Ze świata nieruchomości - strona 167

Spadkobiercy odzyskają grunt po cyrku

Słynny przedwojenny cyrk braci Staniewskich ożył w sądzie podczas sprawy reprywatyzacyjnej

To o nim właśnie Jarema Stępowski śpiewał: "A na Ordynackiej u Staniewskich braci był cyrk na sto fajerek".

Ogromny gmach z okrągłą salą widowiskową na 3 tys. osób, wypalony podczas Powstania Warszawskiego i rozebrany po wojnie, istnieje już tylko w legendzie. Ożył jednak niespodziewanie podczas rozprawy w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym w Warszawie (sygn. I SA/Wa 1368/08).

O prawo do trzech przedwojennych posesji, na których stał kiedyś cyrk, a obecnie gmach Uniwersytetu Muzycznego im. F. Chopina, wystąpili spadkobiercy ich byłej właścicielki, Marii Ludwiki Czartoryskiej.

W 1958 r. Prezydium Stołecznej Rady Narodowej odmówiło jej prawa własności czasowej (użytkowania wieczystego) gruntu z powodu przeznaczenia ich w planie zagospodarowania na cele użyteczności publicznej głownie kulturalno-oświatowe. Zdaniem władzy wykluczało to korzystanie z nieruchomości przez dotychczasowego właściciela.


Więcej w Rzeczpospolitej
(rp.pl Danuta Frey 20-01-2009, ostatnia aktualizacja 20-01-2009 07:19)

Spadkobiercy odzyskają grunt po cyrku

Słynny przedwojenny cyrk braci Staniewskich ożył w sądzie podczas sprawy reprywatyzacyjnej

To o nim właśnie Jarema Stępowski śpiewał: "A na Ordynackiej u Staniewskich braci był cyrk na sto fajerek".

Ogromny gmach z okrągłą salą widowiskową na 3 tys. osób, wypalony podczas Powstania Warszawskiego i rozebrany po wojnie, istnieje już tylko w legendzie. Ożył jednak niespodziewanie podczas rozprawy w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym w Warszawie (sygn. I SA/Wa 1368/08).

O prawo do trzech przedwojennych posesji, na których stał kiedyś cyrk, a obecnie gmach Uniwersytetu Muzycznego im. F. Chopina, wystąpili spadkobiercy ich byłej właścicielki, Marii Ludwiki Czartoryskiej.

W 1958 r. Prezydium Stołecznej Rady Narodowej odmówiło jej prawa własności czasowej (użytkowania wieczystego) gruntu z powodu przeznaczenia ich w planie zagospodarowania na cele użyteczności publicznej głownie kulturalno-oświatowe. Zdaniem władzy wykluczało to korzystanie z nieruchomości przez dotychczasowego właściciela.


Więcej w Rzeczpospolitej
(rp.pl Danuta Frey 20-01-2009, ostatnia aktualizacja 20-01-2009 07:19)

Możliwość zapłaty niższego podatku zależy od stanu technicznego budynku

Podatnik, który chce skorzystać z niższej stawki podatku od nieruchomości, musi udowodnić, że nieruchomość nie jest wykorzystywana do działalności gospodarczej.

ORZECZENIE

Organy podatkowe ustaliły wysokość podatku od nieruchomości przyjmując, że nieruchomość podatnika jest związana z prowadzoną działalnością gospodarczą. Z takim stanowiskiem nie zgodził się podatnik, twierdząc, iż posiadana przez niego nieruchomości nie nadaje się do eksploatacji ze względów technicznych. Dodał również, iż na jej terenie trwają prace modernizacyjne, co dodatkowo wyklucza prowadzenie działalności gospodarczej.
nie nadaje się do eksploatacji ze względów technicznych. Dodał również, iż na jej terenie trwają prace modernizacyjne, co dodatkowo wyklucza prowadzenie działalności gospodarczej.

Sygn. akt I SA/Gd 560/08

Więcej: www.deloitte.com/pl/tax24

(gazetapraca.pl)

Możliwość zapłaty niższego podatku zależy od stanu technicznego budynku

Podatnik, który chce skorzystać z niższej stawki podatku od nieruchomości, musi udowodnić, że nieruchomość nie jest wykorzystywana do działalności gospodarczej.

ORZECZENIE

Organy podatkowe ustaliły wysokość podatku od nieruchomości przyjmując, że nieruchomość podatnika jest związana z prowadzoną działalnością gospodarczą. Z takim stanowiskiem nie zgodził się podatnik, twierdząc, iż posiadana przez niego nieruchomości nie nadaje się do eksploatacji ze względów technicznych. Dodał również, iż na jej terenie trwają prace modernizacyjne, co dodatkowo wyklucza prowadzenie działalności gospodarczej.
nie nadaje się do eksploatacji ze względów technicznych. Dodał również, iż na jej terenie trwają prace modernizacyjne, co dodatkowo wyklucza prowadzenie działalności gospodarczej.

Sygn. akt I SA/Gd 560/08

Więcej: www.deloitte.com/pl/tax24

(gazetapraca.pl)

Podatki a stan budynku

Podatnik, który chce skorzystać z niższej stawki podatku od nieruchomości, musi udowodnić, że nieruchomość nie jest wykorzystywana do działalności gospodarczej.
ORZECZENIE

Organy podatkowe ustaliły wysokość podatku od nieruchomości, przyjmując, że nieruchomość podatnika jest związana z prowadzoną działalnością gospodarczą. Z takim stanowiskiem nie zgodził się podatnik, twierdząc, iż posiadana przez niego nieruchomość nie nadaje się do eksploatacji ze względów technicznych. Dodał również, iż na jej terenie trwają prace modernizacyjne, co dodatkowo wyklucza prowadzenie działalności gospodarczej.

Gdański WSA oddalił skargę, stwierdzając, iż nie było podstaw do opodatkowania nieruchomości według niższych stawek, gdyż podatnik nie wykazał, że nieruchomość nie mogła być wykorzystywana do prowadzenia działalności gospodarczej ze względów technicznych.

Pomimo że w budynku trwają prace modernizacyjne, fakt ten nie uzasadnia zastosowania niższej stawki w podatku od nieruchomości. W konsekwencji podatek od nieruchomości powinien zostać mu wymierzony według stawki właściwej dla nieruchomości związanej z działalnością gospodarczą.

Sygn. akt I SA/Gd 560/08

Więcej: www.deloitte.com/pl/tax24
(onet.pl Wtorek, 20 stycznia 07:25)

Podatki a stan budynku

Podatnik, który chce skorzystać z niższej stawki podatku od nieruchomości, musi udowodnić, że nieruchomość nie jest wykorzystywana do działalności gospodarczej.
ORZECZENIE

Organy podatkowe ustaliły wysokość podatku od nieruchomości, przyjmując, że nieruchomość podatnika jest związana z prowadzoną działalnością gospodarczą. Z takim stanowiskiem nie zgodził się podatnik, twierdząc, iż posiadana przez niego nieruchomość nie nadaje się do eksploatacji ze względów technicznych. Dodał również, iż na jej terenie trwają prace modernizacyjne, co dodatkowo wyklucza prowadzenie działalności gospodarczej.

Gdański WSA oddalił skargę, stwierdzając, iż nie było podstaw do opodatkowania nieruchomości według niższych stawek, gdyż podatnik nie wykazał, że nieruchomość nie mogła być wykorzystywana do prowadzenia działalności gospodarczej ze względów technicznych.

Pomimo że w budynku trwają prace modernizacyjne, fakt ten nie uzasadnia zastosowania niższej stawki w podatku od nieruchomości. W konsekwencji podatek od nieruchomości powinien zostać mu wymierzony według stawki właściwej dla nieruchomości związanej z działalnością gospodarczą.

Sygn. akt I SA/Gd 560/08

Więcej: www.deloitte.com/pl/tax24
(onet.pl Wtorek, 20 stycznia 07:25)

Gospodarcza zima ze sporadycznymi przejaśnieniami

Europejska gospodarka uwięziona jest w kleszczach zimy, a wiatry wywołane burzami na rynku finansowym prowadzą do długich i głębokich recesji, w wielu regionalnych odmianach.
Najnowsza mapa pogody gospodarczej dziennika „Financial Times” dla Europy pokazuje dalsze pogorszenie sytuacji od czasu ostatniej, październikowej sytuacji, kiedy destruktywny wpływ upadku banku inwestycyjnego Lehman Brothers na światową gospodarkę dopiero zaczynał się kształtować.

Dane z listopada pokazują, że europejska produkcja przemysłowa dramatycznie spadła, a badania nastrojów biznesowych pokazują, że dno recesji – przewidywane na najgłębsze od czasu drugiej wojny światowej – nie zostało jeszcze osiągnięte.

Politycy zmagają się rozpaczliwie z dotrzymaniem tempa kryzysowi. Komisja Europejska opublikowała wczoraj pospiesznie poprawione prognozy gospodarcze pokazujące zmniejszenie się unijnego PKB o 1,8% w tym roku – czyli szybciej niż w USA. Europę opanowała ponura atmosfera. Hiszpania i Irlandia – do niedawna najlepiej radzące sobie kraje Unii – stracą odpowiednio dwa i pięć procent swojego PKB. Niemieckie PKB ma spaść o 2,3%, a brytyjskie o 2,8%.

Kryzys, pomimo swojej srogości, może wciąż rozegrać się inaczej w różnych rejonach kontynentu. Nie wszystkie krajowe gospodarki ucierpiały tak poważnie jak te, które przeżyły kryzys rynku nieruchomości – lub też, jak Niemcy, okazały się wrażliwe na spadek prognozowanego eksportu.

We Francji, czynniki które w dobrych czasach były uważane za potencjalne słabości, aktualnie okazują się pozytywami. Brak konkurencyjności na rynkach eksportowych oznacza, że Francja jest mniej wrażliwa w wypadku kryzysu globalnego popytu, niż Niemcy. Specjalizowanie się w infrastrukturze – transporcie kolejowym i energetyce – oznacza mniejszą wrażliwość na krótkotrwałe fluktuacje.

Surowe zasady i skomplikowane procedury sądowe opisujące zwalnianie pracowników we Francji odstraszą firmy przed pozbywaniem się pracowników, a hojne państwo opiekuńcze osłabi cios zadany bezrobotnym i pomoże poprawić krajowej konsumpcji. Francuscy konsumenci nie są obciążeni długami.

Ponadto, wydatki sektora publicznego stanowią 53 procent PKB – to najwyższy wynik w UE – a duży sektor publiczny pomoże zniwelować spadek aktywności w sektorze prywatnym.

Ekonomiści uważają jednak, że kwestią czasu jest poczucie przez Francję pełnego impetu recesji. Gilles Moec, ekonomista z Bank of America, uważa że trzy miesiące temu można było twierdzić, że Francja może uniknąć najgorszego – jej sektor bankowy uniknął chaosu na miarę Wielkiej Brytanii, Niemiec czy też Holandii. Prezydent Nicolas Sarkozy zaproponował serię inicjatyw mających na celu powstrzymanie kryzysu. „Teraz, wszystkie badania ekonomiczne pokazują, że Francja znajduje się w równie poważnych opałach jak inni”. Komisja Europejska przewiduje, że francuska gospodarka straci w tym roku 1,8 procenta.

Robert Bergqvist, główny ekonomista w sztokholmskim SEB, zgadza się z teorią „małych różnic” w krajowych wynikach gospodarczych w obliczu globalnej recesji. Pomimo tego, uważa że kraje nordyckie mogą być bezpieczniejsze dzięki swoim silnym finansom publicznym. Szwecja, która nie jest członkiem europejskiej unii monetarnej, może mieć nadzieję na osłabienie wpływu spadającego eksportu na gospodarkę dzięki słabszej walucie.

Istnieją również rejony z pozytywnymi prognozami. Kraje wschodnioeuropejskie takie jak Polska, Czechy i Słowacja mają odnotować w tym roku wzrost gospodarczy – dobra gospodarcza pogoda ma również zawitać na śródziemnomorski Cypr.

Mapa pogody

Mapa pogody europejskiej gospodarki, opublikowana wczoraj po raz czwarty przez „Financial Times”, jest tworzona przez korespondentów FT z całej Europy. Jest kwartalnym wizualnym przedstawieniem warunków i prognoz gospodarczych. Wybór symboli odzwierciedla również lokalne nastroje.

Autorzy: Ralph Atkins – Frankfurt, Ben Hall – Paryż
(onet.pl Financial Times, 20.01.2009)

Gospodarcza zima ze sporadycznymi przejaśnieniami

Europejska gospodarka uwięziona jest w kleszczach zimy, a wiatry wywołane burzami na rynku finansowym prowadzą do długich i głębokich recesji, w wielu regionalnych odmianach.
Najnowsza mapa pogody gospodarczej dziennika „Financial Times” dla Europy pokazuje dalsze pogorszenie sytuacji od czasu ostatniej, październikowej sytuacji, kiedy destruktywny wpływ upadku banku inwestycyjnego Lehman Brothers na światową gospodarkę dopiero zaczynał się kształtować.

Dane z listopada pokazują, że europejska produkcja przemysłowa dramatycznie spadła, a badania nastrojów biznesowych pokazują, że dno recesji – przewidywane na najgłębsze od czasu drugiej wojny światowej – nie zostało jeszcze osiągnięte.

Politycy zmagają się rozpaczliwie z dotrzymaniem tempa kryzysowi. Komisja Europejska opublikowała wczoraj pospiesznie poprawione prognozy gospodarcze pokazujące zmniejszenie się unijnego PKB o 1,8% w tym roku – czyli szybciej niż w USA. Europę opanowała ponura atmosfera. Hiszpania i Irlandia – do niedawna najlepiej radzące sobie kraje Unii – stracą odpowiednio dwa i pięć procent swojego PKB. Niemieckie PKB ma spaść o 2,3%, a brytyjskie o 2,8%.

Kryzys, pomimo swojej srogości, może wciąż rozegrać się inaczej w różnych rejonach kontynentu. Nie wszystkie krajowe gospodarki ucierpiały tak poważnie jak te, które przeżyły kryzys rynku nieruchomości – lub też, jak Niemcy, okazały się wrażliwe na spadek prognozowanego eksportu.

We Francji, czynniki które w dobrych czasach były uważane za potencjalne słabości, aktualnie okazują się pozytywami. Brak konkurencyjności na rynkach eksportowych oznacza, że Francja jest mniej wrażliwa w wypadku kryzysu globalnego popytu, niż Niemcy. Specjalizowanie się w infrastrukturze – transporcie kolejowym i energetyce – oznacza mniejszą wrażliwość na krótkotrwałe fluktuacje.

Surowe zasady i skomplikowane procedury sądowe opisujące zwalnianie pracowników we Francji odstraszą firmy przed pozbywaniem się pracowników, a hojne państwo opiekuńcze osłabi cios zadany bezrobotnym i pomoże poprawić krajowej konsumpcji. Francuscy konsumenci nie są obciążeni długami.

Ponadto, wydatki sektora publicznego stanowią 53 procent PKB – to najwyższy wynik w UE – a duży sektor publiczny pomoże zniwelować spadek aktywności w sektorze prywatnym.

Ekonomiści uważają jednak, że kwestią czasu jest poczucie przez Francję pełnego impetu recesji. Gilles Moec, ekonomista z Bank of America, uważa że trzy miesiące temu można było twierdzić, że Francja może uniknąć najgorszego – jej sektor bankowy uniknął chaosu na miarę Wielkiej Brytanii, Niemiec czy też Holandii. Prezydent Nicolas Sarkozy zaproponował serię inicjatyw mających na celu powstrzymanie kryzysu. „Teraz, wszystkie badania ekonomiczne pokazują, że Francja znajduje się w równie poważnych opałach jak inni”. Komisja Europejska przewiduje, że francuska gospodarka straci w tym roku 1,8 procenta.

Robert Bergqvist, główny ekonomista w sztokholmskim SEB, zgadza się z teorią „małych różnic” w krajowych wynikach gospodarczych w obliczu globalnej recesji. Pomimo tego, uważa że kraje nordyckie mogą być bezpieczniejsze dzięki swoim silnym finansom publicznym. Szwecja, która nie jest członkiem europejskiej unii monetarnej, może mieć nadzieję na osłabienie wpływu spadającego eksportu na gospodarkę dzięki słabszej walucie.

Istnieją również rejony z pozytywnymi prognozami. Kraje wschodnioeuropejskie takie jak Polska, Czechy i Słowacja mają odnotować w tym roku wzrost gospodarczy – dobra gospodarcza pogoda ma również zawitać na śródziemnomorski Cypr.

Mapa pogody

Mapa pogody europejskiej gospodarki, opublikowana wczoraj po raz czwarty przez „Financial Times”, jest tworzona przez korespondentów FT z całej Europy. Jest kwartalnym wizualnym przedstawieniem warunków i prognoz gospodarczych. Wybór symboli odzwierciedla również lokalne nastroje.

Autorzy: Ralph Atkins – Frankfurt, Ben Hall – Paryż
(onet.pl Financial Times, 20.01.2009)

Gant będzie budował w 2009 roku

Gant Development chce, by wszystkie cztery inwestycje mieszkaniowe, których rozpoczęcie planuje na 2009 rok, ruszyły w pierwszej połowie roku - poinformował prezes spółki Henryk Feliks.
Gant planuje w 2009 roku rozpocząć projekt Pod Fortem w Krakowie, inwestycje w Polanicy Zdroju i przy ulicy Przyjaźni we Wrocławiu oraz projekt budowy domków jednorodzinnych w Żernikach pod Wrocławiem. Spółka czeka obecnie na pozwolenia na budowę w tych lokalizacjach.

Chcemy, by wszystkie cztery ruszyły w pierwszej połowie 2009 roku - powiedział Feliks.

Nastawiamy się na termin około 1 kwietnia - 1 maja. Na pewno chciałbym, aby ruszyły wtedy projekty w Żernikach, Polanicy i przy ulicy Przyjaźni we Wrocławiu - dodał.

Zdaniem prezesa, inwestycje powinny być zakończone i oddawane 14 miesięcy później. Inwestycja Pod Fortem w Krakowie, ze względu na jej wielkość ma być podzielona na etapy.

W Krakowie planujemy wybudować około 1.000 mieszkań, o powierzchni użytkowej około 50 tys. metrów. Dlatego chcemy podzielić go na etapy. Pierwszy mógłby ruszyć przed wakacjami, a następne byłyby przesunięte o 6 miesięcy - powiedział Feliks.

Prezes poinformował, że projekt w Polanicy Zdroju przewiduje wybudowanie około 8 tys. metrów kw. PUM, w Żernikach 5 tys., a we Wrocławiu przy ulicy Przyjaźni 3 tys.

Spółka informowała, że odkłada na później trzy inwestycje: przy ulicy Sokołowskiej w Warszawie, przy katowickim Spodku i na ulicy Robotniczej we Wrocławiu.

Wahamy się jeszcze przy projekcie na Sokołowskiej. Jeśli się dowiemy, że banki udzielają kredytu, a w Warszawie rynek zaczyna być wyprzedawany, to zaczniemy - powiedział Feliks.

Gant informował, że w 2009 roku planuje rozpocząć trzy projekty komercyjne: w Krakowie, we Wrocławiu i w Bogatyni.

W ofercie Gant Development znajdują się obecnie mieszkania w inwestycjach we Wrocławiu, Poznaniu, Krakowie, Gdańsku i Opolu. Spółka zapowiada, że w tym roku zacznie jeszcze dwie nowe inwestycje we Wrocławiu: Stabłowice oraz Legnicka.
(money.pl 18:08:46)

Gant będzie budował w 2009 roku

Gant Development chce, by wszystkie cztery inwestycje mieszkaniowe, których rozpoczęcie planuje na 2009 rok, ruszyły w pierwszej połowie roku - poinformował prezes spółki Henryk Feliks.
Gant planuje w 2009 roku rozpocząć projekt Pod Fortem w Krakowie, inwestycje w Polanicy Zdroju i przy ulicy Przyjaźni we Wrocławiu oraz projekt budowy domków jednorodzinnych w Żernikach pod Wrocławiem. Spółka czeka obecnie na pozwolenia na budowę w tych lokalizacjach.

Chcemy, by wszystkie cztery ruszyły w pierwszej połowie 2009 roku - powiedział Feliks.

Nastawiamy się na termin około 1 kwietnia - 1 maja. Na pewno chciałbym, aby ruszyły wtedy projekty w Żernikach, Polanicy i przy ulicy Przyjaźni we Wrocławiu - dodał.

Zdaniem prezesa, inwestycje powinny być zakończone i oddawane 14 miesięcy później. Inwestycja Pod Fortem w Krakowie, ze względu na jej wielkość ma być podzielona na etapy.

W Krakowie planujemy wybudować około 1.000 mieszkań, o powierzchni użytkowej około 50 tys. metrów. Dlatego chcemy podzielić go na etapy. Pierwszy mógłby ruszyć przed wakacjami, a następne byłyby przesunięte o 6 miesięcy - powiedział Feliks.

Prezes poinformował, że projekt w Polanicy Zdroju przewiduje wybudowanie około 8 tys. metrów kw. PUM, w Żernikach 5 tys., a we Wrocławiu przy ulicy Przyjaźni 3 tys.

Spółka informowała, że odkłada na później trzy inwestycje: przy ulicy Sokołowskiej w Warszawie, przy katowickim Spodku i na ulicy Robotniczej we Wrocławiu.

Wahamy się jeszcze przy projekcie na Sokołowskiej. Jeśli się dowiemy, że banki udzielają kredytu, a w Warszawie rynek zaczyna być wyprzedawany, to zaczniemy - powiedział Feliks.

Gant informował, że w 2009 roku planuje rozpocząć trzy projekty komercyjne: w Krakowie, we Wrocławiu i w Bogatyni.

W ofercie Gant Development znajdują się obecnie mieszkania w inwestycjach we Wrocławiu, Poznaniu, Krakowie, Gdańsku i Opolu. Spółka zapowiada, że w tym roku zacznie jeszcze dwie nowe inwestycje we Wrocławiu: Stabłowice oraz Legnicka.
(money.pl 18:08:46)

Złoty gwałtownie traci

Złoty w poniedziałek stracił gwałtownie na wartości, przebił poziom 4,30/euro. Dilerzy nie wykluczają jednak, że jeszcze w tym tygodniu odreaguje. Na rynku obligacji spokojnie, scenariusz bazowy to dalszy spadek rentowności.

- Złoty osłabił się dzisiaj i przebił poziom 4,30/euro. Krótkoterminowym poziomem oporu jest obecnie 4,40/euro, uważam jednak, że złoty nie będzie w tym kierunku szybko podążał - powiedział Rafał Uss, diler walutowy z Raiffeisen Bank.

- Dane makro są w tej chwili spychane na dalszy plan. Decyduje głównie słaby sentyment do walut regionu, którego nie poprawiła nawet poprawa sentymentu na rynkach międzynarodowych - dodał.

Podkreślił także, że w perspektywie tego tygodnia może dojść do korekcyjnego odreagowania do poziomu 4,22-4,24/euro.

Na rynku krajowych papierów dłużnych stabilna sytuacja, rynek nadal wycenia obniżki stóp procentowych, więc rentowności powinny spadać.

- Nie dzieje się dużo na rynku, otwarcie było podobne do piątkowego zamknięcia, słaby złoty nie spowodował korekcyjnych ruchów, podobnie bez echa przeszły dane o wynagrodzeniach i zatrudnieniu - ocenił Marcin Ziółkowski, diler obligacji z Banku Millennium.

GUS podał w poniedziałek, że przeciętne wynagrodzenie brutto w grudniu 2008 roku wyniosło 3.419,82 zł, co oznacza, że rdr wzrosło o 5,4 proc., a mdm wzrosło o 3,0 proc.

Środowa aukcja zamiany może spowodować wzmożony handel - uważa diler. Jednak jego zdaniem kierunek wciąż jest jeden - spadek rentowności wspomagany oczekiwaniami redukcji stóp procentowych o co najmniej 50 pb.

(interia.pl Poniedziałek, 19 stycznia 16:12)

Złoty gwałtownie traci

Złoty w poniedziałek stracił gwałtownie na wartości, przebił poziom 4,30/euro. Dilerzy nie wykluczają jednak, że jeszcze w tym tygodniu odreaguje. Na rynku obligacji spokojnie, scenariusz bazowy to dalszy spadek rentowności.

- Złoty osłabił się dzisiaj i przebił poziom 4,30/euro. Krótkoterminowym poziomem oporu jest obecnie 4,40/euro, uważam jednak, że złoty nie będzie w tym kierunku szybko podążał - powiedział Rafał Uss, diler walutowy z Raiffeisen Bank.

- Dane makro są w tej chwili spychane na dalszy plan. Decyduje głównie słaby sentyment do walut regionu, którego nie poprawiła nawet poprawa sentymentu na rynkach międzynarodowych - dodał.

Podkreślił także, że w perspektywie tego tygodnia może dojść do korekcyjnego odreagowania do poziomu 4,22-4,24/euro.

Na rynku krajowych papierów dłużnych stabilna sytuacja, rynek nadal wycenia obniżki stóp procentowych, więc rentowności powinny spadać.

- Nie dzieje się dużo na rynku, otwarcie było podobne do piątkowego zamknięcia, słaby złoty nie spowodował korekcyjnych ruchów, podobnie bez echa przeszły dane o wynagrodzeniach i zatrudnieniu - ocenił Marcin Ziółkowski, diler obligacji z Banku Millennium.

GUS podał w poniedziałek, że przeciętne wynagrodzenie brutto w grudniu 2008 roku wyniosło 3.419,82 zł, co oznacza, że rdr wzrosło o 5,4 proc., a mdm wzrosło o 3,0 proc.

Środowa aukcja zamiany może spowodować wzmożony handel - uważa diler. Jednak jego zdaniem kierunek wciąż jest jeden - spadek rentowności wspomagany oczekiwaniami redukcji stóp procentowych o co najmniej 50 pb.

(interia.pl Poniedziałek, 19 stycznia 16:12)

Powstają listy firm bez szans na kredyt

BANKI Polityka kredytowa wobec firm
W ING Banku Śląskim obowiązuje wykaz firm bez szansy na kredyt. GP ustaliła, że podobne listy istnieją też m.in. w BRE, Pekao, Raiffeisen, Fortis czy Banku Handlowym.

Do tego, że istnieje tzw. czarna lista firm, które teraz nie mogą liczyć na kredyt, banki przyznają się niechętnie.
Mało kto się do tego przyzna, by nie narazić się zarzut dławienia polskich firm - mówi jeden z bankowców.

Innego zdania jest Brunon Bartkiewicz, prezes ING Bank Śląski. Otwarcie przyznaje, że w jego banku jest lista firm bez szans na kredyty.
Nie widzę nic zdrożnego w uświadamianiu, że o kredyt będzie trudniej. Gdy gospodarka zwalnia, a kolejne firmy mają kłopoty z obsługą należności, naturalne jest, że banki są dużo ostrożniejsze w udzielaniu kredytów. Podobne rozwiązania funkcjonują w niemal wszystkich bankach - mówi Brunon Bartkiewicz.

Nie zgadza się też z określeniem, że banki przykręciły kurki kredytowe.
Teraz sytuacja wraca do normy po tym, jak w ostatnim czasie sektor zbyt lekką ręką udzielał pożyczek. Dostosowujemy politykę kredytową do obecnej sytuacji ekonomicznej - mówi Brunon Bartkiewicz.

Nie chce jednak mówić o kryteriach, które decydują o tym, jaki podmiot znajdzie się na takiej liście.
Trudno pożyczyć pieniądze komuś, kto nie oddał jeszcze starych długów - kończy temat prezes Bartkiewicz.

Według ustaleń GP podobne listy przedsiębiorstw o niskiej wiarygodności finansowej istnieją też m.in. w BRE Banku, Pekao, Fortis Banku, Raiffeisenie czy Banku Handlowym.

Są na nich niewielkie przedsiębiorstwa i uznane firmy notowane na giełdzie. Zdaniem naszych rozmówców wraz z rozpoczynającym się sezonem publikacji wyników finansowych za ostatni kwartał 2008 r. na czarne listy mogą trafiać kolejne giełdowe spółki.
Dzięki giełdzie łatwiej monitorować kondycję finansową kredytobiorcy. Każdy woli zawczasu dmuchać na zimne - przyznaje jeden z bankowców.

Nie jest tajemnicą, że w ostatnim czasie kłopoty ze znalezieniem finansowania miały takie giełdowe spółki, jak Ropczyce, Chłopskie Jadło czy Ponar. Temu ostatniemu Fortis nawet wypowiedział istniejącą umowę kredytową, jednak później wycofał się z tej decyzji.

Banki nie chcą przyznać, że zaczynamy przerabiać scenariusz sprzed ośmiu lat. Spowolnienie gospodarcze sprawiło wtedy, że duża część kredytobiorców - w tym także firm - miała kłopoty z obsługą bieżących płatności i zobowiązań. W efekcie wskaźnik nieregularnych kredytów w sektorze bankowym wzrósł do ponad 20 proc., co oznaczało, że co piąty pożyczony złoty mógł do banków nie wrócić. Na cenzurowanym znalazły się całe branże: kopalnie, firmy przemysłu ciężkiego, stocznie.

Wtedy też pod adresem banków padły oskarżenia, że ograniczając akcję kredytową, banki kierują niepolskimi interesami.

Teraz też istnieją obawy, że decyzje w sprawie ograniczenia akcji kredytowych zapadają poza Polską. Poza PKO BP większość banków działających w bankowości korporacyjnej ma zagranicznych inwestorów, nierzadko z krajów, które w większym stopniu niż Polska odczuwają już globalne spowolnienie gospodarcze. Zdaniem Stefana Kawalca, prezesa firmy doradczej Capital Strategy, Polsce grozi gwałtowne hamowanie niemające uzasadnienia w realnej sytuacji gospodarczej. Jego zdaniem, zagrożenie to jest związane właśnie z tym, że 2/3 aktywów polskich banków należy do międzynarodowych grup bankowych, które mają swoje centrale w krajach znajdujących się w centrum kryzysu. Tym bardziej że niektóre z tych grup zostały częściowo znacjonalizowane i istnieje niebezpieczeństwo, że będą się kierowały przede wszystkim troską o macierzystą gospodarkę.

BIK I ZBP MAJĄ LISTY DŁUŻNIKÓW INDYWIDUALNYCH

Dane o historii kredytowej klientów indywidualnych gromadzi Biuro Informacji Kredytowej. Baza BIK zawiera informacje o prawie 41 mln rachunków kredytowych należących do blisko 16 mln osób.

Istnieje także lista nierzetelnych dłużników prowadzona przez Związek Banków Polskich. Ma ona charakter nieformalny, ale banki bardzo często posiłkują się nią, rozpatrując wnioski kredytowe.

Jacek Iskra
Gazeta Prawna
(wp.pl 20.01.2009)

Powstają listy firm bez szans na kredyt

BANKI Polityka kredytowa wobec firm
W ING Banku Śląskim obowiązuje wykaz firm bez szansy na kredyt. GP ustaliła, że podobne listy istnieją też m.in. w BRE, Pekao, Raiffeisen, Fortis czy Banku Handlowym.

Do tego, że istnieje tzw. czarna lista firm, które teraz nie mogą liczyć na kredyt, banki przyznają się niechętnie.
Mało kto się do tego przyzna, by nie narazić się zarzut dławienia polskich firm - mówi jeden z bankowców.

Innego zdania jest Brunon Bartkiewicz, prezes ING Bank Śląski. Otwarcie przyznaje, że w jego banku jest lista firm bez szans na kredyty.
Nie widzę nic zdrożnego w uświadamianiu, że o kredyt będzie trudniej. Gdy gospodarka zwalnia, a kolejne firmy mają kłopoty z obsługą należności, naturalne jest, że banki są dużo ostrożniejsze w udzielaniu kredytów. Podobne rozwiązania funkcjonują w niemal wszystkich bankach - mówi Brunon Bartkiewicz.

Nie zgadza się też z określeniem, że banki przykręciły kurki kredytowe.
Teraz sytuacja wraca do normy po tym, jak w ostatnim czasie sektor zbyt lekką ręką udzielał pożyczek. Dostosowujemy politykę kredytową do obecnej sytuacji ekonomicznej - mówi Brunon Bartkiewicz.

Nie chce jednak mówić o kryteriach, które decydują o tym, jaki podmiot znajdzie się na takiej liście.
Trudno pożyczyć pieniądze komuś, kto nie oddał jeszcze starych długów - kończy temat prezes Bartkiewicz.

Według ustaleń GP podobne listy przedsiębiorstw o niskiej wiarygodności finansowej istnieją też m.in. w BRE Banku, Pekao, Fortis Banku, Raiffeisenie czy Banku Handlowym.

Są na nich niewielkie przedsiębiorstwa i uznane firmy notowane na giełdzie. Zdaniem naszych rozmówców wraz z rozpoczynającym się sezonem publikacji wyników finansowych za ostatni kwartał 2008 r. na czarne listy mogą trafiać kolejne giełdowe spółki.
Dzięki giełdzie łatwiej monitorować kondycję finansową kredytobiorcy. Każdy woli zawczasu dmuchać na zimne - przyznaje jeden z bankowców.

Nie jest tajemnicą, że w ostatnim czasie kłopoty ze znalezieniem finansowania miały takie giełdowe spółki, jak Ropczyce, Chłopskie Jadło czy Ponar. Temu ostatniemu Fortis nawet wypowiedział istniejącą umowę kredytową, jednak później wycofał się z tej decyzji.

Banki nie chcą przyznać, że zaczynamy przerabiać scenariusz sprzed ośmiu lat. Spowolnienie gospodarcze sprawiło wtedy, że duża część kredytobiorców - w tym także firm - miała kłopoty z obsługą bieżących płatności i zobowiązań. W efekcie wskaźnik nieregularnych kredytów w sektorze bankowym wzrósł do ponad 20 proc., co oznaczało, że co piąty pożyczony złoty mógł do banków nie wrócić. Na cenzurowanym znalazły się całe branże: kopalnie, firmy przemysłu ciężkiego, stocznie.

Wtedy też pod adresem banków padły oskarżenia, że ograniczając akcję kredytową, banki kierują niepolskimi interesami.

Teraz też istnieją obawy, że decyzje w sprawie ograniczenia akcji kredytowych zapadają poza Polską. Poza PKO BP większość banków działających w bankowości korporacyjnej ma zagranicznych inwestorów, nierzadko z krajów, które w większym stopniu niż Polska odczuwają już globalne spowolnienie gospodarcze. Zdaniem Stefana Kawalca, prezesa firmy doradczej Capital Strategy, Polsce grozi gwałtowne hamowanie niemające uzasadnienia w realnej sytuacji gospodarczej. Jego zdaniem, zagrożenie to jest związane właśnie z tym, że 2/3 aktywów polskich banków należy do międzynarodowych grup bankowych, które mają swoje centrale w krajach znajdujących się w centrum kryzysu. Tym bardziej że niektóre z tych grup zostały częściowo znacjonalizowane i istnieje niebezpieczeństwo, że będą się kierowały przede wszystkim troską o macierzystą gospodarkę.

BIK I ZBP MAJĄ LISTY DŁUŻNIKÓW INDYWIDUALNYCH

Dane o historii kredytowej klientów indywidualnych gromadzi Biuro Informacji Kredytowej. Baza BIK zawiera informacje o prawie 41 mln rachunków kredytowych należących do blisko 16 mln osób.

Istnieje także lista nierzetelnych dłużników prowadzona przez Związek Banków Polskich. Ma ona charakter nieformalny, ale banki bardzo często posiłkują się nią, rozpatrując wnioski kredytowe.

Jacek Iskra
Gazeta Prawna
(wp.pl 20.01.2009)

Z nadzieją na niespełnienie

„10 szokujących prognoz” analityków Saxo Banku można by potraktować jako klasyczny przykład czarnowidztwa, gdyby nie to, że w ubiegłym roku ci sami analitycy dokładnie przewidzieli obecną recesję.
Sami analitycy swoje coroczne szokujące prognozy na nadchodzący rok traktują jako ćwiczenie „czarnego łabędzia”. To, że są trafne wynika ze skrupulatnych wyliczeń. To, że są mroczne natomiast z tego, że ludzie – również ekonomiści – są najczęściej nastawieni optymistycznie. I bywa, że przewidując przyszłość dla gospodarek, używają myślenia życzeniowego.
Czarne wizje

Faktem jest jednak, że ostatnie miesiące to pasmo zaskakujących klęsk w sektorze finansowym w globalnej skali. Bank Lehman Brothers zbankrutował, choć akurat tego ekonomiści spodziewali się najmniej. To zresztą było jedno z wielu zaskakujących bankructw. Boleśnie przeżywa kryzys CitiGroup, której kapitalizacja spadła w ciągu niespełna roku z 164 mld dolarów do obecnych 40 mld. Jak będzie wyglądał przyszły rok? A kolejne dwa?

Jean-Claude Trichet, prezes Europejskiego Banku Centralnego uważa, że światowa gospodarka wyjdzie z kryzysu gospodarczego w przyszłym roku. Dodał jednak, że jest to odczucie Rady Banku – oczywiście oparte na analizach makroekonomicznych, ale jednak odczucie. Dlatego EBC deklaruje, że zrobi wszystko co jest konieczne, aby przywrócić zaufanie do sektora finansowego.

My w naszych rocznych prognozach patrzymy bardziej pesymistycznie niż zwykli to robić analitycy rynku – wyjaśnia Christian Tegllund Blaabjerg, główny strateg do spraw akcji Saxo Banku. Wierzymy też, że dla inwestora ważniejsze jest wzięcie pod uwagę mniej pewnego scenariusza, niż przewiduje rynek. Gdy rynek jest na granicy osiągnięcia najniższego poziomu, a chęć podejmowania ryzyka ciągle wydaje się bardziej odległa niż kiedykolwiek, mamy nadzieję, że będziemy pierwszym głosem optymizmu, który domagać się będzie czegoś więcej.

Blaabjerg dodaje jednak, że „ćwiczenie to jest bardziej oparte na przemyśleniach niż gotowym zestawem prognoz”.
Nie zakładamy, że szanse będą większe niż 50-50 dla wszystkich tych prognoz – mówi. Wierzymy jednak, że szanse, iż te prognozy się sprawdzą są wyższe niż obecnie zakłada rynek. W przeszłości 3 do 4 z 10 było trafione, mamy nadzieję, że następny rok przyniesie ich mniej.
(wp.pl
Gazeta Bankowa  19.01.2009 16:17)

Z nadzieją na niespełnienie

„10 szokujących prognoz” analityków Saxo Banku można by potraktować jako klasyczny przykład czarnowidztwa, gdyby nie to, że w ubiegłym roku ci sami analitycy dokładnie przewidzieli obecną recesję.
Sami analitycy swoje coroczne szokujące prognozy na nadchodzący rok traktują jako ćwiczenie „czarnego łabędzia”. To, że są trafne wynika ze skrupulatnych wyliczeń. To, że są mroczne natomiast z tego, że ludzie – również ekonomiści – są najczęściej nastawieni optymistycznie. I bywa, że przewidując przyszłość dla gospodarek, używają myślenia życzeniowego.
Czarne wizje

Faktem jest jednak, że ostatnie miesiące to pasmo zaskakujących klęsk w sektorze finansowym w globalnej skali. Bank Lehman Brothers zbankrutował, choć akurat tego ekonomiści spodziewali się najmniej. To zresztą było jedno z wielu zaskakujących bankructw. Boleśnie przeżywa kryzys CitiGroup, której kapitalizacja spadła w ciągu niespełna roku z 164 mld dolarów do obecnych 40 mld. Jak będzie wyglądał przyszły rok? A kolejne dwa?

Jean-Claude Trichet, prezes Europejskiego Banku Centralnego uważa, że światowa gospodarka wyjdzie z kryzysu gospodarczego w przyszłym roku. Dodał jednak, że jest to odczucie Rady Banku – oczywiście oparte na analizach makroekonomicznych, ale jednak odczucie. Dlatego EBC deklaruje, że zrobi wszystko co jest konieczne, aby przywrócić zaufanie do sektora finansowego.

My w naszych rocznych prognozach patrzymy bardziej pesymistycznie niż zwykli to robić analitycy rynku – wyjaśnia Christian Tegllund Blaabjerg, główny strateg do spraw akcji Saxo Banku. Wierzymy też, że dla inwestora ważniejsze jest wzięcie pod uwagę mniej pewnego scenariusza, niż przewiduje rynek. Gdy rynek jest na granicy osiągnięcia najniższego poziomu, a chęć podejmowania ryzyka ciągle wydaje się bardziej odległa niż kiedykolwiek, mamy nadzieję, że będziemy pierwszym głosem optymizmu, który domagać się będzie czegoś więcej.

Blaabjerg dodaje jednak, że „ćwiczenie to jest bardziej oparte na przemyśleniach niż gotowym zestawem prognoz”.
Nie zakładamy, że szanse będą większe niż 50-50 dla wszystkich tych prognoz – mówi. Wierzymy jednak, że szanse, iż te prognozy się sprawdzą są wyższe niż obecnie zakłada rynek. W przeszłości 3 do 4 z 10 było trafione, mamy nadzieję, że następny rok przyniesie ich mniej.
(wp.pl
Gazeta Bankowa  19.01.2009 16:17)

101 pięter

Do niedawna najwyższą konstrukcją wzniesioną przez człowieka był maszt Polskiego Radia w Konstantynowie niedaleko Płocka. Ale to nie maszty poruszają najbardziej wyobraźnię, ale wieże i wieżowce...
Oddano go do użytku 22 lipca 1974 roku i miał 649,38 metra wysokości. Miał, bo w 1991 roku się zawalił. Maszt to w zasadzie długa kratownica postawiona na sztorc i utrzymywana w pionie tylko dzięki odciągom ze stalowych lin. Znacznie trudniej zbudować samonośną konstrukcję, o czym wie już każde dziecko bawiące się w piaskownicy. To nie maszty poruszają najbardziej wyobraźnię, ale wieże i wieżowce.

Kolos, który przygniata Ziemię
Za najwyższy budynek na świecie uznaje się Tajpej 101 na Tajwanie. Ma 509 metrów wysokości i 101 pięter. Uważa się, że wieżowiec jest tak wielki i ciężki, że naruszył stabilność gruntu w tym regonie i może spowodować zwiększone zagrożenie trzęsieniami ziemi. A Tajwan już i tak jest dostatecznie zagrożony sejsmicznie. W czasie budowy ziemia zatrzęsła się z siłą 6,8 stopni w skali Richtera. Zawaliły się 2 dźwigi, zginęło pięciu robotników. Ale wieżowiec przetrwał. Został zresztą specjalnie zaprojektowany by przetrzymać takie trzęsienia. Wewnątrz konstrukcji umieszczono potężny odważnik - 660 ton - by stabilizował odchylenia budynku. Jak dostają się do swoich podniebnych gabinetów na ostatnim piętrze prezesi największych koncernów? Oczywiście windami, w 38 sekund - to najszybsze windy na świecie, osiągają prędkość 60 km/h.

Podniebna duma
Przed Tajwanem pierszeństwo dzierżyła Malezja ze swoimi Petronas Towers. Budowla składa się z dwóch bliźniaczych wież, każda ma wysokość 452 metry. To dwa razy tyle co warszawski Pałac Kultury i Nauki. Petronas to malezyjski koncern paliwowy. Budowa gigantycznego biurowca miała zapewnić rozwijajacemu się państwu należny prestiż. Na budowę wydano miliard dolarów, zatrudniono 5000 robotników, wylano 160.000 metrów sześciennych betonu. Na wysokości 41 i 42 piętra obie wieże są połączone kładką komunikacyjną. Zawieszenie tej kładki było nie lada wyzwaniem inżynierskim. Tak wysokie konstrukcje jak wieże Petronas mogą podczas podmuchów wiatru odchylać się względem siebie nawet o ponad metr. Sztywno przymocowana kładka od razu by się zerwała. Dlatego jest zawieszona na gigantycznych tłokach i sworzniach. Większość elementów zmontowano na dole, potem całość podniesiono olbrzymimi dźwigami. Na pokrycie elewacji zużyto 65 tysięcy m.kw. szkła, co jest największym kontraktem jaki kiedykolwiek otrzymali szklarze.

Który najwyższy
Petronas Tower mają 88 pięter, a najwyższa kondygnacja znajduje się 375 metrów nad ziemią. Resztę wysokości stanowią potężne iglice. Dzięki nim Petronas Tower swego czasu zdystansował poprzedniego lidera wśród wysokościowców Sears Tower w Chicago. Sears ma jednak aż 110 pięter, a najwyższe z nich znajduje się 436 metrów nad poziomem ulicy. Od razu rozgorzała dyskusja czy iglice powinny się "liczyć". Mająca siedzibę w USA Rada ds. Wysokościowców i Urbanizacji wydała wówczas salomonowy werdykt: wprowadzono trzy równoległe kategorie.
Najważniejsza to kategoria "do najwyższego elementu zwieńczenia konstrukcyjnego" - w niej prowadzi obecnie Tajpei 101. Ale w kategorii "do czubka anteny lub masztu" rekordzistą jest nadal Sears Tower w Chicago. Rekord w tej kategorii należał do jednej z bliźniaczych wież WTC w Nowym Jorku przed jej zawaleniem w wyniku ataku terrorystycznego. Natomiast w prestiżowej kategorii "do najwyżej użytkowanego piętra" prowadzi Shanghai World Financial Center.
Jeszcze inna kategoria to tzw. konstrukcje samonośne, czyli głównie wszelkie wieże. Tu rekordzistą jest CN Tower - wieża telewizyjna w Toronto w Kanadzie. Ma 553 metry, a górny pomost obserwacyjny Skypod wisi 447 metry nad ziemią. Widać stamtąd góry odległe od Toronto o 120 km.
(wp.pl 2009-01-19 10:34)

101 pięter

Do niedawna najwyższą konstrukcją wzniesioną przez człowieka był maszt Polskiego Radia w Konstantynowie niedaleko Płocka. Ale to nie maszty poruszają najbardziej wyobraźnię, ale wieże i wieżowce...
Oddano go do użytku 22 lipca 1974 roku i miał 649,38 metra wysokości. Miał, bo w 1991 roku się zawalił. Maszt to w zasadzie długa kratownica postawiona na sztorc i utrzymywana w pionie tylko dzięki odciągom ze stalowych lin. Znacznie trudniej zbudować samonośną konstrukcję, o czym wie już każde dziecko bawiące się w piaskownicy. To nie maszty poruszają najbardziej wyobraźnię, ale wieże i wieżowce.

Kolos, który przygniata Ziemię
Za najwyższy budynek na świecie uznaje się Tajpej 101 na Tajwanie. Ma 509 metrów wysokości i 101 pięter. Uważa się, że wieżowiec jest tak wielki i ciężki, że naruszył stabilność gruntu w tym regonie i może spowodować zwiększone zagrożenie trzęsieniami ziemi. A Tajwan już i tak jest dostatecznie zagrożony sejsmicznie. W czasie budowy ziemia zatrzęsła się z siłą 6,8 stopni w skali Richtera. Zawaliły się 2 dźwigi, zginęło pięciu robotników. Ale wieżowiec przetrwał. Został zresztą specjalnie zaprojektowany by przetrzymać takie trzęsienia. Wewnątrz konstrukcji umieszczono potężny odważnik - 660 ton - by stabilizował odchylenia budynku. Jak dostają się do swoich podniebnych gabinetów na ostatnim piętrze prezesi największych koncernów? Oczywiście windami, w 38 sekund - to najszybsze windy na świecie, osiągają prędkość 60 km/h.

Podniebna duma
Przed Tajwanem pierszeństwo dzierżyła Malezja ze swoimi Petronas Towers. Budowla składa się z dwóch bliźniaczych wież, każda ma wysokość 452 metry. To dwa razy tyle co warszawski Pałac Kultury i Nauki. Petronas to malezyjski koncern paliwowy. Budowa gigantycznego biurowca miała zapewnić rozwijajacemu się państwu należny prestiż. Na budowę wydano miliard dolarów, zatrudniono 5000 robotników, wylano 160.000 metrów sześciennych betonu. Na wysokości 41 i 42 piętra obie wieże są połączone kładką komunikacyjną. Zawieszenie tej kładki było nie lada wyzwaniem inżynierskim. Tak wysokie konstrukcje jak wieże Petronas mogą podczas podmuchów wiatru odchylać się względem siebie nawet o ponad metr. Sztywno przymocowana kładka od razu by się zerwała. Dlatego jest zawieszona na gigantycznych tłokach i sworzniach. Większość elementów zmontowano na dole, potem całość podniesiono olbrzymimi dźwigami. Na pokrycie elewacji zużyto 65 tysięcy m.kw. szkła, co jest największym kontraktem jaki kiedykolwiek otrzymali szklarze.

Który najwyższy
Petronas Tower mają 88 pięter, a najwyższa kondygnacja znajduje się 375 metrów nad ziemią. Resztę wysokości stanowią potężne iglice. Dzięki nim Petronas Tower swego czasu zdystansował poprzedniego lidera wśród wysokościowców Sears Tower w Chicago. Sears ma jednak aż 110 pięter, a najwyższe z nich znajduje się 436 metrów nad poziomem ulicy. Od razu rozgorzała dyskusja czy iglice powinny się "liczyć". Mająca siedzibę w USA Rada ds. Wysokościowców i Urbanizacji wydała wówczas salomonowy werdykt: wprowadzono trzy równoległe kategorie.
Najważniejsza to kategoria "do najwyższego elementu zwieńczenia konstrukcyjnego" - w niej prowadzi obecnie Tajpei 101. Ale w kategorii "do czubka anteny lub masztu" rekordzistą jest nadal Sears Tower w Chicago. Rekord w tej kategorii należał do jednej z bliźniaczych wież WTC w Nowym Jorku przed jej zawaleniem w wyniku ataku terrorystycznego. Natomiast w prestiżowej kategorii "do najwyżej użytkowanego piętra" prowadzi Shanghai World Financial Center.
Jeszcze inna kategoria to tzw. konstrukcje samonośne, czyli głównie wszelkie wieże. Tu rekordzistą jest CN Tower - wieża telewizyjna w Toronto w Kanadzie. Ma 553 metry, a górny pomost obserwacyjny Skypod wisi 447 metry nad ziemią. Widać stamtąd góry odległe od Toronto o 120 km.
(wp.pl 2009-01-19 10:34)

Automatyczne odrolnienie nie zwiększy liczby działek

Obowiązująca od początku tego roku nowelizacja ustawy o ochronie gruntów rolnych i leśnych nie wpłynie na wzrost liczby działek budowlanych. Nowe rozwiązanie przewiduje, że wszystkie grunty położone w granicach administracyjnych miast (bez względu na ich klasę) zostały odrolnione z mocy prawa.
Nie oznacza to jednak, że właściciele działek rolnych od razu mogą wykorzystać je pod budownictwo, np. domu.
Nowelizacja nie zmieniła definicji gruntów rolnych i nadal są one traktowane jako grunty rolne. O tym, czy inwestor będzie mógł taką działkę wykorzystać pod budownictwo, decyduje więc plan zagospodarowania przestrzennego, a w przypadku jego braku decyzja o warunkach zabudowy i zagospodarowania terenu – wyjaśnia Jacek Bielecki, główny ekspert Polskiego Związku Firm Deweloperskich. Dodaje, że bez tych dokumentów budowa nadal nie jest możliwa.

Osoba, która jest właścicielem działki rolnej w mieście i chce na niej wybudować dom, musi wystąpić więc do wójta, burmistrza lub prezydenta miasta o wydanie decyzji o warunkach zabudowy i zagospodarowania. To dopiero wójt, burmistrz lub prezydent określi, na jakie cele może być ona wykorzystana. Jeżeli uzna, że budowa domu jest możliwa, to właściciel będzie mógł przystąpić do robót.

Brak planów zagospodarowania przestrzennego oraz infrastruktury technicznej i komunikacyjnej sprawia, że prowadzenie inwestycji nadal będzie utrudnione. Tak więc to właśnie problem braku planów powinien być w pierwszej kolejności rozwiązany przez rząd - twierdzi Maciej Gnoiński, doradca zarządu J.W. Construction.

Eksperci przypominają, że grunty rolne mogą być wykorzystane pod budownictwo dopiero po przeprowadzeniu ich podziałów i scaleń.

Grunty rolne są dziś podzielone tak, że prowadzenie na nich robót jest niemożliwe. Działki rolne są zwykle długie i wąskie, a do budownictwa wymagane są krótsze i szerokie - wyjaśnia Tomasz Lebiedź, pośrednik nieruchomości z Warszawy.

Bez zmiany przeznaczenia

Nowe przepisy skrócą jednak czas inwestycji na działkach rolnych. Do tej pory nawet jeżeli miejscowy plan zagospodarowania określał, że teren przeznaczony jest pod budownictwo, to właściciele musieli występować do marszałka województwa lub ministra rolnictwa (w zależności od klasy gruntu) o jego odrolnienie. Podobną procedurę musiały przejść osoby, które otrzymały decyzję o warunkach zabudowy.

Jakie dokumenty wystarczą - od tego roku - do rozpoczęcia budowy? Dlaczego zdaniem pośredników nieruchomości nowe przepisy nie będą miały żadnego wpływu na ceny nieruchomości? Czy będzie łatwiejszy obrót gruntami rolnymi?

Arkadiusz Jaraszek
Więcej: Gazeta Prawna 14.01.2009 (9) - str.10
(wp.pl Gazeta Prawna  14.01.2009  06:19)

Automatyczne odrolnienie nie zwiększy liczby działek

Obowiązująca od początku tego roku nowelizacja ustawy o ochronie gruntów rolnych i leśnych nie wpłynie na wzrost liczby działek budowlanych. Nowe rozwiązanie przewiduje, że wszystkie grunty położone w granicach administracyjnych miast (bez względu na ich klasę) zostały odrolnione z mocy prawa.
Nie oznacza to jednak, że właściciele działek rolnych od razu mogą wykorzystać je pod budownictwo, np. domu.
Nowelizacja nie zmieniła definicji gruntów rolnych i nadal są one traktowane jako grunty rolne. O tym, czy inwestor będzie mógł taką działkę wykorzystać pod budownictwo, decyduje więc plan zagospodarowania przestrzennego, a w przypadku jego braku decyzja o warunkach zabudowy i zagospodarowania terenu – wyjaśnia Jacek Bielecki, główny ekspert Polskiego Związku Firm Deweloperskich. Dodaje, że bez tych dokumentów budowa nadal nie jest możliwa.

Osoba, która jest właścicielem działki rolnej w mieście i chce na niej wybudować dom, musi wystąpić więc do wójta, burmistrza lub prezydenta miasta o wydanie decyzji o warunkach zabudowy i zagospodarowania. To dopiero wójt, burmistrz lub prezydent określi, na jakie cele może być ona wykorzystana. Jeżeli uzna, że budowa domu jest możliwa, to właściciel będzie mógł przystąpić do robót.

Brak planów zagospodarowania przestrzennego oraz infrastruktury technicznej i komunikacyjnej sprawia, że prowadzenie inwestycji nadal będzie utrudnione. Tak więc to właśnie problem braku planów powinien być w pierwszej kolejności rozwiązany przez rząd - twierdzi Maciej Gnoiński, doradca zarządu J.W. Construction.

Eksperci przypominają, że grunty rolne mogą być wykorzystane pod budownictwo dopiero po przeprowadzeniu ich podziałów i scaleń.

Grunty rolne są dziś podzielone tak, że prowadzenie na nich robót jest niemożliwe. Działki rolne są zwykle długie i wąskie, a do budownictwa wymagane są krótsze i szerokie - wyjaśnia Tomasz Lebiedź, pośrednik nieruchomości z Warszawy.

Bez zmiany przeznaczenia

Nowe przepisy skrócą jednak czas inwestycji na działkach rolnych. Do tej pory nawet jeżeli miejscowy plan zagospodarowania określał, że teren przeznaczony jest pod budownictwo, to właściciele musieli występować do marszałka województwa lub ministra rolnictwa (w zależności od klasy gruntu) o jego odrolnienie. Podobną procedurę musiały przejść osoby, które otrzymały decyzję o warunkach zabudowy.

Jakie dokumenty wystarczą - od tego roku - do rozpoczęcia budowy? Dlaczego zdaniem pośredników nieruchomości nowe przepisy nie będą miały żadnego wpływu na ceny nieruchomości? Czy będzie łatwiejszy obrót gruntami rolnymi?

Arkadiusz Jaraszek
Więcej: Gazeta Prawna 14.01.2009 (9) - str.10
(wp.pl Gazeta Prawna  14.01.2009  06:19)

Podaż pieniądza w IX mdm wzrosła o 0,1 proc.

14.10.Warszawa (PAP) - Podaż pieniądza (M3) we wrześniu wzrosła o 0,1 proc. mdm, czyli o 439,1 mln zł i wyniosła 629.086,8 mln zł - podał NBP.
Od początku roku podaż pieniądza wzrosła o 12,0 proc., czyli o 67.463,0 mln zł.

stan na 30.09.08 zmiana mdm

mln zł proc.

M3 629.086,8 0,1

Gotówka 82.508,6 -1,3

DEPOZYTY: 535.465,4 0,8

Gospodarstwa dom. 305.665,1 0,8

Przedsiębiorstwa 141.782,1 2,3

Aktywa zagraniczne netto w mln EUR 24.234,5 -17,9

KREDYTY 579.365,7 2,9

Gosp. domowe 326.442,8 3,7

Przedsiębiorstwa 213.456,6 1,7

Zadłużenie 87.614,0 20,3

(PAP)

map/ dan/
(wp.pl PAP  14.10.2008  14:29)

Podaż pieniądza w IX mdm wzrosła o 0,1 proc.

14.10.Warszawa (PAP) - Podaż pieniądza (M3) we wrześniu wzrosła o 0,1 proc. mdm, czyli o 439,1 mln zł i wyniosła 629.086,8 mln zł - podał NBP.
Od początku roku podaż pieniądza wzrosła o 12,0 proc., czyli o 67.463,0 mln zł.

stan na 30.09.08 zmiana mdm

mln zł proc.

M3 629.086,8 0,1

Gotówka 82.508,6 -1,3

DEPOZYTY: 535.465,4 0,8

Gospodarstwa dom. 305.665,1 0,8

Przedsiębiorstwa 141.782,1 2,3

Aktywa zagraniczne netto w mln EUR 24.234,5 -17,9

KREDYTY 579.365,7 2,9

Gosp. domowe 326.442,8 3,7

Przedsiębiorstwa 213.456,6 1,7

Zadłużenie 87.614,0 20,3

(PAP)

map/ dan/
(wp.pl PAP  14.10.2008  14:29)

Coraz trudniej pożyczyć pieniądze na nieruchomość

Uzyskanie kredytu we frankach szwajcarskich jest dzisiaj niezwykle trudne, a ze względu na wysokie marże również nieopłacalne. Nieruchomość zdecydowanie prościej sfinansować dzisiaj kredytem w złotych. Zachęca do niego większa dostępność, jak i powoli spadające koszty - wynika z raportu przygotowanego dla dziennika "Polska" przez firmę doradczą Finamo.
Najtaniej zadłużymy się w złotych w Millennium i Deutsche Banku, zaś najdrożej w Dom Banku i GE Money Banku. Najkorzystniejszy kredyt we frankach oferuje również Deutsche Bank oraz Eurobank.

Po nowym roku banki jeszcze bardziej zaostrzyły kryteria przyznawania kredytów hipotecznych. Już nie tylko we frankach szwajcarskich, ale także w złotych, np. ING Bank wprowadził obowiązek posiadania 20 proc. wkładu własnego również dla kredytów złotowych. Z kolei BZ WBK udzieli kredytu w walucie obcej tylko pod warunkiem, że klient w niej zarabia bądź jego dochody wynoszą co najmniej 10 tys. zł miesięcznie
Jeżeli więc planujesz w najbliższym czasie zakup mieszkania na kredyt, to zdaniem analityków powinieneś raczej zdecydować się na zaciągnięcie zobowiązania w złotym. Nawet pomimo tego że raty takiego kredytu wciąż są wyższe od wziętego we frankach.

Pożyczanie pieniędzy w złotych nie niesie ze sobą ryzyka kursowego, które w ostatnich miesiącach bardzo wyraźnie dało o sobie znać. Kurs naszej waluty gwałtownie się osłabił - podkreśla Grzegorz Wach, analityk z Finamo. Dodaje, że kredyty w złotych będą stawać się jeszcze bardziej atrakcyjne wraz z kolejnymi obniżkami stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej. Jeszcze w pierwszym półroczu stopy procentowe w Polsce mogą spaść do poziomu 3,5 proc.

Biorąc kredyt hipoteczny, trzeba jednak zwrócić uwagę na marże banków. Różnice w ich poziomie w kredytach złotowych są bowiem duże i mogą wynieść nawet 9 proc.!

Obecnie szybko rosną marże kredytów we franku. Gdyby nie bardzo niski poziom wskaźnika LIBOR wahającego się na poziomie ok. 0,8 proc., ich koszty były znacznie wyższe. Podobnie wygląda sytuacja w przypadku kredytów hipotecznych w euro. Mimo że ich raty cały czas są niższe od złotowych, to banki stosują dla nich takie same obostrzenia jak dla franka. Również poziom marż nie zachęca do wzięcia takiego kredytu, a ryzyko walutowe nie znika.
(wp.pl
Łukasz Pałka POLSKA Dziennik Zachodni)

Coraz trudniej pożyczyć pieniądze na nieruchomość

Uzyskanie kredytu we frankach szwajcarskich jest dzisiaj niezwykle trudne, a ze względu na wysokie marże również nieopłacalne. Nieruchomość zdecydowanie prościej sfinansować dzisiaj kredytem w złotych. Zachęca do niego większa dostępność, jak i powoli spadające koszty - wynika z raportu przygotowanego dla dziennika "Polska" przez firmę doradczą Finamo.
Najtaniej zadłużymy się w złotych w Millennium i Deutsche Banku, zaś najdrożej w Dom Banku i GE Money Banku. Najkorzystniejszy kredyt we frankach oferuje również Deutsche Bank oraz Eurobank.

Po nowym roku banki jeszcze bardziej zaostrzyły kryteria przyznawania kredytów hipotecznych. Już nie tylko we frankach szwajcarskich, ale także w złotych, np. ING Bank wprowadził obowiązek posiadania 20 proc. wkładu własnego również dla kredytów złotowych. Z kolei BZ WBK udzieli kredytu w walucie obcej tylko pod warunkiem, że klient w niej zarabia bądź jego dochody wynoszą co najmniej 10 tys. zł miesięcznie
Jeżeli więc planujesz w najbliższym czasie zakup mieszkania na kredyt, to zdaniem analityków powinieneś raczej zdecydować się na zaciągnięcie zobowiązania w złotym. Nawet pomimo tego że raty takiego kredytu wciąż są wyższe od wziętego we frankach.

Pożyczanie pieniędzy w złotych nie niesie ze sobą ryzyka kursowego, które w ostatnich miesiącach bardzo wyraźnie dało o sobie znać. Kurs naszej waluty gwałtownie się osłabił - podkreśla Grzegorz Wach, analityk z Finamo. Dodaje, że kredyty w złotych będą stawać się jeszcze bardziej atrakcyjne wraz z kolejnymi obniżkami stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej. Jeszcze w pierwszym półroczu stopy procentowe w Polsce mogą spaść do poziomu 3,5 proc.

Biorąc kredyt hipoteczny, trzeba jednak zwrócić uwagę na marże banków. Różnice w ich poziomie w kredytach złotowych są bowiem duże i mogą wynieść nawet 9 proc.!

Obecnie szybko rosną marże kredytów we franku. Gdyby nie bardzo niski poziom wskaźnika LIBOR wahającego się na poziomie ok. 0,8 proc., ich koszty były znacznie wyższe. Podobnie wygląda sytuacja w przypadku kredytów hipotecznych w euro. Mimo że ich raty cały czas są niższe od złotowych, to banki stosują dla nich takie same obostrzenia jak dla franka. Również poziom marż nie zachęca do wzięcia takiego kredytu, a ryzyko walutowe nie znika.
(wp.pl
Łukasz Pałka POLSKA Dziennik Zachodni)

Błąd w ustawie pozbawił spółdzielców własności

Wiele spółdzielni przekształcało lokatorskie prawo do mieszkania we własnościowe, podpisując zwykłe umowy pisemne. Teraz okazuje się, że są one nieważne i potrzebny jest akt notarialny.
Dwóch mieszkańców podwarszawskiego Legionowa sprzedało swoje mieszkania własnościowe. Cała operacja odbyła się bez większych problemów.

Notariusz podpisał umowy, cena została zapłacona, a nowi posiadacze udali się do sądu wieczystoksięgowego, żeby wpisać siebie do ksiąg wieczystych. I sąd odmówił wpisu.
Okazało się, że mieszkania do nich nie należą, a akty notarialne są nieważne. Te dwa mieszkania przekształciliśmy bowiem z lokatorskich we własnościowe zwykłą umową pisemną - wyjaśnił Szymon Rosiak, prezes Legionowskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Tak od lat robią spółdzielnie w całej Polsce. Umowa pisemna, w przeciwieństwie do notarialnej, nic nie kosztuje, więc wszyscy z niej chętnie korzystali.

I raptem ustawodawca wykreślił lekką ręką przepis, który pozwalał na zwykłą formę pisemną. Tym samym skomplikował życie nam i wielu spółdzielcom - uważa Rosiak.

Stało się tak 31 lipca 2007 r. Wtedy weszła w życie nowelizacja ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych, która spowodowało to zamieszanie. Zmiana nie była zamierzona. To był zwykły błąd, a że sama nowela budziła wątpliwości, to błąd ten spółdzielnie zauważyły późno.

W efekcie Legionowska Spółdzielnia Mieszkaniowa podpisała 1333 umowy pisemne, a warszawska SM Energetyka - 377. Spółdzielnie długo nic z tym nie robiły, bo wśród prawników nie ma jednomyślności, czy zwykła forma pisemna wystarczy czy też nie. Nie ma jej także wśród notariuszy.

Wielu z nich do tej pory sporządza akty przenoszące spółdzielcze własnościowe prawa do lokalu ustanowione zwykłą umową pisemną, inni odmawiają. Tych ostatnich jednak, nie bez powodu, stale przybywa.

W marcu 2008 r. Sąd Okręgowy w Warszawie przyznał rację notariuszowi, który odmówił sporządzenia aktu notarialnego darowizny takiego mieszkania.
Renata Krupa-Dąbrowska
Rzeczpospolita (wp.pl Rzeczpospolita 19.01.2009 07:35)

Błąd w ustawie pozbawił spółdzielców własności

Wiele spółdzielni przekształcało lokatorskie prawo do mieszkania we własnościowe, podpisując zwykłe umowy pisemne. Teraz okazuje się, że są one nieważne i potrzebny jest akt notarialny.
Dwóch mieszkańców podwarszawskiego Legionowa sprzedało swoje mieszkania własnościowe. Cała operacja odbyła się bez większych problemów.

Notariusz podpisał umowy, cena została zapłacona, a nowi posiadacze udali się do sądu wieczystoksięgowego, żeby wpisać siebie do ksiąg wieczystych. I sąd odmówił wpisu.
Okazało się, że mieszkania do nich nie należą, a akty notarialne są nieważne. Te dwa mieszkania przekształciliśmy bowiem z lokatorskich we własnościowe zwykłą umową pisemną - wyjaśnił Szymon Rosiak, prezes Legionowskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Tak od lat robią spółdzielnie w całej Polsce. Umowa pisemna, w przeciwieństwie do notarialnej, nic nie kosztuje, więc wszyscy z niej chętnie korzystali.

I raptem ustawodawca wykreślił lekką ręką przepis, który pozwalał na zwykłą formę pisemną. Tym samym skomplikował życie nam i wielu spółdzielcom - uważa Rosiak.

Stało się tak 31 lipca 2007 r. Wtedy weszła w życie nowelizacja ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych, która spowodowało to zamieszanie. Zmiana nie była zamierzona. To był zwykły błąd, a że sama nowela budziła wątpliwości, to błąd ten spółdzielnie zauważyły późno.

W efekcie Legionowska Spółdzielnia Mieszkaniowa podpisała 1333 umowy pisemne, a warszawska SM Energetyka - 377. Spółdzielnie długo nic z tym nie robiły, bo wśród prawników nie ma jednomyślności, czy zwykła forma pisemna wystarczy czy też nie. Nie ma jej także wśród notariuszy.

Wielu z nich do tej pory sporządza akty przenoszące spółdzielcze własnościowe prawa do lokalu ustanowione zwykłą umową pisemną, inni odmawiają. Tych ostatnich jednak, nie bez powodu, stale przybywa.

W marcu 2008 r. Sąd Okręgowy w Warszawie przyznał rację notariuszowi, który odmówił sporządzenia aktu notarialnego darowizny takiego mieszkania.
Renata Krupa-Dąbrowska
Rzeczpospolita (wp.pl Rzeczpospolita 19.01.2009 07:35)

Nadchodzi fala obniżek cen mieszkań

W sześciu największych polskich aglomeracjach odpowiadających ponad połowie rynku deweloperzy sprzedali w 2008 r. niecałe 26 tys. mieszkań, czyli niemal 30% mniej niż w 2007 r. - wylicza "Rzeczpospolita".
Na spadek ten największy wpływ miał kryzys finansowania, który wypchnął z rynku dużą część potencjalnych klientów. W złej sytuacji są zwłaszcza spółki działające w Warszawie. 15 największych stołecznych deweloperów sprzedało w ubiegłym roku nieco ponad 3 tys. lokali. To ponad 55% mniej niż rok wcześniej.

Gdyby w sześciu aglomeracjach utrzymała się średnia sprzedaż z ubiegłego roku, deweloperom starczyłoby już wybudowanych mieszkań na 17 miesięcy. Na koniec 2008 r. mieli bowiem w Warszawie, Krakowie, Łodzi, Poznaniu, Trójmieście i Wrocławiu ok. 37 tys. lokali w ofercie.
Według analityków, sytuacja na rynku pierwotnym wymusi w tym roku kolejne obniżki cen o 10%-15%, a nawet o 20% w niektórych lokalizacjach - podaje "Rzeczpospolita".
(wp.pl PAP 19.01.2009  00:50)

Nadchodzi fala obniżek cen mieszkań

W sześciu największych polskich aglomeracjach odpowiadających ponad połowie rynku deweloperzy sprzedali w 2008 r. niecałe 26 tys. mieszkań, czyli niemal 30% mniej niż w 2007 r. - wylicza "Rzeczpospolita".
Na spadek ten największy wpływ miał kryzys finansowania, który wypchnął z rynku dużą część potencjalnych klientów. W złej sytuacji są zwłaszcza spółki działające w Warszawie. 15 największych stołecznych deweloperów sprzedało w ubiegłym roku nieco ponad 3 tys. lokali. To ponad 55% mniej niż rok wcześniej.

Gdyby w sześciu aglomeracjach utrzymała się średnia sprzedaż z ubiegłego roku, deweloperom starczyłoby już wybudowanych mieszkań na 17 miesięcy. Na koniec 2008 r. mieli bowiem w Warszawie, Krakowie, Łodzi, Poznaniu, Trójmieście i Wrocławiu ok. 37 tys. lokali w ofercie.
Według analityków, sytuacja na rynku pierwotnym wymusi w tym roku kolejne obniżki cen o 10%-15%, a nawet o 20% w niektórych lokalizacjach - podaje "Rzeczpospolita".
(wp.pl PAP 19.01.2009  00:50)

Czy już czas refinansować kredyt hipoteczny?

Malejące oprocentowanie i przyjazna polityka Fedu sprzyjają właścicielom nieruchomości. Jednak jest pewien haczyk. Zamierzasz refinansować swój kredyt hipoteczny? Lepiej zrób to teraz.
Stałe oprocentowanie 15- i 30-letnich kredytów hipotecznych przekroczyło już 5 proc., czyli osiąga wysokość z czasów, gdy prezydentem był jeszcze Richard Nixon. Według danych Mortgage Bankers Association, średnie oprocentowanie stałe pożyczek 15-letnich wynosi 4,67 proc. Bankrate.com informuje, że oprocentowanie 30-letnich pożyczek wynosi 5,17 proc., natomiast oprocentowanie kredytów hipotecznych tzw. "jumbo" udzielanych na 30 lat wynosi 6,82 proc.

Liczba udzielonych kredytów wzrosła o 28 proc. w stosunku do wyników z ubiegłego roku. W ostatnich tygodniach refinansowanie stanowiło 80 proc. operacji kredytowych, a słyszy się o opóźnieniach w zawieraniu umów spowodowanych drastyczną redukcją zatrudnienia w sektorze kredytów hipotecznych. Teraz brakuje pracowników do obsługi rosnącego zapotrzebowania rynku.

Natomiast warunki umów stają się coraz korzystniejsze. Z myślą o ożywieniu rynku nieruchomości, Bank Rezerwy Federalnej planuje zakup za 500 miliardów dolarów papierów wartościowych zabezpieczonych 30-letnimi pożyczkami w Fannie Mae i Freddie Mac. Rosnące zainteresowanie pożyczkami spowoduje obniżkę stóp procentowych. Fed ma nadzieję, że oprocentowanie spadnie nawet do 4,5 proc. Jednak jest jeden haczyk. Minęły już dni, gdy pożyczkobiorcy, również ci o wątpliwej historii kredytowej, nie musieli wykazywać odpowiednich dochodów lub zabezpieczać kredytu hipoteką własnego domu.

(interia.pl Piątek, 16 stycznia 13:15)

Czy już czas refinansować kredyt hipoteczny?

Malejące oprocentowanie i przyjazna polityka Fedu sprzyjają właścicielom nieruchomości. Jednak jest pewien haczyk. Zamierzasz refinansować swój kredyt hipoteczny? Lepiej zrób to teraz.
Stałe oprocentowanie 15- i 30-letnich kredytów hipotecznych przekroczyło już 5 proc., czyli osiąga wysokość z czasów, gdy prezydentem był jeszcze Richard Nixon. Według danych Mortgage Bankers Association, średnie oprocentowanie stałe pożyczek 15-letnich wynosi 4,67 proc. Bankrate.com informuje, że oprocentowanie 30-letnich pożyczek wynosi 5,17 proc., natomiast oprocentowanie kredytów hipotecznych tzw. "jumbo" udzielanych na 30 lat wynosi 6,82 proc.

Liczba udzielonych kredytów wzrosła o 28 proc. w stosunku do wyników z ubiegłego roku. W ostatnich tygodniach refinansowanie stanowiło 80 proc. operacji kredytowych, a słyszy się o opóźnieniach w zawieraniu umów spowodowanych drastyczną redukcją zatrudnienia w sektorze kredytów hipotecznych. Teraz brakuje pracowników do obsługi rosnącego zapotrzebowania rynku.

Natomiast warunki umów stają się coraz korzystniejsze. Z myślą o ożywieniu rynku nieruchomości, Bank Rezerwy Federalnej planuje zakup za 500 miliardów dolarów papierów wartościowych zabezpieczonych 30-letnimi pożyczkami w Fannie Mae i Freddie Mac. Rosnące zainteresowanie pożyczkami spowoduje obniżkę stóp procentowych. Fed ma nadzieję, że oprocentowanie spadnie nawet do 4,5 proc. Jednak jest jeden haczyk. Minęły już dni, gdy pożyczkobiorcy, również ci o wątpliwej historii kredytowej, nie musieli wykazywać odpowiednich dochodów lub zabezpieczać kredytu hipoteką własnego domu.

(interia.pl Piątek, 16 stycznia 13:15)

Więcej oddanych mieszkań

Liczba mieszkań oddanych do użytku wzrosła w grudniu 2008 roku o 80,3 proc. wobec analogicznego okresu 2007 roku i wyniosła 31.031 - podał Główny Urząd Statystyczny w komunikacie

Równocześnie liczba oddanych mieszkań w grudniu wobec listopada wzrosła o 144,1 proc.W ciągu 12 miesięcy tego roku oddano 165.833 mieszkania, o 24 proc. więcej niż w 12 miesiącach 2007 roku.

Zdaniem analityków w tym roku można się spodziewać tylko jednego - dalszego spadku cen nieruchomości.

Ceny spadają

W ostatnim czasie duża część deweloperów otwarcie mówi jednak o obniżkach cen i upusty sięgające 5-10 proc. są na porządku dziennym. Co więcej, nadchodzące spowolnienie gospodarcze może pogorszyć sytuację ekonomiczną potencjalnych nabywców mieszkań.

Krótko mówiąc, popyt na nieruchomości będzie ograniczony (nawet 20-30 proc. mniejszy niż w 2008 r.), a z drugiej strony zdaniem analityków z Open Finance wciąż będziemy obserwować dużą podaż mieszkań z puli deweloperów. Zagrożeniem może być to, że niektórzy deweloperzy zaczną wstrzymywać swoje inwestycje z powodu braków środków na realizację i wpadną w problemy finansowe, co dla ich klientów może w najgorszym wypadku oznaczać stratę zarówno przyszłego mieszkania, jak i zainwestowanych środków.

(interia.pl Piątek, 16 stycznia 14:21)

Więcej oddanych mieszkań

Liczba mieszkań oddanych do użytku wzrosła w grudniu 2008 roku o 80,3 proc. wobec analogicznego okresu 2007 roku i wyniosła 31.031 - podał Główny Urząd Statystyczny w komunikacie

Równocześnie liczba oddanych mieszkań w grudniu wobec listopada wzrosła o 144,1 proc.W ciągu 12 miesięcy tego roku oddano 165.833 mieszkania, o 24 proc. więcej niż w 12 miesiącach 2007 roku.

Zdaniem analityków w tym roku można się spodziewać tylko jednego - dalszego spadku cen nieruchomości.

Ceny spadają

W ostatnim czasie duża część deweloperów otwarcie mówi jednak o obniżkach cen i upusty sięgające 5-10 proc. są na porządku dziennym. Co więcej, nadchodzące spowolnienie gospodarcze może pogorszyć sytuację ekonomiczną potencjalnych nabywców mieszkań.

Krótko mówiąc, popyt na nieruchomości będzie ograniczony (nawet 20-30 proc. mniejszy niż w 2008 r.), a z drugiej strony zdaniem analityków z Open Finance wciąż będziemy obserwować dużą podaż mieszkań z puli deweloperów. Zagrożeniem może być to, że niektórzy deweloperzy zaczną wstrzymywać swoje inwestycje z powodu braków środków na realizację i wpadną w problemy finansowe, co dla ich klientów może w najgorszym wypadku oznaczać stratę zarówno przyszłego mieszkania, jak i zainwestowanych środków.

(interia.pl Piątek, 16 stycznia 14:21)

Największe wyzwania na światowych rynkach nieruchomości

Globalna gospodarka wkroczyła w rok 2009 w nie najlepszej kondycji, więc prognozy dla branży obrotu nieruchomościami nie są zbyt optymistyczne. Słońce nie świeci już tak jasno dla właścicieli domów w Maladze na Costa del Sol.
Zagraniczni inwestorzy przestali już nabywać tam domy nawet ich nie oglądając. Również Hiszpanie ostrzeżeni przez rząd przed recesją nie są gotowi kupować wakacyjnych rezydencji za każdą cenę. W efekcie, jak podaje hiszpańskie Ministerstwo Budownictwa, w prowincji Malaga pozostaje 54 000 niesprzedanych nowych nieruchomości. Jest to o 34 000 więcej niż na podlegającym ciągłym wahaniom rynku nieruchomości w Phoenix w stanie Arizona, według danych Trulia.com zebranych z licznych portali branżowych działających w Arizonie. Należy pamiętać, że Phoenix ma o 200 000 mieszkańców więcej niż Malaga.

Ponadto, 93 proc. hiszpańskich kredytów mieszkaniowych ma zmienne oprocentowanie, jak podaje European Mortgage Federation, przez co są one uzależnione od rosnącej stopy Euribor. W 2003 roku stopa Euribor wynosiła 1,94 proc.; obecnie jest to 4,27 proc.

Za oceanem panuje identyczna sytuacja. National Association of Realtors informuje, że na Florydzie ceny w stosunku rok do roku spadły o 20 proc. w Orlando, 17 proc. w Miami i 20 proc. w Tampa.

Gdy globalna gospodarka wkroczyła w rok 2009 w nie najlepszej kondycji, prognozy dla branży obrotu nieruchomościami nie mogą być zbyt optymistyczne. W celu zobrazowania sytuacji, Forbes.com stworzył kolekcję przykładów świadczących o stanie globalnego rynku nieruchomości.

W niektórych regionach, na przykład w krajach nadbałtyckich, ceny spadają z powodu zbyt dużej podaży. W Dubaju, spowolnienie powodują obawy związane ze spadkiem ceny ropy, natomiast w Hiszpanii i na Florydzie, kryzys rynku kredytów hipotecznych zaniża ceny i winduje oprocentowanie.

Oczywiście, cierpią nie tylko właściciele posiadłości położonych blisko słonecznych, piaszczystych plaż. Knight Frank, londyńskie biuro obrotu nieruchomościami, szacuje, że od szczytowego okresu w marcu 2008 roku, ceny na brytyjskim rynku nieruchomości spadły o 13,4 proc. Szef działu analitycznego, Liam Bailey, spodziewa się, że w 2009 roku "ceny nieruchomości w Wielkiej Brytanii spadną o 30 proc. w stosunku do najwyższego zanotowanego poziomu i powrócą do stanu z września 2003".

To samo dzieje się w USA i Irlandii. W obu krajach rynki nieruchomości straciły 10 proc. swojej wartości w ciągu 12 miesięcy, a ceny powróciły do poziomu z 2005 roku, jak twierdzi Zillow.com, amerykańska firma analizująca dane, oraz Economic and Social Research Institute, grupa badawcza z Irlandii.

Wielu ekonomistów spodziewa się dalszych spadków cen. Oczekuje się, że ceny powrócą do stanu z 2003 roku, kiedy to rozpoczął się boom na rynkach nieruchomości na całym świecie.

Choć i to jeszcze nic pewnego.

(interia.pl Sobota, 17 stycznia 06:00)

Największe wyzwania na światowych rynkach nieruchomości

Globalna gospodarka wkroczyła w rok 2009 w nie najlepszej kondycji, więc prognozy dla branży obrotu nieruchomościami nie są zbyt optymistyczne. Słońce nie świeci już tak jasno dla właścicieli domów w Maladze na Costa del Sol.
Zagraniczni inwestorzy przestali już nabywać tam domy nawet ich nie oglądając. Również Hiszpanie ostrzeżeni przez rząd przed recesją nie są gotowi kupować wakacyjnych rezydencji za każdą cenę. W efekcie, jak podaje hiszpańskie Ministerstwo Budownictwa, w prowincji Malaga pozostaje 54 000 niesprzedanych nowych nieruchomości. Jest to o 34 000 więcej niż na podlegającym ciągłym wahaniom rynku nieruchomości w Phoenix w stanie Arizona, według danych Trulia.com zebranych z licznych portali branżowych działających w Arizonie. Należy pamiętać, że Phoenix ma o 200 000 mieszkańców więcej niż Malaga.

Ponadto, 93 proc. hiszpańskich kredytów mieszkaniowych ma zmienne oprocentowanie, jak podaje European Mortgage Federation, przez co są one uzależnione od rosnącej stopy Euribor. W 2003 roku stopa Euribor wynosiła 1,94 proc.; obecnie jest to 4,27 proc.

Za oceanem panuje identyczna sytuacja. National Association of Realtors informuje, że na Florydzie ceny w stosunku rok do roku spadły o 20 proc. w Orlando, 17 proc. w Miami i 20 proc. w Tampa.

Gdy globalna gospodarka wkroczyła w rok 2009 w nie najlepszej kondycji, prognozy dla branży obrotu nieruchomościami nie mogą być zbyt optymistyczne. W celu zobrazowania sytuacji, Forbes.com stworzył kolekcję przykładów świadczących o stanie globalnego rynku nieruchomości.

W niektórych regionach, na przykład w krajach nadbałtyckich, ceny spadają z powodu zbyt dużej podaży. W Dubaju, spowolnienie powodują obawy związane ze spadkiem ceny ropy, natomiast w Hiszpanii i na Florydzie, kryzys rynku kredytów hipotecznych zaniża ceny i winduje oprocentowanie.

Oczywiście, cierpią nie tylko właściciele posiadłości położonych blisko słonecznych, piaszczystych plaż. Knight Frank, londyńskie biuro obrotu nieruchomościami, szacuje, że od szczytowego okresu w marcu 2008 roku, ceny na brytyjskim rynku nieruchomości spadły o 13,4 proc. Szef działu analitycznego, Liam Bailey, spodziewa się, że w 2009 roku "ceny nieruchomości w Wielkiej Brytanii spadną o 30 proc. w stosunku do najwyższego zanotowanego poziomu i powrócą do stanu z września 2003".

To samo dzieje się w USA i Irlandii. W obu krajach rynki nieruchomości straciły 10 proc. swojej wartości w ciągu 12 miesięcy, a ceny powróciły do poziomu z 2005 roku, jak twierdzi Zillow.com, amerykańska firma analizująca dane, oraz Economic and Social Research Institute, grupa badawcza z Irlandii.

Wielu ekonomistów spodziewa się dalszych spadków cen. Oczekuje się, że ceny powrócą do stanu z 2003 roku, kiedy to rozpoczął się boom na rynkach nieruchomości na całym świecie.

Choć i to jeszcze nic pewnego.

(interia.pl Sobota, 17 stycznia 06:00)

Koniec nowych mieszkań?

W 2008 roku oddano do użytku 165 833 mieszkań- wynika z najnowszego raportu Głównego Urzędu Statystycznego. W kolejnych latach liczba ta będzie spadać.

Na zeszłoroczny rekord, który pobił ten z 2003 r., kiedy to oddano 162 686 mieszkań, wpływ miał boom na rynku nieruchomości, z którym mieliśmy do czynienia w ostatnich latach. W 2008 roku oddane zostały inwestycje, których sprzedaż rozpoczęła się dwa, trzy lata wcześniej, a więc w czasach, kiedy ,,dziury w ziemi'' sprzedawały się jak ciepłe bułeczki. Sytuacja taka spowodowana była bardzo dużym niedoborem mieszkań co spowodowało, że deweloperzy prześcigali się w realizowaniu kolejnych projektów. Kupujących nie brakowało, bo ceny były jeszcze całkiem przystępne. Można więc sądzić, że większość z tych mieszkań znalazła już swoich nabywców. Trzeba jednak pamiętać, że spora część tych lokali kupowana była w celach inwestycyjnych, z myślą o sprzedaży tuż po oddaniu budynku do użytku. W konsekwencji od kilku miesięcy obserwujemy napływ nowych mieszkań sprzedawanych na rynku wtórnym. Nie sprzedają się one jednak tak, jakby tego oczekiwali ich właściciele.

Zbyt wysokie ceny nieruchomości i ograniczenie dostępności kredytów hipotecznych (zwłaszcza we franku szwajcarskim) spowodowały spowolnienie na rynku nieruchomości. Zmusiło to zbywców do obniżania cen mieszkań, czasem nawet do kwoty poniżej wartości zakupu (szczególnie mieszkań kupionych w 2007r.). Jednak obniżenie ceny nie zawsze wystarczy w sytuacji, gdy na rynku (wtórnym i pierwotnym) mamy do wyboru kilkanaście tysięcy mieszkań i dlatego ci, którzy od kilku miesięcy mają problem ze sprzedażą wycofują się, licząc, że lepsze czasy niebawem wrócą. Jednak nie nadejdą one zbyt szybko.

Biorąc pod uwagę dużą liczbę inwestycji rozpoczętych w 2007 i 2008 r. (jeszcze na fali dobrej koniunktury w nieruchomościach) można się spodziewać, że w tym roku zostanie oddanych ok. 160 tys. mieszkań. W tym wypadku jednak deweloperzy nie mają tak komfortowej sytuacji jak kilka lat temu, ponieważ mieszkania na wczesnym etapie budowy nie sprzedawały się już tak dobrze. W efekcie mają teraz dużo niesprzedanych mieszkań z szybkim terminem realizacji. Sytuacja ta zmusza ich do obniżania cen, ku zadowoleniu tych, którzy planują zakup mieszkania. Nie dość, że mają teraz w czym wybierać, zarówno na rynku pierwotnym jak i wtórnym, to jeszcze mogą całkiem sporo wynegocjować, czasem nawet 10-15 proc. Z czasem jednak wybór tych mieszkań będzie coraz mniejszy a wtedy sprzedający nie będą tak chętni do obniżania cen.

Deweloperzy zapowiedzieli, że w tym roku zdecydowana większość (mówi się nawet o 80 procentach!) planowanych inwestycji wcale się nie rozpocznie. W związku z tym, że na rynku będą cały czas te same mieszkania, i że będzie ich coraz mniej można spodziewać się, że pod koniec roku nastąpi wyhamowanie spadku cen. Do tej pory powinny się one obniżyć o średnio 10-15 proc.

Dodatkowo część firm zmienia swoje plany budowlane. Na działkach, na których powstać miały budynki mieszkalne będą budować biurowce. Spółka Marvipol, na przykład ogłosiła, że zamiast apartamentowca Prosta Tower na warszawskiej Woli powstanie biurowiec o tej samej nazwie. Jedynie na ostatnim piętrze powstaną trzy apartamenty. Przypadków, kiedy deweloper dojdzie do wniosku, że bardziej opłaca mu się zainwestować w projekt biurowy powinno być w kolejnych miesiącach coraz więcej.

Zarówno wstrzymanie projektów jak i przekształcanie ich na biurowce spowoduje, że w roku 2010 i 2011 oddawanych będzie znacznie mniej mieszkań. Powinniśmy się przygotować na to, że będzie to nawet poniżej 100 tys. mieszkań rocznie. To spowodować może sytuację podobną do tej, z którą mieliśmy do czynienia kilka lat temu, kiedy to na rynku brakowało mieszań i ceny pędziły jak szalone. Na takie tempo wzrostu nie ma co oczywiście już liczyć, ale możemy spodziewać się odbicia cen mieszkań już w 2010.

Aleksandra Szarek

(interia.pl 19.01.2009)

Koniec nowych mieszkań?

W 2008 roku oddano do użytku 165 833 mieszkań- wynika z najnowszego raportu Głównego Urzędu Statystycznego. W kolejnych latach liczba ta będzie spadać.

Na zeszłoroczny rekord, który pobił ten z 2003 r., kiedy to oddano 162 686 mieszkań, wpływ miał boom na rynku nieruchomości, z którym mieliśmy do czynienia w ostatnich latach. W 2008 roku oddane zostały inwestycje, których sprzedaż rozpoczęła się dwa, trzy lata wcześniej, a więc w czasach, kiedy ,,dziury w ziemi'' sprzedawały się jak ciepłe bułeczki. Sytuacja taka spowodowana była bardzo dużym niedoborem mieszkań co spowodowało, że deweloperzy prześcigali się w realizowaniu kolejnych projektów. Kupujących nie brakowało, bo ceny były jeszcze całkiem przystępne. Można więc sądzić, że większość z tych mieszkań znalazła już swoich nabywców. Trzeba jednak pamiętać, że spora część tych lokali kupowana była w celach inwestycyjnych, z myślą o sprzedaży tuż po oddaniu budynku do użytku. W konsekwencji od kilku miesięcy obserwujemy napływ nowych mieszkań sprzedawanych na rynku wtórnym. Nie sprzedają się one jednak tak, jakby tego oczekiwali ich właściciele.

Zbyt wysokie ceny nieruchomości i ograniczenie dostępności kredytów hipotecznych (zwłaszcza we franku szwajcarskim) spowodowały spowolnienie na rynku nieruchomości. Zmusiło to zbywców do obniżania cen mieszkań, czasem nawet do kwoty poniżej wartości zakupu (szczególnie mieszkań kupionych w 2007r.). Jednak obniżenie ceny nie zawsze wystarczy w sytuacji, gdy na rynku (wtórnym i pierwotnym) mamy do wyboru kilkanaście tysięcy mieszkań i dlatego ci, którzy od kilku miesięcy mają problem ze sprzedażą wycofują się, licząc, że lepsze czasy niebawem wrócą. Jednak nie nadejdą one zbyt szybko.

Biorąc pod uwagę dużą liczbę inwestycji rozpoczętych w 2007 i 2008 r. (jeszcze na fali dobrej koniunktury w nieruchomościach) można się spodziewać, że w tym roku zostanie oddanych ok. 160 tys. mieszkań. W tym wypadku jednak deweloperzy nie mają tak komfortowej sytuacji jak kilka lat temu, ponieważ mieszkania na wczesnym etapie budowy nie sprzedawały się już tak dobrze. W efekcie mają teraz dużo niesprzedanych mieszkań z szybkim terminem realizacji. Sytuacja ta zmusza ich do obniżania cen, ku zadowoleniu tych, którzy planują zakup mieszkania. Nie dość, że mają teraz w czym wybierać, zarówno na rynku pierwotnym jak i wtórnym, to jeszcze mogą całkiem sporo wynegocjować, czasem nawet 10-15 proc. Z czasem jednak wybór tych mieszkań będzie coraz mniejszy a wtedy sprzedający nie będą tak chętni do obniżania cen.

Deweloperzy zapowiedzieli, że w tym roku zdecydowana większość (mówi się nawet o 80 procentach!) planowanych inwestycji wcale się nie rozpocznie. W związku z tym, że na rynku będą cały czas te same mieszkania, i że będzie ich coraz mniej można spodziewać się, że pod koniec roku nastąpi wyhamowanie spadku cen. Do tej pory powinny się one obniżyć o średnio 10-15 proc.

Dodatkowo część firm zmienia swoje plany budowlane. Na działkach, na których powstać miały budynki mieszkalne będą budować biurowce. Spółka Marvipol, na przykład ogłosiła, że zamiast apartamentowca Prosta Tower na warszawskiej Woli powstanie biurowiec o tej samej nazwie. Jedynie na ostatnim piętrze powstaną trzy apartamenty. Przypadków, kiedy deweloper dojdzie do wniosku, że bardziej opłaca mu się zainwestować w projekt biurowy powinno być w kolejnych miesiącach coraz więcej.

Zarówno wstrzymanie projektów jak i przekształcanie ich na biurowce spowoduje, że w roku 2010 i 2011 oddawanych będzie znacznie mniej mieszkań. Powinniśmy się przygotować na to, że będzie to nawet poniżej 100 tys. mieszkań rocznie. To spowodować może sytuację podobną do tej, z którą mieliśmy do czynienia kilka lat temu, kiedy to na rynku brakowało mieszań i ceny pędziły jak szalone. Na takie tempo wzrostu nie ma co oczywiście już liczyć, ale możemy spodziewać się odbicia cen mieszkań już w 2010.

Aleksandra Szarek

(interia.pl 19.01.2009)

Kto chce kupić, niech już szuka

W sześciu największych polskich aglomeracjach odpowiadających ponad połowie rynku deweloperzy sprzedali w 2008 r. niecałe 26 tys. mieszkań, czyli niemal 30 proc. mniej niż w 2007 r. - wylicza "Rzeczpospolita".

Na spadek ten największy wpływ miał kryzys finansowania, który wypchnął z rynku dużą część potencjalnych klientów. W złej sytuacji są zwłaszcza spółki działające w Warszawie. 15 największych stołecznych deweloperów sprzedało w ubiegłym roku nieco ponad 3 tys. lokali. To ponad 55 proc. mniej niż rok wcześniej.

Gdyby w sześciu aglomeracjach utrzymała się średnia sprzedaż z ubiegłego roku, deweloperom starczyłoby już wybudowanych mieszkań na 17 miesięcy. Na koniec 2008 r. mieli bowiem w Warszawie, Krakowie, Łodzi, Poznaniu, Trójmieście i Wrocławiu ok. 37 tys. lokali w ofercie.

Według analityków, sytuacja na rynku pierwotnym wymusi w tym roku kolejne obniżki cen o 10-15 proc., a nawet o 20 proc. w niektórych lokalizacjach - podaje "Rz".

źródło informacji: interia.pl  PAP/Rzeczpospolita (Poniedziałek, 19 stycznia 07:59)

Kto chce kupić, niech już szuka

W sześciu największych polskich aglomeracjach odpowiadających ponad połowie rynku deweloperzy sprzedali w 2008 r. niecałe 26 tys. mieszkań, czyli niemal 30 proc. mniej niż w 2007 r. - wylicza "Rzeczpospolita".

Na spadek ten największy wpływ miał kryzys finansowania, który wypchnął z rynku dużą część potencjalnych klientów. W złej sytuacji są zwłaszcza spółki działające w Warszawie. 15 największych stołecznych deweloperów sprzedało w ubiegłym roku nieco ponad 3 tys. lokali. To ponad 55 proc. mniej niż rok wcześniej.

Gdyby w sześciu aglomeracjach utrzymała się średnia sprzedaż z ubiegłego roku, deweloperom starczyłoby już wybudowanych mieszkań na 17 miesięcy. Na koniec 2008 r. mieli bowiem w Warszawie, Krakowie, Łodzi, Poznaniu, Trójmieście i Wrocławiu ok. 37 tys. lokali w ofercie.

Według analityków, sytuacja na rynku pierwotnym wymusi w tym roku kolejne obniżki cen o 10-15 proc., a nawet o 20 proc. w niektórych lokalizacjach - podaje "Rz".

źródło informacji: interia.pl  PAP/Rzeczpospolita (Poniedziałek, 19 stycznia 07:59)

Główny Urząd Statystyczny

Mieszkania oddane do użytkowania w okresie I-XII 2008 r.
 

Formy
budownictwa

2008

XII

I–XII

liczba    mieszkań

XII
2007=100

 XI
2008 = 100

liczba
mieszkań

I -XII  2007=
 =100

Ogółem

31031

180,3

244,1

165833

124,0

Spółdzielcze

937

89,4

158,8

8687

105,4

Indywidualne

18058

197,5

267,6

82633

115,3

Przeznaczone na sprzedaż lub wynajem

11106

191,9

230,6

67871

148,7

Pozostałe b)

930

75,2

166,1

6642

81,4

a) Dane meldunkowe - mogą ulec zmianie po opracowaniu sprawozdań kwartalnych.
b) Zakładowe, komunalne, społeczne czynszowe

Załączony wykres przedstawia rozkład liczby mieszkań oddanych do użytkowania w poszczególnych miesiącach lat 2004 - 2008

(dane Główny Urząd Statystyczny 2009-01-16)

Główny Urząd Statystyczny

Mieszkania oddane do użytkowania w okresie I-XII 2008 r.
 

Formy
budownictwa

2008

XII

I–XII

liczba    mieszkań

XII
2007=100

 XI
2008 = 100

liczba
mieszkań

I -XII  2007=
 =100

Ogółem

31031

180,3

244,1

165833

124,0

Spółdzielcze

937

89,4

158,8

8687

105,4

Indywidualne

18058

197,5

267,6

82633

115,3

Przeznaczone na sprzedaż lub wynajem

11106

191,9

230,6

67871

148,7

Pozostałe b)

930

75,2

166,1

6642

81,4

a) Dane meldunkowe - mogą ulec zmianie po opracowaniu sprawozdań kwartalnych.
b) Zakładowe, komunalne, społeczne czynszowe

Załączony wykres przedstawia rozkład liczby mieszkań oddanych do użytkowania w poszczególnych miesiącach lat 2004 - 2008

(dane Główny Urząd Statystyczny 2009-01-16)

Kredyty wyhamują. I to znacznie

Według szacunków największych polskich banków, dynamika wzrostu akcji kredytowej w 2009 r. może wynieść około 10 proc. w ujęciu rocznym.
Prezes Związku Banków Polskich Krzysztof Pietraszkiewicz przypomniał w radiu PIN, że w poprzednich latach dynamika osiągała poziom 38 proc. (2008 r.) oraz ponad 40 proc. (2007 r.). Według niego, gdyby nam się udało osiągnąć w 2009 r. ok. 15-20 proc.w ujęciu rocznym wzrostu akcji kredytowej, to byłoby to dobre osiągnięcie.

Pietraszkiewicz dodał, że akcja kredytowa będzie ograniczona również poprzez wzrost ceny pieniądza zarówno dla klientów indywidualnych, jak i korporacyjnych.

Zdaniem Pietraszkiewicza konieczne jest też usprawnienie mechanizmu dystrybucji środków na rynku międzybankowym, a przede wszystkim podjęcie wspólnych działań przez rząd, Radę Polityki Pieniężnej i Narodowy Bank Polski.

(money.pl 2009-01-16 16:01:29)

Kredyty wyhamują. I to znacznie

Według szacunków największych polskich banków, dynamika wzrostu akcji kredytowej w 2009 r. może wynieść około 10 proc. w ujęciu rocznym.
Prezes Związku Banków Polskich Krzysztof Pietraszkiewicz przypomniał w radiu PIN, że w poprzednich latach dynamika osiągała poziom 38 proc. (2008 r.) oraz ponad 40 proc. (2007 r.). Według niego, gdyby nam się udało osiągnąć w 2009 r. ok. 15-20 proc.w ujęciu rocznym wzrostu akcji kredytowej, to byłoby to dobre osiągnięcie.

Pietraszkiewicz dodał, że akcja kredytowa będzie ograniczona również poprzez wzrost ceny pieniądza zarówno dla klientów indywidualnych, jak i korporacyjnych.

Zdaniem Pietraszkiewicza konieczne jest też usprawnienie mechanizmu dystrybucji środków na rynku międzybankowym, a przede wszystkim podjęcie wspólnych działań przez rząd, Radę Polityki Pieniężnej i Narodowy Bank Polski.

(money.pl 2009-01-16 16:01:29)

Wynajem w cenie. Wszędzie jest drożej

Stawki najmu mieszkań w największych polskich aglomeracjach rosną w tempie dwucyfrowym nieprzerwanie od kilku lat.

Jak podkreślają analitycy CEE Property Group i Wynajem.pl obecnie za wynajem mieszkania dwupokojowego - które jest najbardziej reprezentatywnym produktem w tym segmencie rynku nieruchomości - trzeba zapłacić nawet 3 tys. zł miesięcznie.

Tylko w ciągu ostatniego roku koszt wynajęcia mieszkania 2 - pokojowego w stolicy zwiększył się z 2 tys. zł miesięcznie do przeszło 2,5 tys. Podobne trendy zauważalne są w pozostałych aglomeracjach.

Ze względu na słabnącą gospodarkę oraz perturbacje na rynku finansowym (ciągle wysoki koszt kredytu z złotych, niespotykana dotychczas zmienność na rynkach walutowych, pogarszająca się sytuacja na rynku pracy) w najbliższym czasie należy spodziewać się utrzymania zainteresowania ze strony potencjalnych najemców.

- Coraz większą grupę najemców będą stanowiły młode osoby, które dopiero rozpoczynają swoją karierę zawodową, a także młode małżeństwa i rodziny - przewidują autorzy raportu.

(money.pl 2009-01-14 11:48:00)

Wynajem w cenie. Wszędzie jest drożej

Stawki najmu mieszkań w największych polskich aglomeracjach rosną w tempie dwucyfrowym nieprzerwanie od kilku lat.

Jak podkreślają analitycy CEE Property Group i Wynajem.pl obecnie za wynajem mieszkania dwupokojowego - które jest najbardziej reprezentatywnym produktem w tym segmencie rynku nieruchomości - trzeba zapłacić nawet 3 tys. zł miesięcznie.

Tylko w ciągu ostatniego roku koszt wynajęcia mieszkania 2 - pokojowego w stolicy zwiększył się z 2 tys. zł miesięcznie do przeszło 2,5 tys. Podobne trendy zauważalne są w pozostałych aglomeracjach.

Ze względu na słabnącą gospodarkę oraz perturbacje na rynku finansowym (ciągle wysoki koszt kredytu z złotych, niespotykana dotychczas zmienność na rynkach walutowych, pogarszająca się sytuacja na rynku pracy) w najbliższym czasie należy spodziewać się utrzymania zainteresowania ze strony potencjalnych najemców.

- Coraz większą grupę najemców będą stanowiły młode osoby, które dopiero rozpoczynają swoją karierę zawodową, a także młode małżeństwa i rodziny - przewidują autorzy raportu.

(money.pl 2009-01-14 11:48:00)

BTS zdobywa rynek. Deweloper i klient w symbiozie

Osoby nie mogące znaleźć spełniającej ich wymagania nieruchomości prędzej lub później muszą odpowiedzieć sobie na pytanie: czy lepiej zweryfikować oczekiwania i wybrać jedną z dostępnych ofert, czy też podpisać umowę z deweloperem na wybudowanie obiektu zgodnego z indywidualnymi wymaganiami?.

Jeśli na rynku nie ma nieruchomości dopasowanej do potrzeb klienta, to warto zdecydować się budowę obiektu szytego na miarę (ang. build to suit).

- System ten, w skrócie nazywany BTS umożliwia minimalizację kosztów oraz optymalne wykorzystanie przestrzeni użytkowej. Stwarza również szerokie możliwości w zakresie realizacji wizji architektonicznej przyszłego użytkownika, który może obiekt kupić lub wynająć - radzi Anna Siudzińska z Agencji Jartom.

Czym jest BTS ?

Pierwszym etapem realizacji projektu build to suit jest szczegółowa analiza potrzeb oraz możliwości klienta. Kolejny krok, to budowa obiektu, którego wielkość, parametry techniczne, wyposażenie i lokalizacja są spójne z życzeniami przyszłego użytkownika.

Rezultatem współpracy inwestora, architekta oraz klienta oraz doświadczonego pośrednika ma być wypracowanie rozwiązania, które będzie umożliwiało racjonalne zagospodarowanie przestrzeni użytkowej, optymalizację procesu produkcji i składowania towarów oraz efektywne wykorzystanie wszystkich rozwiązań technicznych zainstalowanych w hali.

Anna Siudzińska z Jartom dodaje, że obiekty szyte na miarę cieszą się szczególnie dużym zainteresowaniem wśród przedsiębiorców mających specyficzne wymagania odnośnie powierzchni magazynowej.

Często decyzję o posiadaniu hali przemysłowej wybudowanej w systemie build to suit podejmują także właściciele firm, którzy po prostu nie chcą dzielić powierzchni magazynowej z innym najemcami, czy też godzić się na ograniczenia stawiane przez ukształtowaną już strukturę budynku.

System build to suit - urzeczywistnienie wizji klienta

Według ekspertów Jartom projekty BTS systematycznie zyskują na popularności, ponieważ dzięki nim najemcy mogą realizować swoje marzenia o idealnej dla ich potrzeb nieruchomości. Rosnące zainteresowanie systemem build to suit wiąże się ze wzrastającymi oczekiwaniami klientów, którzy dużą wagę przykładają do decydowania o kształcie siedziby swej firmy lub zaplecza magazynowego. Zwiększająca się popularność obiektów szytych na miarę wynika również po części z przeświadczenia, że w dobie kryzysu bezpieczniej budować dla konkretnego klienta, niż na zasadach spekulacyjnych.

(money.pl 2009-01-14 12:04:44)

BTS zdobywa rynek. Deweloper i klient w symbiozie

Osoby nie mogące znaleźć spełniającej ich wymagania nieruchomości prędzej lub później muszą odpowiedzieć sobie na pytanie: czy lepiej zweryfikować oczekiwania i wybrać jedną z dostępnych ofert, czy też podpisać umowę z deweloperem na wybudowanie obiektu zgodnego z indywidualnymi wymaganiami?.

Jeśli na rynku nie ma nieruchomości dopasowanej do potrzeb klienta, to warto zdecydować się budowę obiektu szytego na miarę (ang. build to suit).

- System ten, w skrócie nazywany BTS umożliwia minimalizację kosztów oraz optymalne wykorzystanie przestrzeni użytkowej. Stwarza również szerokie możliwości w zakresie realizacji wizji architektonicznej przyszłego użytkownika, który może obiekt kupić lub wynająć - radzi Anna Siudzińska z Agencji Jartom.

Czym jest BTS ?

Pierwszym etapem realizacji projektu build to suit jest szczegółowa analiza potrzeb oraz możliwości klienta. Kolejny krok, to budowa obiektu, którego wielkość, parametry techniczne, wyposażenie i lokalizacja są spójne z życzeniami przyszłego użytkownika.

Rezultatem współpracy inwestora, architekta oraz klienta oraz doświadczonego pośrednika ma być wypracowanie rozwiązania, które będzie umożliwiało racjonalne zagospodarowanie przestrzeni użytkowej, optymalizację procesu produkcji i składowania towarów oraz efektywne wykorzystanie wszystkich rozwiązań technicznych zainstalowanych w hali.

Anna Siudzińska z Jartom dodaje, że obiekty szyte na miarę cieszą się szczególnie dużym zainteresowaniem wśród przedsiębiorców mających specyficzne wymagania odnośnie powierzchni magazynowej.

Często decyzję o posiadaniu hali przemysłowej wybudowanej w systemie build to suit podejmują także właściciele firm, którzy po prostu nie chcą dzielić powierzchni magazynowej z innym najemcami, czy też godzić się na ograniczenia stawiane przez ukształtowaną już strukturę budynku.

System build to suit - urzeczywistnienie wizji klienta

Według ekspertów Jartom projekty BTS systematycznie zyskują na popularności, ponieważ dzięki nim najemcy mogą realizować swoje marzenia o idealnej dla ich potrzeb nieruchomości. Rosnące zainteresowanie systemem build to suit wiąże się ze wzrastającymi oczekiwaniami klientów, którzy dużą wagę przykładają do decydowania o kształcie siedziby swej firmy lub zaplecza magazynowego. Zwiększająca się popularność obiektów szytych na miarę wynika również po części z przeświadczenia, że w dobie kryzysu bezpieczniej budować dla konkretnego klienta, niż na zasadach spekulacyjnych.

(money.pl 2009-01-14 12:04:44)

Nowa industria przyjazna człowiekowi

Kończy się era budynków wyglądających jak układy scalone zamontowane na płycie głównej komputera. Dyskwalifikują je nowe wymagania inwestorów, którzy nie akceptują już niespójnych ze strukturą krajobrazu, prostopadłościennych budynków.

- Współczesne obiekty komercyjne stają się wizytówkami firm - zauważa Tomasz Branecki, prezes agencji Jartom.

W nieruchomościach liczy się projekt

Jak oceniają eksperci Jartom (www.jartom.pl), już niemalże 40proc. nowych projektów architektonicznych można zaliczyć do grona spełniających wysokie standardy estetyczne.

Zarówno architekci, jak i deweloperzy coraz więcej czasu poświęcają na etap projektowania budynku przemysłowego oraz jego elementów wykończeniowych.

- Szybko rosną oczekiwania klientów w zakresie wyglądu nieruchomości. Zwiększa się również ilość biur projektowych, w których architekci nie boją się eksperymentów z kolorystyką, łączeniem różnych materiałów oraz bryłą budynku. - twierdzi Tomasz Branecki, prezes agencji Jartom.
Hala dziełem sztuki

Obecnie, walory estetyczne nieruchomości komercyjnych odgrywają coraz większą rolę. Przedsiębiorcy zauważają, że warto inwestować w budynki przemysłowe, ponieważ zadbane, nowoczesne i niebanalne w formie obiekty magazynowe lub produkcyjne stanowią wizytówkę firmy. Atrakcyjny budynek, ciekawie wkomponowany w krajobraz świetnie prezentuje się także w katalogu każdej firmy.

(money.pl 2009-01-15 09:15:15)

Nowa industria przyjazna człowiekowi

Kończy się era budynków wyglądających jak układy scalone zamontowane na płycie głównej komputera. Dyskwalifikują je nowe wymagania inwestorów, którzy nie akceptują już niespójnych ze strukturą krajobrazu, prostopadłościennych budynków.

- Współczesne obiekty komercyjne stają się wizytówkami firm - zauważa Tomasz Branecki, prezes agencji Jartom.

W nieruchomościach liczy się projekt

Jak oceniają eksperci Jartom (www.jartom.pl), już niemalże 40proc. nowych projektów architektonicznych można zaliczyć do grona spełniających wysokie standardy estetyczne.

Zarówno architekci, jak i deweloperzy coraz więcej czasu poświęcają na etap projektowania budynku przemysłowego oraz jego elementów wykończeniowych.

- Szybko rosną oczekiwania klientów w zakresie wyglądu nieruchomości. Zwiększa się również ilość biur projektowych, w których architekci nie boją się eksperymentów z kolorystyką, łączeniem różnych materiałów oraz bryłą budynku. - twierdzi Tomasz Branecki, prezes agencji Jartom.
Hala dziełem sztuki

Obecnie, walory estetyczne nieruchomości komercyjnych odgrywają coraz większą rolę. Przedsiębiorcy zauważają, że warto inwestować w budynki przemysłowe, ponieważ zadbane, nowoczesne i niebanalne w formie obiekty magazynowe lub produkcyjne stanowią wizytówkę firmy. Atrakcyjny budynek, ciekawie wkomponowany w krajobraz świetnie prezentuje się także w katalogu każdej firmy.

(money.pl 2009-01-15 09:15:15)

Mieszkania z drugiej ręki tanieją. Prawie wszędzie

Ceny mieszkań na rynku wtórnym w większości miast Polski spadały, jedynie w Opolu wzrosły, natomiast w Warszawie niemal się nie zmieniły - wynika z raportu przygotowanego przez serwis nieruchomości Oferty.net i doradców finansowych Open Finance.
Średnia cena metra kwadratowego w Opolu - w porównaniu z listopadem ubiegłego roku -  wzrosła o 1,6 proc. W grudniu za metr kwadratowy mieszkania w tym mieście trzeba było zapłacić 4085 zł.

Największy spadek cen odnotowano w Gdańsku, Białymstoku i Łodzi.

Z analizy wynika, że w Gdańsku ceny spadły o 7,8 proc. Metr kwadratowy mieszkania w grudniu kosztował tam 6 tys. 467 zł. W Białymstoku odnotowano 6,5-proc. spadek, a w Łodzi 4,3-proc. Za metr kw w tych miastach trzeba było zapłacić odpowiednio 4 tys. 444 zł i 4 tys. 361 zł.

Autorzy raportu poinformowali, że utrzymujące się stosunkowo długo wysokie ceny ofertowe mieszkań w Warszawie spadły w ostatnim miesiącu o blisko 3 proc.. W grudniu ubiegłego roku metr kwadratowy mieszkania w Warszawie kosztował średnio 9 tys. 170 zł.

Najdroższymi dzielnicami stolicy okazały się: Śródmieście (12 tys. 29 zł za m kw.), Mokotów (10 tys. 135 zł) i Żoliborz (10 tys. 54 zł).

(money.pl 2009-01-16 17:11:00)

Mieszkania z drugiej ręki tanieją. Prawie wszędzie

Ceny mieszkań na rynku wtórnym w większości miast Polski spadały, jedynie w Opolu wzrosły, natomiast w Warszawie niemal się nie zmieniły - wynika z raportu przygotowanego przez serwis nieruchomości Oferty.net i doradców finansowych Open Finance.
Średnia cena metra kwadratowego w Opolu - w porównaniu z listopadem ubiegłego roku -  wzrosła o 1,6 proc. W grudniu za metr kwadratowy mieszkania w tym mieście trzeba było zapłacić 4085 zł.

Największy spadek cen odnotowano w Gdańsku, Białymstoku i Łodzi.

Z analizy wynika, że w Gdańsku ceny spadły o 7,8 proc. Metr kwadratowy mieszkania w grudniu kosztował tam 6 tys. 467 zł. W Białymstoku odnotowano 6,5-proc. spadek, a w Łodzi 4,3-proc. Za metr kw w tych miastach trzeba było zapłacić odpowiednio 4 tys. 444 zł i 4 tys. 361 zł.

Autorzy raportu poinformowali, że utrzymujące się stosunkowo długo wysokie ceny ofertowe mieszkań w Warszawie spadły w ostatnim miesiącu o blisko 3 proc.. W grudniu ubiegłego roku metr kwadratowy mieszkania w Warszawie kosztował średnio 9 tys. 170 zł.

Najdroższymi dzielnicami stolicy okazały się: Śródmieście (12 tys. 29 zł za m kw.), Mokotów (10 tys. 135 zł) i Żoliborz (10 tys. 54 zł).

(money.pl 2009-01-16 17:11:00)

Gdzie stanie nowy stadion?

Tylko jedna oferta wpłynęła do stołecznego urzędu miasta w przetargu na 25-letnią dzierżawę terenu przy ul. Marywilskiej, gdzie mają powstać hale targowe dla kupców z byłego Stadionu X-lecia - poinformował w środę Ratusz.

Dzierżawą zainteresowana jest spółka Kupiec Warszawski, w której skład wchodzi Polski Klub Gospodarczy zrzeszający część kupców ze Stadionu X-lecia.

- Dzisiaj zebrała się komisja przetargowa, która na zamkniętym posiedzeniu ocenia nadesłane dokumenty. Jeżeli wszystko będzie w porządku, to wystąpimy do Rady Warszawy z wnioskiem o wyrażenie zgody na dzierżawę tego terenu - powiedział PAP Marcin Ochmański z wydziału prasowego urzędu miasta.

Przetarg na dzierżawę władze Warszawy ogłosiły w grudniu 2008 roku. Jak informowano wówczas, cena wywoławcza miesięcznego czynszu to 260 tys. zł, a rocznego - 3 mln 120 tys. zł. Przeniesienie handlu może nastąpić w drugiej połowie tego roku.

Środowisko kupieckie ze Stadionu X-lecia jest podzielone co do kwestii handlowania przy ul. Marywilskiej. Część kupców nie chce tam handlować, inni dopuszczają taką możliwość. Oficjalnym powodem niechęci do tej lokalizacji jest brak dobrego dojazdu, a także to, że teren jest "skażony", gdyż znajdowała się tam fabryka.

Obecnie kupcy handlują nieopodal budowy Stadionu Narodowego na Pradze. Władze stolicy zapowiadają, że kupcom, którzy nie zdecydują się przenieść na Marywilską, nie zostanie przedstawiona żadna inna propozycja.

Teren przy Marywilskiej ma powierzchnię 20 ha. Do 2014 r. powstać ma tam 57 tys. m kw. powierzchni handlowej. Budowa hal targowych podzielona będzie na trzy etapy. Do końca 2009 r. musi zostać wybudowana hala o powierzchni 6,5 tys. m kw. Do końca 2010 r. całkowita powierzchnia handlowa ma już wynosić 25 tys. m kw. 31 grudnia 2014 kupcy powinni już móc handlować na 57 tys. m kw.

(onet.pl Środa, 14 stycznia 13:31)

Gdzie stanie nowy stadion?

Tylko jedna oferta wpłynęła do stołecznego urzędu miasta w przetargu na 25-letnią dzierżawę terenu przy ul. Marywilskiej, gdzie mają powstać hale targowe dla kupców z byłego Stadionu X-lecia - poinformował w środę Ratusz.

Dzierżawą zainteresowana jest spółka Kupiec Warszawski, w której skład wchodzi Polski Klub Gospodarczy zrzeszający część kupców ze Stadionu X-lecia.

- Dzisiaj zebrała się komisja przetargowa, która na zamkniętym posiedzeniu ocenia nadesłane dokumenty. Jeżeli wszystko będzie w porządku, to wystąpimy do Rady Warszawy z wnioskiem o wyrażenie zgody na dzierżawę tego terenu - powiedział PAP Marcin Ochmański z wydziału prasowego urzędu miasta.

Przetarg na dzierżawę władze Warszawy ogłosiły w grudniu 2008 roku. Jak informowano wówczas, cena wywoławcza miesięcznego czynszu to 260 tys. zł, a rocznego - 3 mln 120 tys. zł. Przeniesienie handlu może nastąpić w drugiej połowie tego roku.

Środowisko kupieckie ze Stadionu X-lecia jest podzielone co do kwestii handlowania przy ul. Marywilskiej. Część kupców nie chce tam handlować, inni dopuszczają taką możliwość. Oficjalnym powodem niechęci do tej lokalizacji jest brak dobrego dojazdu, a także to, że teren jest "skażony", gdyż znajdowała się tam fabryka.

Obecnie kupcy handlują nieopodal budowy Stadionu Narodowego na Pradze. Władze stolicy zapowiadają, że kupcom, którzy nie zdecydują się przenieść na Marywilską, nie zostanie przedstawiona żadna inna propozycja.

Teren przy Marywilskiej ma powierzchnię 20 ha. Do 2014 r. powstać ma tam 57 tys. m kw. powierzchni handlowej. Budowa hal targowych podzielona będzie na trzy etapy. Do końca 2009 r. musi zostać wybudowana hala o powierzchni 6,5 tys. m kw. Do końca 2010 r. całkowita powierzchnia handlowa ma już wynosić 25 tys. m kw. 31 grudnia 2014 kupcy powinni już móc handlować na 57 tys. m kw.

(onet.pl Środa, 14 stycznia 13:31)

Otwarto centrum biurowe

Ponad 11 tys. m kw. powierzchni ma pierwszy w Łodzi kompleks biurowy w standardzie klasy A - Textorial Park, który w piątek uroczyście oddano do użytku. W centrum biurowym pracę znajdzie ok. 1.200 osób. Koszt inwestycji wyniósł 25 mln euro.

Textorial Park przy ul. Fabrycznej to zespół trzech niezależnych budynków biurowych, połączonych przeszklonym atrium. Powstał na terenie zabytkowej dzielnicy przemysłowej miasta - Księżym Młynie.

Centralnym punktem kompleksu jest zrewitalizowany magazyn bawełny z ok. 1890 roku, wpisany do wojewódzkiego rejestru zabytków. Dla zachowania zabytkowego charakteru obiektu zrekonstruowano m.in. stylową rampę o długości ponad 170 metrów.

- Textorial Park stał się integralną częścią fabrycznego Księżego Młyna. Udało nam się połączyć XIX-wieczną architekturę przemysłową ze stylem zabudowy XXI wieku - uważa Radosław Kozubski, prezes inwestora - St. Paul's Developments.

Całkowita powierzchnia biurowa kompleksu wynosi 11,6 tys. m kw. W przyszłości powstanie tam także restauracja, bank, centrum odnowy biologicznej i centrum konferencyjne. Dla najemców przygotowano prawie 240 miejsc parkingowych.

Swoją siedzibę w centrum biurowym znajdzie m.in. firma Fujitsu Services, która otworzy tu Centrum Usług Informatycznych. Fujitsu podpisała siedmioletnią umowę dzierżawy 4 tys. m kw. pomieszczeń. W ciągu trzech lat zatrudnienie znajdzie tam ponad 500 osób, a wartość inwestycji szacuje się na 15 mln euro.

Dzięki umowom partnerskim z Łódzką Specjalną Strefą Ekonomiczną oraz z Urzędem Miasta najemcy Textorial Parku mogą liczyć m.in. na obniżenie podatków czy pomoc w nawiązywaniu kontaktów z łódzkimi uczelniami.

W Łodzi powstają także inne centra biznesowe klasy A - m.in. University Business Park oraz biurowce - Forum 76 oraz Aurus.

(onet.pl Piątek, 16 stycznia 16:06)

Otwarto centrum biurowe

Ponad 11 tys. m kw. powierzchni ma pierwszy w Łodzi kompleks biurowy w standardzie klasy A - Textorial Park, który w piątek uroczyście oddano do użytku. W centrum biurowym pracę znajdzie ok. 1.200 osób. Koszt inwestycji wyniósł 25 mln euro.

Textorial Park przy ul. Fabrycznej to zespół trzech niezależnych budynków biurowych, połączonych przeszklonym atrium. Powstał na terenie zabytkowej dzielnicy przemysłowej miasta - Księżym Młynie.

Centralnym punktem kompleksu jest zrewitalizowany magazyn bawełny z ok. 1890 roku, wpisany do wojewódzkiego rejestru zabytków. Dla zachowania zabytkowego charakteru obiektu zrekonstruowano m.in. stylową rampę o długości ponad 170 metrów.

- Textorial Park stał się integralną częścią fabrycznego Księżego Młyna. Udało nam się połączyć XIX-wieczną architekturę przemysłową ze stylem zabudowy XXI wieku - uważa Radosław Kozubski, prezes inwestora - St. Paul's Developments.

Całkowita powierzchnia biurowa kompleksu wynosi 11,6 tys. m kw. W przyszłości powstanie tam także restauracja, bank, centrum odnowy biologicznej i centrum konferencyjne. Dla najemców przygotowano prawie 240 miejsc parkingowych.

Swoją siedzibę w centrum biurowym znajdzie m.in. firma Fujitsu Services, która otworzy tu Centrum Usług Informatycznych. Fujitsu podpisała siedmioletnią umowę dzierżawy 4 tys. m kw. pomieszczeń. W ciągu trzech lat zatrudnienie znajdzie tam ponad 500 osób, a wartość inwestycji szacuje się na 15 mln euro.

Dzięki umowom partnerskim z Łódzką Specjalną Strefą Ekonomiczną oraz z Urzędem Miasta najemcy Textorial Parku mogą liczyć m.in. na obniżenie podatków czy pomoc w nawiązywaniu kontaktów z łódzkimi uczelniami.

W Łodzi powstają także inne centra biznesowe klasy A - m.in. University Business Park oraz biurowce - Forum 76 oraz Aurus.

(onet.pl Piątek, 16 stycznia 16:06)

Więcej oddanych mieszkań

Liczba mieszkań oddanych do użytku wzrosła w grudniu 2008 roku o 80,3 proc. wobec analogicznego okresu 2007 roku i wyniosła 31.031 - podał Główny Urząd Statystyczny w komunikacie

Równocześnie liczba oddanych mieszkań w grudniu wobec listopada wzrosła o 144,1 proc.W ciągu 12 miesięcy tego roku oddano 165.833 mieszkania, o 24 proc. więcej niż w 12 miesiącach 2007 roku.

Zdaniem analityków w tym roku można się spodziewać tylko jednego - dalszego spadku cen nieruchomości.

Ceny spadają

W ostatnim czasie duża część deweloperów otwarcie mówi jednak o obniżkach cen i upusty sięgające 5-10 proc. są na porządku dziennym. Co więcej, nadchodzące spowolnienie gospodarcze może pogorszyć sytuację ekonomiczną potencjalnych nabywców mieszkań.

Krótko mówiąc, popyt na nieruchomości będzie ograniczony (nawet 20-30 proc. mniejszy niż w 2008 r.), a z drugiej strony zdaniem analityków z Open Finance wciąż będziemy obserwować dużą podaż mieszkań z puli deweloperów. Zagrożeniem może być to, że niektórzy deweloperzy zaczną wstrzymywać swoje inwestycje z powodu braków środków na realizację i wpadną w problemy finansowe, co dla ich klientów może w najgorszym wypadku oznaczać stratę zarówno przyszłego mieszkania, jak i zainwestowanych środków.

(onet.pl Piątek, 16 stycznia 14:21)

Więcej oddanych mieszkań

Liczba mieszkań oddanych do użytku wzrosła w grudniu 2008 roku o 80,3 proc. wobec analogicznego okresu 2007 roku i wyniosła 31.031 - podał Główny Urząd Statystyczny w komunikacie

Równocześnie liczba oddanych mieszkań w grudniu wobec listopada wzrosła o 144,1 proc.W ciągu 12 miesięcy tego roku oddano 165.833 mieszkania, o 24 proc. więcej niż w 12 miesiącach 2007 roku.

Zdaniem analityków w tym roku można się spodziewać tylko jednego - dalszego spadku cen nieruchomości.

Ceny spadają

W ostatnim czasie duża część deweloperów otwarcie mówi jednak o obniżkach cen i upusty sięgające 5-10 proc. są na porządku dziennym. Co więcej, nadchodzące spowolnienie gospodarcze może pogorszyć sytuację ekonomiczną potencjalnych nabywców mieszkań.

Krótko mówiąc, popyt na nieruchomości będzie ograniczony (nawet 20-30 proc. mniejszy niż w 2008 r.), a z drugiej strony zdaniem analityków z Open Finance wciąż będziemy obserwować dużą podaż mieszkań z puli deweloperów. Zagrożeniem może być to, że niektórzy deweloperzy zaczną wstrzymywać swoje inwestycje z powodu braków środków na realizację i wpadną w problemy finansowe, co dla ich klientów może w najgorszym wypadku oznaczać stratę zarówno przyszłego mieszkania, jak i zainwestowanych środków.

(onet.pl Piątek, 16 stycznia 14:21)

Przez drożejącego franka wzrastają nasze długi

Polska waluta gwałtownie słabnie. Wczoraj za franka szwajcarskiego trzeba było już zapłacić nawet 2,86 zł, najwięcej od ponad czterech lat. Szwajcarska waluta od początku grudnia podrożała w stosunku do złotego o prawie 18 proc. I wiele wskazuje na to, że to jeszcze nie koniec.
Taka sytuacja powoduje, że wartość zadłużenia w kredytach hipotecznych denominowanych we franku gwałtownie rośnie. Dlatego Komisja Nadzoru Finansowego chce ograniczyć udzielanie przez banki finansowania w walutach obcych. Zamierza wprowadzić nowe rekomendacje, które przyczynią się do tego, że banki zaostrzą kryteria udzielania kredytów, a klienci będą mieli możliwość spłacania za-dłużenia np. walutą kupioną w kantorze, a nie jak teraz złotymi.
Prace nad przepisami chcemy skończyć do lipca. Później banki dostaną kilka miesięcy na ich wprowadzenie - mówi Stanisław Kluza, przewodniczący KNF.

Co ciekawe instytucje finansowe już zaostrzają kryteria finansowania klientów w sposób zgodny z przyszłymi wytycznymi komisji. Wszystko przez franka, który gwałtownie się wzmacnia w stosunku do złotego.
Spodziewam się, że w ciągu dwóch, trzech miesięcy frank szwajcarski może sięgnąć poziomu nawet 3 zł - mówi Marek Rogalski, główny analityk domu maklerskiego First International Traders. Sytuacja powinna się poprawić dopiero w drugiej połowie roku. Na razie kryzys i fatalne dane gospodarcze powodują odwrót inwestorów od rynków wschodzących i silne osłabienie polskiej waluty - tłumaczy Rogalski.
Trochę kredytobiorców przed silnym wzrostem rat ratuje bardzo niskie oprocentowanie kredytów. To zasługa obniżek stóp procentowych w Szwajcarii. Dzięki nim stopa LIBOR, od której zależy oprocentowanie kredytów we franku, spadła do poziomu około 0,8 proc. Powoduje to, że raty kredytów walutowych wciąż są niższe niż złotowych.

Problem jednak w tym, że wraz z osłabieniem złotego bardzo szybko rośnie sama wartość zadłużenia kredytów w walutach obcych. Prześledźmy przykład: osoba, która kilka miesięcy temu wzięła 300 tys. zł kredytu we frankach na 100 proc. nieruchomości po kursie 2,50 zł, pożyczyła od banku 120 tys. franków. Teraz, gdy kurs urósł do 2,86 zł, wartość zadłużenia w przeliczeniu na złote skoczyła do 343 tys. - o 43 tys. zł przekracza cenę nieruchomości.

Różnica może być nawet większa, jeżeli wartość nieruchomości spada. Chociaż w comiesięcznej spłacie rat tego nie widać, to duży problem mógłby się pojawić np. wówczas, gdy klient chciał nagle sprzedać mieszkanie i jednorazowo spłacić resztę kredytu. Mogłoby mu wówczas po prostu zabraknąć pieniędzy.

Dlatego KNF chce, by banki na bieżąco monitorowały wartość nieruchomości i wysokość kwoty pozostałej klientowi do spłaty podczas całego okresu finansowania. Komisja domaga się także, by instytucje finansowe nie udzielały kredytów hipotecznych w walutach obcych bez wkładu własnego. Gdy rekomendacja wejdzie w życie, minimalny wymagany wkład własny wyniesie 20 proc. Do tego banki zostaną zmuszone do ostrzejszego liczenia zdolności kredytowej. Raty wszystkich zobowiązań nie będą mogły przekroczyć połowy dochodów kredytobiorcy. Wciąż nie wiadomo jednak dokładnie, jak np. liczyć niewykorzystane limity na kartach kredytowych czy w rachunkach osobistych.

Analitycy są zdania, że KNF nowymi przepisami praktycznie przypieczętuje to, na co w dobie kryzysu na rynkach zdecydowała się większość banków. Popularne jeszcze rok temu kredyty na 100 proc. we frankach można dzisiaj dostać tylko w pięciu bankach (DB, Multibank, mBank, Polbank, DnB Nord), ale przy zaostrzonych kryteriach i znacznie wyższych marżach, które w niektórych przypadkach mogą sięgnąć nawet 6-7 proc.

Dlatego można spodziewać się, że o ile kiedyś bardziej opłacalne były kredyty we frankach, o tyle już te nowe zdecydowanie zostaną zdominowane przez złote, które tanieją razem z obniżkami stóp przez Radę Polityki Pieniężnej.

(wp.pl
Gazeta Opolska 2009-01-17 08:05)

Przez drożejącego franka wzrastają nasze długi

Polska waluta gwałtownie słabnie. Wczoraj za franka szwajcarskiego trzeba było już zapłacić nawet 2,86 zł, najwięcej od ponad czterech lat. Szwajcarska waluta od początku grudnia podrożała w stosunku do złotego o prawie 18 proc. I wiele wskazuje na to, że to jeszcze nie koniec.
Taka sytuacja powoduje, że wartość zadłużenia w kredytach hipotecznych denominowanych we franku gwałtownie rośnie. Dlatego Komisja Nadzoru Finansowego chce ograniczyć udzielanie przez banki finansowania w walutach obcych. Zamierza wprowadzić nowe rekomendacje, które przyczynią się do tego, że banki zaostrzą kryteria udzielania kredytów, a klienci będą mieli możliwość spłacania za-dłużenia np. walutą kupioną w kantorze, a nie jak teraz złotymi.
Prace nad przepisami chcemy skończyć do lipca. Później banki dostaną kilka miesięcy na ich wprowadzenie - mówi Stanisław Kluza, przewodniczący KNF.

Co ciekawe instytucje finansowe już zaostrzają kryteria finansowania klientów w sposób zgodny z przyszłymi wytycznymi komisji. Wszystko przez franka, który gwałtownie się wzmacnia w stosunku do złotego.
Spodziewam się, że w ciągu dwóch, trzech miesięcy frank szwajcarski może sięgnąć poziomu nawet 3 zł - mówi Marek Rogalski, główny analityk domu maklerskiego First International Traders. Sytuacja powinna się poprawić dopiero w drugiej połowie roku. Na razie kryzys i fatalne dane gospodarcze powodują odwrót inwestorów od rynków wschodzących i silne osłabienie polskiej waluty - tłumaczy Rogalski.
Trochę kredytobiorców przed silnym wzrostem rat ratuje bardzo niskie oprocentowanie kredytów. To zasługa obniżek stóp procentowych w Szwajcarii. Dzięki nim stopa LIBOR, od której zależy oprocentowanie kredytów we franku, spadła do poziomu około 0,8 proc. Powoduje to, że raty kredytów walutowych wciąż są niższe niż złotowych.

Problem jednak w tym, że wraz z osłabieniem złotego bardzo szybko rośnie sama wartość zadłużenia kredytów w walutach obcych. Prześledźmy przykład: osoba, która kilka miesięcy temu wzięła 300 tys. zł kredytu we frankach na 100 proc. nieruchomości po kursie 2,50 zł, pożyczyła od banku 120 tys. franków. Teraz, gdy kurs urósł do 2,86 zł, wartość zadłużenia w przeliczeniu na złote skoczyła do 343 tys. - o 43 tys. zł przekracza cenę nieruchomości.

Różnica może być nawet większa, jeżeli wartość nieruchomości spada. Chociaż w comiesięcznej spłacie rat tego nie widać, to duży problem mógłby się pojawić np. wówczas, gdy klient chciał nagle sprzedać mieszkanie i jednorazowo spłacić resztę kredytu. Mogłoby mu wówczas po prostu zabraknąć pieniędzy.

Dlatego KNF chce, by banki na bieżąco monitorowały wartość nieruchomości i wysokość kwoty pozostałej klientowi do spłaty podczas całego okresu finansowania. Komisja domaga się także, by instytucje finansowe nie udzielały kredytów hipotecznych w walutach obcych bez wkładu własnego. Gdy rekomendacja wejdzie w życie, minimalny wymagany wkład własny wyniesie 20 proc. Do tego banki zostaną zmuszone do ostrzejszego liczenia zdolności kredytowej. Raty wszystkich zobowiązań nie będą mogły przekroczyć połowy dochodów kredytobiorcy. Wciąż nie wiadomo jednak dokładnie, jak np. liczyć niewykorzystane limity na kartach kredytowych czy w rachunkach osobistych.

Analitycy są zdania, że KNF nowymi przepisami praktycznie przypieczętuje to, na co w dobie kryzysu na rynkach zdecydowała się większość banków. Popularne jeszcze rok temu kredyty na 100 proc. we frankach można dzisiaj dostać tylko w pięciu bankach (DB, Multibank, mBank, Polbank, DnB Nord), ale przy zaostrzonych kryteriach i znacznie wyższych marżach, które w niektórych przypadkach mogą sięgnąć nawet 6-7 proc.

Dlatego można spodziewać się, że o ile kiedyś bardziej opłacalne były kredyty we frankach, o tyle już te nowe zdecydowanie zostaną zdominowane przez złote, które tanieją razem z obniżkami stóp przez Radę Polityki Pieniężnej.

(wp.pl
Gazeta Opolska 2009-01-17 08:05)

Deweloperzy kuszą. Kup mieszkanie z dopłatą

CS: stopa inflacji na koniec roku obniży się do 2,1 proc.

Stopa inflacji towarów i usług konsumpcyjnych na grudzień 2009 r. obniży się do 2,1 proc. rok do roku - oceniają analitycy banku Credit Suisse (CS), którzy skorygowali w dół swoją wcześniejszą prognozę, wynoszącą 2,8 proc. rok do roku.
Korekta jest wynikiem opublikowanych w środę danych GUS o inflacji za grudzień 2008 r., która wyniosła 3,3 proc. rdr wobec 3,7 proc. rdr w listopadzie i 3,4 proc. przewidywanych przez ministerstwo finansów.
Stopa inflacji za grudzień jest niższa od prognoz CS zakładających 3,5 proc. rdr.

Łączna redukcja podstawowych stóp procentowych w br. - według CS - wyniesie 125 pb, co oznacza, iż na koniec br. główna stopa procentowa obniży się do 3,75 proc.

Analitycy nie wykluczają zarazem, iż faktyczna redukcja przewyższy ich oczekiwania, jeśli gospodarka osłabnie bardziej, niż się to obecnie przewiduje.

"Wprawdzie możliwe okresy osłabienia złotego do euro mogą zaszkodzić apetytowi RPP na obniżkę podstawowych stóp z początkiem br., ale sądzimy, iż Rada będzie bardziej tolerancyjna wobec deprecjacji złotego w miarę narastających objawów pogarszania kondycji gospodarki" - napisali w czwartkowym komentarzu.
(onet .pl PAP, dd/15.01.2009, godz. 12:12)

CS: stopa inflacji na koniec roku obniży się do 2,1 proc.

Stopa inflacji towarów i usług konsumpcyjnych na grudzień 2009 r. obniży się do 2,1 proc. rok do roku - oceniają analitycy banku Credit Suisse (CS), którzy skorygowali w dół swoją wcześniejszą prognozę, wynoszącą 2,8 proc. rok do roku.
Korekta jest wynikiem opublikowanych w środę danych GUS o inflacji za grudzień 2008 r., która wyniosła 3,3 proc. rdr wobec 3,7 proc. rdr w listopadzie i 3,4 proc. przewidywanych przez ministerstwo finansów.
Stopa inflacji za grudzień jest niższa od prognoz CS zakładających 3,5 proc. rdr.

Łączna redukcja podstawowych stóp procentowych w br. - według CS - wyniesie 125 pb, co oznacza, iż na koniec br. główna stopa procentowa obniży się do 3,75 proc.

Analitycy nie wykluczają zarazem, iż faktyczna redukcja przewyższy ich oczekiwania, jeśli gospodarka osłabnie bardziej, niż się to obecnie przewiduje.

"Wprawdzie możliwe okresy osłabienia złotego do euro mogą zaszkodzić apetytowi RPP na obniżkę podstawowych stóp z początkiem br., ale sądzimy, iż Rada będzie bardziej tolerancyjna wobec deprecjacji złotego w miarę narastających objawów pogarszania kondycji gospodarki" - napisali w czwartkowym komentarzu.
(onet .pl PAP, dd/15.01.2009, godz. 12:12)

Frank najdroższy od lat - czy warto przewalutować kredyt?

Złoty słabnie w błyskawicznym tempie, a wraz z nim drożeje frank. Osoby spłacające kredyty w szwajcarskiej walucie z przerażeniem patrzą na jej strzelające w górę notowania - czytamy w "Dzienniku".
Eksperci, którzy jeszcze kilka miesięcy temu twierdzili, że złoty będzie się wzmacniał, a skoki franka są przejściowe, teraz zmieniają swoje oceny.

Polacy rozważają przewalutowanie zaciągniętych kredytów. Eksperci apelują o nieuleganie panice. Praktycznie wszyscy radzą to samo: nie przewalutowywać pochopnie kredytów, nie brać pożyczek złotówkowych i nie rezygnować z brania kredytów w walutach obcych.

W przypadku przewalutowania stracimy możliwość odbudowania strat spowodowanych wzrostem kursu franka, jakie ponieśliśmy w ciągu ostatnich miesięcy. W dalszej perspektywie, zdaniem Ryszarda Petru, złotówka się umocni i będziemy tracić, bo znów kredyty we franku staną się bardziej opłacalne.

Dodatkowo przewalutowanie może być drogie - po tej operacji rata pożyczki mogłaby wzrosnąć nawet dwukrotnie.

- Musimy czekać, aż inwestorom wróci apetyt na ryzyko i znów zaczną kupować złotówki - mówi Marcin Kiepas z X-Trade Brokers.

Więcej w "Dzienniku".

(onet.pl
Dziennik, dd/16.01.2009, godz. 07:31)

Frank najdroższy od lat - czy warto przewalutować kredyt?

Złoty słabnie w błyskawicznym tempie, a wraz z nim drożeje frank. Osoby spłacające kredyty w szwajcarskiej walucie z przerażeniem patrzą na jej strzelające w górę notowania - czytamy w "Dzienniku".
Eksperci, którzy jeszcze kilka miesięcy temu twierdzili, że złoty będzie się wzmacniał, a skoki franka są przejściowe, teraz zmieniają swoje oceny.

Polacy rozważają przewalutowanie zaciągniętych kredytów. Eksperci apelują o nieuleganie panice. Praktycznie wszyscy radzą to samo: nie przewalutowywać pochopnie kredytów, nie brać pożyczek złotówkowych i nie rezygnować z brania kredytów w walutach obcych.

W przypadku przewalutowania stracimy możliwość odbudowania strat spowodowanych wzrostem kursu franka, jakie ponieśliśmy w ciągu ostatnich miesięcy. W dalszej perspektywie, zdaniem Ryszarda Petru, złotówka się umocni i będziemy tracić, bo znów kredyty we franku staną się bardziej opłacalne.

Dodatkowo przewalutowanie może być drogie - po tej operacji rata pożyczki mogłaby wzrosnąć nawet dwukrotnie.

- Musimy czekać, aż inwestorom wróci apetyt na ryzyko i znów zaczną kupować złotówki - mówi Marcin Kiepas z X-Trade Brokers.

Więcej w "Dzienniku".

(onet.pl
Dziennik, dd/16.01.2009, godz. 07:31)

Kredyt umarł

Komisja Nadzoru Finansowego kontynuuje prace nad tak zwaną rekomendacją T, która ma skłaniać banki do szczegółowego sprawdzania zdolności kredytowej klientów indywidualnych.
Bankowcy zastanawiają się czy skutkiem jej wprowadzenia nie będzie utrudniony dostęp do kredytu. KNF zapewnia, że rekomendacja na pewno nie zaszkodzi rynkowi.
Robert Wiśniewski
(wp.pl
TV Biznes 2009-01-16 08:14)

Kredyt umarł

Komisja Nadzoru Finansowego kontynuuje prace nad tak zwaną rekomendacją T, która ma skłaniać banki do szczegółowego sprawdzania zdolności kredytowej klientów indywidualnych.
Bankowcy zastanawiają się czy skutkiem jej wprowadzenia nie będzie utrudniony dostęp do kredytu. KNF zapewnia, że rekomendacja na pewno nie zaszkodzi rynkowi.
Robert Wiśniewski
(wp.pl
TV Biznes 2009-01-16 08:14)

Nadzór finansowy nałoży kaganiec na kredyty

Komisja Nadzoru Finansowego chce ograniczyć udzielanie przez banki finansowania w walutach obcych - donosi dziennik "Polska". Powodem jest słabnący złoty i drożejący frank, które powodują, że wartość zadłużenia w kredytach hipotecznych zaciąganych w szwajcarskiej walucie gwałtownie rośnie.
Nadzór finansowy zamierza wprowadzić nowe rekomendacje, które przyczynią się do tego, że banki zaostrzą kryteria udzielania kredytów, a klienci będą mieli możliwość spłacania zadłużenia na przykład walutą kupioną w kantorze, a nie jak teraz złotymi.

Dodatkowo KNF chce, by banki na bieżąco monitorowały wartość nieruchomości i wysokość kwoty pozostałej klientowi do spłaty podczas całego okresu finansowania. Komisja domaga się także, by instytucje finansowe nie udzielały kredytów hipotecznych w walutach obcych bez wkładu własnego. Gdy rekomendacja wejdzie w życie, minimalny wymagany wkład własny wyniesie 20 procent. Do tego banki zostaną zmuszone do ostrzejszego liczenia zdolności kredytowej. Raty wszystkich zobowiązań nie będą mogły przekroczyć połowy dochodów kredytobiorcy.

Przewodniczący KNF Stanisław Kluza mówi, że prace nad przepisami mają się zakończyć do lipca. Później banki dostaną kilka miesięcy na wprowadzenie zmian.

Więcej w dzienniku "Polska".

(wp.pl IAR 2009-01-16 04:50)

Nadzór finansowy nałoży kaganiec na kredyty

Komisja Nadzoru Finansowego chce ograniczyć udzielanie przez banki finansowania w walutach obcych - donosi dziennik "Polska". Powodem jest słabnący złoty i drożejący frank, które powodują, że wartość zadłużenia w kredytach hipotecznych zaciąganych w szwajcarskiej walucie gwałtownie rośnie.
Nadzór finansowy zamierza wprowadzić nowe rekomendacje, które przyczynią się do tego, że banki zaostrzą kryteria udzielania kredytów, a klienci będą mieli możliwość spłacania zadłużenia na przykład walutą kupioną w kantorze, a nie jak teraz złotymi.

Dodatkowo KNF chce, by banki na bieżąco monitorowały wartość nieruchomości i wysokość kwoty pozostałej klientowi do spłaty podczas całego okresu finansowania. Komisja domaga się także, by instytucje finansowe nie udzielały kredytów hipotecznych w walutach obcych bez wkładu własnego. Gdy rekomendacja wejdzie w życie, minimalny wymagany wkład własny wyniesie 20 procent. Do tego banki zostaną zmuszone do ostrzejszego liczenia zdolności kredytowej. Raty wszystkich zobowiązań nie będą mogły przekroczyć połowy dochodów kredytobiorcy.

Przewodniczący KNF Stanisław Kluza mówi, że prace nad przepisami mają się zakończyć do lipca. Później banki dostaną kilka miesięcy na wprowadzenie zmian.

Więcej w dzienniku "Polska".

(wp.pl
IAR 2009-01-16 04:50)

Rolnicy nie chcą polskiej ziemi

Agencja Nieruchomości Rolnych w 2008 r. sprzedała ok. 80 tys. ha ziemi tj. mniej niż planowała. Powodem była m.in. gorsza sytuacja dochodowa w rolnictwie, co skutkowało zmniejszeniem zainteresowaniem rolników nabyciem gruntów.

- W 2008 r. Agencja trwale zagospodarowała (prywatyzacja z przeniesieniem prawa własności) około 109 tys. ha, z czego sprzedaży podlegało 78,2 tys. ha. Wynik sprzedaży zrealizowany w roku ubiegłym był niższy niż w kilku latach ubiegłych (po ok. 100 tys. ha rocznie) - poinformowała rzecznik ANR Grażyna Kapelko.

Na taką sytuację złożyło się wiele przyczyn - wyjaśnia Kapelko. Najważniejsza, to spadek dochodowości w rolnictwie. Ponadto banki zaostrzyły kryteria udzielania preferencyjnych kredytów na zakup ziemi - dodała.

Rolnicy po prostu nie mieli pieniędzy na nabycie dodatkowych gruntów zauważyła Kapelko - mimo, że Agencja przeprowadziła w ubiegłym roku o przeszło 6 tysięcy przetargów na sprzedaż więcej, niż rok wcześniej (2007 r. - 45,6 tys., 2008 r. - 51,2 tys.).

Powodem ograniczenia sprzedaży ziemi przez ANR były także dokonywane przez gminy zmiany w planach zagospodarowania, w wyniku których grunty zmieniały przeznaczenie - z rolnych na inwestycyjne. A do czasu zakończenia tych procedur nie ma możliwości dokonania właściwej wyceny gruntów i ich prawidłowej sprzedaży - zaznaczyła rzecznik.

Nadal nie rozwiązana jest kwestia roszczeń reprywatyzacyjnych, która blokuje Agencji możliwość sprzedaży aż 600 tys. ha. W niektórych województwach (kujawsko-pomorskie, wielkopolskie) roszczenia byłych właścicieli obejmują nawet 90 proc. powierzchni zasobu.

Ze wstępnych danych wynika, że Agencja, mimo mniejszej sprzedaży ziemi, wykonała plan finansowy na rok 2008. Dzięki temu wpłaci wcześniej zakładane kwoty do budżetu państwa (ok. 700 mln zł) i na Fundusz Rekompensacyjny (ok. 800 mln zł), z którego wypłacane są roszczenia zabużańskie - zapewniła rzecznik. Wpłaty za rok 2007 wyniosły 1 mld 560 mln zł (929 mln zł do budżetu, 631 mln zł na Fundusz Rekompensacyjny).

Na koniec 2008 r. ANR dysponowała gruntami o powierzchni 2,4 mln ha, z czego 1,8 mln ha znajdowało się w dzierżawie, a do rozdysponowania, w tym sprzedaży, pozostawało 320 tys. ha (w dużej części grunty trudno zbywalne, o niskiej przydatności rolniczej).

(interia.pl 16.01.2009 r.)

Rolnicy nie chcą polskiej ziemi

Agencja Nieruchomości Rolnych w 2008 r. sprzedała ok. 80 tys. ha ziemi tj. mniej niż planowała. Powodem była m.in. gorsza sytuacja dochodowa w rolnictwie, co skutkowało zmniejszeniem zainteresowaniem rolników nabyciem gruntów.

- W 2008 r. Agencja trwale zagospodarowała (prywatyzacja z przeniesieniem prawa własności) około 109 tys. ha, z czego sprzedaży podlegało 78,2 tys. ha. Wynik sprzedaży zrealizowany w roku ubiegłym był niższy niż w kilku latach ubiegłych (po ok. 100 tys. ha rocznie) - poinformowała rzecznik ANR Grażyna Kapelko.

Na taką sytuację złożyło się wiele przyczyn - wyjaśnia Kapelko. Najważniejsza, to spadek dochodowości w rolnictwie. Ponadto banki zaostrzyły kryteria udzielania preferencyjnych kredytów na zakup ziemi - dodała.

Rolnicy po prostu nie mieli pieniędzy na nabycie dodatkowych gruntów zauważyła Kapelko - mimo, że Agencja przeprowadziła w ubiegłym roku o przeszło 6 tysięcy przetargów na sprzedaż więcej, niż rok wcześniej (2007 r. - 45,6 tys., 2008 r. - 51,2 tys.).

Powodem ograniczenia sprzedaży ziemi przez ANR były także dokonywane przez gminy zmiany w planach zagospodarowania, w wyniku których grunty zmieniały przeznaczenie - z rolnych na inwestycyjne. A do czasu zakończenia tych procedur nie ma możliwości dokonania właściwej wyceny gruntów i ich prawidłowej sprzedaży - zaznaczyła rzecznik.

Nadal nie rozwiązana jest kwestia roszczeń reprywatyzacyjnych, która blokuje Agencji możliwość sprzedaży aż 600 tys. ha. W niektórych województwach (kujawsko-pomorskie, wielkopolskie) roszczenia byłych właścicieli obejmują nawet 90 proc. powierzchni zasobu.

Ze wstępnych danych wynika, że Agencja, mimo mniejszej sprzedaży ziemi, wykonała plan finansowy na rok 2008. Dzięki temu wpłaci wcześniej zakładane kwoty do budżetu państwa (ok. 700 mln zł) i na Fundusz Rekompensacyjny (ok. 800 mln zł), z którego wypłacane są roszczenia zabużańskie - zapewniła rzecznik. Wpłaty za rok 2007 wyniosły 1 mld 560 mln zł (929 mln zł do budżetu, 631 mln zł na Fundusz Rekompensacyjny).

Na koniec 2008 r. ANR dysponowała gruntami o powierzchni 2,4 mln ha, z czego 1,8 mln ha znajdowało się w dzierżawie, a do rozdysponowania, w tym sprzedaży, pozostawało 320 tys. ha (w dużej części grunty trudno zbywalne, o niskiej przydatności rolniczej).

(interia.pl 16.01.2009 r.)

Https://wgn.pl - aktualne oferty

Oceń nasz serwis

średnia ocen: 4,5

Ten serwis korzysta z mechanizmów cookies (ciasteczka)

| Polityka Cookies