało się, że średnia cena metra kwadratowego mieszkania w Polsce liczona na podstawie próby 100 powiatów wynosi 4020 złotych. - Rozpiętość cenowa jest jednak bardzo duża - podkreślają autorzy opracowania.

Z analizy wynika, że najtańsze są lokale w powiecie żagańskim. Drugi w rankingu najniższych cen, powiat żarski, leży również na terenie województwa lubuskiego. Średnia cena mieszkania tam zlokalizowanego to 2200 złotych za metr. W 19 na 100 polskich powiatów średnie ceny utrzymują się na poziomie poniżej 3000 złotych za metr.

Trzeba jednak pamiętać, że średnie ceny w powiatach uwzględniają zarówno lokale w miastach jak i te znajdujące się na wsi. To musi wpływać na obniżenie średniej wartości dla całego powiatu.

Ceny ofertowe w miastach zaczynają się od poziomu 2,5 tys. zł za mkw. - Miasta z najniższymi średnimi cenami mieszkań to: Bytom 2470 złotych za metr, Grudziądz 2560 zł i Rybnik 2722 zł - wyliczają autorzy opracowania.

Najwyższe średnie ceny osiągają mieszkania w kurortach: Sopocie i Zakopanem. Według analityków za metr kwadratowy sprzedający życzą sobie średnio ponad 10 tys. zł. -To efekt ogromnej popularności tych miejsc i jednocześnie niewielkiej liczby dostępnych mieszkań - podkreślają autorzy raportu.

W czołówce najdroższych polskich powiatów znajdują się - poza dużymi miastami - dwa powiaty podwarszawskie: powiat piaseczyński oraz pruszkowski, z cenami 6232 i 5936 złotych za metr.


Źródło: money.pl

W styczniu spadła rentowność najmu

- Średnia rentowność najmu mieszkań spadła w styczniu do 4,45 proc. z 4,63 proc. miesiąc wcześniej - tak wynika z analizy Open Finance. To efekt coraz niższych cen ofertowych najmu.

- W porównaniu do sytuacji sprzed miesiąca, tylko w Warszawie rentowność z inwestycji w mieszkanie pod wynajem nieznacznie (o 0,06 proc.) wzrosła, co jest efektem spadku cen transakcyjnych w stolicy przy niezmienionych stawkach najmu. Jednocześnie w większości miast wzrosła liczba ogłoszeń, co może wskazywać, że właściciele mieszkań wciąż mogą mieć kłopoty ze znalezieniem najemców - czytamy w raporcie.

W ocenie Open Finance, jest to czynnik sezonowy, miesiące zimowe nie są najlepsze dla właścicieli niewynajętych mieszkań. Mimo pogarszającej się rentowności inwestycji, zakup mieszkania pod wynajem wciąż daje lepszy zwrot od inwestycji w lokaty bankowe, których przeciętne oprocentowanie ponownie obniżyło się w styczniu.

Firma podkreśla przy tym, że przewaga inwestycji w mieszkanie pod wynajem wynika przede wszystkim z niższej stopy podatku ryczałtowego (8,5 proc. wobec 19,0 proc. podatku od zysków kapitałowych).

Nadal - ze względu na wyższą w grudniu inflację i utrzymanie wysokich marż - bezkonkurencyjna w klasie inwestycji bezpiecznych pozostaje inwestycja w 10-letnie obligacje skarbowe.

 

interia.pl

W styczniu spadła rentowność najmu

- Średnia rentowność najmu mieszkań spadła w styczniu do 4,45 proc. z 4,63 proc. miesiąc wcześniej - tak wynika z analizy Open Finance. To efekt coraz niższych cen ofertowych najmu.

- W porównaniu do sytuacji sprzed miesiąca, tylko w Warszawie rentowność z inwestycji w mieszkanie pod wynajem nieznacznie (o 0,06 proc.) wzrosła, co jest efektem spadku cen transakcyjnych w stolicy przy niezmienionych stawkach najmu. Jednocześnie w większości miast wzrosła liczba ogłoszeń, co może wskazywać, że właściciele mieszkań wciąż mogą mieć kłopoty ze znalezieniem najemców - czytamy w raporcie.

W ocenie Open Finance, jest to czynnik sezonowy, miesiące zimowe nie są najlepsze dla właścicieli niewynajętych mieszkań. Mimo pogarszającej się rentowności inwestycji, zakup mieszkania pod wynajem wciąż daje lepszy zwrot od inwestycji w lokaty bankowe, których przeciętne oprocentowanie ponownie obniżyło się w styczniu.

Firma podkreśla przy tym, że przewaga inwestycji w mieszkanie pod wynajem wynika przede wszystkim z niższej stopy podatku ryczałtowego (8,5 proc. wobec 19,0 proc. podatku od zysków kapitałowych).

Nadal - ze względu na wyższą w grudniu inflację i utrzymanie wysokich marż - bezkonkurencyjna w klasie inwestycji bezpiecznych pozostaje inwestycja w 10-letnie obligacje skarbowe.

 

interia.pl

Mieszkania pod wynajem coraz mniej atrakcyjne

Średnia rentowność najmu mieszkań spadła w styczniu do 4,45 proc. z 4,63 proc. miesiąc wcześniej. To efekt wciąż coraz niższych cen ofertowych najmu.

W porównaniu do sytuacji sprzed miesiąca tylko w Warszawie rentowność z inwestycji w mieszkanie pod wynajem nieznacznie (o sześć setnych procenta) wzrosła, co jest efektem spadku cen transakcyjnych w stolicy przy niezmienionych stawkach najmu. Jednocześnie w większości miast wzrosła liczba ogłoszeń, co może wskazywać, że właściciele mieszkań wciąż mogą mieć kłopoty ze znalezieniem najemców. Jest to czynnik sezonowy, miesiące zimowe nie są najlepsze dla właścicieli niewynajętych mieszkań.

Mimo pogarszającej się rentowności inwestycji, zakup mieszkania pod wynajem wciąż daje lepszy zwrot od inwestycji w lokaty bankowe, których przeciętne oprocentowanie ponownie obniżyło się w styczniu. Przy czym przewaga inwestycji w mieszkanie pod wynajem wynika przede wszystkim z niższej stopy podatku ryczałtowego (8,5 proc. wobec 19 proc. podatku od zysków kapitałowych).


Open Finance

Nadal - ze względu na wyższą w grudniu inflację i utrzymanie wysokich marż - bezkonkurencyjna w klasie inwestycji bezpiecznych pozostaje inwestycja w 10-letnie obligacje skarbowe. Co więcej, za miesiąc - o ile sprawdzi się prognoza inflacji Ministerstwa Finansów, które zakłada utrzymanie dynamiki tempa wzrostu cen konsumenckich - statystyka także będzie przemawiała za nabyciem obligacji skarbowych. Dopiero kolejne miesiące mogą zmienić sytuację, w miarę jak spadać będzie inflacja, a na rynku mieszkaniowym wzrośnie liczba transakcji.

Należy przy tym pamiętać, że powyższe obliczenia mają wyłącznie charakter poglądowy i opierają się na średnich. W rzeczywistości zaś na rentowność najmu mieszkania wpływ mają takie czynniki jak cena zakupu (wraz z dodatkowymi opłatami), wynegocjowana wysokość czynszu, okresy przestoju, koszty remontów, wysokość opłat dla administracji czy wreszcie zmiana wartości samego mieszkania.


Open Finance

Emil Szweda, Open Finance

interia.pl

Mieszkania pod wynajem coraz mniej atrakcyjne

Średnia rentowność najmu mieszkań spadła w styczniu do 4,45 proc. z 4,63 proc. miesiąc wcześniej. To efekt wciąż coraz niższych cen ofertowych najmu.

W porównaniu do sytuacji sprzed miesiąca tylko w Warszawie rentowność z inwestycji w mieszkanie pod wynajem nieznacznie (o sześć setnych procenta) wzrosła, co jest efektem spadku cen transakcyjnych w stolicy przy niezmienionych stawkach najmu. Jednocześnie w większości miast wzrosła liczba ogłoszeń, co może wskazywać, że właściciele mieszkań wciąż mogą mieć kłopoty ze znalezieniem najemców. Jest to czynnik sezonowy, miesiące zimowe nie są najlepsze dla właścicieli niewynajętych mieszkań.

Mimo pogarszającej się rentowności inwestycji, zakup mieszkania pod wynajem wciąż daje lepszy zwrot od inwestycji w lokaty bankowe, których przeciętne oprocentowanie ponownie obniżyło się w styczniu. Przy czym przewaga inwestycji w mieszkanie pod wynajem wynika przede wszystkim z niższej stopy podatku ryczałtowego (8,5 proc. wobec 19 proc. podatku od zysków kapitałowych).


Open Finance

Nadal - ze względu na wyższą w grudniu inflację i utrzymanie wysokich marż - bezkonkurencyjna w klasie inwestycji bezpiecznych pozostaje inwestycja w 10-letnie obligacje skarbowe. Co więcej, za miesiąc - o ile sprawdzi się prognoza inflacji Ministerstwa Finansów, które zakłada utrzymanie dynamiki tempa wzrostu cen konsumenckich - statystyka także będzie przemawiała za nabyciem obligacji skarbowych. Dopiero kolejne miesiące mogą zmienić sytuację, w miarę jak spadać będzie inflacja, a na rynku mieszkaniowym wzrośnie liczba transakcji.

Należy przy tym pamiętać, że powyższe obliczenia mają wyłącznie charakter poglądowy i opierają się na średnich. W rzeczywistości zaś na rentowność najmu mieszkania wpływ mają takie czynniki jak cena zakupu (wraz z dodatkowymi opłatami), wynegocjowana wysokość czynszu, okresy przestoju, koszty remontów, wysokość opłat dla administracji czy wreszcie zmiana wartości samego mieszkania.


Open Finance

Emil Szweda, Open Finance

interia.pl

Drugi dom na Mazurach

W ofercie Condobroker Estates & Consulting pojawiła się nowa inwestycja, Willa Bulwar. Mieści się ona na Mazurach, w Ostródzie. Położna jest przy ulicy 3-go Maja, nad brzegiem Jeziora Drwęckiego.

W jej ramach powstaje jeden trzykondygnacyjny budynek z podziemną halą garażową z 23 miejscami parkingowymi. Znajdzie się w nim 27 apartamentów o metrażu od 42,6 do 87,9 mkw. Zostały one tak zaprojektowane, by przyszli właściciele mogli optymalnie wykorzystać i urządzić ich wnętrza. Większość z nich posiada balkony, a także widok na Jezioro Drwęckie. Mieszkania są sprzedawane w stanie deweloperskim. Właściciele apartamentów będą mieli dostęp do komórek lokatorskich. Termin oddania inwestycji do użytku to przełom III i IV kwartału 2010. Ceny wahają się od 4700 do 5900 zł brutto za metr kwadratowy.

- Apartamenty Willa Bulwar są skierowane do osób, które poszukują drugiego domu lub wakacyjnej rezydencji na Mazurach, a także do tych, którzy chcieliby zamieszkać tu na stałe - mówi Tomasz Malicki z Condobroker E&C. Atutem inwestycji jest lokalizacja w cichej, spokojnej okolicy, tuż przy promenadzie prowadzącej wzdłuż brzegu Jeziora Drwęckiego. Blisko stąd do niedawno zrewitalizowanej plaży miejskiej ze strzeżonym kąpieliskiem, rozległymi drewnianymi pomostami i wypożyczalnią sprzętu wodnego, wyciągu nart wodnych, przystani Żeglugi Ostródzko-Elbląskiej oraz licznych restauracji i pubów.

Bliskość jeziora, terenów zielonych oraz lasów i specyfika mazurskiego klimatu stwarza wiele możliwości aktywnego spędzania czasu bez względu na porę roku i oddawania się pasjom, takim jak: żeglowanie, wędkowanie, kajakarstwo, jeździectwo, narciarstwo zjazdowe i biegowe i wielu innym.

 

INTERIA.PL/materiały prasowe

Drugi dom na Mazurach

W ofercie Condobroker Estates & Consulting pojawiła się nowa inwestycja, Willa Bulwar. Mieści się ona na Mazurach, w Ostródzie. Położna jest przy ulicy 3-go Maja, nad brzegiem Jeziora Drwęckiego.

W jej ramach powstaje jeden trzykondygnacyjny budynek z podziemną halą garażową z 23 miejscami parkingowymi. Znajdzie się w nim 27 apartamentów o metrażu od 42,6 do 87,9 mkw. Zostały one tak zaprojektowane, by przyszli właściciele mogli optymalnie wykorzystać i urządzić ich wnętrza. Większość z nich posiada balkony, a także widok na Jezioro Drwęckie. Mieszkania są sprzedawane w stanie deweloperskim. Właściciele apartamentów będą mieli dostęp do komórek lokatorskich. Termin oddania inwestycji do użytku to przełom III i IV kwartału 2010. Ceny wahają się od 4700 do 5900 zł brutto za metr kwadratowy.

- Apartamenty Willa Bulwar są skierowane do osób, które poszukują drugiego domu lub wakacyjnej rezydencji na Mazurach, a także do tych, którzy chcieliby zamieszkać tu na stałe - mówi Tomasz Malicki z Condobroker E&C. Atutem inwestycji jest lokalizacja w cichej, spokojnej okolicy, tuż przy promenadzie prowadzącej wzdłuż brzegu Jeziora Drwęckiego. Blisko stąd do niedawno zrewitalizowanej plaży miejskiej ze strzeżonym kąpieliskiem, rozległymi drewnianymi pomostami i wypożyczalnią sprzętu wodnego, wyciągu nart wodnych, przystani Żeglugi Ostródzko-Elbląskiej oraz licznych restauracji i pubów.

Bliskość jeziora, terenów zielonych oraz lasów i specyfika mazurskiego klimatu stwarza wiele możliwości aktywnego spędzania czasu bez względu na porę roku i oddawania się pasjom, takim jak: żeglowanie, wędkowanie, kajakarstwo, jeździectwo, narciarstwo zjazdowe i biegowe i wielu innym.

 

INTERIA.PL/materiały prasowe

Rząd przyjął projekt noweli dotyczący nieruchomości rolnych

Usprawnienie obrotu ziemią rolniczą oraz ułatwienia w zakupie ziemi przez rolników indywidualnych - to najważniejsze założenia projektu nowelizacji ustawy o gospodarowaniu nieruchomościami rolnymi Skarbu Państwa, przyjętego przez rząd.

Zgodnie z projektem Agencja Nieruchomości Rolnych nie będzie mogła zawierać nowych umów dzierżawy, najmu i oddania nieruchomości w administrowanie.

"Dotychczasowe umowy zachowają ważność i z pewnymi wyjątkami nie będą mogły być przedłużane oraz˙przekształcane w umowy na czas nieoznaczony. Agencja Nieruchomości Rolnych będzie pisemnie zawiadamiać dzierżawców, w terminie 6 miesięcy od dnia wejścia w życie nowych przepisów, o˙możliwości dokonania zmian w umowach dzierżawy. Chodzi o możliwość wyłączenia z˙dzierżawy 30˙proc. użytków rolnych" - czytamy w komunikacie Centrum Informacyjnego Rządu.

CIR poinformowało, że osoby, które wyrażą zgodę na tę propozycję, będą mogły kupić pozostałe dzierżawione grunty na preferencyjnych zasadach. "Z˙kolei wyłączone grunty będą dzielone na mniejsze nieruchomości i przygotowywane do sprzedaży. Wśród kupujących preferowani będą miejscowi rolnicy indywidualni, którzy chcą powiększyć swoje gospodarstwa rodzinne lub je utworzyć" - dodano.

Projekt zmienia również zasady dotyczące organizacji przetargów ograniczonych. To - zdaniem CIR - powinno pomóc Agencji Nieruchomości Rolnych w tworzeniu i powiększaniu gospodarstw rodzinnych. Agencja będzie mogła organizować takie przetargi dla osób posiadających kwalifikacje rolnicze i˙zamierzających tworzyć gospodarstwa rodzinne.

W przetargach ograniczonych będą mogli wziąć udział również byli pracownicy PGR-ów, którzy chcieliby tworzyć takie gospodarstwa. "Wprowadzono również możliwość rozłożenia spłaty należności z tytułu sprzedaży nieruchomości na okres do 15 lat, pod warunkiem wpłaty co najmniej 10˙proc. ceny przed zawarciem umowy sprzedaży. Umożliwi to wielu rolnikom nabycie gruntów (rolnych) z zasobu (Skarbu Państwa)" - napisano.

 

INTERIA.PL/PAP

Rząd przyjął projekt noweli dotyczący nieruchomości rolnych

Usprawnienie obrotu ziemią rolniczą oraz ułatwienia w zakupie ziemi przez rolników indywidualnych - to najważniejsze założenia projektu nowelizacji ustawy o gospodarowaniu nieruchomościami rolnymi Skarbu Państwa, przyjętego przez rząd.

Zgodnie z projektem Agencja Nieruchomości Rolnych nie będzie mogła zawierać nowych umów dzierżawy, najmu i oddania nieruchomości w administrowanie.

"Dotychczasowe umowy zachowają ważność i z pewnymi wyjątkami nie będą mogły być przedłużane oraz˙przekształcane w umowy na czas nieoznaczony. Agencja Nieruchomości Rolnych będzie pisemnie zawiadamiać dzierżawców, w terminie 6 miesięcy od dnia wejścia w życie nowych przepisów, o˙możliwości dokonania zmian w umowach dzierżawy. Chodzi o możliwość wyłączenia z˙dzierżawy 30˙proc. użytków rolnych" - czytamy w komunikacie Centrum Informacyjnego Rządu.

CIR poinformowało, że osoby, które wyrażą zgodę na tę propozycję, będą mogły kupić pozostałe dzierżawione grunty na preferencyjnych zasadach. "Z˙kolei wyłączone grunty będą dzielone na mniejsze nieruchomości i przygotowywane do sprzedaży. Wśród kupujących preferowani będą miejscowi rolnicy indywidualni, którzy chcą powiększyć swoje gospodarstwa rodzinne lub je utworzyć" - dodano.

Projekt zmienia również zasady dotyczące organizacji przetargów ograniczonych. To - zdaniem CIR - powinno pomóc Agencji Nieruchomości Rolnych w tworzeniu i powiększaniu gospodarstw rodzinnych. Agencja będzie mogła organizować takie przetargi dla osób posiadających kwalifikacje rolnicze i˙zamierzających tworzyć gospodarstwa rodzinne.

W przetargach ograniczonych będą mogli wziąć udział również byli pracownicy PGR-ów, którzy chcieliby tworzyć takie gospodarstwa. "Wprowadzono również możliwość rozłożenia spłaty należności z tytułu sprzedaży nieruchomości na okres do 15 lat, pod warunkiem wpłaty co najmniej 10˙proc. ceny przed zawarciem umowy sprzedaży. Umożliwi to wielu rolnikom nabycie gruntów (rolnych) z zasobu (Skarbu Państwa)" - napisano.

 

INTERIA.PL/PAP

Ranking miast najlepszych do inwestowania w nieruchomości

Portal KRN.pl przeprowadził sondę na temat opłacalności zakupu nieruchomości pod kątem inwestycyjnym w wybranych polskich miastach.

Zdecydowana większość respondentów uważa, że najbardziej atrakcyjnymi inwestycyjnie miastami są Kraków i Warszawa. Aż ponad 30 proc. osób, które wzięły udział w sondzie, wskazało na stolicę Małopolski. Warszawę, która znajduje się w zestawieniu na drugim miejscu, wybrało zaś 21,8 proc. respondentów. Podobne badanie zostało przeprowadzone na początku 2009 r. Analiza i porównanie odpowiedzi do sondy ze stycznia 2010 r. oraz wyników analogicznego badania sprzed roku pokazują, że postrzeganie miast wśród inwestorów pozostało praktycznie niezmienione. Podobnie jak obecnie, rok temu Kraków również znajdował się na pierwszym miejscu zestawienia. Jednak jedynym miastem, które przez ostatni rok utrzymało swój wynik właściwie na tym samym poziomie jest Wrocław. W styczniu 2009 r. na Wrocław jako najlepsze misasto do inwestowania wskazało niecałe 12,3 proc. respondentów, obecnie udział procentowy dla tego miasta wzrósł do 12,4 proc.

 
 

Z analizy wynika, że przez ostatni rok większość miast poprawiła swój wynik. Na początku 2009 r. aż 16 proc. ankietowanych odpowiedziało, że nieopłacalne jest inwestowanie w dużych aglomeracjach miejskich. Takie postrzeganie było skutkiem trudnej sytuacji na rynku nieruchomości w dużych miastach, wynikającej z wysokich cen m kw. oraz problemów z otrzymaniem kredytu na droższe mieszkania. Część inwestorów obawiała się również dalszych obniżek cen mieszkań na rynku, a przez to straty zainwestowanych pieniędzy. Podsumowanie 2009 r. pozwala twierdzić, że mamy do czynienia ze stabilizacją cenową na rynku. Wielu specjalistów jest zgodnych, że rok 2010 będzie przełomowy na rynku.

 

 

Źródło: KRN.pl,   2010.02.09

Ranking miast najlepszych do inwestowania w nieruchomości

Portal KRN.pl przeprowadził sondę na temat opłacalności zakupu nieruchomości pod kątem inwestycyjnym w wybranych polskich miastach.

Zdecydowana większość respondentów uważa, że najbardziej atrakcyjnymi inwestycyjnie miastami są Kraków i Warszawa. Aż ponad 30 proc. osób, które wzięły udział w sondzie, wskazało na stolicę Małopolski. Warszawę, która znajduje się w zestawieniu na drugim miejscu, wybrało zaś 21,8 proc. respondentów. Podobne badanie zostało przeprowadzone na początku 2009 r. Analiza i porównanie odpowiedzi do sondy ze stycznia 2010 r. oraz wyników analogicznego badania sprzed roku pokazują, że postrzeganie miast wśród inwestorów pozostało praktycznie niezmienione. Podobnie jak obecnie, rok temu Kraków również znajdował się na pierwszym miejscu zestawienia. Jednak jedynym miastem, które przez ostatni rok utrzymało swój wynik właściwie na tym samym poziomie jest Wrocław. W styczniu 2009 r. na Wrocław jako najlepsze misasto do inwestowania wskazało niecałe 12,3 proc. respondentów, obecnie udział procentowy dla tego miasta wzrósł do 12,4 proc.

 
 

Z analizy wynika, że przez ostatni rok większość miast poprawiła swój wynik. Na początku 2009 r. aż 16 proc. ankietowanych odpowiedziało, że nieopłacalne jest inwestowanie w dużych aglomeracjach miejskich. Takie postrzeganie było skutkiem trudnej sytuacji na rynku nieruchomości w dużych miastach, wynikającej z wysokich cen m kw. oraz problemów z otrzymaniem kredytu na droższe mieszkania. Część inwestorów obawiała się również dalszych obniżek cen mieszkań na rynku, a przez to straty zainwestowanych pieniędzy. Podsumowanie 2009 r. pozwala twierdzić, że mamy do czynienia ze stabilizacją cenową na rynku. Wielu specjalistów jest zgodnych, że rok 2010 będzie przełomowy na rynku.

 

 

Źródło: KRN.pl,   2010.02.09

Użytkownik wieczysty może nie zgodzić się na podwyżkę opłaty

Tegoroczne podwyżki opłat z tytułu użytkowania wieczystego na terenie Warszawy wynosiły średnio 50 – 150%. Najczęściej aktualizacja opłaty dokonywana jest co 3 – 4 lata. Ustawa o Gospodarce Nieruchomościami daje nam jednak oręż do walki z wyższymi opłatami.
Jak pokazują badania Home Broker, większość przeprowadzonych ostatnio w Warszawie podwyżek opłat za użytkowanie wieczyste zawiera się w przedziale 50 – 150%. Oznacza to, że od 2006 roku o tyle mniej więcej wzrosła wartość gruntów. Uzyskane przez Home Broker informacje mówią, że aktualizacji dokonuje się najczęściej co 3 - 4 lata. Zdarzają się jednak podwyżki o znacznie większej skali. Nawet ponad dziesięciokrotne wzrosty są charakterystyczne dla dzielnic centralnych stolicy. Teoretycznie wynikać one powinny ze wzrostu wartości działki. Gdy jednak po kilkunastu latach nieprzeprowadzania aktualizacji dostajemy podwyżkę z 200 zł na 3000 zł rocznie można uznać, że przekroczone zostały granice przyzwoitości.

Podwyżki nie tylko w Warszawie

Tak horrendalne podwyżki nie są jedynie domeną Warszawy. W Łodzi, na ulicy Zelwerowicza - jak podaje Magdalena Zwolińska, doradca Home Broker - opłatę z tytułu użytkowania wieczystego dla 100 metrowego domu podniesiono z kwoty 600 zł na 1 800 zł rocznie.

W Gdańsku z bardzo wysokimi wzrostami opłat mamy do czynienia głównie na obrzeżach miasta - Dotyczy to głównie działek przeznaczonych pod zabudowę jednorodzinną – mówi Michał Kudła, doradca Home Broker w Gdańsku - W jednym przypadku nastąpił wzrost opłat z tytułu użytkowania wieczystego za działkę o powierzchni 1300 mkw. z 900 zł do 3700 zł rocznie – dodaje.

Niektórzy użytkownicy wieczyści na poznańskich Podolanach otrzymali w zeszłym roku podwyżki rzędu 600%. - Takie podwyżki były w Poznaniu sytuacją niemalże masową rok temu, stąd lawinowo wzrosła liczba wniosków o wykup terenów, które były w użytkowaniu wieczystym -  podaje Michał Sakowski, doradca Home Broker

Mechanizm opłat za użytkowanie wieczyste

Użytkownicy wieczyści wnoszą raz na rok opłatę na rzecz właściciela gruntu, a więc Skarbu Państwa lub jednostki samorządu terytorialnego (gminy, powiatu lub województwa). Wysokość tej opłaty uzależniona jest od:

1.     wartości gruntu,
2.     udziału użytkownika wieczystego w prawie do gruntu,
3.     stawki procentowej opłaty,
4.     zastosowania bonifikaty.

Za określenie wartości gruntu (prawa własności) odpowiada rzeczoznawca majątkowy. Jest to niezależny ekspert wyłaniany w drodze przetargu. W przypadku lokali wysokość  opłaty zależy od powierzchni mieszkania. Im większy lokal, tym opłata jest większa. Warto tu zwrócić uwagę na fakt, że  np. właściciele domków stojących na gruntach będących w użytkowaniu wieczystym wnoszą opłatę raz w roku, podczas gdy osoby posiadające spółdzielcze własnościowe prawo do lokalu wnoszą opisywaną opłatę w czynszu - rozłożoną równomiernie przez cały rok.

Stawka procentowa opłaty określa, jaką część wartości gruntu należy co roku wnieść na rachunek właściciela. Stawka wynika z celu, na jaki została oddana nieruchomość. Najczęściej jest to cel mieszkaniowy (1%), handlowo-usługowy (3%) czy też usługi turystyczne (2%). Nie można także zapomnieć, że użytkownik wieczysty może wystąpić o 50% obniżkę opłaty z tytułu użytkowania wieczystego, gdy wynagrodzenie na jednego członka gospodarstwa domowego nie przekracza 50% przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej.

Walka z podwyżkami

Co więc należy zrobić, gdy uznamy, że zastosowana wobec nas podwyżka opłaty jest nieadekwatna do zmian wartości gruntu oddanego nam w użytkowanie wieczyste? W każdym wypadku możliwe jest zakwestionowanie zaproponowanej np. przez gminę podwyżki. Otrzymane od gminy pismo jest bowiem tylko propozycją nowej opłaty. Użytkownik wieczysty w odpowiedzi na pismo powinien więc, w przeciągu 30 dni od doręczenia wypowiedzenia, złożyć dwa egzemplarze wniosków do Samorządowego Kolegium Odwoławczego o ustalenie, że wzrost opłaty jest nieuzasadniony.

Warto zauważyć, że:

1.     Wniosek musi zawierać uzasadnienie wskazujące błędy i niedociągnięcia wyceny sporządzonej przez rzeczoznawcę majątkowego. Z dokumentem tym można się zapoznać w Urzędzie Gminy,
2.     W Warszawie SKO nie pobiera opłaty za złożenie wniosku,
3.     Złożenie wniosku do SKO powoduje, że użytkownik wnosi opłatę w dotychczasowej wysokości,
4.     Oczekiwanie na rozprawę w Warszawie trwać może nawet ponad rok,
5.     W przypadku rozstrzygnięcia sprawy przed SKO na niekorzyść użytkownika wieczystego, musi on wnieść zaległa opłatę
6.     Gmina musi udowodnić, że  wzrost opłaty jest uzasadniony,
7.     Kolegium powinno dążyć do polubownego załatwienia sprawy w drodze ugody. W praktyce często na rozprawie dochodzi o swoistego „krakowskiego targu”. Nowa opłata ustalana jest więc jako średnia z propozycji właściciela i użytkownika wieczystego.

Od orzeczenia SKO można się odwołać w terminie 14 dni. Powoduje to, że sprawa trafia do sądu. W tym momencie pojawiają się już koszty sądowe, a na rozpatrzenie sprawy należy czekać przynajmniej kolejny rok.

Bartosz Turek, analityk Home Broker

jn
inwestycje.pl

Użytkownik wieczysty może nie zgodzić się na podwyżkę opłaty

Tegoroczne podwyżki opłat z tytułu użytkowania wieczystego na terenie Warszawy wynosiły średnio 50 – 150%. Najczęściej aktualizacja opłaty dokonywana jest co 3 – 4 lata. Ustawa o Gospodarce Nieruchomościami daje nam jednak oręż do walki z wyższymi opłatami.
Jak pokazują badania Home Broker, większość przeprowadzonych ostatnio w Warszawie podwyżek opłat za użytkowanie wieczyste zawiera się w przedziale 50 – 150%. Oznacza to, że od 2006 roku o tyle mniej więcej wzrosła wartość gruntów. Uzyskane przez Home Broker informacje mówią, że aktualizacji dokonuje się najczęściej co 3 - 4 lata. Zdarzają się jednak podwyżki o znacznie większej skali. Nawet ponad dziesięciokrotne wzrosty są charakterystyczne dla dzielnic centralnych stolicy. Teoretycznie wynikać one powinny ze wzrostu wartości działki. Gdy jednak po kilkunastu latach nieprzeprowadzania aktualizacji dostajemy podwyżkę z 200 zł na 3000 zł rocznie można uznać, że przekroczone zostały granice przyzwoitości.

Podwyżki nie tylko w Warszawie

Tak horrendalne podwyżki nie są jedynie domeną Warszawy. W Łodzi, na ulicy Zelwerowicza - jak podaje Magdalena Zwolińska, doradca Home Broker - opłatę z tytułu użytkowania wieczystego dla 100 metrowego domu podniesiono z kwoty 600 zł na 1 800 zł rocznie.

W Gdańsku z bardzo wysokimi wzrostami opłat mamy do czynienia głównie na obrzeżach miasta - Dotyczy to głównie działek przeznaczonych pod zabudowę jednorodzinną – mówi Michał Kudła, doradca Home Broker w Gdańsku - W jednym przypadku nastąpił wzrost opłat z tytułu użytkowania wieczystego za działkę o powierzchni 1300 mkw. z 900 zł do 3700 zł rocznie – dodaje.

Niektórzy użytkownicy wieczyści na poznańskich Podolanach otrzymali w zeszłym roku podwyżki rzędu 600%. - Takie podwyżki były w Poznaniu sytuacją niemalże masową rok temu, stąd lawinowo wzrosła liczba wniosków o wykup terenów, które były w użytkowaniu wieczystym -  podaje Michał Sakowski, doradca Home Broker

Mechanizm opłat za użytkowanie wieczyste

Użytkownicy wieczyści wnoszą raz na rok opłatę na rzecz właściciela gruntu, a więc Skarbu Państwa lub jednostki samorządu terytorialnego (gminy, powiatu lub województwa). Wysokość tej opłaty uzależniona jest od:

1.     wartości gruntu,
2.     udziału użytkownika wieczystego w prawie do gruntu,
3.     stawki procentowej opłaty,
4.     zastosowania bonifikaty.

Za określenie wartości gruntu (prawa własności) odpowiada rzeczoznawca majątkowy. Jest to niezależny ekspert wyłaniany w drodze przetargu. W przypadku lokali wysokość  opłaty zależy od powierzchni mieszkania. Im większy lokal, tym opłata jest większa. Warto tu zwrócić uwagę na fakt, że  np. właściciele domków stojących na gruntach będących w użytkowaniu wieczystym wnoszą opłatę raz w roku, podczas gdy osoby posiadające spółdzielcze własnościowe prawo do lokalu wnoszą opisywaną opłatę w czynszu - rozłożoną równomiernie przez cały rok.

Stawka procentowa opłaty określa, jaką część wartości gruntu należy co roku wnieść na rachunek właściciela. Stawka wynika z celu, na jaki została oddana nieruchomość. Najczęściej jest to cel mieszkaniowy (1%), handlowo-usługowy (3%) czy też usługi turystyczne (2%). Nie można także zapomnieć, że użytkownik wieczysty może wystąpić o 50% obniżkę opłaty z tytułu użytkowania wieczystego, gdy wynagrodzenie na jednego członka gospodarstwa domowego nie przekracza 50% przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej.

Walka z podwyżkami

Co więc należy zrobić, gdy uznamy, że zastosowana wobec nas podwyżka opłaty jest nieadekwatna do zmian wartości gruntu oddanego nam w użytkowanie wieczyste? W każdym wypadku możliwe jest zakwestionowanie zaproponowanej np. przez gminę podwyżki. Otrzymane od gminy pismo jest bowiem tylko propozycją nowej opłaty. Użytkownik wieczysty w odpowiedzi na pismo powinien więc, w przeciągu 30 dni od doręczenia wypowiedzenia, złożyć dwa egzemplarze wniosków do Samorządowego Kolegium Odwoławczego o ustalenie, że wzrost opłaty jest nieuzasadniony.

Warto zauważyć, że:

1.     Wniosek musi zawierać uzasadnienie wskazujące błędy i niedociągnięcia wyceny sporządzonej przez rzeczoznawcę majątkowego. Z dokumentem tym można się zapoznać w Urzędzie Gminy,
2.     W Warszawie SKO nie pobiera opłaty za złożenie wniosku,
3.     Złożenie wniosku do SKO powoduje, że użytkownik wnosi opłatę w dotychczasowej wysokości,
4.     Oczekiwanie na rozprawę w Warszawie trwać może nawet ponad rok,
5.     W przypadku rozstrzygnięcia sprawy przed SKO na niekorzyść użytkownika wieczystego, musi on wnieść zaległa opłatę
6.     Gmina musi udowodnić, że  wzrost opłaty jest uzasadniony,
7.     Kolegium powinno dążyć do polubownego załatwienia sprawy w drodze ugody. W praktyce często na rozprawie dochodzi o swoistego „krakowskiego targu”. Nowa opłata ustalana jest więc jako średnia z propozycji właściciela i użytkownika wieczystego.

Od orzeczenia SKO można się odwołać w terminie 14 dni. Powoduje to, że sprawa trafia do sądu. W tym momencie pojawiają się już koszty sądowe, a na rozpatrzenie sprawy należy czekać przynajmniej kolejny rok.

Bartosz Turek, analityk Home Broker

jn
inwestycje.pl

Fundusze nieruchomości liderem zainteresowania inwestorów

Po tym, jak w ostatnich dniach fundusze akcji firm powiązanych z rynkiem nieruchomości, pozyskały na świecie 179 mln USD, stały się liderem pod względem zainteresowania inwestorów w tym roku. Wyprzedziły pod tym względem fundusze lokujące w walory spółek paliwowych. Podmioty skupiające się na inwestycjach w papiery instytucji finansowych, po tym jak przed końcem stycznia zanotowały najgorszy wynik od IV kw. 2008 r., odzyskały przeszło 400 mln USD środków.
Zainteresowanie inwestorów funduszami akcji spółek finansowych i powiązanych z rynkiem nieruchomości kontrastowało głównie ze znaczącymi odpływami z podmiotów zaangażowanych na rynkach wschodzących akcji. Natomiast fundusze akcji z rynków dojrzałych pozyskiwały świeży kapitał.

Z takich danych trudno wyciągać jednoznaczne wnioski. Bez wątpienia inwestorzy nie stracili ostatecznie wiary w możliwość powrotu w niedługim czasie tendencji zwyżkowej na rynkach akcji, jaka utrzymywała się przez większość 2009 r.

Trudno też mówić o utracie wiary w kondycję gospodarek rynków wschodzących, skoro środki nadal płynęły do funduszy obligacji z emerging markets.  W grupie funduszy obligacji państw dojrzałych też notowaliśmy na przełomie stycznia i lutego napływy, więc wpływ obaw przed niewypłacalnością Grecji, czy innych mniejszych państw strefy euro nie był tu widoczny.

Wyciąganie ostatecznych wniosków z tygodniowych danych może jednak być ryzykowne. Prawdziwym testem ocen globalnych inwestorów może stać się ich zachowanie w tym tygodniu i reakcja na znaczące pogorszenie koniunktury na rynkach. Im trudniej będzie im odrabiać straty, tym gorsze będą perspektywy.

ZWRÓĆ  UWAGĘ:

Pogorszenie nastrojów na wschodzących rynkach akcji było głównie pochodną wycofywania środków przez globalnych inwestorów z funduszy lokujących w tej części świata.

Polska giełda mocno straciła w minionym tygodniu mimo, że fundusze dedykowane rynkom wschodzącym Europy, Bliskiego Wschodu i Afryki (EMEA) wciąż pozyskiwały świeży kapitał. Skala odbicia po ostatnich zniżkach będzie na rynkach akcji testem ich siły.

Rynek dnia-Złoty


Na fali globalnego osłabienia nastrojów na rynkach finansowych i ucieczki inwestorów ze wschodzących rynków akcji ucierpiał w ostatnich dniach również złoty. Jednak w jego przypadku trudno wciąż jeszcze mówić o ostatecznym odwróceniu się średnioterminowej tendencji. Można ją nadal określać jako trend boczny. Najlepiej jest on widoczny na rynku CHF/PLN, gdzie od miesięcy kurs oscyluje między poziomami z grubsza wyznaczonymi przez 2,69 zł i 2,85 zł. Na razie trudno oczekiwać, by doszło do zmiany w tym względzie. Kluczowe może tu być nastawienie inwestorów do obligacji z rynków wschodzących. Jeśli utracą zaufanie, podobnie jak ostatnio akcje, waluty znajdą się w znacznie poważniejszych opałach.

Dla przyszłych kredytobiorców walutowych byłaby to dobra wiadomość. Wyższy kurs walutowy w momencie zaciągania kredytu jest korzystny. Poza tym, jego spadek w okresie spłaty może być rekompensatą wciąż stosunkowo wysokich marż kredytowych.



Katarzyna Siwek
Home Broker

inwestycje.pl

Fundusze nieruchomości liderem zainteresowania inwestorów

Po tym, jak w ostatnich dniach fundusze akcji firm powiązanych z rynkiem nieruchomości, pozyskały na świecie 179 mln USD, stały się liderem pod względem zainteresowania inwestorów w tym roku. Wyprzedziły pod tym względem fundusze lokujące w walory spółek paliwowych. Podmioty skupiające się na inwestycjach w papiery instytucji finansowych, po tym jak przed końcem stycznia zanotowały najgorszy wynik od IV kw. 2008 r., odzyskały przeszło 400 mln USD środków.
Zainteresowanie inwestorów funduszami akcji spółek finansowych i powiązanych z rynkiem nieruchomości kontrastowało głównie ze znaczącymi odpływami z podmiotów zaangażowanych na rynkach wschodzących akcji. Natomiast fundusze akcji z rynków dojrzałych pozyskiwały świeży kapitał.

Z takich danych trudno wyciągać jednoznaczne wnioski. Bez wątpienia inwestorzy nie stracili ostatecznie wiary w możliwość powrotu w niedługim czasie tendencji zwyżkowej na rynkach akcji, jaka utrzymywała się przez większość 2009 r.

Trudno też mówić o utracie wiary w kondycję gospodarek rynków wschodzących, skoro środki nadal płynęły do funduszy obligacji z emerging markets.  W grupie funduszy obligacji państw dojrzałych też notowaliśmy na przełomie stycznia i lutego napływy, więc wpływ obaw przed niewypłacalnością Grecji, czy innych mniejszych państw strefy euro nie był tu widoczny.

Wyciąganie ostatecznych wniosków z tygodniowych danych może jednak być ryzykowne. Prawdziwym testem ocen globalnych inwestorów może stać się ich zachowanie w tym tygodniu i reakcja na znaczące pogorszenie koniunktury na rynkach. Im trudniej będzie im odrabiać straty, tym gorsze będą perspektywy.

ZWRÓĆ  UWAGĘ:

Pogorszenie nastrojów na wschodzących rynkach akcji było głównie pochodną wycofywania środków przez globalnych inwestorów z funduszy lokujących w tej części świata.

Polska giełda mocno straciła w minionym tygodniu mimo, że fundusze dedykowane rynkom wschodzącym Europy, Bliskiego Wschodu i Afryki (EMEA) wciąż pozyskiwały świeży kapitał. Skala odbicia po ostatnich zniżkach będzie na rynkach akcji testem ich siły.

Rynek dnia-Złoty


Na fali globalnego osłabienia nastrojów na rynkach finansowych i ucieczki inwestorów ze wschodzących rynków akcji ucierpiał w ostatnich dniach również złoty. Jednak w jego przypadku trudno wciąż jeszcze mówić o ostatecznym odwróceniu się średnioterminowej tendencji. Można ją nadal określać jako trend boczny. Najlepiej jest on widoczny na rynku CHF/PLN, gdzie od miesięcy kurs oscyluje między poziomami z grubsza wyznaczonymi przez 2,69 zł i 2,85 zł. Na razie trudno oczekiwać, by doszło do zmiany w tym względzie. Kluczowe może tu być nastawienie inwestorów do obligacji z rynków wschodzących. Jeśli utracą zaufanie, podobnie jak ostatnio akcje, waluty znajdą się w znacznie poważniejszych opałach.

Dla przyszłych kredytobiorców walutowych byłaby to dobra wiadomość. Wyższy kurs walutowy w momencie zaciągania kredytu jest korzystny. Poza tym, jego spadek w okresie spłaty może być rekompensatą wciąż stosunkowo wysokich marż kredytowych.



Katarzyna Siwek
Home Broker

inwestycje.pl

Wracają kredyty na mieszkania w budowie

Cztery banki – Raiffeisen, Alior, Polbank i Multibank – liberalizują podejście do kredytowania zakupu mieszkań na rynku pierwotnym – wskazują dane Home Broker. To dobra wiadomość w kontekście wyczerpującej się podaży gotowych mieszkań w ofercie deweloperów.
W mBank i Multibanku od początku lutego obowiązują nowe zasady kredytowania zakupu mieszkań na etapie budowy. W przypadku, gdy inwestycja deweloperska jest finansowana z kredytu lub ze środków zdeponowanych na rachunku dewelopera, możliwe jest udzielnie kredytu kupującemu już wtedy, gdy prace budowlane są zrealizowane w połowie.  Do tej pory w każdym przypadku obowiązywała zasada, że bank nie sfinansuje zakupu mieszkania na etapie wcześniejszym niż stan surowy zamknięty.  Oba banki wymagają ponadto, aby inwestycja została ukończona w ciągu 36 miesięcy.

Będzie mniej  gotowych mieszkań

Większe otwarcie banków na kredytowanie zakupu mieszkań w budowie to istotna zmiana biorąc pod uwagę wyczerpywanie się zasobów gotowych mieszkań na rynku pierwotnym. Pod koniec ub. r. miał miejsce istotny spadek liczby mieszkań oddanych do użytku, a jednocześnie nastąpił odczuwalny wzrost w zakresie rozpoczętych inwestycji mieszkaniowych. W ocenie Home Broker, coraz więcej osób poszukujących nowych mieszkań będzie zmuszona dokonać zakupu na etapie budowy. Dotyczy to szczególnie lokali 1 – 2-pokojowych.

Deweloper na „białej liście” = bank udzieli kredytu na „dziurę w ziemi”

Kolejny bank, który w tym miesiącu zliberalizował podjecie do rynku pierwotnego to Polbank.  Zmiana polega na tym, że bank zaczął stosować takie same kryteria kredytowania wobec kupujących mieszkania od dewelopera oraz od jego spółek -  córek. Ma to znaczenie ze względu na to, że deweloper  może tworzyć oddzielne spółki na poszczególne projekty inwestycyjne. Teraz, nawet jeżeli deweloper ma osobowość prawną, a spółka-córka jej nie ma, bank potraktuje ją tak, jakby miała. A to oznacza, że w takim przypadku do udzielenia kredytu Polbank będzie wymagał ukończenia przez dewelopera minimum 30% inwestycji, a nie minimum 50% czy 80%. W grudniu bank wprowadził ponadto „białą listę” deweloperów, w przypadku których może udzielić kredytu nawet na „dziurę w ziemi”.

Umowa przedwstępna bez aktu notarialnego


Raiffeisen Bank poważnie rozważa z kolei czy nie znieść wymogu,  aby w przypadku zakupu mieszkania od dewelopera kredytobiorca musiał przedstawić umowę przedwstępną w postaci aktu notarialnego. Byłoby to pewne ułatwienie, gdyż nie zawsze deweloper umożliwia zawarcie umowy przedwstępnej w formie notarialnej (lub trwa to dłużej niż w przypadku umowy cywilno-prawnej), chociaż jest to wariant zdecydowanie bezpieczniejszy dla kupującego . w Raiffeisen Banku obowiązują jeszcze dwa inne ograniczenia. Po pierwsze, deweloper lub spółdzielnia musi mieć już na swoim koncie realizację co najmniej jednej inwestycji mieszkaniowej lub doprowadzenie do końca innego etapu w tej inwestycji. Po drugie,  inwestycja powinna być doprowadzona przynajmniej do stanu zerowego (zakończone roboty ziemne, wylane fundamenty i ściany piwnic). Warunek ten oznacza, że bank nie udzieli kredytu na zakup „dziury w ziemi”.

Duża liberalizacja w Alior Banku

Zmiany w podejściu do kredytowania zakupu mieszkań na etapie budowy zaszły też ostatnio w Alior Banku, który jeszcze pół roku temu zastrzegał, że nie sfinansuje zakupu „dziury w ziemi”, dziś deklaruje, że jest gotów to zrobić.

Nie każdy bank ma formalne ograniczenia


Banki, które nie mają formalnych ograniczeń dotyczących finansowania zakupu mieszkań na etapie budowy, to: PKO BP, Pekao SA, ING, BGŻ, BOŚ, Deutsche Bank, Bank Pocztowy czy Lukas Bank. Nie oznacz to jednak, że w każdym przypadku udzielą kredytu. Decyzja uzależniona jest bowiem od oceny kondycji finansowej dewelopera, przebiegu inwestycji czy dotychczasowej działalności dewelopera.

Formalne ograniczenia mają natomiast, obok Raiffesien Banku, Polbanku, mBanku i Multibanku, także  Millennium, DnBNord, BZ WBK, Nordea czy Getin Noble Bank. Ograniczenia te polegają m.in. na:  kredytowaniu zakupu mieszkań budowanych tylko przez z góry określonych deweloperów (wewnętrzna lista), wymaganiach dotyczących minimalnego poziomu zaawansowania prac, wymaganiach dotyczących formy prawnej dewelopera czy sposobu finansowania inwestycji przez dewelopera.
 
Ograniczenia w kredytowaniu zakupu nieruchomości na rynku pierwotnym

BZW BK

• wewnętrzna lista deweloperów

• jeśli deweloper jest na liście bank wymaga zrealizowania inwestycji minimum w 30%

• jeśli dewelopera nie ma liście, bank wymaga zrealizowania inwestycji minimum w 50%

• w przypadku deweloperów spoza listy wymagany akt notarialny

DnB Nord
   
• wewnętrzna lista gmin

• wewnętrzna lista deweloperów

• minimum stan zerowy dla budynków mieszkalnych

Millennium

   

• certyfikaty dla deweloperów

• finansowanie  inwestycji deweloperskiej przez rachunek Escrow i stan zaawansowania budowy minimum 20%

• minimum stan surowy zamknięty

• możliwe udzielenie kredytu w przypadku dewelopera bez certyfikatu, ale z dodatkowymi ograniczeniami

Getin Noble Bank
   
• zaawansowanie budowy na poziomie minimum 45% (stan surowy otwarty z dachem)

• dodatkowe ograniczenia dla nowych deweloperów

Nordea
   
• deweloper musi być spółka akcyjną lub z o.o.

• deweloper ukończył co najmniej 3 inwestycje

• inwestycja co najmniej na etapie surowym zamkniętym

• bardziej liberalne podejście do deweloperów notowanych na GPW lub będących klientami korporacyjnymi banku Nordea (inwestycja ukończona przynajmniej w 60%)

Polbank
   
• stan zaawansowania inwestycji minimum 30% (deweloper ma osobowość prawną), minimum 50% (deweloper nie ma osobowości prawnej, ale umowa przedwstępna ma formę aktu notarialnego) lub minimum 80% (deweloper nie ma osobowości prawnej, umowa przedwstępna w formie umowy cywilno-prawnej)

• planowany czas zakończenia inwestycji - maksymalnie 24 miesiące

mBank/Multibank
   
• dla inwestycji finansowanych z kredytu lub środków zdeponowanych na rachunku dewelopera prace budowlane zrealizowane przynajmniej w 50%

• w pozostałych przypadkach stan surowy zamknięty

• planowany czas zakończenia inwestycji - maksymalnie 36 miesięcy

Raiffeisen Bank
   
• deweloper zrealizował co najmniej jedną inwestycję mieszkaniową lub doprowadził do końca inny etap danej inwestycji

• inwestycja co najmniej na etapie stanu zerowego (zakończone roboty ziemne, wylane fundamenty, ściany piwnic)

• umowa przedwstępna w formie aktu notarialnego

Katarzyna Siwek
Home Broker
inwestycje.pl

Wracają kredyty na mieszkania w budowie

Cztery banki – Raiffeisen, Alior, Polbank i Multibank – liberalizują podejście do kredytowania zakupu mieszkań na rynku pierwotnym – wskazują dane Home Broker. To dobra wiadomość w kontekście wyczerpującej się podaży gotowych mieszkań w ofercie deweloperów.
W mBank i Multibanku od początku lutego obowiązują nowe zasady kredytowania zakupu mieszkań na etapie budowy. W przypadku, gdy inwestycja deweloperska jest finansowana z kredytu lub ze środków zdeponowanych na rachunku dewelopera, możliwe jest udzielnie kredytu kupującemu już wtedy, gdy prace budowlane są zrealizowane w połowie.  Do tej pory w każdym przypadku obowiązywała zasada, że bank nie sfinansuje zakupu mieszkania na etapie wcześniejszym niż stan surowy zamknięty.  Oba banki wymagają ponadto, aby inwestycja została ukończona w ciągu 36 miesięcy.

Będzie mniej  gotowych mieszkań

Większe otwarcie banków na kredytowanie zakupu mieszkań w budowie to istotna zmiana biorąc pod uwagę wyczerpywanie się zasobów gotowych mieszkań na rynku pierwotnym. Pod koniec ub. r. miał miejsce istotny spadek liczby mieszkań oddanych do użytku, a jednocześnie nastąpił odczuwalny wzrost w zakresie rozpoczętych inwestycji mieszkaniowych. W ocenie Home Broker, coraz więcej osób poszukujących nowych mieszkań będzie zmuszona dokonać zakupu na etapie budowy. Dotyczy to szczególnie lokali 1 – 2-pokojowych.

Deweloper na „białej liście” = bank udzieli kredytu na „dziurę w ziemi”

Kolejny bank, który w tym miesiącu zliberalizował podjecie do rynku pierwotnego to Polbank.  Zmiana polega na tym, że bank zaczął stosować takie same kryteria kredytowania wobec kupujących mieszkania od dewelopera oraz od jego spółek -  córek. Ma to znaczenie ze względu na to, że deweloper  może tworzyć oddzielne spółki na poszczególne projekty inwestycyjne. Teraz, nawet jeżeli deweloper ma osobowość prawną, a spółka-córka jej nie ma, bank potraktuje ją tak, jakby miała. A to oznacza, że w takim przypadku do udzielenia kredytu Polbank będzie wymagał ukończenia przez dewelopera minimum 30% inwestycji, a nie minimum 50% czy 80%. W grudniu bank wprowadził ponadto „białą listę” deweloperów, w przypadku których może udzielić kredytu nawet na „dziurę w ziemi”.

Umowa przedwstępna bez aktu notarialnego


Raiffeisen Bank poważnie rozważa z kolei czy nie znieść wymogu,  aby w przypadku zakupu mieszkania od dewelopera kredytobiorca musiał przedstawić umowę przedwstępną w postaci aktu notarialnego. Byłoby to pewne ułatwienie, gdyż nie zawsze deweloper umożliwia zawarcie umowy przedwstępnej w formie notarialnej (lub trwa to dłużej niż w przypadku umowy cywilno-prawnej), chociaż jest to wariant zdecydowanie bezpieczniejszy dla kupującego . w Raiffeisen Banku obowiązują jeszcze dwa inne ograniczenia. Po pierwsze, deweloper lub spółdzielnia musi mieć już na swoim koncie realizację co najmniej jednej inwestycji mieszkaniowej lub doprowadzenie do końca innego etapu w tej inwestycji. Po drugie,  inwestycja powinna być doprowadzona przynajmniej do stanu zerowego (zakończone roboty ziemne, wylane fundamenty i ściany piwnic). Warunek ten oznacza, że bank nie udzieli kredytu na zakup „dziury w ziemi”.

Duża liberalizacja w Alior Banku

Zmiany w podejściu do kredytowania zakupu mieszkań na etapie budowy zaszły też ostatnio w Alior Banku, który jeszcze pół roku temu zastrzegał, że nie sfinansuje zakupu „dziury w ziemi”, dziś deklaruje, że jest gotów to zrobić.

Nie każdy bank ma formalne ograniczenia


Banki, które nie mają formalnych ograniczeń dotyczących finansowania zakupu mieszkań na etapie budowy, to: PKO BP, Pekao SA, ING, BGŻ, BOŚ, Deutsche Bank, Bank Pocztowy czy Lukas Bank. Nie oznacz to jednak, że w każdym przypadku udzielą kredytu. Decyzja uzależniona jest bowiem od oceny kondycji finansowej dewelopera, przebiegu inwestycji czy dotychczasowej działalności dewelopera.

Formalne ograniczenia mają natomiast, obok Raiffesien Banku, Polbanku, mBanku i Multibanku, także  Millennium, DnBNord, BZ WBK, Nordea czy Getin Noble Bank. Ograniczenia te polegają m.in. na:  kredytowaniu zakupu mieszkań budowanych tylko przez z góry określonych deweloperów (wewnętrzna lista), wymaganiach dotyczących minimalnego poziomu zaawansowania prac, wymaganiach dotyczących formy prawnej dewelopera czy sposobu finansowania inwestycji przez dewelopera.
 
Ograniczenia w kredytowaniu zakupu nieruchomości na rynku pierwotnym

BZW BK

• wewnętrzna lista deweloperów

• jeśli deweloper jest na liście bank wymaga zrealizowania inwestycji minimum w 30%

• jeśli dewelopera nie ma liście, bank wymaga zrealizowania inwestycji minimum w 50%

• w przypadku deweloperów spoza listy wymagany akt notarialny

DnB Nord
   
• wewnętrzna lista gmin

• wewnętrzna lista deweloperów

• minimum stan zerowy dla budynków mieszkalnych

Millennium

   

• certyfikaty dla deweloperów

• finansowanie  inwestycji deweloperskiej przez rachunek Escrow i stan zaawansowania budowy minimum 20%

• minimum stan surowy zamknięty

• możliwe udzielenie kredytu w przypadku dewelopera bez certyfikatu, ale z dodatkowymi ograniczeniami

Getin Noble Bank
   
• zaawansowanie budowy na poziomie minimum 45% (stan surowy otwarty z dachem)

• dodatkowe ograniczenia dla nowych deweloperów

Nordea
   
• deweloper musi być spółka akcyjną lub z o.o.

• deweloper ukończył co najmniej 3 inwestycje

• inwestycja co najmniej na etapie surowym zamkniętym

• bardziej liberalne podejście do deweloperów notowanych na GPW lub będących klientami korporacyjnymi banku Nordea (inwestycja ukończona przynajmniej w 60%)

Polbank
   
• stan zaawansowania inwestycji minimum 30% (deweloper ma osobowość prawną), minimum 50% (deweloper nie ma osobowości prawnej, ale umowa przedwstępna ma formę aktu notarialnego) lub minimum 80% (deweloper nie ma osobowości prawnej, umowa przedwstępna w formie umowy cywilno-prawnej)

• planowany czas zakończenia inwestycji - maksymalnie 24 miesiące

mBank/Multibank
   
• dla inwestycji finansowanych z kredytu lub środków zdeponowanych na rachunku dewelopera prace budowlane zrealizowane przynajmniej w 50%

• w pozostałych przypadkach stan surowy zamknięty

• planowany czas zakończenia inwestycji - maksymalnie 36 miesięcy

Raiffeisen Bank
   
• deweloper zrealizował co najmniej jedną inwestycję mieszkaniową lub doprowadził do końca inny etap danej inwestycji

• inwestycja co najmniej na etapie stanu zerowego (zakończone roboty ziemne, wylane fundamenty, ściany piwnic)

• umowa przedwstępna w formie aktu notarialnego

Katarzyna Siwek
Home Broker
inwestycje.pl

Błeszyński: Nasza drogie mieszkania

Co czeka nas w nadchodzącym 2010 roku? Myślę, że pierwszy kwartał wiele tu wyjaśni - pisze na swoim blogu Tomasz Błeszyński, ekspert rynku nieruchomości.

Błeszyński podkreśla, że ważne będą konkrety związane z nowelizacją projektu Rodzina na swoim. Z założeń wiemy, że program ten ma być dostępny tylko na zakup na rynku pierwotnym. Dużo mówi się również o nowych zasadach finansowania singli.

= Gdyby te prognozy się sprawdziły rynek nieruchomości zacząłby normalnie funkcjonować. Jeśli projekty nie wejdą szybko w życie czeka nas ciężki rok, trudnych transakcji, dalszych spadków cen, dużej podaży i zamorzonego popytu. Obecne ceny mieszkań są jeszcze zbyt wysokie na przeciętną kieszeń kupującego. O kredyty hipoteczne nadal trudno a i pensje nie rosną w spodziewanym tempie - czytamy na bblog.pl.

 

Źródło: money.pl

Błeszyński: Nasza drogie mieszkania

Co czeka nas w nadchodzącym 2010 roku? Myślę, że pierwszy kwartał wiele tu wyjaśni - pisze na swoim blogu Tomasz Błeszyński, ekspert rynku nieruchomości.

Błeszyński podkreśla, że ważne będą konkrety związane z nowelizacją projektu Rodzina na swoim. Z założeń wiemy, że program ten ma być dostępny tylko na zakup na rynku pierwotnym. Dużo mówi się również o nowych zasadach finansowania singli.

= Gdyby te prognozy się sprawdziły rynek nieruchomości zacząłby normalnie funkcjonować. Jeśli projekty nie wejdą szybko w życie czeka nas ciężki rok, trudnych transakcji, dalszych spadków cen, dużej podaży i zamorzonego popytu. Obecne ceny mieszkań są jeszcze zbyt wysokie na przeciętną kieszeń kupującego. O kredyty hipoteczne nadal trudno a i pensje nie rosną w spodziewanym tempie - czytamy na bblog.pl.

 

Źródło: money.pl

Najem okazjonalny to kolejny bubel prawny?

Niedawno wprowadzone zmiany w ustawie o ochronie praw lokatorów polegają na dodaniu rozdziału Najem okazjonalny lokalu, który będzie miał zastosowanie do lokali mieszkalnych, których właścicielami są osoby fizyczne nieprowadzące działalności gospodarczej w zakresie wynajmowania lokali.

Najem takiego mieszkania będzie możliwy po zawarciu umowy o najem okazjonalny na czas oznaczony nie dłużej niż 10 lat. Ustawodawca wprowadza obowiązek dołączenia do umowy dodatkowych załączników takich jak:

  • oświadczenie najemcy, w formie aktu notarialnego, o poddaniu się egzekucji i zobowiązaniu się do opróżnienia i wydania lokalu używanego na podstawie umowy o najem okazjonalny lokalu,
  • wskazanie przez najemcę lokalu, do którego ma być przeprowadzona eksmisja,
  • oświadczenie właściciela lokalu lub osoby posiadającej tytułu prany do lokalu o wyrażeniu zgody na zamieszkanie najemcy i osób z nim zamieszkujących w lokalu wskazanym w oświadczeniu. Na żądanie wynajmującego należy załączyć oświadczenie z podpisem notarialnie poświadczonym.

Oczywiście jak zawsze nie sprecyzowano, kto poniesie dodatkowe koszty tej biurokratycznej papierologii. Szacunkowy koszt takich oświadczeń złożonych w kancelarii notarialnej myślę, że będzie oscylował w granicach 200 złotych.

Pewne jest również to, że informacje o zawarciu umowy o najem okazjonalny właściciel mieszkania zobowiązany jest zgłosić naczelnikowi urzędu skarbowego właściwemu ze względu na miejsce zamieszkania właściciela, pod rygorem wyłączenia przepisów specjalnych dla najmu okazjonalnego oraz uregulowania stosownego podatku od dodatkowego przychodu.

Teoretycznie wprowadzone zmiany mają na celu przyśpieszyć ewentualne eksmisje uciążliwych najemców z mieszkań i co chyba najważniejsze spowodować by do budżetu trafiały podatki z wynajmowanych mieszań.

Obecnie i tak trudnym rynkiem rządzi szara strefa, szacuje, że ok. 80 procent transakcji wynajmu mieszkań nie jest opodatkowanych, stan ten się nie zmieni po wprowadzeniu tych przepisów.

Nadmierna regulacja i fiskalizm nigdy nie był dobrym argumentem, osoby wynajmujące mieszkania nie robią tego z przyjemności tylko z potrzeby dorobienia sobie paru złotych do i tak już niskich pensji. Zdarzają się też osoby traktujące rynek najmu, jako inwestycje i stałe źródło dochodów wynajmując kilka mieszkań, ale jest ich w sumie może z 10 procent.

Rynek najmu przeżywa teraz ciężkie chwile, podaż mieszkań jest duża popyt bardzo umiarkowany, po kilka miesięcy trzeba czekać na klienta i obniżać ceny. Nie wyobrażam sobie w takiej sytuacji właściciela, który postawi tak rygorystyczne warunki i obciąży dodatkowymi kosztami przed zawarciem umowy np. studenta czy młode małżeństwo na dorobku.

Czas pokaże czy ta nowelizacja będzie pozytywnie odebrana przez rynek i zainteresowanych a może zamieni się w kolejny bubel legislacyjny.



Najem okazjonalny to kolejny bubel prawny?

Najem okazjonalny to kolejny bubel prawny?

Niedawno wprowadzone zmiany w ustawie o ochronie praw lokatorów polegają na dodaniu rozdziału Najem okazjonalny lokalu, który będzie miał zastosowanie do lokali mieszkalnych, których właścicielami są osoby fizyczne nieprowadzące działalności gospodarczej w zakresie wynajmowania lokali.

Najem takiego mieszkania będzie możliwy po zawarciu umowy o najem okazjonalny na czas oznaczony nie dłużej niż 10 lat. Ustawodawca wprowadza obowiązek dołączenia do umowy dodatkowych załączników takich jak:

  • oświadczenie najemcy, w formie aktu notarialnego, o poddaniu się egzekucji i zobowiązaniu się do opróżnienia i wydania lokalu używanego na podstawie umowy o najem okazjonalny lokalu,
  • wskazanie przez najemcę lokalu, do którego ma być przeprowadzona eksmisja,
  • oświadczenie właściciela lokalu lub osoby posiadającej tytułu prany do lokalu o wyrażeniu zgody na zamieszkanie najemcy i osób z nim zamieszkujących w lokalu wskazanym w oświadczeniu. Na żądanie wynajmującego należy załączyć oświadczenie z podpisem notarialnie poświadczonym.

Oczywiście jak zawsze nie sprecyzowano, kto poniesie dodatkowe koszty tej biurokratycznej papierologii. Szacunkowy koszt takich oświadczeń złożonych w kancelarii notarialnej myślę, że będzie oscylował w granicach 200 złotych.

Pewne jest również to, że informacje o zawarciu umowy o najem okazjonalny właściciel mieszkania zobowiązany jest zgłosić naczelnikowi urzędu skarbowego właściwemu ze względu na miejsce zamieszkania właściciela, pod rygorem wyłączenia przepisów specjalnych dla najmu okazjonalnego oraz uregulowania stosownego podatku od dodatkowego przychodu.

Teoretycznie wprowadzone zmiany mają na celu przyśpieszyć ewentualne eksmisje uciążliwych najemców z mieszkań i co chyba najważniejsze spowodować by do budżetu trafiały podatki z wynajmowanych mieszań.

Obecnie i tak trudnym rynkiem rządzi szara strefa, szacuje, że ok. 80 procent transakcji wynajmu mieszkań nie jest opodatkowanych, stan ten się nie zmieni po wprowadzeniu tych przepisów.

Nadmierna regulacja i fiskalizm nigdy nie był dobrym argumentem, osoby wynajmujące mieszkania nie robią tego z przyjemności tylko z potrzeby dorobienia sobie paru złotych do i tak już niskich pensji. Zdarzają się też osoby traktujące rynek najmu, jako inwestycje i stałe źródło dochodów wynajmując kilka mieszkań, ale jest ich w sumie może z 10 procent.

Rynek najmu przeżywa teraz ciężkie chwile, podaż mieszkań jest duża popyt bardzo umiarkowany, po kilka miesięcy trzeba czekać na klienta i obniżać ceny. Nie wyobrażam sobie w takiej sytuacji właściciela, który postawi tak rygorystyczne warunki i obciąży dodatkowymi kosztami przed zawarciem umowy np. studenta czy młode małżeństwo na dorobku.

Czas pokaże czy ta nowelizacja będzie pozytywnie odebrana przez rynek i zainteresowanych a może zamieni się w kolejny bubel legislacyjny.



Najem okazjonalny to kolejny bubel prawny?

GNT: Chcą sprzedać 994 mieszkania

Gant planuje w 2010 roku sprzedać 994 nowe mieszkania, liczba rezygnacji ma być niewielka. W styczniu spółka sprzedała 60 mieszkań, a klienci zrezygnowali z zakupu ośmiu lokali - poinformowało kierownictwo spółki na poniedziałkowej konferencji prasowej.

Plan sprzedaży zakłada, że w pierwszym kwartale nabywców znajdzie 176 mieszkań, w kolejnych kwartałach ma to być 230, 262 i 326 mieszkań.

- W 2010 roku przewidujemy małą liczbę zwrotów wcześniej kupionych lokali - powiedział Karol Antkowiak, wiceprezes Ganta.

W ofercie Ganta w 2010 r. będzie 2482 lokale. Spółka zakłada sprzedaż wszystkich 218 gotowych obecnie mieszkań.

- Chcemy też sprzedać 70 proc. z 706 mieszkań, które znajdują się w budowie i będą oddane do użytku w tym roku - powiedział Antkowiak.

Gant ma obecnie w budowie 4 inwestycje we Wrocławiu, Gdańsku, Krakowie i Poznaniu.

Plany spółki zakładają również sprzedaż 20-25 proc. z 1558 mieszkań, które zostaną wprowadzone do oferty w 2010 roku. Lokale te będą znajdować się w ośmiu inwestycjach, największe z nich to projekt przy ulicy Sokołowskiej w Warszawie oraz nowe projekty we Wrocławiu, Krakowie i Polanicy Zdroju.

W styczniu Gant sprzedał netto 52 mieszkania, przy ośmiu rezygnacjach.

W 2009 roku Gant sprzedał brutto 692 mieszkania, uwzględniając rezygnacje było to 531 lokali.

* * *

- Gant prowadzi negocjacje na temat zakupu działki w czeskiej Pradze. W ciągu kilku dni Gant podejmie decyzję o ewentualnej zmianie przeznaczenia działki w Krakowie - poinformowało kierownictwo spółki na konferencji.

- Prowadzimy negocjacje na temat zakupu działki w Pradze. Chcemy na niej zbudować budynek o powierzchni 10 000 m kw. Jest to inwestycja, która jeśli doczeka się realizacji to będzie to w roku 2011 - powiedział Andrzej Szornak, członek zarządu Ganta. Do tej pory Gant działał wyłącznie na rynku krajowym.

W ciągu kilku dni zapadnie decyzja o ewentualnej zmianie przeznaczenia krakowskiej działki Ganta z inwestycji biurowej na handlową.

- Prowadzimy rozmowy na temat budowy obiektu handlowego w tej lokalizacji. Wprawdzie zysk byłby niższym, ale pewny i od razu - powiedziała Bogna Sikorska, członek rady nadzorczej Ganta.

Gant cały czas czeka na uzyskanie pozwolenia na budowę pierwszego etapu inwestycji przy ulicy Sokołowskiej w Warszawie.

Planowane inwestycje Gant zamierza finansować ze środków z prowadzonej emisji akcji, obligacji oraz kredytów bankowych.

- Chcemy wyemitować obligacje zabezpieczone o wartości 50 mln zł, oraz obligacje niezabezpieczone o wartości około 100 mln zł - powiedział Szornak.

INTERIA.PL/PAP

GNT: Chcą sprzedać 994 mieszkania

Gant planuje w 2010 roku sprzedać 994 nowe mieszkania, liczba rezygnacji ma być niewielka. W styczniu spółka sprzedała 60 mieszkań, a klienci zrezygnowali z zakupu ośmiu lokali - poinformowało kierownictwo spółki na poniedziałkowej konferencji prasowej.

Plan sprzedaży zakłada, że w pierwszym kwartale nabywców znajdzie 176 mieszkań, w kolejnych kwartałach ma to być 230, 262 i 326 mieszkań.

- W 2010 roku przewidujemy małą liczbę zwrotów wcześniej kupionych lokali - powiedział Karol Antkowiak, wiceprezes Ganta.

W ofercie Ganta w 2010 r. będzie 2482 lokale. Spółka zakłada sprzedaż wszystkich 218 gotowych obecnie mieszkań.

- Chcemy też sprzedać 70 proc. z 706 mieszkań, które znajdują się w budowie i będą oddane do użytku w tym roku - powiedział Antkowiak.

Gant ma obecnie w budowie 4 inwestycje we Wrocławiu, Gdańsku, Krakowie i Poznaniu.

Plany spółki zakładają również sprzedaż 20-25 proc. z 1558 mieszkań, które zostaną wprowadzone do oferty w 2010 roku. Lokale te będą znajdować się w ośmiu inwestycjach, największe z nich to projekt przy ulicy Sokołowskiej w Warszawie oraz nowe projekty we Wrocławiu, Krakowie i Polanicy Zdroju.

W styczniu Gant sprzedał netto 52 mieszkania, przy ośmiu rezygnacjach.

W 2009 roku Gant sprzedał brutto 692 mieszkania, uwzględniając rezygnacje było to 531 lokali.

* * *

- Gant prowadzi negocjacje na temat zakupu działki w czeskiej Pradze. W ciągu kilku dni Gant podejmie decyzję o ewentualnej zmianie przeznaczenia działki w Krakowie - poinformowało kierownictwo spółki na konferencji.

- Prowadzimy negocjacje na temat zakupu działki w Pradze. Chcemy na niej zbudować budynek o powierzchni 10 000 m kw. Jest to inwestycja, która jeśli doczeka się realizacji to będzie to w roku 2011 - powiedział Andrzej Szornak, członek zarządu Ganta. Do tej pory Gant działał wyłącznie na rynku krajowym.

W ciągu kilku dni zapadnie decyzja o ewentualnej zmianie przeznaczenia krakowskiej działki Ganta z inwestycji biurowej na handlową.

- Prowadzimy rozmowy na temat budowy obiektu handlowego w tej lokalizacji. Wprawdzie zysk byłby niższym, ale pewny i od razu - powiedziała Bogna Sikorska, członek rady nadzorczej Ganta.

Gant cały czas czeka na uzyskanie pozwolenia na budowę pierwszego etapu inwestycji przy ulicy Sokołowskiej w Warszawie.

Planowane inwestycje Gant zamierza finansować ze środków z prowadzonej emisji akcji, obligacji oraz kredytów bankowych.

- Chcemy wyemitować obligacje zabezpieczone o wartości 50 mln zł, oraz obligacje niezabezpieczone o wartości około 100 mln zł - powiedział Szornak.

INTERIA.PL/PAP

W ciągu trzech lat produkcja i zużycie stali wrócą do poziomu z 2007 r. -

W ciągu najbliższych trzech lat krajowe zużycie i produkcja stali, zmniejszone w ub.r. o ok. 30 proc., powinno wrócić do rekordowego poziomu z 2007 r. Huty będą odrabiać spadek powoli, ale systematycznie - prognozuje Hutnicza Izba Przemysłowo-Handlowa w Katowicach.

W ubiegłym roku hutnictwo należało do branż najbardziej dotkniętych przez kryzys gospodarczy. Spadek konsumpcji stali spowodował zmniejszenie jej krajowej produkcji do nienotowanego wcześniej poziomu 7,1 mln ton (27 proc. mniej niż w 2008 r.). Zużycie stali - według wstępnych szacunków - spadło o ok. 30 proc. i wyniosło w ubiegłym roku ok. 8,1 mln ton. Ok. 58 proc. zużywanej w Polsce stali pochodzi z importu.

- Trudno liczyć na to, by hutnictwo mogło odrobić taki spadek skokowo. Wszystko jednak wskazuje na to, że najbliższe trzy lata będą czasem systematycznego wzrostu. Szacujemy, że w 2012 r. krajowa konsumpcja stali powinna wrócić do poziomu 12 mln ton, a roczna produkcja do 10,5-11 mln ton - powiedział w poniedziałek PAP prezes Izby Romuald Talarek.

Prawie połowa krajowego zużycia stali przypada na budownictwo i powiązany z nim przemysł konstrukcji stalowych. Prognozy dla tych sektorów na najbliższe lata wskazują, że powinny one potrzebować więcej stali, m.in. do realizacji wielkich inwestycji infrastrukturalnych przed Euro 2012.

Apogeum rynkowego kryzysu przypadło na koniec 2008 roku i pierwsze miesiące 2009. Wówczas polska produkcja hutnicza była nawet o ponad połowę mniejsza od tej w poprzednich miesiącach. Stopniowy wzrost produkcji następuje od maja 2009.

Według prezesa Izby, wszystko wskazuje na to, że również w tym roku tendencja wzrostowa zostanie utrzymana. Świadczą o tym zamierzenia największych producentów, a także m.in. rozpoczęcie remontu i zapowiedź uruchomienia drugiego wielkiego pieca w należącej do koncernu ArcelorMittal hucie w Dąbrowie Górniczej. Jego remont, za ok. 30 mln zł, ruszył w grudniu 2009 r. i potrwa do wiosny.

Sytuacja koncernu ArcelorMittal, skupiającego ok. 70 proc. potencjału wytwórczego polskiego hutnictwa, najbardziej waży na kondycji polskiego sektora stalowego, jednak - jak podkreślił prezes - ubiegły rok nie dla wszystkich firm z tej branży był jednakowo spadkowy. W niektórych gatunkach stali, m.in. zbrojeniowej i budowlanej, zanotowano nawet wzrost produkcji. Wzrósł również rynek kształtowników zimnogiętych. Izbę cieszy też poziom, jaki osiągnęła produkcja blach powlekanych.

- Dobre wyniki produkcyjne zanotowały huty wytwarzające stal w procesie elektrycznym. Po raz pierwszy w strukturze produkcji (54 proc.) dominują huty elektryczne - podkreślił Talarek.

Ubiegłoroczne wyniki finansowe sektora nie są jeszcze znane, Izba szacuje jednak, że mimo spadku popytu i produkcji hutnictwo jako całość utrzyma rentowność. To m.in. efekt wprowadzonych oszczędności, także redukcji zatrudnienia. W ubiegłym roku zmniejszyło się ono ok. 10 proc., czyli ok. 3 tys. osób. Z hut odeszło (na emerytury i w drodze zwolnień) ok. 7 tys. pracowników, a ok. 4 tys. osób przyjęto. Sektor zatrudnia dziś niespełna 26,3 tys. osób.

- Warto podkreślić, że mimo trudnego roku i wdrożenia programów oszczędnościowych huty nie zaniechały priorytetowych inwestycji. W Krakowie uruchomiono po modernizacji walcownię zimną, w Zawierciu i Ostrowcu Świętokrzyskim ruszyły walcownie gorące, Huta Pokój i Stalprodukt zwiększyły zdolności produkcyjne kształtowników - wyliczał prezes Hutniczej Izby Przemysłowo-Handlowej.

Zdaniem Talarka, w ubiegłym roku producenci znacząco poprawili również swoją ofertę dotyczącą przetwórstwa stali. Coraz większa część wyrobów może być przystosowana do potrzeb klientów już u producenta, gdzie odbywa się wycinanie, zgniatanie, spawanie czy malowanie antykorozyjne elementów zgodnie z zamówieniem. Powinno to skrócić czas inwestycji, gdzie wykorzystywana jest stal.

Środowisko hutnicze podkreśla, że dla sytuacji branży w 2010 r., oprócz cen surowców, ważne będzie także kształtowanie się kosztu mediów, głównie prądu i gazu. W ocenie prezesa, po ubiegłorocznej kampanii Izby na rzecz obniżenia cen i poprawy warunków zakupu prądu przez energochłonnych odbiorców, dostawcy energii stali się bardziej elastyczni. Problemem są natomiast rozmowy na temat nowych umów o dostawach gazu, w których dostawca chce m.in. zabezpieczenia finansowego w wysokości trzymiesięcznej wartości zużywanego gazu oraz kar za zużycie odbiegające od prognozowanego zamówienia. Hutnicy tłumaczą, że wielkość zużycia zależy od sytuacji rynkowej.

W ubiegłym roku światowa produkcja stali wyniosła 1 mld 199 mln ton i była o ponad 8 proc. mniejsza niż rok wcześniej. W Chinach, które są największym producentem, nastąpił wzrost o prawie 14 proc. W UE spadek zbliżył się do 30 proc., w USA przekroczył 36 proc., w Rosji 12,5 proc., na Ukrainie ponad 20 proc.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

W ciągu trzech lat produkcja i zużycie stali wrócą do poziomu z 2007 r. -

W ciągu najbliższych trzech lat krajowe zużycie i produkcja stali, zmniejszone w ub.r. o ok. 30 proc., powinno wrócić do rekordowego poziomu z 2007 r. Huty będą odrabiać spadek powoli, ale systematycznie - prognozuje Hutnicza Izba Przemysłowo-Handlowa w Katowicach.

W ubiegłym roku hutnictwo należało do branż najbardziej dotkniętych przez kryzys gospodarczy. Spadek konsumpcji stali spowodował zmniejszenie jej krajowej produkcji do nienotowanego wcześniej poziomu 7,1 mln ton (27 proc. mniej niż w 2008 r.). Zużycie stali - według wstępnych szacunków - spadło o ok. 30 proc. i wyniosło w ubiegłym roku ok. 8,1 mln ton. Ok. 58 proc. zużywanej w Polsce stali pochodzi z importu.

- Trudno liczyć na to, by hutnictwo mogło odrobić taki spadek skokowo. Wszystko jednak wskazuje na to, że najbliższe trzy lata będą czasem systematycznego wzrostu. Szacujemy, że w 2012 r. krajowa konsumpcja stali powinna wrócić do poziomu 12 mln ton, a roczna produkcja do 10,5-11 mln ton - powiedział w poniedziałek PAP prezes Izby Romuald Talarek.

Prawie połowa krajowego zużycia stali przypada na budownictwo i powiązany z nim przemysł konstrukcji stalowych. Prognozy dla tych sektorów na najbliższe lata wskazują, że powinny one potrzebować więcej stali, m.in. do realizacji wielkich inwestycji infrastrukturalnych przed Euro 2012.

Apogeum rynkowego kryzysu przypadło na koniec 2008 roku i pierwsze miesiące 2009. Wówczas polska produkcja hutnicza była nawet o ponad połowę mniejsza od tej w poprzednich miesiącach. Stopniowy wzrost produkcji następuje od maja 2009.

Według prezesa Izby, wszystko wskazuje na to, że również w tym roku tendencja wzrostowa zostanie utrzymana. Świadczą o tym zamierzenia największych producentów, a także m.in. rozpoczęcie remontu i zapowiedź uruchomienia drugiego wielkiego pieca w należącej do koncernu ArcelorMittal hucie w Dąbrowie Górniczej. Jego remont, za ok. 30 mln zł, ruszył w grudniu 2009 r. i potrwa do wiosny.

Sytuacja koncernu ArcelorMittal, skupiającego ok. 70 proc. potencjału wytwórczego polskiego hutnictwa, najbardziej waży na kondycji polskiego sektora stalowego, jednak - jak podkreślił prezes - ubiegły rok nie dla wszystkich firm z tej branży był jednakowo spadkowy. W niektórych gatunkach stali, m.in. zbrojeniowej i budowlanej, zanotowano nawet wzrost produkcji. Wzrósł również rynek kształtowników zimnogiętych. Izbę cieszy też poziom, jaki osiągnęła produkcja blach powlekanych.

- Dobre wyniki produkcyjne zanotowały huty wytwarzające stal w procesie elektrycznym. Po raz pierwszy w strukturze produkcji (54 proc.) dominują huty elektryczne - podkreślił Talarek.

Ubiegłoroczne wyniki finansowe sektora nie są jeszcze znane, Izba szacuje jednak, że mimo spadku popytu i produkcji hutnictwo jako całość utrzyma rentowność. To m.in. efekt wprowadzonych oszczędności, także redukcji zatrudnienia. W ubiegłym roku zmniejszyło się ono ok. 10 proc., czyli ok. 3 tys. osób. Z hut odeszło (na emerytury i w drodze zwolnień) ok. 7 tys. pracowników, a ok. 4 tys. osób przyjęto. Sektor zatrudnia dziś niespełna 26,3 tys. osób.

- Warto podkreślić, że mimo trudnego roku i wdrożenia programów oszczędnościowych huty nie zaniechały priorytetowych inwestycji. W Krakowie uruchomiono po modernizacji walcownię zimną, w Zawierciu i Ostrowcu Świętokrzyskim ruszyły walcownie gorące, Huta Pokój i Stalprodukt zwiększyły zdolności produkcyjne kształtowników - wyliczał prezes Hutniczej Izby Przemysłowo-Handlowej.

Zdaniem Talarka, w ubiegłym roku producenci znacząco poprawili również swoją ofertę dotyczącą przetwórstwa stali. Coraz większa część wyrobów może być przystosowana do potrzeb klientów już u producenta, gdzie odbywa się wycinanie, zgniatanie, spawanie czy malowanie antykorozyjne elementów zgodnie z zamówieniem. Powinno to skrócić czas inwestycji, gdzie wykorzystywana jest stal.

Środowisko hutnicze podkreśla, że dla sytuacji branży w 2010 r., oprócz cen surowców, ważne będzie także kształtowanie się kosztu mediów, głównie prądu i gazu. W ocenie prezesa, po ubiegłorocznej kampanii Izby na rzecz obniżenia cen i poprawy warunków zakupu prądu przez energochłonnych odbiorców, dostawcy energii stali się bardziej elastyczni. Problemem są natomiast rozmowy na temat nowych umów o dostawach gazu, w których dostawca chce m.in. zabezpieczenia finansowego w wysokości trzymiesięcznej wartości zużywanego gazu oraz kar za zużycie odbiegające od prognozowanego zamówienia. Hutnicy tłumaczą, że wielkość zużycia zależy od sytuacji rynkowej.

W ubiegłym roku światowa produkcja stali wyniosła 1 mld 199 mln ton i była o ponad 8 proc. mniejsza niż rok wcześniej. W Chinach, które są największym producentem, nastąpił wzrost o prawie 14 proc. W UE spadek zbliżył się do 30 proc., w USA przekroczył 36 proc., w Rosji 12,5 proc., na Ukrainie ponad 20 proc.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

PKP: Sześć firm chce remontować dworzec centralny w Warszawie

- Sześć firm złożyło oferty w przetargu na wykonanie remontu dworca centralnego w Warszawie - poinformował w poniedziałek rzecznik PKP SA Michał Wrzosek. Spółka chce wyłonić wykonawcę do marca. Dworzec ma być wyremontowany przed EURO 2012.

Termin składania ofert minął w poniedziałek. Jak poinformował Wrzosek, zgodnie z regułami przetargu ograniczonego, PKP sprawdzi wnioski firm pod kątem formalnym, a w przyszłym tygodniu wystąpi do nich o złożenie oferty na wykonanie prac na dworcu.

Rzecznik poinformował, że po złożeniu ofert przez firmy w drugiej połowie lutego, PKP SA poda nazwy firm oraz wartość ofert.

Dworzec centralny zostanie przed EURO 2012 tylko wyremontowany, bez zasadniczej przebudowy. Szacowana wartość prac to ok. 22 mln zł. Budynek, podziemia i perony mają być gruntownie wyczyszczone. Na dworcu pojawi się nowy system informacji dla pasażerów, nowe biletomaty, punkty informacyjne, zostaną uporządkowane galerie handlowe. Inwestycja będzie finansowana ze środków własnych PKP SA.

Prace mają się zakończyć na przełomie lat 2011 i 2012.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

PKP: Sześć firm chce remontować dworzec centralny w Warszawie

- Sześć firm złożyło oferty w przetargu na wykonanie remontu dworca centralnego w Warszawie - poinformował w poniedziałek rzecznik PKP SA Michał Wrzosek. Spółka chce wyłonić wykonawcę do marca. Dworzec ma być wyremontowany przed EURO 2012.

Termin składania ofert minął w poniedziałek. Jak poinformował Wrzosek, zgodnie z regułami przetargu ograniczonego, PKP sprawdzi wnioski firm pod kątem formalnym, a w przyszłym tygodniu wystąpi do nich o złożenie oferty na wykonanie prac na dworcu.

Rzecznik poinformował, że po złożeniu ofert przez firmy w drugiej połowie lutego, PKP SA poda nazwy firm oraz wartość ofert.

Dworzec centralny zostanie przed EURO 2012 tylko wyremontowany, bez zasadniczej przebudowy. Szacowana wartość prac to ok. 22 mln zł. Budynek, podziemia i perony mają być gruntownie wyczyszczone. Na dworcu pojawi się nowy system informacji dla pasażerów, nowe biletomaty, punkty informacyjne, zostaną uporządkowane galerie handlowe. Inwestycja będzie finansowana ze środków własnych PKP SA.

Prace mają się zakończyć na przełomie lat 2011 i 2012.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

Analiza wtórnego rynku nieruchomości

Początek roku przyniósł kolejne pozytywne zamiany na rynku kredytów hipotecznych. Po pierwsze cztery banki - BZ WBK, Getin Noble Bank, Kredyt Bank i Raiffeisen Bank - zdecydowały się ponownie wprowadzić do swojej oferty kredyty walutowe. Poza tym Multibank powrócił do udzielania kredytów na 110 proc.wartości nieruchomości. Zacznijmy jednak od rzeczy najważniejszych, czyli poziomu oprocentowania.

Rynek kredytów hipotecznych

W przypadku kredytów w złotych kontynuowany jest, obserwowany już w końcu ubiegłego roku, trend spadku marż. W przypadku kredytu na kwotę 300 tys. zł (25 proc.wkładu własnego) przeciętna (mediana) marża wynosiła w styczniu 2,5 proc. Spadła więc o 0,1 pkt. proc. w porównaniu z grudniem i o 0,45 pkt. proc. od września, kiedy marże były najwyższe.

Najniższe oprocentowanie wśród kredytów w złotych oferuje Bank Zachodni WBK, w którym wynosi ono 5,55 proc.(marża 1,35 proc.). Nie każdy może jednak skorzystać z tej oferty. Promocyjne warunki są przyznawane tylko w przypadku spełnienia przez kredytobiorcę określonych wymagań. Po pierwsze kredytobiorca musi otworzyć w BZ WBK Konto 24 Prestiż lub Konto VIP. Prowadzenie pierwszego kosztuje 15 zł, a drugiego aż 50 zł miesięcznie. Poza tym na konto musi co miesiąc wpływać przynajmniej 2 000 zł. Jeśli klient nie będzie spełniał warunków promocji przez 2 miesiące, to bank może podwyższyć oprocentowanie o 1,65 pkt. proc.

W pierwszej trójce znalazły się również Bank Polskiej Spółdzielczości (6,03 proc.) oraz Bank Handlowy (6,12 proc.). Różnica w porównaniu do lidera jest jednak znacząca. Oprocentowanie wyższe o 0,5 pkt. proc. w przypadku kredytu na 300 tys. zł na 30 lat powoduje bowiem wzrost odsetek o 35 tys. zł. To jednak nic w porównaniu z tym jaka będzie różnica jeśli kredyt zostanie zaciągnięty w Banku BPH, w których oprocentowanie wynosi aż 9,02 proc.


Expander.pl

Znacznie niższe oprocentowanie niż w przypadku kredytów w złotych można uzyskać zaciągając kredyt w euro lub we frankach szwajcarskich. Co prawda ich marże są wyższe. Istotnie niższe są jednak stopy procentowe. Podczas, gdy 3-miesięczny WIBOR wynosi obecnie ok. 4,2 proc., to stosowany w kredytach w euro EURIBOR - 0,66 proc., a LIBOR CHF tylko 0,25 proc. W rezultacie, mimo że najniższa marża kredytu w euro wynosi 1,9 proc., to oprocentowanie tego kredytu jest znacząco niższe niż najlepszego kredytu w złotych.

Najtańszy kredyt hipoteczny w euro już od ponad 6 miesięcy udziela DnB Nord. Obecnie jego oprocentowanie dla kredytu na kwotę 300 tys. zł i przy wkładzie własnym na poziomie 25 proc.wynosi 2,89 proc. Pewną niespodzianką jest natomiast druga najlepsza oferta. Raiffeisen Bank zdecydował się obniżyć marżę kredytów w europejskiej walucie z 3,4 proc.do 2,6 proc. W rezultacie oprocentowanie wynosi obecnie jedynie 3,3 proc. Trzecia najlepsza oferta kredytu w euro z oprocentowanie 3,37 proc. należy do Nordea Bank Polska.


Expander.pl

Mimo bardzo niskich stóp procentowych w Szwajcarii oprocentowanie kredytów we frankach jest wyższe niż w euro. Wynika to oczywiście z wyższych niż w przypadku euro marż kredytowych. Obecnie kredytów we frankach udziela niewiele banków. Wśród nich najlepszą ofertę można znaleźć w Banku Nordea, gdzie oprocentowanie wynosi 3,15 proc. Poza tym taniego kredytu w szwajcarskiej walucie należy szukać w Banku BPH i Polbanku.


Expander.pl

Istotnym elementem oferty jest nie tylko koszt kredytu, ale także sposób obliczania zdolności kredytowej. Może się bowiem okazać, że bank, który ma najlepszą ofertę nie będzie chciał udzielić wnioskowanej kwoty kredytu. W takiej sytuacji w pierwszej kolejności należy znaleźć banki, które zgodzą się przyznać odpowiednio wysoką kwotę kredytu, a dopiero później wśród nich porównywać koszty kredytu. Pomóc w tym może zestawienie pokazujące maksymalna kwotę kredytu jaką banki są gotowe wypłacić 4-osobowej rodzinie. Najwyższą kwotę kredytu można uzyskać zaciągając kredyt w złotych. W przypadku rodziny o dochodzie 3,5 tys. zł netto największy kredyt udzielą: BPS (aż 400 tys. zł), Polbank i Bank Pekao. Kolejność istotnie się jednak zmienia w przypadku wyższego dochodu - wynoszącego 8 tys. zł. Wtedy najwyższy kredyt jest gotów przyznać BOŚ, dopiero na drugim miejscu jest BPS, a na trzecim Bank Millenium.


Expander.pl

W przypadku kredytu w euro i we frankach maksymalna kwota kredytu jest o 1/3 niższa niż w złotych. Przy dochodzie na poziomie 3,5 tys. zł netto najwyższa kwota kredytu wynosi 279 tys. zł (oferta Polbanku), czyli jest o ponad 100 tys. zł niższa niż w złotych. Podobnie jest w przypadku wyższego dochodu - 8 tys. zł netto. Warto jednak zaznaczyć, że wyższy dochód może powodować bardzo istotny wzrost zdolności kredytowej. Dla przykładu w BOŚ rodzina z niższym dochodem może liczyć zaledwie na 190 tys. zł kredytu w euro. Tymczasem przy zarobkach wynoszących 8 tys. zł maksymalna wynosi aż 742 tys. zł, czyli jest prawie 4-krotnie wyższa. Jest to możliwe ponieważ przy stosunkowo niskim dochodzie znaczna jego cześć jest przeznacza na żywność i podstawowe wydatki. Im jest on jednak wyższy, tym większa jego część może być przeznaczona na spłatę raty.

W styczniu w większości banków nie uległa zmianie sytuacja w zakresie wymaganego przez banki wkładu własnego. Jedynym wyjątkiem jest Multibank, który powrócił do udzielania kredytów nawet do 110 proc.wartości nieruchomości. Z zestawienia przygotowanego przez firmę Expander - Niezależny Doradca Finansowy wynika, że kredyt w złotych na 100 proc. i więcej wartości nieruchomości można było uzyskać w 15 bankach. Tylko nieliczne banki udzielają natomiast kredytów walutowych na 100 proc.wartości nieruchomości.

Autor: Jarosław Sadowski

analityk firmy Expander - Niezależny Doradca Finansowy

interia.pl

Analiza wtórnego rynku nieruchomości

Początek roku przyniósł kolejne pozytywne zamiany na rynku kredytów hipotecznych. Po pierwsze cztery banki - BZ WBK, Getin Noble Bank, Kredyt Bank i Raiffeisen Bank - zdecydowały się ponownie wprowadzić do swojej oferty kredyty walutowe. Poza tym Multibank powrócił do udzielania kredytów na 110 proc.wartości nieruchomości. Zacznijmy jednak od rzeczy najważniejszych, czyli poziomu oprocentowania.

Rynek kredytów hipotecznych

W przypadku kredytów w złotych kontynuowany jest, obserwowany już w końcu ubiegłego roku, trend spadku marż. W przypadku kredytu na kwotę 300 tys. zł (25 proc.wkładu własnego) przeciętna (mediana) marża wynosiła w styczniu 2,5 proc. Spadła więc o 0,1 pkt. proc. w porównaniu z grudniem i o 0,45 pkt. proc. od września, kiedy marże były najwyższe.

Najniższe oprocentowanie wśród kredytów w złotych oferuje Bank Zachodni WBK, w którym wynosi ono 5,55 proc.(marża 1,35 proc.). Nie każdy może jednak skorzystać z tej oferty. Promocyjne warunki są przyznawane tylko w przypadku spełnienia przez kredytobiorcę określonych wymagań. Po pierwsze kredytobiorca musi otworzyć w BZ WBK Konto 24 Prestiż lub Konto VIP. Prowadzenie pierwszego kosztuje 15 zł, a drugiego aż 50 zł miesięcznie. Poza tym na konto musi co miesiąc wpływać przynajmniej 2 000 zł. Jeśli klient nie będzie spełniał warunków promocji przez 2 miesiące, to bank może podwyższyć oprocentowanie o 1,65 pkt. proc.

W pierwszej trójce znalazły się również Bank Polskiej Spółdzielczości (6,03 proc.) oraz Bank Handlowy (6,12 proc.). Różnica w porównaniu do lidera jest jednak znacząca. Oprocentowanie wyższe o 0,5 pkt. proc. w przypadku kredytu na 300 tys. zł na 30 lat powoduje bowiem wzrost odsetek o 35 tys. zł. To jednak nic w porównaniu z tym jaka będzie różnica jeśli kredyt zostanie zaciągnięty w Banku BPH, w których oprocentowanie wynosi aż 9,02 proc.


Expander.pl

Znacznie niższe oprocentowanie niż w przypadku kredytów w złotych można uzyskać zaciągając kredyt w euro lub we frankach szwajcarskich. Co prawda ich marże są wyższe. Istotnie niższe są jednak stopy procentowe. Podczas, gdy 3-miesięczny WIBOR wynosi obecnie ok. 4,2 proc., to stosowany w kredytach w euro EURIBOR - 0,66 proc., a LIBOR CHF tylko 0,25 proc. W rezultacie, mimo że najniższa marża kredytu w euro wynosi 1,9 proc., to oprocentowanie tego kredytu jest znacząco niższe niż najlepszego kredytu w złotych.

Najtańszy kredyt hipoteczny w euro już od ponad 6 miesięcy udziela DnB Nord. Obecnie jego oprocentowanie dla kredytu na kwotę 300 tys. zł i przy wkładzie własnym na poziomie 25 proc.wynosi 2,89 proc. Pewną niespodzianką jest natomiast druga najlepsza oferta. Raiffeisen Bank zdecydował się obniżyć marżę kredytów w europejskiej walucie z 3,4 proc.do 2,6 proc. W rezultacie oprocentowanie wynosi obecnie jedynie 3,3 proc. Trzecia najlepsza oferta kredytu w euro z oprocentowanie 3,37 proc. należy do Nordea Bank Polska.


Expander.pl

Mimo bardzo niskich stóp procentowych w Szwajcarii oprocentowanie kredytów we frankach jest wyższe niż w euro. Wynika to oczywiście z wyższych niż w przypadku euro marż kredytowych. Obecnie kredytów we frankach udziela niewiele banków. Wśród nich najlepszą ofertę można znaleźć w Banku Nordea, gdzie oprocentowanie wynosi 3,15 proc. Poza tym taniego kredytu w szwajcarskiej walucie należy szukać w Banku BPH i Polbanku.


Expander.pl

Istotnym elementem oferty jest nie tylko koszt kredytu, ale także sposób obliczania zdolności kredytowej. Może się bowiem okazać, że bank, który ma najlepszą ofertę nie będzie chciał udzielić wnioskowanej kwoty kredytu. W takiej sytuacji w pierwszej kolejności należy znaleźć banki, które zgodzą się przyznać odpowiednio wysoką kwotę kredytu, a dopiero później wśród nich porównywać koszty kredytu. Pomóc w tym może zestawienie pokazujące maksymalna kwotę kredytu jaką banki są gotowe wypłacić 4-osobowej rodzinie. Najwyższą kwotę kredytu można uzyskać zaciągając kredyt w złotych. W przypadku rodziny o dochodzie 3,5 tys. zł netto największy kredyt udzielą: BPS (aż 400 tys. zł), Polbank i Bank Pekao. Kolejność istotnie się jednak zmienia w przypadku wyższego dochodu - wynoszącego 8 tys. zł. Wtedy najwyższy kredyt jest gotów przyznać BOŚ, dopiero na drugim miejscu jest BPS, a na trzecim Bank Millenium.


Expander.pl

W przypadku kredytu w euro i we frankach maksymalna kwota kredytu jest o 1/3 niższa niż w złotych. Przy dochodzie na poziomie 3,5 tys. zł netto najwyższa kwota kredytu wynosi 279 tys. zł (oferta Polbanku), czyli jest o ponad 100 tys. zł niższa niż w złotych. Podobnie jest w przypadku wyższego dochodu - 8 tys. zł netto. Warto jednak zaznaczyć, że wyższy dochód może powodować bardzo istotny wzrost zdolności kredytowej. Dla przykładu w BOŚ rodzina z niższym dochodem może liczyć zaledwie na 190 tys. zł kredytu w euro. Tymczasem przy zarobkach wynoszących 8 tys. zł maksymalna wynosi aż 742 tys. zł, czyli jest prawie 4-krotnie wyższa. Jest to możliwe ponieważ przy stosunkowo niskim dochodzie znaczna jego cześć jest przeznacza na żywność i podstawowe wydatki. Im jest on jednak wyższy, tym większa jego część może być przeznaczona na spłatę raty.

W styczniu w większości banków nie uległa zmianie sytuacja w zakresie wymaganego przez banki wkładu własnego. Jedynym wyjątkiem jest Multibank, który powrócił do udzielania kredytów nawet do 110 proc.wartości nieruchomości. Z zestawienia przygotowanego przez firmę Expander - Niezależny Doradca Finansowy wynika, że kredyt w złotych na 100 proc. i więcej wartości nieruchomości można było uzyskać w 15 bankach. Tylko nieliczne banki udzielają natomiast kredytów walutowych na 100 proc.wartości nieruchomości.

Autor: Jarosław Sadowski

analityk firmy Expander - Niezależny Doradca Finansowy

interia.pl

Https://wgn.pl - aktualne oferty

Oceń nasz serwis

średnia ocen: 4,5

Ten serwis korzysta z mechanizmów cookies (ciasteczka)

| Polityka Cookies